Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2018, 16:51   #146
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Eldred i Vince
Wydawało się już być pewne, że są w środku, co prawda jeden z odźwiernych wykonał dłonią międzynarodowy gest. Wystarczyło sięgnąć do sakiewki, a wrota staną otworem. Nagle jednak na twarzach obu wartowników rozegrała się istna pantomima. Od znudzenia, szczypty chciwości, aż to podejrzliwości i nagle niesamowitego skupienia.
- Hola, nie tak prędko - powiedział wyższy z oprychów. - A tamto to co? - wskazał w górę na coś nad naszymi herosami.

“Amatorszczyzna” przemknęło przez myśl Vinceowi, gdy lekkim zwodem ciała uniknął ciosu w szczękę. Nawet Elderd… nie, Elderd nie. Ten złożył się niczym gnomia parasolka.
- Alarm! Wchodzą przez dach! - wydarł się jeden z odźwiernych, wyciągając zza pasa majcher.
Drugi właśnie prezentował czarownikowi zalety krasnoludzkiego obuwia. A zawłaszcza podkute podeszwy. I okute czuby. Tak, okute czuby to podstawa w robocie dokera.


Eldred nie dostaje obrażeń, ale koleś potrafi Gasić światło jednym ciosem. Więc masz -2 do wszystkiego, bo świat wiruje. Tylko krok brakowało, by Cię zgasił



Kuba i R
Dostać się na dach nie było trudno. Ściany były naprawiane tyle razy, że co rusz był jakich chwyt. O ile ściany łatano często, to z dachem nie poczyniono już sobie tak śmiało. Zupełnie jakby nikogo nie interesowało dobro składowanego tu towaru. Każdy krok był obarczony ryzykiem.

Ostrożnie, stąpając tylko po belkach dotarli właśnie do klapy w dachu, gdy usłyszeli krzyk z dołu.
- Alarm! Wchodzą przez dach!
Cóż mogli powiedzieć w takiej sytuacji? Ano nic, jeśli mamy obyczajowych słów używać. A cóż mogli zrobić? Ano mogli zadać kłam krzykaczowi i zawrócić. Tylko czy taka przewrotność, aby się im teraz opłacała?

Ialdabode i Berdych
Uliczka z tyłu, uliczką była tylko z nazwy. Walało się tam w zasadzie wszystko co można znaleźć w porcie. Tyle, że w stanie różnorakiego rozkładu. Dziurawe beczki, połamane skrzynie, deski. Podarte resztki sieci. Od tej strony magazyn miał tylko nieduże solidne drzwiczki z okienkiem. Okienko było zabite deskami. Straży nie było widać.
Nagle obaj usłyszeli krzyk z przodu magazynu:
- Alarm! Wchodzą przez dach!
 
Mike jest offline