Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 23:33   #316
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=I8JULmUlGDA[/MEDIA]

- Nie no, to chyba jakieś jaja - Grey 35 nie podarował komentarza widząc co się odwala pół setki metrów od pionolotu, który to dzielnie obsadzał razem z grupą 800. Od samego wyjścia z ładowni szło nieciekawie - wiało, pizgało i jeszcze widoczność nie rozpieszczała, psu w dupę ładując możliwość szerszego zapoznania z otaczającą ludzi rzeczywistością.
- Taaa… to ci “moi” - otworzył mapę, upewniając się co do zawartości wywalonej bryki. Mówił niechętnie, a jego głos nawet nie leżał na półce obok radości - Zlecieliśmy razem z orbity. Bujałem się z nimi cały kwadrans… i 2/10, nie polecam. Chyba że 31, ona jeszcze jest w porządku - zmarkotniał widząc kiepskie parametry wspomnianej kobiety. - Co do 200 nie wiem, Leticia się z nimi bujała, ale wiecie jak jest. Nie było czasu poznać się lepiej, ani bliżej. Takie tam, trochę szarpania, dania po mordach - popatrzył na pilotkę-kierowcę, potem na pozostałych skazańców. - Jebnąłbym im granat w ten lej… tylko szkoda 31. Zróbmy to tradycyjnie, jak Bozia przykazała. Piątka zostanie filować na taksówkę, trójka pójdzie po sierociniec. Ktoś chętny? A najlepiej dwójka? 81, 84?

- A co będę z tego miał?
- zapytał Grey 84 odwracając się w stronę migającego nad krawędzią leja światła. Przez gazmaskę przez którą nie było widać twarzy tym bardziej wydawał się obojętny na los pół tuzina innych skazańców.

- No. - brodacz z karabinkiem też poparł pomysł drugiego skazańca i skierował swoją oszronioną gazmaskę w kierunku leja. Niby nie tak daleko. Ale jednak trzeba by tam pójść a nie wiadomo co z tej cholernej mgły wyleci a będą na te dwie lufy. A tutaj też zmrożony syf i xenos z każdego krzaka mógł wyskoczyć tak samo ale stężenie luf i granatów na metr kwadratowy tej zmrożonej dżungli i drogi było zdecydowanie większe. Za friko obydwaj skazańcy coś chyba nie zamierzali nadstawiać karku dla innych skazańców.

- O leci jakiś. - Douglas odezwała się dalej z tym ironiczno - złośliwym tonie. Z leja rzeczywiście wyczołgała się jakaś ludzka sylwetka i zaczęła chwiejnie truchtać w ich stronę. Trójka skazańców z fascynacją zdawała się obserwować ten wyścig.

- Stawiam stimpaka, że nie dobiegnie. - odezwał się nagle Kai zwracając się sylwetką gazmaski w stronę stojących obok Parchów.

- Stoi. - brodacz Johsen czyli w barwach skazańców Grey 81 przyjął zakład. Douglas roześmiała się złośliwie ale na razie nie zabierała głosu wpatrując się bardziej w detektor którym omiatała skraj chłostanej wichrem i śnieżycą dżungli.

- Kurwa, to mówi - Grey 35 wybałuszył oczy słysząc głos w słuchawce i dla pewności sprawdził HUD, ale nie. Nie pomylił się. Jak to parchaty los przewrotnie się układał. Dalsze rozwodzenie nad tematem sobie podarował, skupiając uwagę na innym zagadnieniu.
- Jak to co będziesz z tego miał? To chyba proste - odwrócił się do 84 i wyszczerzył się pod maską - Dostaniesz dokładnie tyle samo, co ja za pozlepianie was i postawienie na nogi o tam - pokazał pompką na bryłę Eagle 1 i zaśmiał się sucho - Czyli chuja dostaniesz, nie nam tu będą dawać premie i medale. - rozłożył bezradnie łapy, też gapiąc się jak G28 próbuje do nich dobiec - Ale jeżeli się nie mylę, wam też pokazali zestawienie z ostatnich godzin. Z całej tęczy przeżyła piątka od nas. - stuknął wylotem lufy w Obrożę - Ponad 90% śmiertelności w parę godzin. Nie wykończyła ich nuda, ani nie wykończyły podatki. Chcesz wiedzieć co będziesz z tego miał? - powtórzył pytanie i pomerdał przy masce aby poprawić jej ułożenie na twarzy - Żywą tarczę między tym - wyciągnął paluch i posmyrał napierśnik 84, a potem pokazał na jedno ze ścierw na zmrożonej ziemi - A tym. Dodatkowe lufy i zaporę. Nie naszych dzielnych chłopców mundurowych, bo dla nich gówno znaczymy. Tylko innych z wyrokiem. O których nikt nie będzie się pluł, jak w krytycznej chwili dostaną strzał w kolano i posłużą za mięso armatnie… a brakuje ludzi do obrony. - skrzywił się, wracając do obserwacji biegacza - Mnie wyciągnęli tylko dlatego że potrzebują lekarza. Inaczej pewnie… ponoć mało chętnych tu było na wakat składacza od mięsa. O to była burda z tamtymi z leja. Że nie za nimi laski latają - wzruszył ramionami - Nie wiem jak wy, ja chcę odbębnić zmianę i wracać na górę z mniejszym wyrokiem. Łatwiejsze do zrealizowania jeżeli w puli do ataku jest więcej celów dla tych pokrak. Coś powtórzyć? - wrócił głową do 800.

- Po co? Brzmi chujowo. - Bugden skrzywił się wyraźnie gdy razem z brodaczem z numerem 81 patrzyli leniwym albo obojętnym tonem w stronę poruszających się sylwetek. Zaraz za pierwszą bowiem z leja wydostała się kolejna. Też ruszyła tym koślawym truchtem w stronę wąskiego kordonu otaczającego “Eagle 1”. Pierwszym był Grey 28 i przebył już gdzieś z połowę drogi. Za nim truchtał chyba Grey 25.

- Dobiegnie. - brodacz pokiwał z zadowoleniem głową opatuloną w hełm i gazmaskę. - No dawaj! To ten leszcz będzie wisiał mi stimpaka! Dajesz malutki! - krzyknął przez gazmaskę do pierwszego biegacza.

- No ni chuja. - burknął Bugden obniżając nieco lufę swojej ciężkiej broni i wypuszczając ją w stronę nadbiegającej sylwetki. Łuski momentalnie zasypały okolicę jego butów a przy biegnącym Dentcie wykwitły pióropusze wystrzałów stawiając barierę ołowiu przed strzelcem wyborowym z Grey 200. - Brzmi chujowo. Więc trzeba bawić się póki można. - roześmiał się Grey 84 widząc spłoszone ruchy u ostrzelanego Grey 28.

- Co jest kurwa?! Popierdoliło was! To ja! - wrzasnął Dent którego usłyszeli tylko dzięki komunikatorom.

- Waruj kurwa! Albo będziesz wisiał mi stimpaka! - odkrzyknął mu Bugden wciąż wodząc po sylwetce strzelca ciężką lufą. Drugi biegacz, z grupy Grey 200 widząc to wszystko też się zatrzymał i wziął karabinek w łapy wycelowując gdzieś w mieszaną grupkę Grey przy rufie “Eagle 1”.

- Ej, kurwa kantujesz! - Johsen był wyraźnie oburzony na kanciarskie zachowanie cekaemisty. Trzepnął go zaczepnie w ramię na co ten się roześmiał.

- Kontakt! 50 m! 10-11! - w rozmowę wtrącił się alarmujący głos Douglas. W odpowiedzi niedawno postawiony przez Grey 35 grenadier wycelował w podany namiar granatnik i wystrzelił. Pocisk momentalnie zniknął z pola widzenia i zaraz potem gdzieś w dżungli rozległa się eksplozja granatu.

- Dygasz się - Sanders zarechotał oglądając tańce uciekinierów, ale nawijał do 84 - Peniasz się lecieć i zobaczyć co tam jest grane. Poza tym nie no… ty tak na serio? - przybrał ton czystego zdziwienia - “Bawić się póki czas”? - parsknął i pokręcił głową - Może od razu się położyć i dać dymać bez mydła co? Bo z takim nastawieniem daleko nie zajedziesz. Poddawać na starcie - mruknął zadumany, grzebiąc za czymś w ekwipunku.

Krótkowłosy cekaemista w oszronionej gazmasce spojrzał w bok na Grey 35 jakby szacował na co go stać.
- Sam się dymaj. I sam zasuwaj do tej dziury jak masz tam biznes. No albo zaoferuj jakiś. - Bugden jakoś nie wydawał się ani spietrany ani zachęcony. A nawet chyba czuł się całkiem dobrze i w humorze widząc zaskoczenie i strach w ruchach dwójki ocalałych z Grey 200. Sytuacja wydawała się trochę patowa. Pierwsi ostrzelani wyciągnęli lufę na strzelającego cekaemistę. Ale, że z tych ostatnich kilkunastu kroków nie było widać do kogo z ich trójki celują to i chyba Grey 81 “się poczuł” i nastąpiło sprzężenie zwrotne gdy wycelował swój karabinek w dwójkę z Grey 200. Teraz po obydwu stronach były po dwie lufy które celowały do siebie nawzajem z tych parunastu kroków.

- Kurwa! Chcemy tylko wejść do środka! Przepuście nas! - krzyknął Castillio chociaż karabinka nie opuścił. Zaczynało się robić nerwowo i groziło tym, że jeśli potrwa jeszcze trochę to zwyczajnie kogoś może zaswędzić palec na już wycelowanym spuście. A w końcu za strzelanie do Parchów nic, nikomu nie groziło. Nawet innym Parchom.

- No to super! Ale zaspacjuj się! Rozumiesz, chodzi o stimpaka. - Kai wydawał się w świetnym humorze i odpowiadał w podobnym tonie.

- Nie słuchaj pajaca. Zapierdalaj tutaj albo mnie będziesz wisiał stimpaka. - Grey 81 zdawał się nie zauważać, że własne polecenie jest dokładnie odwrotnością tego co właśnie powiedział Parch obok.

- To kurwa do nas nie celujcie! - wrzasnął sfrustrowany Dent celując ze swojego pistoletu do grupki przy tylnej rampie “Eagle 1”. Wodził lufą od jednego do drugiego jakby nie do końca mógł się zorientować do kogo ma celować i strzelać już czy jeszcze trochę poczekać.

- Dobra kurwa, jebać to! Dam wam tego jebanego stimpaka! - Castillio wyraźnie był sfrustrowany tą przedłużającą się sytuacją.

- Chwila króliczki. To wy do nas celujecie. Poza tym chodzi o zakład a nie o stimpaka. - wyjaśnił im cierpliwie cekaemista z kodowa nazwą Grey 84.

- Kontakt 35 m. 10-10. - nagle odezwała się Douglas będąca obecnie z kilka kroków za plecami całej trójki mężczyzn. Grenadier znowu powtórzył operację i szarpaną wichrem dżunglą znów wstrząsnęła eksplozja granatu.

Sanders westchnął teatralnie, unosząc głowę ku niebu. Sam nie wiedział po co się pruje, chyba lubił marudzić.
- Stary nie jesteś w moim typie… i akurat ja nie muszę się sam jebać - wyszczerzył się szyderczo głosem i miną - Czekaj, czekaj, jak to leciało… - udał że próbuje sobie coś przypomnieć, aż wreszcie strzelił palcami. - A, tak, już pamiętam. Meeeeeedyk, meeeeeeeedyk ! - zakrzyknął ironicznie, patrząc na 87. Chyba on się darł, nie pamiętał dokładnie - Mamy parchatą loterię komu dopierdoli następnym razem i jak mocno. Czy przebije pancerz, ujebie nogę, albo przetrąci łapy. Tego nie połatasz sobie stimpakiem. Nawet całą paczką. Żadne z was tego nie zrobi, a niestety lekarze wyszli - rozłożył bezradnie łapy - Ile jeszcze pokozaczysz zanim wyjdą granaty, a kurwy się nie skończą? Na razie latają te małe gówna, ale to nie wszystko co tu mamy w ekosystemie. Są też większe. Tak wielkie, że strąciły nam taksówkę - kciukiem pokazał za plecy na latadło - Teraz leży w tamtym leju na prawo, zajebałem gada. Jednego… kolegów mu nie brakuje - znów popadł w zadumę - Żołnierzyków chuj obejdzie że polecisz na pusto w kurwowisko, a tam właśnie lecimy. Ty, ja, wy, oni - machnął brodą na G25 - Ale spoko, droga wolna. Rozjebcie się sami tutaj, wypstrykajcie z pestek i granatów. Jak ujebiecie sobie coś ważnego, albo któraś z gnid wam to odgryzie… to pech. Tak samo jak oberwiecie potem w walce i będziecie się czołgać ciągnąc za sobą własne flaki. Wtedy koledzy nie pomogą, ani nie dobiją. Szkoda czasu, szkoda zasobów i jeszcze drąca mordę przynęta da czas do odwrotu - zrobił smutną minę pod maską - Bo ja będę miał wyjebane na układziki, nikt mi nie płaci za składanie kogokolwiek. Na nich też mam wyjebane - wskazał na lej - Chce stamtąd jedną dupę. Niezła.

- W biznesie i negocjacjach to widzę nie robiłeś. Chujowo się do tego zabierasz wiesz? Jak nas nie postawisz na nogi i nie połatasz to jak sam nam właśnie tłumaczyłeś będzie mniej ludków między szponami a tobą. Więc łatanie nas leży w twoim interesie i łaski nie robisz.
- cekaemista prychnął rozbawiony filozofią przedstawioną przez Grey 35. - Daj mi swój pistolet. Podoba mi się. To pójdę. - Grey 84 popatrzył swoją gazmaską na gazmaskę Grey 35 przestając się śmiać i przybierając biznesowy ton. - To ja chcę klips do shotguna. I też mogę iść. - Grey 81 też przyjrzał się sylwetce blondyna z mieczem łańcuchowym i shotgunem i wybrał coś dla siebie. Chwilowo wydawali się zapomnieć o dwóch ocalałych z Grey 200 co ci skrzętnie wykorzystali dobiegając wreszcie do latadełka minąwszy rozmawiającą trójkę.

- Ciężko z kojarzeniem, co? Nadal nie łapiesz, ale dobra. Będzie wersja łopatologiczna - Grey 35 kątem oka wyłapał że dwie sylwetki z leja zdążyły przebiec. Nawijał więc dalej - Na razie leciałem charytatywnie, ale dzień dziecka się skończył. Nie muszę was składać, między mną a gnidami będzie wystarczająco łbów - obrócił się frontem do pionolotu- Jestem lekarzem, jedynym jakiego tu mają. Zapotrzebowanie jest na tyle duże, że ryzykowali lot między kurwy i podczas burzy… i to was wygonili na pizgawicę, nie mnie - zarzucił blond rzęsami - Pododawajcie sobie dwa do dwóch i trzy do pięciu. Ci z leja nie umieli i sami musieli tu zapierdalać, widać jak im wychodzi - zrobił smutną minę, chociaż smutku nie czuł - Jestem miłym, empatycznym człowiekiem. Do czasu - udał ze patrzy na nadgarstek jakby miał zegarek. - Iii… pyknął.

- No nie. Na pewno nie robiłeś w biznesie.
- Grey 84 pokręcił głową nie tracąc dobrego humoru. - Wyszłem do ciebie z ofertą którą odrzuciłeś. Więc spadaj. Sam sobie zasuwaj na wycieczkę skoro czujesz taką potrzebę. - facet wzruszył ramionami wracając do lustrowania terenu wokół latadełka. Z leja na razie nikt więcej nie wyłaził chociaż HUD pokazywał jeszcze czwórkę żywych Parchów.

- I nie myśl, że gadasz z leszczami. Z takimi zabawkami raczej nie stoi się w tylnym rzędzie. Będziesz stał razem z nami w pierwszym rzędzie panie niezastąpiony. A te cholery za bardzo wybredne nie są. Też mieliśmy medyka i go zeżarły tak samo jak dwóch pozostałych. - Grey 81 też nie wydawał się przekonany argumentacją blondyna.

- Zresztą nie mamy żadnej gwarancji, że dotrzymasz słowa. Kiedyś tam może nas pozszywać a może nie. A my jak para frajerów za frajer mamy zapieprzać po twoją dupę? Brzmi chujowo jak dla mnie. - Grey 84 dostrzegł kolejny feler układu jakim ich chciał uraczyć medyk z piłomieczem.

- No. I nas tam też może coś dorwać teraz a nie kiedyś tam. I jesteś golutki w stimpaki i resztę więc i tak będziesz znowu nas szprycował z naszych zasobów. A tu możemy sobie towarzysko poczekać aż ktoś z tych patafianów to dotrze albo nie. Z gnidami albo nie. A tam jak pójdziemy to te debile mogą odwalić kitę zanim przyjdziemy. A xenos jak nas tam dorwał to chujnia. I jak nas tam dorwą to przez ciebie i twoją dupę. Więc znowu mamy nadstawiać karku za twoje romanse bo kiedyś być może nie zapomnisz mnie poszprycować jak mnie coś w końcu rozpierdoli. To jak czwartak mówi, wolę coś konkretnego do kieszeni. Bo na obciąganie z tym ryjem za szpetny jesteś. Byś miał cycki i resztę to bym ci powiedział jak możesz mnie przekonać. A tak… - teraz Johansen powtórzył po Sandersie rozbrajający gest bezradnego wzruszenia ramion.

- Dali ci lustro do celi? Z takim ryjem i podejściem raczej szybko nie zaruchasz. Ale widać wolisz czwartego zamiast lasek - Sanders wzruszył ramionami, mówiąc rozkapryszonym tonem - A co, może kurwa miałbym was z własnej kieszeni łatać? Pojebało? Z jakiej paki? Nic dla mnie nie zrobiliście, ani nie jesteście tu najlepszą opcją. Możemy stać w jednej linii - przełożył strzelbę przez ramię - Albo nie. Nie zamierzam tracić sprzętu na darmo i akurat ja o dupy się nie muszę martwić - wyszczerzył się pod maską - Same się znajdują. Jak w tych filmach które pewnie kiedyś oglądaliście. Bo autopsja będzie czystą abstrakcją z granicy fantasmagorii - parsknął, wracając tam gdzie ten cały Mahler.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline