Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2018, 13:05   #27
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
330

Filiżanka… Wielka, metalowa filiżanka.
- I ja mam do tego wsiąść? - Spojrzała z powątpiewaniem na Słonko, ta przytaknęła:
- Aha - Aziganka poprowadziła Elżbietę po wąskich schodach i drabinkach na sam czubek konstrukcji, tam też znajdował się władz. Obie, konkurujące ze sobą świadomości Elżbiety były zgodne, że wewnątrz było ciasno jak w ruskim czołgu, Przy czym tylko jedna z nich mogła to wiedzieć na pewno. Korytarze były tak wąskie, że Elżbieta musiała przechodzić bokiem, trzeba się też było trochę nawygimnastykować, powypinać na zakrętach. Dla Słonko nic nie wydawało się problemem. Ściany były zimne jak w katakumbach a powietrze zatęchłe. Wreszcie kobiety trafiły do cylindrycznego pomieszczenia, które Polce (przynajmniej jednej) kojarzyło się z wnętrzem bombowca. Brak było jednak jakichkolwiek okien. Na wprost, tak jak w samolocie, znajdowały się drzwiczki do kabiny, prawdopodobnie pilota. Drzwiczki uchyliły się powoli, nie wydając przy tym żadnego dźwięku.
- 54 zostajesz czy podróżujesz z nami? - prosto z mostu zapytał mężczyzna.
[MEDIA]https://1.bp.blogspot.com/-IXKsgqbr4tE/WtrrDCr592I/AAAAAAAAiYc/4WS_kQFGFtkt2qVkIkG2LCuH586vu7g3QCLcBGAs/s1600/pilot_oblatywacz.jpg[/MEDIA]
- Na Ashme? - parsknęła Słonko - tylko za karę i to tylko jeśli samobójstwo nie jest opcją. Miło cię widzieć Tatian, prawie tak miło jak stracić nogę, albo musieć ją później zjeść. - powiedziała radośnie Słonko, na co mężczyzna uśmiechnął się ukazując stanowczo za duże kły - Cała przyjemność po mojej stronie, Wiedźmo. - powiedział po czym wreszcie przeniósł wzrok na Elżbietę.
- Siadać, zapiąć pasy i choćby nie wiem co, nie wchodzić za te drzwi - Tatian zapukał ostentacyjnie w drzwiczki, których progu stał. - Szczególnie jeśli będę krzyczał, żebyś weszła. - Słonko, która wciąż była w pomieszczeniu przekrzywiła głowę.
- Czemu wyciszenie nie działa? - na to pytanie mężczyzna się zasępił.
- Później się policzymy. - odburknął do 54 na co kobieta parsknęła śmiechem.
- Jasne, dopisze do twojego rachunku.
- Dobrze zrozumiałam? - Ela rozejrzała się po pomieszczeniu. - Mam nie wchodzić zwłaszcza gdy zawołasz żebym weszła? - Mężczyzna wyszczerzył się pokazując swoje długie ostre trójki.
- Dokładnie. - potwierdził, na co Słonko tylko wzruszyła ramionami.
- Muszę przyznać, że nie brzmi zbyt racjonalnie. A co jeśli coś się będzie z tobą działo? - Profesorowa zabarwiła głos Eli troską. Widziałaś jego kły? Co niby ma mu się dziać? - Co jeśli będziesz potrzebował pomocy?
Tatian nic nie odpowiedział tylko zatrzasnął się w swojej komorze, Słonko machnęła ręką.
- No przecież nie umrze.
- Bo wampirów nie da się zabić? - Ela spojrzała z powątpiewaniem na murzynkę.
- Ooo widzę, że już myślisz o pracy! - zażartowała Słonko - ach te “białe bestie”, nie no tak poważnie to wampir w swoim statku jest raczej bezpieczny nic mu nie grozi poza chorobą psychiczną ale jak widzisz, Tatianowi to też już nie grozi.
- Może jestem przestarzała, ale za moich czasów statki nie były bezpieczne, a co za tym idzie to co przewożą. - Spojrzała niechętnie na drzwi. - Ale to wy macie doświadczenie.
