|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-05-2018, 08:11 | #161 |
Reputacja: 1 | Cóż może myśleć sobie fagas niosący do lasu wiązkę chrustu? I to za staruszką. Są niestety na świecie rzeczy, o których się magom światła nie śniło. Berwin pochodził jeszcze ze starych dobrych czasów, gdy to babcie przynosiły z lasu chrust. Ale tak było kiedyś. Jakiekolwiek myśli tuptały po mrocznych zakamarkach łepetyny Boyka, pozostawało jedynie wziąć lampę, linę i łopatę i podążyć za tą wesołą dwójką. Na szczęście pozostawiali tyle śladów, co pijana kompania goblinów. Berwin zatem dość pewnie prowadził drużynę przez jakieś rozlewiska, aż wywalił się o jakąś linkę pułapkę. Ubłocony jak świnia przetarł ręką twarz, co niewiele pomogło. Wyglądał niczym negr. - Nie. Lepiej idźmy po śladach. Tu dookoła są bagna. Może być tylko jedno przejście. Będziemy po prostu ostrożniejsi. Wiemy już czego szukać. Rozpalę lampę, jak ją zasłonię płaszczem nie będzie widać z daleka. Z resztą jeśli te linki miały ostrzegać przed intruzami, to już spełniły swoje zadanie. No właśnie. Babina i Boyko nie zdążyliby rozstawić tych przeszkadzajek, więc był to wielki, zmutowany, drapieżny pająk, albo pomysłowy leśny dziadek. Berwin wolałby to drugie. |
18-05-2018, 10:32 | #162 |
Reputacja: 1 | Szczęśliwie udało się namierzyć staruchę i jej przygłupiego parobka. Wyprawa tej dwójki w tak niegościnne miejsce musiała być jednak czymś więcej, niźli potajemną schadzką. Jeśli stara chciała zabawić się z młodym i durnym wozakiem, to mogła zrobić to w wozie, zatem musiało chodzić o coś innego. O cóż zatem? Stara wydawała się zmierzać w jakimś określonym kierunku, który chwilowo pozostawał dla nich tajemnicą. Determinacja, z jaką przedzierali się przez, niebezpieczny zapewne, las sugerowała, że było warto. - Berwin. - zagaił do gramolącego się z błota verenity. - Poznajesz może to miejsce? Przypomina to, które widziałeś w śnie? - Zapytał. Nie do końca wierzył przeczuciom innych, że tajemnicze nici pozostawiły wielgachne pająki. Przecież nie ma aż tak dużych pająków, a poza tym pajęczyny są raczej białe, a nie ciemnoszare i przypominające dziwną maź. - Zgadzam się. - Potwierdził opinię Hrabana. - Nie wiemy, czy istnieje inna droga, czy tam też nie ma tych dziwnych sznurów, a na dodatek nie wiemy, czy uda nam się trafić z powrotem na ślad tej dwójki. - Powiedział. - Chodźmy dalej.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
20-05-2018, 15:40 | #163 |
Reputacja: 1 | Coś poruszyło się w koronach drzew bezpośrednio nad awanturnikami. W tym czasie Berwin zapalił lampę, którą okrył płaszczem. W jej świetle dostrzec można było jak dużo lepkich pasm znajduje się wokoło. Gdzieś daleko z przodu coś głośno plusnęło. Bohaterowie ruszyli dalej tropem staruszki i woźnicy-niemowy. Nie przeszli nawet dziesięciu kroków, gdy coś zaszeleściło między liśćmi. Rozległ się też dziwny, suchy dźwięk, jakby dwa twarde kawałki drewna mocno o siebie pocierały. Idący przodem Berwin popatrzył w górę i dostrzegł jakiś ciemny kształt nie dalej niż dwa metry nad swoją głową. Między konarami drzewa ukrywał się gigantyczny pająk! Stworzenie błyskawicznie przebierało tylnymi odnóżami tkając sieć, którą równocześnie rozciągało z pomocą pozostałych nóg. W chwili, gdy bohaterowie znaleźli się poniżej ciemnoszara, jeszcze wilgotna pajęczyna spadła wprost na ich głowy. |
21-05-2018, 14:10 | #164 |
Reputacja: 1 | Całe szczęście, że Berwin okazał się przewidujący. Choć tym razem to nie był szalony leśny dziadek, a to drugie czego Hraban nie chciał. W ostatniej chwili przepatrywacz rzucił się w bok dzięki czemu uniknął spadającej sieci. Czasu nie było wiele, bo kompani już po chwili byli oplątani niczym wielkie balerony, a gigantyczny pająk już poczuł, że lada chwila schowa do spiżarki ludzinę na kolację dla rodziny. Berwin rozejrzał się bezradnie dookoła w poszukiwaniu czegoś suchego. Z doświadczenia wiedział, że zwierzęta boją się ognia, nawet te zmutowane. Ale jak na złość w pobliżu nie było nic co by się nadawało do podpalenia. Może z wyjątkiem brody Santiago. Jednak nie było czasu na krotochwile. Hraban wyciągnął nóż i przeciął połę swego płaszcz. Oddarł spory kawałek tkaniny i choć ręce mu się trzęsły, niczym krasnoludowi moczymordzie, to owinął materiał na żelazo noszonej łopaty i korzystając z płomienia lampy i oliwy podpalił całość. Chciał odstraszyć pająka, a przy odrobinie szczęścia ugodzić bydlę w któreś z odnóży i sprawdzić, czy pod wpływem ognia pajęczyna się nie stopi. Miał nadzieję, że pajęcza nić nie zajmie się ogniem niczym hubka, bo wtedy zamiast trzech przyjaciół miałby trzy pochodnie, a leczyć poparzeń nie umiał. |
21-05-2018, 14:27 | #165 |
Administrator Reputacja: 1 | Propozycja Wilhelma, by obejść pajęczyny, nie została zaakceptowana przez pozostałych i mag nie miał innego wyjścia, jak iść za kompanami. Iść pełen ponurych przeczuć, które - ku jego niekłamanemu żalowi - wnet znalazły swe odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie wiedzieć jak i kiedy znalazł się w lepkiej sieci, zdecydowanie utrudniającej poruszanie się, w sieci, z której nie potrafił się wydostać. Przynajmniej w tym momencie. A jakby tego było mało, niemal w tej samej chwili ujawnił się twórca owej sieci - wielki pająk - i Wilhelm znalazł się w dodatkowym niebezpieczeństwie. A to, że inni byli w podobnej sytuacji wcale nie było pocieszające. Istniała co prawda szansa, że Berwin zdoła przepędzić pająka, ale na wszelki wypadek lepiej było nie liczyć na cudzą pomoc. Dlatego też Wilhelm podjął próby uwolnienia się z lepkiej sieci. |
22-05-2018, 21:22 | #166 |
Reputacja: 1 | A jednak istniały tak wielkie pająki. Szamoczący się w lepkiej sieci Santiago zastanawiał się, co jeszcze wynaturzonego wyhodowali sobie ludzie w Imperium. Jakby im ataków zielonoskórych, hord zwierzoludzi i barbarzyńców z północy było mało. Estalijczyk zamierzał wydostać się ze splotów śluzowatej liny używając całej swojej siły, ale gdyby okazało się to niemożliwe, to przynajmniej odsunąć się od olbrzymiego owada - może zainteresuje się jakimś smaczniejszym kąskiem? - Puta aranha! Va no inferno! - złorzeczył.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
23-05-2018, 18:46 | #167 |
Reputacja: 1 | Stara wiedźma wykazała się sprytem i zaprowadziła drużynę prosto w pajęczą pułapkę. "I było słuchać narwańców?" - pomyślał Elmer szamocząc się jak śledź. Próbował zerwać lepkie więzy i uwolnić ręce, wszak był to jedyny sposób by móc czarem wystraszyć stwora. |
23-05-2018, 21:10 | #168 |
Reputacja: 1 | W czasie, gdy Berwin zajęty był montowaniem pochodni, pozostali awanturnicy walczyli o wyswobodzenie się z sieci. Nim pająk zsunął się z drzewa, Elmerowi udało się wyrwać ręce i nogi, co z kolei pozwoliło mu na wydostanie się poza zasięg atakującego stwora. Znajdujący się obok Wilhelm miał już oswobodzone ręce i tylko Santiago coraz bardziej plątał się w sieć, która skutecznie unieruchamiała go pod drzewem i czyniła doskonałym celem. I właśnie jego wybrał pająk jako swój następny posiłek. Z suchym klekotaniem olbrzymia maszkara zsunęła się po pniu i przycupnęła nad Estalijczykiem, obejmując go tylnymi odnóżami. Aparat gębowy pająka wyposażony w gruczoły jadowe zacisnął się na ciele Santiago, pompując truciznę. De Ayolas krzyknął, czując jak pajęczy jad zaczyna powoli go paraliżować i odbierać możliwość ruchu. Pająk chwycił owiniętego w pajęczynę człowieka i szybko czmychnął w górę, między liście. |
23-05-2018, 21:56 | #169 |
Administrator Reputacja: 1 | Wilhelm zdołał uwolnić ręce, ale zrobił to zdecydowanie zbyt późno. Przynajmniej dla Santiago, którego pająk zawinął w pajęczynę i porwał. Całkiem jakby de Ayolas był nieco większą muchą... - Niech cię szlag trafi...! - rzucił w stronę pająka, równocześnie posyłając w stronę ociekającej bestii iskrę magicznej energii. |
25-05-2018, 08:04 | #170 |
Reputacja: 1 | Gdyby talent poetycki nie był ominął Berwina jeszcze w dzieciństwie, to by mógł stwierdzić, że pająk podał tyły jako idiotę go na polu bitwy z płonącym szpadlem zostawiając. Na szczęście Hraban nie był pięknoduchem i wobec nowych okoliczności zmienił priorytety. Po pierwsze chciał sprawdzić łatwopalność sieci. Potem chciał odedrzeć mniejszy kawałek poły i owinąć nim grot strzały. Podpalić szmatkę i wystrzelić strzałę w pająka. Acha i jeszcze w międzyczasie poprosić Verenę, by w miarę możliwości nie trafić Santiago. Z powyższego wynikało, że Berwin był bardzo zajętym człowiekiem. |