Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 21:22   #315
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Grupa RW: Black 2 i Black 8

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Vppbdf-qtGU[/MEDIA]
- Tylko jeden? - Diaz zrobiła wielce zawiedzioną i obrażoną minę, aż serce się krajało od samego patrzenia - No tengo… ty chyba kurwa naprawdę mnie nie lubisz - przyłożyła rękę do urażonej do żywego piersi, wzdychając rozdzierająco aż wreszcie splunęła, gapiąc się na panel - Co ci cabrones tam wyprawiają? Rżną sie bez nas? Kutasy… kutasy wszędzie.

Gomes przysłuchiwała się zmiennemu tokowi rozmowy z rosnącym zainteresowaniem. Po twarzy Leemana jak zwykle nie dało się wyczytać jakiś głębszych emocji dopiero jak temat przeszedł do rżnięcia, kutasów i podobnych tematów wydawał się okazywać jakieś zainteresowanie w spojrzeniu.

- Masz jakąś dupę? Świnię? Tutaj? Ruchacie się? - zapytał Grey 20 patrząc ciekawie w dół na niższą i drobniejszą piromankę.

Gomes przewaliła oczami i pokręciła głową z niedowierzaniem słysząc co olbrzym wyłapał z całej rozmowy dwójki Blacków. Cekaemistka przyjęła papierosa i chwilę międliła go w dłoniach.
- Miałam rzucić… - powiedziała wpatrzona w smukłą pałeczkę między swoimi palcami. - Ale przypuszczam, że na raka płuc już nie zdążę zejść. - wzruszyła ramionami i odpaliła papierosa.

- Świnię? Jaką por tu puta madre świnię?
- Black 2 nagle podniosła głos, jazgocząc z werwą i uczuciem. Tylko lufa miotacza coś się zwróciła na wielkoluda z podobną bronią. Wielki, z mordy brakujące ogniwo ewolucji między czarnuchami a ludźmi.
- Nie świnię, Promyczka! - dowarczała ostro, mrużąc kaprawe ślepia - Mojego Promyczka, polla, claró? I oczywiście że się ruchamy - pierś jej urosła o jeden rozmiar i wypięła do przodu - To najprawilniejsza dupa na tym skurwiałym rewirze... i moja. Ja ją pierwsza zobaczyłam - przypomniała towarzystwu tak na wszelki wypadek - Będziesz grzecznym chico to może nawet ci jebniemy masaż i wskoczymy na kolana - wyszczerzyła się o wiele weselej - Pewnie pod celą jechałeś na ręcznym z pamięciówy… poza tym, co ty kurwa… - wyciągnęła szyję, przyglądając się lambadziarzowi uważnie - … Magister, książkę piszesz czy tytułu szukasz? Zresztą - machnęła łapą wielkopańskim gestem, odpalając holo Obroży. Chwilę tam grzebała aż wygrzebała bajeczkę na dobranoc ze sobą i Promyczkiem w jakiejś wannie, a nawet była na tyle uprzejma żeby podstawić ja Magistrowi pod nos.

Tym razem Ósemka przewróciła oczami, sycąc płuca tytoniową mieszanką. Wyglądało, że kolejna osoba w ich kameralnym otoczeniu dorobiła się przezwiska… prawie tak finezyjnego jak Kudłaty dla kogoś ogolonego na praktyczne i moralne zero.
- Kto wie? - wystukała do kobiety z ckmem, wyginając usta w coś, co przy dużej dozie dobrej woli dało się wziąć za uśmiech - Jeszcze nam nie walnęli KIA. Różnie może się ułożyć. Chyba że zejdziemy od słuchania tego pierdolenia… gdy znowu nam ktoś będzie chciał życie układać - parsknęła krótko, uśmiechając się tym razem szczerze w eter.
- Jak wam poszło przy lądowaniu? - dodała pytanie, biorąc porządny haust dymu.

- Nieźle. Żadnych strat. Ale potem weszliśmy w dżunglę… - Gomes westchnęła i chwilę wpatrywała się gdzieś przed siebie aż w końcu zaciągnęła się mocno papierosem.

Grey 20 zaś wydawał się kompletnie stracić zainteresowanie tym co było a w zamian z widocznym zaangażowaniem oglądał podsunięte holo z blondwłosą Amandą w roli głównej.
- Niezła świnia. - powiedział z uznaniem mlaskając do tego językiem i drapiąc się po kroczu. - I ruchacie się? Zajebiście. - olbrzymi facet wydawał się nakręcony coraz bardziej z każdą chwilą i kawałkiem oglądanej roznegliżowanej Amandy w wannie i Diaz na żywo tuż przed sobą.

- Weź się zwieś palancie. - westchnęła Gomes jakby miała dość Leemana i jego tekstów. Ten spojrzał na nią z jawną złością i pretensją ale pierwszy odezwał się komunikator wmontowany w ścianę.

- Płomyczku? Jesteś tam? To ty? - na ekranie pojawiła się ta sama twarz co na holo trzymanym przez Diaz. Tylko na ścianie nie była mokra a na twarzy dominował wyraz zniecierpliwienia, niepewności i troski przetykanej gdzieś upchnięta tuż pod skórą nadzieją. Sądząc z tego jak twarz rozglądała się dookoła pewnie nie widziała nikogo przed sobą poza pustym korytarzem skoro całą czwórką stali blisko panelu ale obok a nie przed.

W jednej sekundzie Diaz straciła zainteresowanie otoczeniem, skupiając uwagę na pyszczku wyświetlane tuż obok. Odtrąciła Magistra i doskoczyła do interkomu, zawisając twarzą tuż przed półprzezroczystym widmem, a w bebechach się jej zagotowało. Coś paskudnego spadło z serca, zmieniając się w radość tak wielką, że miała ochotę sprać kogoś po ryju.
- Promyczek! - wydarła się, a zaraz dorzuciła już spokojniej, niuniając po łączu - Hola nińa, que tal? Jestem… powiedziałam że się po ciebie kopnę, to jestem. I Latarenka też tu jest. Wpadłyśmy bo co tak będziesz sama w tym pierdolniku siedzieć. Ogarniemy parę pierdół i zwijamy się z rewiru… nic ci nie jest? Nikt ci się nie narzucał? Powiedz kto, załatwimy sprawę od ręki i jebać wychowawcze od Obroży… zajebiście wyglądasz - na zakończenie aż mlasnęła z zachwytu.

- Och Płomyczku! Wróciłaś! Wiedziałam, że wrócisz! - kobieta po drugiej stronie łącza gdy rozpoznała brunetkę po przeciwnej stronie ekranu też wydawała się w pierwszej chwili tonąc w erupcji szczęścia. Dopiero po chwili się opanowała na tyle, że chyba skojarzyła resztę co mówiła Płomyczek. - Nie, nie wszystko w porządku nic mi nie jest. - zapewniła szybko ale zaraz zmarszczyła brwi z zastanowieniem. - A dlaczego nie wejdziesz? Coś się stało? - zapytała gdy chyba skojarzyła, że gadają przez ścianę a nie na żywo.

- Ten kutafon nie chciał nam otworzyć, poszedł po ciebie bo sam nie ogarnia jak to jest rozkluczać klapę. Pewnie nigdy żadnej dziury nie widział, pendejo - Black 2 nadawała radośnie, w myślach już macając blondynę po wszystkim co jej wpadnie pod łapy- Jebnij z klucza i robimy wjazd na chatę. Masz tam jeszcze coś żeby ryj zamoczyć? Suszy nas jak skurwysyn.

- Och. Ojej. Aha. No ja nie mogę, nie znam kodu… Ale poczekaj chwilę. -
blondynka wydawała się, że domyśliła się jak to jest z tym sępieniem pod bramą i najpierw na twarz zagościł jej wyraz zrozumienia, potem szybko przeszedł w zastanowienie aż w końcu dziewczyna na chwile uniosła do góry palec, odwróciła się gdzieś i zaczęła coś mówić pewnie do strażników. W końcu odeszła i od ekranu znikając z pola widzenia.

- I co? Załatwi nam wejściówkę? - Leeman stanął przy Diaz i wpatrywał się w już pusty ekran na jakim przed chwilą gościła twarz blondynki.

- Fajnie jakby załatwiła. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w jacuzzi. - Gomes oparła się o ścianę obok panelu więc nie mogła być z niego widoczna w przeciwieństwie do góry mięśni z numerem “20” jaka wyrosła obok Diaz. Grey 27 stała oparta o ścianę i paliła w zamyśleniu papierosa wpatrzona gdzieś w głąb korytarza z jakiego właśnie przyszli.

- Saunę też mają… i koks! - piromanka zlampiła na szarą z ckmem. Wysoka, opancerzona i z wielkim działem - Zobaczysz Kruszynko, jebniesz jednego szczura i przeczesze cię jak policia chatę osiedlowego dealera - pokiwała głową w ogóle nie widząc problemu - Wejdziemy tam, balle? Promyczek ogarnie. A jak się okaże że spierdolili i zapomnieli zostawić kluczy mamy Kacapa na linii. Zawiaduje tym burdelem, maricón.

