Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2018, 16:33   #82
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 22

Czas: 1940.II.20; wt; godz. 20:00
Miejsce: południowa Anglia; Londyn; dzielnica Lambeth, pensjonat “U Rosemary”
Warunki: wieczór, chłodno, pochmurno, słaby wiatr


st.ag Baumont, mł.ag Gulbrand; mł.ag Wainwright


Pierwszy raport z akcji przeprowadzonej u wybrzeży Norwegii i na pokładzie niemieckiej jednostki był dość krótki. Wystarczyło to francuskiemu oficerowi Agencji do zanotowania najważniejszych faktów i wydarzeń z tej akcji. Poza tym wrócił kapitan Loyd oznajmiając, że wszystko jest gotowe do wyjazdu.

Wyjazd odbył się niedługo potem. Podróż była według przedwojennych standardów średnio wygodna. Okazało się że obydwaj oficerowie zadbali o przykrywkę. Kapitan Loyd wracał do Londynu małym konwojem złożonym z dwóch aut. Auta miały barwy żandarmerii wojskowej z czego ciężarówka była więźniarką do której zapakowano przykrytą plandeką niemiecką skrzynię zabraną z “Altmarka”. Poza brytyjskim oficerem Agencji do obydwu wozów zapakowała się większość ludzi jacy z nimi przyjechali. I ten mini konwój wyruszył przez bramę koszar w Leith kierując się na południe ku stolicy.

Jakieś 2 godziny później przez tą samą bramę wyjechała wojskowa ciężarówka która zatrzymała się na edynburskim dworcu. Tam szóstka podróżnych w wojskowych mundurach wsiadła do jednego przedziału razem ze swoimi bagażami w tym z nieco większym kufrem podróżnym który nawet ładnie wpisywał się w wizerunek podróżującego oficera zmieniającego miejsce stacjonowania czy dopiero co powołanego do służby. I francuski oficer pasował do tej roli jak malowany. I on i pozostała piątka w mundurach nie wyróżniali się jakoś szczególnie na tle innych mundurowych ze służb wszelakich jacy podróżowali jak nie w każdym przedziale to wagonie przynajmniej.

Podróż pociągiem w czasie wojennym była wyraźniej bardziej uciążliwa niż przed wojną. Dwa razy musieli czekać wbrew rozkładowi podróży aby przepuścić bardziej priorytetowe składy. Raz na jednej ze stacji na jakiej mieli zatrzymać się tylko na parę minut stali prawie godzinę bo ogłoszono alarm przeciwlotniczy więc wszyscy popędzili czym prędzej do schronów. Szóstka z Agencji dodatkowo dźwigając kufer podróżny oficera. W schronie mimo ścisku i ciasnoty atmosfera była dość spokojna. Brytyjczycy z typową dla siebie flegmą i specyficznym humorem zdawali się znosić te niedogodności z uporem bagatelizując zagrożenie. Do zastraszenia Wyspiarzy było jeszcze całkiem daleko. Agenci przebrani za zwykłych żołnierzy mogli za to nasłuchać się famy o ostatniej akcji u wybrzeży Norwegii i odbiciu “naszych chłopców” co najwyraźniej podnosiło na duchu ludzi stłoczonych w schronie i napełniało dumą. No i zwyczajnie, po ludzku, sprawiało satysfakcję z utarcia nosa “tym przeklętym Hunom”.

Po jakiejś godzinie gdy odwołano alarm i pasażerowie wrócili do pociągu znowu można było ruszać dalej. I znowu musieli się zatrzymać. Tym razem przed mostem co do którego było podejrzenie, że został zaminowany przez niemieckich sabotażystów którzy tylko czekają aż jakiś czyli w tym wypadku ich, pociąg wjedzie na niego aby go wysadzić razem z mostem. Gdy wreszcie saperzy skończyli swoją robotę nie znajdując żadnych min i pociąg ruszył dalej zatrzymali się na pierwszej stacji po tym moście gdzie i stacja i pociągi były rewidowane przez mieszane patrole policji, służb kolejowych i Home Guard którzy szukali i kolejnych bomb i sabotażystów. Bo choć most był “czysty” to przez pasażerów pociągu przeszła wieść, że coś jednak podejrzanego znaleziono. Co i gdzie tego już ciężko było się dowiedzieć. Dla agentów Spectry ważniejsze było to, że ich zwarta grupka i duży kufer przykuł uwagę podstarzałego policjanta. Zwłaszcza, że kapitan Busson odmówił jego otwarcia.

Przez chwilę spór miał tendencje do przekształcenia się w pełnoprawny konflikt gdyż policjantowi odmowa pokazania zawartości “kufra sabotażystów” jak to nazywał, bardzo nie przypadła do gustu tak samo jak upór młodszego choć starszego stopniem mężczyzny. W końcu zdecydował właśnie stopień i zdecydowanie kapitana. Wobec odmowy policjant zostawił dwóch gwardzistów, jednego podobnego mu wiekiem i drugiego chuderlawego patyczaka z okularami jak denka od słoików co mogło tłumaczyć czemu jest w Home Guard na nie w regularnych jednostkach. Policjant wrócił po paru chwilach w towarzystwie sierżanta Armii mówiąc coś w stylu “To ci o których mówiłem. Mam nosa, nie jestem policjantem od wczoraj. Na pewno coś ukrywają.”. Sierżant po kolei znowu wylegitymował całą szóstkę, wysłuchał wyjaśnień kapitana po czym podziękował i życzył miłej podróży. Policjant widząc swoją przegraną chociaż z miną urażonej godności również dołączył się do życzeń i przeprosił za kłopoty.

Po tych wszystkich postojach i opóźnieniach gdy wysiadali na zaciemnionym londyńskim dworcu był już późny wieczór albo początek nocy. Mimo to czekał już na nich agencyjny samochód z kapitanem Lloydem. Razem zajechali przez zaciemnione ulice do londyńskiej siedziby Agencji. Tam rozstali się z obydwoma oficerami prowadzącymi i zdobytym artefaktem a kierowca odwiózł trójkę agentów do pensjonatu "U Rosemary" specjalizującego się w usługach typu bed&breakfast. Okazało się, że przybyły trochę wcześniej do stolicy brytyjski oficer zamówił im po pokoju na koszt firmy. Tam byli już prawie o północy. Mogli się wreszcie wyspać w spokoju nie martwiąc się o to, że ktoś im zwędzi kluczowy artefakt. A obydwaj oficerowie radzili im się wyspać bo od rana mieli się stawić w biurze by zdać dokładniejszy raport. Pewnie dlatego ulokowano ich w pensjonacie położonego może o kilka przystanków od Biura.

Przez cały kolejny poniedziałek i wtorek rzeczywiście mogli się poczuć jak pracownicy jakiegoś biura. Przychodzili na 8 rano jak już było widno, w południe była przerwa na lunch i kończyli jak zapadał zmierzch więc gdzieś przed 19-ta zwykle byli z powrotem w swoim pensjonacie.

Te dwa dni były jednak dość nużące. Przez większość czasu rozmawiali, głównie z obydwoma oficerami prowadzącymi. Ale też zdarzali się inni, przeważnie starsi ludzie w garniturach o tatuskowatym wyglądzie i naukowej aurze. Wyglądało jakby wspólnymi siłami starali się wycisnąć każdy szczegół i odtworzyć przebieg akcji minuta po minucie. Najbardziej oczywiście wszystkich interesował artefakt. Im bliżej niego rozmowa zgadzała tym sito pytań było gęstsze. I te pierwsze reakcje i późniejsze dość zgodnie reagowały mieszaniną fascynacji z pierwszego niepodważalnego dowodu na możliwość istnienia immaterium w tym świecie jak i niepokój, że to przeciwnik dysponuje taką zaawansowaną technologią. Rodziło się naturalne pytanie co i ile jeszcze ma w zanadrzu.

Dwa dni wreszcie minęły i trójka agentów wreszcie dostała 2 tygodnie wolnego i przepustki na swobodne podróżowanie po całych Wyspach i Francji. Z tym jednak zastrzeżeniem, że musieli zostawić w Biurze adres i telefon kontaktowy. W końcu byli agentami Spectry więc musieli być gotowi stawić się w kwaterze w Londynie lub Paryżu w ciągu 24-h najpóźniej w razie wezwania. Co przy wojennych opóźnieniach w podróży dość mocno ograniczało zasięg podróży od każdej z dwóch głównych kwater w obydwu stolicach. Bez takiego wezwania to dwa tygodnie urlopu było prawdziwym luksusem.

Góra jaką reprezentowali obydwaj oficerowie prowadzący najwyraźniej była zadowolona z akcji przeprowadzonej przez trójkę swoich agentów i dała temu wyraz w oficjalną pochwałą wpisaną do akt i wyróżnieniem jakie otrzymała dodatkowo starsza agentka dowodząca akcją. Tego typu wpisy do akt zdecydowanie sprzyjały szybkim, wojennym awansom. Cała trójka też otrzymała możliwość specjalistycznego dokształcenia się na różnorodnych kursach organizowanych przez różne służby począwszy od kursów pilotażu i skoków spadochronowych organizowanych przez RAF, przez kursy kryminalistyki organizowane przez policyjnych detektywów i patologów aż po kursy saperskie czy prowadzenia ciężkich pojazdów jakimi dysponowała Armia. Kursy trwały od kilku tygodni do kilku miesięcy niemniej była szansa doszkolić się pod jakimś kierunkiem. Agencja dysponowała możliwościami by wysłać swoich agentów jako kolejnych żołnierzy, policjantów czy pilotów do odpowiednich placówek rozrzuconych po obydwu krajach. A póki co był wtorkowy wieczór i właściwie mieli przed sobą 2 tygodnie urlopu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline