Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2007, 22:23   #129
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Elf stawiał kroki ostrożnie idąc jako straż przednia grupy. Dłonie wojownika cały czas spoczywały na rękojeściach mieczy, a zmysły wytężone do maksimum cały czas przenikały otoczenie, gotowe na nawet najmniejszą oznakę niebezpieczeństwa zaalarmować Almiritha.

Ciemność spowijająca poszycie leśne agresywnie wdzierała się do strefy wyznaczanej przez światło ich lamp. Na szczęście płonęły one cały czas swym blaskiem, wszyscy dobrze wiedzieli, że tylko one stoją pomiędzy ich życiem a śmiercią z rąk krwiożerczych potworów. Gałęzie krwiożerczych drzew wyciągały ku nim swoje długie, sękate odrośla, bardziej przypominające groteskowe konstrukty jakiegoś szalonego nekromanty, niż części roślin. Jedyne na czym im zależało to ich krew. Gdzieś odmętach atramentowej przestrzeni lśniły czerwonym blaskiem oczy, uważnie obserwujące każdy ich ruch. Gotowe by zareagować na najmniejszą oznakę słabości z ich strony.

Lasy zawsze kojarzyły mu się ze spokojem, harmonią i poczuciem równowagi fizycznej i duchowej. Teraz idąc przez tę groteskową karykaturę puszczy, czuł dokładnie antagonistyczne emocje: zagrożenie, tyranię i wszechobecną nienawiść. Zwłaszcza ta ostatnia była bardzo intensywna i namacalna, powietrze było nią przesiąknięte, wręcz paraliżowała swoją obecnością.

Elf odwracał się co jakiś czas spoglądając na swoich towarzyszy. Wiedział, ze oni maja takie same odczucia. Zwłaszcza martwił się o Remoranta, po śmierci Sidero, druid zamknął się w sobie i Almirith ze smutkiem obserwował pogłębiająca się depresję drugiego elfa.

„Srebrny lew” nie mógł się skupić to aura tego lasu działała tak obłąkańczo na jego zmysły odczuwania. Nagle zatrzymał się w pół kroku, usłyszał dziwne szepty. Spojrzał na towarzyszy, oni chyba też coś usłyszeli. Nagle rzeczywistość zawirowała, las i czerń mroku zniknęła, zastąpiona przez oślepiający blask i widmową postać unoszącą się przed nim. Duch elfa odezwał się do niego grobowym głosem:

- No dalej. Na kolana i błagaj o wybaczenie. Błagaj bym okazał ci łaskę. Przecież tego właśnie chcesz. A może pragniesz spokoju sumienia? Pewności, że zrobiłeś wszystko co mogłeś? Tak? TAK ZDRAJCO?! A pamiętasz dzień swojej przysięgi? Pamiętasz swoje własne słowa- „Srebrny Lew zawsze broni życia swojego król, Srebrny Lew oddaje życie za króla”. A zatem czemu ja jestem martwy, a ty wciąż cieszysz się życiem? Jestem twoim królem! Wciąż nim jestem, a ty winien mi jesteś życie. To ty powinieneś być martwy, a ja wciąż żyć. Jest tylko jeden sposób byś zmazał swoje winy... jeden by twój ojciec nie patrzył na ciebie z pogardą. Oddaj mi swoje ciało! Jako twój król rozkazuje ci, oddaj mi je!

Almirith cofał się przed kolejnymi słowami swego władcy jak przed uderzeniami bicza. „To niemożliwe, to nieprawda” . „Jestem Srebrnym Lwem, nie zawiodłem”. „Próbowałem do końca, zabiłem wielu wrogów panie, by dotrzeć do Ciebie” - jego umysł wyrzucał z siebie myśli, nie mógł zaakceptować tego co odbierały jego zmysły. „To kolejny ponury wybryk tego miejsca”- „Tylko pustka może mnie ocalić.”

Wojownik ukształtował w swoim umyśle obraz płonącego ognia, oczyma duszy spoglądał jak wiruje w wiecznym tańcu. Wybrał jeden płomień, który wyobrażał jego osobę i przelał w niego wszystkie myśli, obawy, pragnienia, aż nie pozostało nic oprócz płomienia i pustki. O nią właśnie jak o mentalną tarczę odbijały się słowa widma, które powoli zanikało…


**********

To co zobaczył na polanie sprawiło, że po raz pierwszy poczuł strach…


***********
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline