Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2018, 07:57   #965
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
6 Sommerzeit 2513

Aura jaka otaczała Corrobretha była całkowicie niezrozumiała dla Wolfganga. Co prawda przebijały się przez nią pasma Ghyran i Ghur, ale były zniekształcone i wymieszane z czymś, czego magister nie był w stanie rozpoznać. W tej mieszaninie kolorów Wolfgang nie dostrzegł jednak ani śladu mrocznej magii.

- Jeżeli Wasze motywy są prawe, a owa kobieta w rzeczywistości jest sługą Chaosu, pomogę Wam dotrzeć do Diabelskiej Niecki – oznajmił druid. – I tak planowałem wyprawę na wrzosowiska, gdyż potrzebuję zebrać rośliny, które tam rosną. Wypłyniemy jutro, gdyż dzisiaj urządzimy święto na cześć naszych gości. Będzie też możliwość wymiany towarów, jakie przynieśliście ze sobą.

Przez umyślnego posłanego nad rzekę przekazano Axelowi i Dorotce wiadomość, że są oczekiwani we wsi. Przebywający na przystani ludzie zobowiązali się do pilnowania Dumnej Syrenki, więc nic nie stało na przeszkodzie aby Meyer i kucharka dołączyli do reszty kompani w Unterbaum.

Następnego dnia, po uroczystej wieczerzy urządzonej w domu Voigta, czwórka kompanów (kucharka nie miała brać udziału w niebezpiecznej wyprawie) wraz z Corrobrethem wsiedli do dwóch wykonanych z wydrążonych pni łodzi i walcząc z nurtem ruszyli w górę Narnu. Wedle tego, co mówił druid podróż do Diabelskiej Niecki miała zająć cztery dni, a powrót z nurtem rzeki trzy.

Im głębiej wpływali w Jałowe Wzgórza, tym krajobraz stawał się coraz bardziej ponury. Lasy, które rosły wokół Unterbaum wolno ustępowały porastającym pagórki wrzosowiskom, tylko gdzieniegdzie znaczonym pojedynczymi, wykręconymi wiatrem pniami. Całymi dniami nad Wzgórzami zalegała mgła, gromadząca się w dolinach i rozrywana na postrzępione pasma na wierzchołkach. Nie było zwierząt, nie licząc stad posępnych, czarnych ptaszysk które z głośnym krakaniem odlatywały na widok płynących łódek i krążyły nad głowami awanturników. Corrobreth co jakiś czas pokazywał kamienne kręgi różnej wielkości, zdobiące stoki i szczyty pagórków, a wyznaczające miejsca, w które przed wiekami upadły odłamki spaczenia.

W końcu, czwartego dnia dotarli do miejsca, gdzie musieli zostawić czółna i dalej iść pieszo. Wciągnęli łodzie na żwirową łachę przed serią spienionych wodospadów i za prowadzącym Corrobrethem rozpoczęli wędrówkę przez porośnięte wrzosami i poskręcanymi, karłowatymi krzaczkami bezdroże. Pod wieczór, gdy słońce wolno znikało za horyzontem, kąpiąc okolice w złotej, opalizującej poświacie mała ekspedycja dotarła do celu podróży. Przed nimi rozciągało się wielkie jezioro o nieruchomej, czarnej tafli, otoczone wysokimi i wąskimi megalitami, które wyglądały niczym potężne palce wystające z ziemi.

- W cieniu tych świętych kamieni będziemy bezpieczni – oznajmił druid, kierując się ku jednemu z megalitów. W oddali rozległ się głośny huk, ale czy był to grzmot burzy czy uderzenie czegoś potężnego w ziemię, nikt nie był w stanie stwierdzić.
 
xeper jest offline