Szczęśliwie udało się namierzyć staruchę i jej przygłupiego parobka. Wyprawa tej dwójki w tak niegościnne miejsce musiała być jednak czymś więcej, niźli potajemną schadzką. Jeśli stara chciała zabawić się z młodym i durnym wozakiem, to mogła zrobić to w wozie, zatem musiało chodzić o coś innego.
O cóż zatem?
Stara wydawała się zmierzać w jakimś określonym kierunku, który chwilowo pozostawał dla nich tajemnicą. Determinacja, z jaką przedzierali się przez, niebezpieczny zapewne, las sugerowała, że było warto. - Berwin. - zagaił do gramolącego się z błota verenity. - Poznajesz może to miejsce? Przypomina to, które widziałeś w śnie? - Zapytał.
Nie do końca wierzył przeczuciom innych, że tajemnicze nici pozostawiły wielgachne pająki. Przecież nie ma aż tak dużych pająków, a poza tym pajęczyny są raczej białe, a nie ciemnoszare i przypominające dziwną maź. - Zgadzam się. - Potwierdził opinię Hrabana. - Nie wiemy, czy istnieje inna droga, czy tam też nie ma tych dziwnych sznurów, a na dodatek nie wiemy, czy uda nam się trafić z powrotem na ślad tej dwójki. - Powiedział. - Chodźmy dalej.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |