Vince nie interesował się cudzymi wycieczkami personalnymi, prowadził w końcu własne i to one zaprzątały mu myśli. Minął więc pyskujących sobie w najlepsze podążając za Eldredem. Gdy otworzył usta uderzył w podobne co on nuty z niepodobnym do siebie wyczuciem.
- Tak jak kolega zarzucił, chcemy się spiknąć z charakterniakiem - powiedział Vince, któremu gadka nie była obca. Nieźle łgał. Znał on także szemrane towarzystwo i wiedział, że ci tutaj raczej nie byli od roboty precyzyjnej. Możliwe, że nawet nie znali grypsery.
- Jak nie umiecie ćwierkać to z drogi, rozmówimy się z jakimś człowiekiem. Nie próbujcie haftować.