Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2018, 22:23   #37
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
en zmorzył ich niezwykle prędko. Powieki zamykały się bez najmniejszego problemu, a przygotowane małymi rękami niziołków posłania były miękkie i wygodne. Kto jak kto, ale lud Yondalli, bez znaczenia, czy w niekończących się podróżach przez ziemie Torilu, czy w niskich domkach, potrafił żyć dostatnio oraz dzielić się tym ze swymi gośćmi. Wedle tradycji poczęstowano ich najlepszym, dostępnym w danej chwili, jadłem oraz zapewniono nocleg. Nocleg na tyle wygodny, iż dla zmęczonych kilkudniową podróżą wędrowców stanowił godnego konkurenta w szrankach ze szlachecką pościelą. Szczególnie odczuli to ci, którym zazwyczaj nie po drodze było z wygodą drogich gospód, czy wielkimi metropoliami zaludnianymi niezliczonymi przedstawicielami wszystkich cywilizowanych ras, czy ugrupowań.

eszcze chwilę temu wspólnie przyglądali się sporządzonej przez Elely mapie, czy znalezionej dzięki wytrwałości Astine fiolce z ciemnego, twardego szkła. Wspólnymi siłami udało im się ustalić, iż przy jej wyrobie jeden ze składników stanowiło żelazo, odpowiedzialne w ostateczności za charakterystyczną barwę. Torinowi od razu na myśl przyszło, iż mogło mieć to związek z rzekomymi kopalniami, którymi dysponowały koboldy. Shee’ra myślała podobnie, lecz w jej przypadku wiedza i doświadczenie podpowiadały, iż niekoniecznie w tym należało upatrywać źródła metalu w szkle. Równie dobrze bowiem mogło ono stanowić zwyczajny składnik piasku, który wykorzystano, a ten w wyjątkowo czystej postaci był trudno dostępny w górach. Swoje trzy miedziaki dorzuciła również Helena podsuwając niezwykle prostą, acz i równie prawdopodobną teorię. Mianowicie, dlaczegóż to owa fiolka nie mogła trafić w gadzie szpony w wyniku handlu, bądź dawnej grabieży? Czyż tak blisko Secomber, miasta znanego z rozlicznych poszukiwaczy przygód, którzy to zapuszczają się w dzikie ostępy m.in. Wysokiego Lasu, nie mogło dojść do tego, iż grupa nieostrożnych śmiałków poległa, a później koboldy zaopiekowały się ich dobytkiem?

wiele ważniejszą kwestią w odniesieniu do tegoż znaleziska było to, cóż się w niej dawniej znajdowało. Oczywistość bowiem dla wszystkich stanowiło to, iż fiolet tego typu nie używa się bez powodu. Z jednej strony jej niewielkie rozmiary wykluczały to, by była używana jako naczynie na eliksir, lecz z drugiej nierzadko trzymano w nich wszelkiego rodzaju odtrutki, na wypadek spotkania jakiegoś jadowitego stworzenia. Nie było to w żadnym wypadku wykluczone, lecz ostatecznie najbardziej prawdopodobnym było, iż mogła zawierać coś zgoła przeciwnego, mianowicie truciznę. Jeżeli tak było w istocie, to cóż to mogła być za trutka? Jak wpływała na ciało, bądź umysł? Czy jej działanie mogło być śmiertelne, czy też nie? Te i być może wiele innych pytań rodziło się w ich głowach, lecz spekulacje ucięła ostatecznie Astine wychodząca z jakże logiczną propozycją skonsultowania się w tej sprawie z Duninem, jeszcze przed tym jak będą wyruszać.

statnią dręczącą ich umysły kwestią był rytuał odprawiany przez Moama. Wprawdzie zapewnił on, iż zawsze dokłada wszelkich starań, by jego badania były bezpieczne, tak dla niego jak i otoczenia, lecz sama perspektywa sprowadzania na Pierwszy Plan Materialny istot ze Sfer niższych napawała lękiem tych mniej zorientowanych w temacie, a i u posiadających wiedzę w dziedzinie magii nie objawiało się przesadnym optymizmem. Niemniej ostatecznie Dunin przyjął pomoc proponowaną przez półorka i podjąć stosowne ryzyko. Czyż ono się opłaci? Na to pytanie starał się odpowiedzieć Torin wzywający Moradina, by ten uchylił przed nim sprawek przyszłości. Odpowiedź na pytanie, która to okazała się być… twierdząca. Moamowi miało się powieść, lecz czy wydobyte od reprezentanta piekieł informacje okażą się cenne albo co ważniejsze prawdziwe? Jaka mogła być pewność co do słów biesa? Zwłaszcza to ostatnie pytanie dręczyło ich umysły, kiedy obserwowali, jak sowa Moama, jego posłaniec, wylatuje ze świetlicy w mrok nocy i pozostawia ich samych z wątpliwościami.

ej nocy nawiedziły ich różne sny. Raz szczęśliwe, raz tragiczne. Czasami odnoszące się do przeszłości, rozdrapując stare blizny, czasami zaś wybiegające w przyszłość, zarówno niezwykle odległą, jak i sięgającą zaledwie dnia następnego. Ostatecznie jednak nie przerywały one tak potrzebnego odpoczynku, bowiem jak szybko się pojawiały, tak prędko ustępowały miejsca innym i nie dawały okazji do zapamiętania. Tak było w przypadku wszystkich z wyjątkiem Astine. Dziewczynę przez większość nocy dręczyła jedna i ta sama wizja…


uk i zgrzyt. Huk i rumor. Huk i pękające skały. Huk i krzyki. Huk i krew. Huk i…

krzydła. Widziała pod sobą złote skrzydła, lecz nie miała czasu, by się im przyjrzeć wszystko bowiem trzęsło się spazmatycznie, aż nagle zapanowała nienaturalna cisza. Z początku miała wrażenie, iż ogłuchła, lecz było w tym uczuciu coś jeszcze, coś nienaturalnego… coś gładkiego… Wszelką myśl zastąpiła pusta, okalająca zewsząd ciemność...

tworzyła oczy. Leżała w swoim dawnym łóżku, kiedy to jeszcze mieszkała w starym domu, jeszcze sprzed czasów desperackiego wyboru i konsekwencji. W jednej chwili spostrzegła, iż stoi. Kręciło jej się w głowie, a zmęczony, dziwnie wolny głos matki mówił do niej. Mówił, lecz nie była w stanie spamiętać słów. Głowa jej pękała, ręce stawały się ciężkie. Całe ciało stawało się ciężkie, aż wreszcie ostatkiem sił zmusiła się, by spojrzeć w dół, na krew… krew...krew…

imno. Ciemność. Ciemność i zimno. Pustka. Kryształ. Lęk i nadzieja. Nadzieja i pustka. Zimno…


budziło ich głośne pukanie. Przez szpary w okiennicach do wnętrza świetlicy wdzierały się złociste promienie słońca. Ivor, jako pierwszy, który się przebudził, podszedł do drzwi i otworzył je. W blasku świtu zobaczył Elely ubraną podobnie jak dnia poprzedniego, lecz materiał, z którego utkane były jej spodnie oraz koszula, były wyraźnie grubsze i gotowe na niepogodę. Charakterystyczne niziołcze stopy chroniły porządne skórzane buty.
Wybaczcie, ale nie mamy czasu. Moam przyszedł do nas z samego ranka i ma wieści. Zbudziłam już Dunina i biegnę po Arvana. Pośpieszcie się proszę, i czym prędzej przyjdźcie do nas. Nie martwcie się ekwipunkiem, jeszcze będzie czas na dokończenie przygotowań, to też nie pozwalajmy Moamowi czekać. Do zobaczenia.
Rzekła pośpiesznie co miała do przekazania i czym prędzej ruszyła w kierunku strażnicy. Tymczasem wyrwani ze snu awanturnicy rzucali się do swych rzeczy pragnąc czym prędzej dowiedzieć się, cóż udało się wyciągnąć półorkowi z czerepów biesów.


warze Moama oraz Dunina zdradzały jednoznaczne oznaki zmęczenia oraz potrzeby dalszego odpoczynku, zwłaszcza półork nie wyglądał najlepiej, lecz, zapewne jedynie z pomocą silnej woli, stał wyprostowany, jak podczas ich pierwszego spotkania. Co mniej zaspani zauważyli srebrną obręcz na jego czole. Wraz z awanturnikami, Arvanem i Elely zgromadzili się wokół stołu w pomieszczeniu, gdzie wczorajszego wieczoru spożywali wieczerzę. W chwili, kiedy wszyscy zajęli swe miejsca czarodziej rozwinął trzymany w rękach pergamin i przemówił:
Zdobyłem odpowiedzi na wasze pytania. Wpraw… Aaaa… – przysłonił usta ręką, by powstrzymać ziewanie. – Nie na wszystkie, ale powinniście być zadowoleni. Otóż Kirkrim powinien nadal sprawować rządy nad klanem, jak również nie podlega on zwierzchnictwu jakiejkolwiek innej istoty. Zaś ich kopalnie nie mają połączenia z Podmrokiem. To są informacje, które były stosunkowo jasne. Problemy pojawiły się w przy… – kolejne ziewnięcie. – w przypadku pytań o powody ataku. Pomimo moich starań imp rzekł jedynie dwa słowa. Cytuję: Zdrada! Zemsta! Niestety bez wyraźniejszego kontekstu może to oznaczać wszystko.
Moam złapał się za głowę, by po chwili dokończyć:
Pytania?

 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 12-07-2018 o 17:02.
Zormar jest offline