Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2018, 21:33   #374
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień piąty, czas po północy, cdn.


Svein spróbował uciszyć kmiotów, Ci natomiast po jego słowach o Dziadydze zaczęli jeszcze więcej hałasować. Prawie każdy z nich coś szeptał, czy dreptał zniecierpliwiony. Szczurołap miał problemy ze zrozumieniem odpowiedzi na zadane pytanie. Ale była to raczej potwierdzenie. Uwięzieni chłopi nie byli niczym skrępowani, a boksy to nie cele. Przy odrobinie wysiłku z pewnością sami by z nich wyszli. Ich zachowanie mogło więc budzić zdziwienie. Jednak wsłuchując się w powstały gwar, Svein Dahr zrozumiał, że Dziadyga kazał słuchać się strażników. Nie robić im przykrości oraz nie sprawiać problemów.


W tym czasie Otto przekonywał dowódcę straży do swoich racji. Ten zdawał się nieugięty i podejrzliwy.
- Z relacji moich ludzi wiem, że Kapłan Ulryka przebywa w siedzibie zmarłego maga. Akolitka Erna jest bezpieczna? – Mężczyzna był szczerze zdziwiony -Co wyście uczynili! -Ryknął na całe gardło.
- Na wszystkich bogów, dziewka przyznała się do sprowadzenia zarazy. Współpracuje pewnie z pielgrzymami, to ona ich tu sprowadziła. Moi ludzie zarzekali się, że na własne uszy to słyszeli. Działali z polecenia Kapłana Ulryka i akolity Morra. Zresztą ten akolita nakazał czekać na Kapłana, a sama dziewka ze swym towarzyszem, szczurołapem Sveinem mili być tam uwięzieni. Spętani i zakneblowani, ale jakoś się uwolnili i uciekli. Mówże! Gdzie ona jest! - Hannes Hebel zaczął skupiać na sobie uwagę swoich podwładnych. Sytuację na szczęście nieco uspokoił Oskar von Hohenberg.
- Chrzanić dziadygę, skoro kapłan Dröge go uwolnił interweniować nie będę i tak miasta nie opuści. – mężczyzna nawet nie spojrzał na niepozornego starca. - Ale Burmistrz Bruno musi zaczekać do świtu. Nie wyślę swoich ludzi, mniej lub bardziej chorych w niepewną walkę na ciemne ulice miasta. Mówicie o jednym demonie, tu były kolejne, a ile ich się po mieście pałęta? Czy nie ma tam czegoś gorszego? To odważni ludzie, ale ochotnicy nie doświadczeni w boju żołdacy. Pozostała garstka, resztę mniej lub bardziej zmogła choroba. Bez rozeznania nigdzie ich nie wyślę. Zresztą gdzie, do domostwa burmistrza, czy ratusza? Proponuje Wam wszystkim tu zostać do świtu. Rankiem osobiście pójdę do Bruno Hauptleitera. – Mężczyzna wyraźnie się uspokoił. A i jego ludzie odetchnęli. Achim i Bastian zdążyli nawet wrócić z oliwą, wylali ją i podpalili zgodnie ze wcześniejszym rozkazem. Ciała stworów syczały, skwierczały. Unosił się z nich czarny, gryzący oleisty dym.


W innej części Fortenhaf część bohaterów zaległa w podziemiach świątyni. Truchło demona nie rozwiało się w dym, ani nie zamieniło w kałuże kwasu. Nadspodziewanie szybko zaczynało się rozkładać, z odrąbanej głowy zaczęło wyłazić robactwo różnego rodzaju, glisty oraz larwy. Poszukiwania klucza okazały się skuteczne, nikt ich nie przełożył i leżały schowane dokładne tam, gdzie umieścił je biały mag. Roel Frietz mógł otworzyć kraty i gdy tylko to zrobił przecisnęła się koło niego Erna, która doskoczyła do zakneblowana kapłana. Jedną ręką rozwiązywała więzy, a z resztą kapłan poradził sobie już sam. Mężczyzna wstał, wyprostował się i nie dopuścił akolitki do głosu. Nakazał jej milczeć, a Was zmierzył wzrokiem.
- Nie myślcie, że jeden czyn wymaże wasze grzechy! – Zaczął ostro i gniewnie. – Skoro jednak wyrwaliście swe umysły ze szponów tego czarnoksiężnika i zniszczyliście demona, to nie ukażę Was natychmiast. Bezwarunkowo podajcie się mojej woli i jeśli wykażecie się w oczach Ulryka, to pozwolę Wam przejść próbę wiecznego ognia.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline