Obóz był przyzwoity. Jedyne co nie podobało się Durakowi to, że był w dole. Jakikolwiek atak z zaskoczenie i w niecce odbył się tylko pogrom i rzeź. No, ale byli zbyt zmęczeni a do tego z ranną nie będą się po górach szwendać.
Krasnoludy wydawały się pewne siebie. Widać były, że bliskość twierdzy dodawała im animuszu i nie wierzyli by zielonoskórzy mogli zaatakować ich obóz.
Skoro rodacy się nie przejmowali to i Durak zamierzał odpocząć i oddać się w ręce kogoś kto by zobaczył jego ranę.
Spać się nie dało. Odgłosy walki w oddali były dość uciążliwe mimo kilku zabiegów. Zatykanie uszu nie dawało nic bo ziemia drżała od eksplozji dział.
Durak zerwał się na równe nogi gdy zagrała armata koło obozu.
- Co się dzieje?- Rzucił do jakiegoś krasnoluda biegnącego na pozycje. W sumie Durak nie potrzebował odpowiedzi i szybko się domyślił. Grobi atakowali.
Khazad złapał trzy nabite garłacze i tarcze. Wbiegł na górę i zatrzymał się niedaleko drzewa przy dwójce drużynowych papużek nierozłączek.
- No to szykuje się zabawa.- Z uśmiechem krzyknął do Hansa i Lilou po czym przygotował się do odparcia atakujących goblinów chmurami śrutu, gwoździ i innego odłamkowego patałajstwa./