- Racja, ale ten rodzaj niebezpieczeństwa jest trochę inny, widzisz, pojazd znika i pojawia się gdzieś indziej w przestrzeni w tym samym czasie. To jest fizycznie niemożliwe, ale dzisiaj już wiemy, że fizyczność to nie wszystko, coś co starożytni nazywali magią jest jak najbardziej prawdziwe, nawet jeśli jest nierealne. No ale do brzegu, statek pojawia się natychmiast w rzeczywistej przestrzeni, jednak dla pasażerów mija czas, to mogą być sekundy, minuty, dni. Jeśli zdarzy się wypadek, lata… rozumiesz? Oczywiście takie wypadki zdarzają się na tyle rzadko by sam pomysł takiej podróży był sensowny i użyteczny. Tak czy inaczej Niemateria wysysa z żyjących czas, po sekundzie ale jednak.
- No dobra… - Nie do końca rozumiała, ale coś czuła że nie mają ani czasu, ani nie ma sensu by Słonko tłumaczyła tu jej technologię.
- W czasie rejsu, Pilot może zachowywać się dziwacznie, niebezpiecznie nawet. On tu ma stały dostęp do syntetycznej krwi, jest jak przejedzony… wiewiór… nie czekaj… kot! Tak, najedzony leniwy kot. No ale jak prowadzi statek przez Niematerię to mu trochę odwala i mógłby się na człowieka rzucić. Tatian jest młody, tobie pewnie nie zrobiłby krzywdy ale zwykłemu żyjącemu raczej tak...
- Fajnie… - Wizja podróży wydawała się Eli coraz ciekawsza. - A jest tu jakieś jedzenie dla mnie, czy mam przeżyć na tym owocu, który już zjadłam?
Są zapasy, jest nawet suspenser na wypadek “wypadku” nawet jeśli lot miałby trwać następne kilka tysięcy lat… nie odczujesz tego a po wyjściu na zewnątrz w materialną rzeczywistość czas nie minie wcale. No tylko Pilot będzie jeszcze bardziej zwariowany…
- O co chodziło z tym wyciszeniem?
- Powinnaś nie słyszeć tego co on może “mówić” to może być nieprzyjemne. Nie chce mi się nawet zastanawiać co jest w tej głowie ale dodając do siebie fakty nie trudno wywnioskować, że pilot rozwinął jakieś zdolności psychicznego wampiryzmu, może kręci go jak ktoś się boi?*…
- Nie mogę się doczekać. Rozumiem, że czas na mnie? - Uśmiechnęła się słabo do murzynki. Nagle, jakoś niezbyt chciała opuszczać to miejsce. - Dziękuję za pomoc.
Czas mijał i nic się nie działo. Aż w końcu całe pomieszczenie zaczęło się lekko poruszać, bujać na boki. Elżbieta szybko zorientowała się, że spodek kręci się wokół własnej osi.
Bardzo, bardzo szybko.

Jasnym też stało się, że jeśli kobieta nie skorzysta z siedzenia i pasów, całą podróż, czy też pobyt w pojeździe, przyjdzie jej spędzić w stanie permanentnego przyklejenia do ściany. Ela spróbowała chwytając się czego popadnie, dotrzeć do zaproponowanego siedziska. Gdy już się tam dostała, przytrzymując się z cały sił zapięła pasy.

Elżbieta nie miała pojęcia jak długo znajduje się w pomieszczeniu, nie mogło to być jednak więcej niż jakieś dziesięć minut. Polka czuła natomiast okropny chłód oraz suchość w gardle. Powietrze było jakieś ciężkie i trudno było nim oddychać.

Nagle, bez żadnego ostrzeżenia ruch pojazdu/pomieszczenia ustał. Polka odetchnęła. Kim trzeba być by wymyślić taki środek transportu?! Wzięła kilka głębszych oddechów, czując jak drapie ją gardło. Dopiero upewniwszy się, że pojazd nie ruszy pomału odpięła pasy i podniosła się z siedziska.
 
Aiko jest offline