- Przykro mi Mani, twoi krajanie to strachliwe dzieci. - Powiedziała Bhatra -
Gdy my zabijaliśmy u nas jego srebrne maski, oni oddawali swoje kobiety. Gdy my zabijaliśmy Garpa i jego dzieci, oni zastanawiali się co jeszcze mogliby oddać.
Wzięła tarczę i założyła na ramię starając się nie okazać, że jeszce trochę czuje wczorajszą walkę.
- Przyjęliście przeklęte złoto, ale jeszcze nie jesteście jego nieśmiertelnymi niewolnikami. Nawet Garp, którego zabiliśmy nie chciał wracać na niewolniczą służbę. Był plugawym stworem, ale cenił sobie wolność. I w tym był lepszy od was. A wy oddajecie Xalotunowi kobiety, by karmił nimi stwory z piekieł, oddajecie swoje dusze w wieczne władanie zła. Oddacie też swoje dzieci. Oddacie wszystko. A gdy dostąpicie nieśmiertelności, ocknięcie się w ciele starca, kaleki, kobiety albo dziecka, może nawet waszego własnego dziecka. Kogo akurat Xaulotun złapie by was przyoblec w ciało. To wszystko was czeka, jeśli pokonacie nas dziś… jeśli... - Bhatra uśmiechnęła się wilczo do najbliższych wyspiarzy. Na zachętę uderzyła kilkukrotnie mieczem w tarczę.