- O. Sauna też jest? -
Gomes pokiwała w zadumie głową na chwilę zerkając na Latynoskę. - No, no… - nieco skrzywiła wargi by dać znać, że jest pod wrażeniem.

- I koks? - Leeman zainteresował się czymś jeszcze niż ruchaniem i świniami. Na twarzy zaczęło mu kiełkować zrozumienie.

- A kto tym zawiaduje? - Gomes spojrzała na Diaz nieco przytomniej gdy sprawa właściciela widocznie ją zainteresowała.

- Taki ruski gajer. Robił nam za drugiego pilota z Condorem. Pendejo bianco - Latynoska wyjaśniła mniej więcej o co się rozchodzi - Jebany ma tu penthouse’a bez okien… i kurwa klamek - prychnęła i splunęła na ścianę - To tutejszy… Condor i Romeo się na niego zasadzali. Chłopak z dzielni, kręci biznesy i nie boi ubrudzić. Podciera się kredytami… koks, si. Wciągaliśmy z brzuchów tutejszych kociaków. Jak nam wódę donosiły. Ja, Wujaszek, Promyczek i jeszcze jakieś cztery niunie. Się działo - aż uroniła łzę z tego rozmarzenia.

Para Greyów słuchała z zaciekawieniem rewelacji Black 2 o ich wcześniejszej wizycie w tym miejscu. I choć oboje się wydawali zaciekawieni nieco innymi aspektami tej relacji to jednak obydwoje wydawali się być zwabieni takimi barwnymi opowiadaniami.

- Och, Płomyczku już! Zaraz będzie otwarte! - na panelu znowu pojawiła się rozjaśniona twarz roześmianej blondynki. I rzeczywiście zaraz potem zamknięte na głucho drzwi ożyły mechanizmami i zaczęły się powoli otwierać.

Jako komitet powitalny ilościowo był dość skromny bo jednoosobowy. Za to okazał się bardzo zaangażowany w te powitanie bo stojąca po drugiej stronie drzwi blondyna nie czekała nawet aż drzwi się do końca otworzą tylko przecisnęła się zwinnie i wpadła w ramiona Diaz oplatając się do niej, na niej i wokół niej tak ramionami jak i ustami.
- Płomyczku! Wróciłaś! - powiedziała przepełnionym emocjami głosem gdy choć na chwile oderwała się od ściskanej Latynoski.

- Przecież obiecałam, si? - Diaz z wyraźną przyjemnością przykleiła do pancerza długonogą blondynę w krótkiej, czarnej sukience, oplatając ją opiekuńczo skrzydłem. Wreszcie było jak należy! Cieszyła ręce znajomymi, miękkimi kształtami, przypominając sobie jak dobrze się je ściska i te z przodu i te z tyłu.
- Spakowałaś manele? Czekamy aż Condor i pozostałe rozklapciochy zagęszczą ruchy i wpadną do nas… a do tego czasu jest szansa żeby jebnąć w jacuzzi i coś zeżreć? - wyniuniała blondynie do ucha, wciągając chciwie zapach jej włosów - Od palenia kurew naciągnęłam bark. Potrzebuję ciepłej wody i czegoś do wymasowania…

- Kozlov. Green 4. Para psów i ich więzień. Typ z Seres, ten Roy. Co z nimi?
- Black 8 odkleiła plecy od ściany, uznając że całe trzy minuty wystarczą w zupełności na powitanie. Wykrzywiła kąciki ust ku górze… musiało wystarczyć za gest dobrej woli i przyjaźni. - Ilu was tu zostało? Jaką macie broń i zapasy? Leki? Granaty? Pancerze. Potrzebujesz pancerz jeżeli masz z nami iść. Na górze jest Sajgon, zabezpieczeń nigdy za mało - maltretowała klawiaturę, spoglądając na Amandę uważnie - Nic wam nie jest? Nie mieliście problemów z nagłym pojawieniem się gnid? Ktoś tu zginął jak nas nie było? - zrobiła krótką przerwę i westchnęła, przymykając oczy na całe trzy długie oddechy. - Muszę iść do Kozlova. Jego gabinetu. Tam gdzie Green kroił chłopaków. Chyba że. Monitoring. Masz dostęp i hasła recorderów? Nagranie z sali operacyjnej. Trzeba je zabezpieczyć. Szybko. Dobrze cię widzieć - dostukała na sam koniec. Potrzebowali tancerki po swojej stronie. Poza tym dobroć ponoć nie bolała…
Ponoć.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline