Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2018, 17:59   #640
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Garnizon

Strażnik wyszedł, jak się okazało, jedynie za potrzebą. Waldek wykorzystał tę chwilę na rozmowę z kowalem i wezwanie pomocy.
- Ja im wszystko wytłumaczę, że to wszystko wasza wina - kowal był zły na medyka, przez którego się znalazł w takiej sytuacji. Niemniej, robić sobie z niego wroga też nie chciał.
- Nie wyważycie - zaczął i ściszył głos - Ale jak byście zawiasy delikatnie podważyli to... - przerwał z powodu hałasów, ale Waldek i tak się domyślił jak się wydostać.

Strażnik zdążył wrócić, ale tuż za nim weszła inna, znajoma postać.

Oleg, wcześniej błądzący po mieście nie wiadomo po co, wrócił do garnizonu by wśliznąć się do piwnicy. Nikt nie zwracał uwagi na jeszcze jednego obdartusa w starym płaszczu. Oczywiście, nie zwracanie uwagi trwało, dopóki sam nie zaczepił Weterana Komendanta, który znał rozkazy Dowódcy Obrony na temat łapania pewnego zbiega.

- Stój! Poddaj się! - krzyknął na Olega i, na użytek reszty okolicy - Mam dezertera!

Co prawda nie było w samym garnizonie żołnierzy, ale był jeszcze drugi Weteran z trzydziestką "pomocników". Tupot stóp dał jasny znak, że ktoś usłyszał wołanie.


Tymczasem, w innych miejscach obrońcy mieli pełne ręce roboty.



Mur "północny":


Zamieszanie w garnizonie nie zwróciło jeszcze uwagi Berta i jego ludzi, jako że miał przed sobą wieżę oblężniczą, o wiele bardziej przyciągającą uwagę.

W nocy trudno było ocenić ile pocisków trafia we wroga, ale na wieży się zakotłowało i chyba ktoś spadł więc jakiś skutek był. Przeciwnik starał się zasypać szczyt murów strzałami bez celowania i choć strzelał często, trafiał rzadko - działania podjęte przez Berta skutkowały ograniczeniem strat do dwóch trafień, z czego tylko jedno było poważne, ale obaj ranni mogli walczyć dalej.

Wieża oblężnicza zbliżała się już do fosy. A Bertowi nie udało się zapalić glinianej kuli. Niestety, brak wiedzy alchemicznej i zdolności rzemieślniczych skutkował zmarnowaniem materiałów. Wystrzelona z procy odbiła się od burty wieży i także nie zrobiła większego wrażenia na nikim.


Brama

Taran i wrodzy łucznicy zbliżali się. Piesi nie mieli takiej przewagi wysokości jak ci na wieżach i nie byli jeszcze w stanie strzelać. Kryli się jak mogli za taranem, na który miały się sypać zapalone strzały, ale kusznicy niestety nie znają takiej sztuczki, która by im na to pozwalała. Diuk miał jednak też inny pomysł, jak podpalić taran i dostarczone dzięki uprzejmości Leo środki miały mu w tym pomóc. Na razie jednak mógł tylko czekać, taran jechał powoli.


Baszta

Detlef nakazał strzelać salwami, zapomniał jednak dodać do kogo, kilka bełtów poleciało więc na łuczników na wprost, a kilka w tych na wieży na lewo od nich. Możliwe, że nawet któryś z nich trafił.

Ferret czekał na rozkazy i się nie doczekał. Usiadł sobie i patrzył na swoje pociski i na pozostawione przez Glorma spore gliniane kule.


Mur "południowy" i wieża obserwacyjna

Ponownie potraktowany po macoszemu fragment murów, obsadzony przez dwukrotnie mniejszą liczbę obrońców niż wyższy, północny fragment miał naprzeciwko siebie nie tylko wieżę oblężniczą, ale i jedenastu zakutych w zbroje ludzi idących za nią.

Na murze stali Walter dowodzący dziesiątką kuszników, Ulf z krasnoludami i Galeb ogarniający całość.
Wszyscy, co do jednego zajęli się strzelaniem do łuczników na wieży, którzy robili to samo, tylko na odwrót. Mimo przewagi wysokości, skupieni na małym "balkonie" graniczni łucznicy ponieśli większe straty niż obrońcy. Obdarzeni wzrokiem lepiej radzącym sobie z ciemnościami krasnoludy oceniały, że przynajmniej pięciu wrogów zostało wyłączonych z walki, podczas gdy na murze zginął jedynie jeden kusznik, a dwa zakute w zbroje krasnoludy wykpiły się nieistotnymi "zadrapaniami". "Płyta" nieźle radziła sobie ze strzałami.

Za nimi, na wieży obserwacyjnej siedział Loftus.
Uczeń czarodzieja próbował wykryć magię i choć miał wrażenie, że wszystko robi jak powinien, nic nie wykrywał. Widzenie w ciemnościach, jakie z pewnymi problemami rzucił na siebie trochę pomogło, ale nadal nigdzie nie widział nikogo wyglądającego na maga. Ani w paśmie "magicznym", ani w "zwykłym". Żaden z idących za wieżą oblężniczą ludzi nie przypominał maga.

Dotarł też do niego posłaniec z rozkazami od Detlefa: po rzuceniu zaklęć ma wziąć dziesiątkę łuczników i piechoty/procarzy do obszaru M1; w razie potrzeby zgarnąć ludzi Sala i po odpowiedzi dla Barona reagować na możliwy desant.


Port

Leo, jak to kobieta, kochała gadać. Mogłaby przegadać cały szturm i nawet się nie zmęczyć. Zadawała setki pytań niczym czterolatka, nie zwracając uwagi, że na większość z nich otrzymała odpowiedź już wcześniej, nawet po kilka razy. Zdecydowała by służby pomocnicze rozładowały barkę po raz kolejny, mając nadzieję, że znajdą tam jakieś resztki oleju. Cuda nie zdarzają się każdego dnia. Akolitka cieszyła się jednak chyba niezmierzoną łaską bogini, bo jakieś resztki znaleziono i jak tylko łucznicy je dostaną będą mogli zacząć posyłać ogniste strzały, gdzie tylko sobie Leo zażyczy.

Zmęczony potokiem bezsensownych słów akolitki krasnoludzki inżynier postanowił odpowiedzieć prezentacją i z niby "uszkodzonej" balisty posłał wzmocniony metalem, metrowy, gruby na cal oszczep w płonącą barkę. Przez roztrzaskaną burtę natychmiast zaczęła wlewać się woda a barka zaczęła delikatnie skręcać i zwolniła wyraźnie.


A gdzie krył się Gustaw, jedynie bogowie raczyli wiedzieć. Choć już niedługo miało się to zmienić.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 20-05-2018 o 20:06. Powód: Poprawione po interewencji Bairda - dzięki.
hen_cerbin jest offline