Otto uniósł brew na wieść, że Kapłan jest w siedzibie maga. Jednak po chwili zrozumiał o co chodziło lecz nic nie powiedział.
- Kapitanie. Akolitka nic nie uczyniła. Jedynie jej bogini wystawiła ja na próbę a cała plaga to robota kultystów. Panna Erna wraz z pozostałą kompanią i zapewne Kapłanem Ulryka oraz ze sługą Morra znajdują się w Świątyni Wiecznego Ognia. Przynajmniej tam mieli się udać by powstrzymać kręcące się tam demony.- Odpowiedział Kapitanowi Biały Mag po czym pokiwał zasmucony głową.
- Do rana na ulicach będzie więcej demonów niż ludzi w mieście. Mieszkańcy przechodzą na stronę kultystów jak sam zapewne wiesz Kapitanie. Nie widzą siły ni przywództwa w Was jak i Burmistrzu i świętych miasta. Jedynie zjednoczenie waszych sił i pokazanie niedowiarkom, że umiecie sprostać da im powód by zastanowić się nad odejściem od kultystów. Pamiętaj Kapitanie, że wiara czyni cuda, a to ostatnia szansa.- Mówił spokojnym głosem lecz szybko. Czas grał jak zdawało się magowi wielką rolę. Miał też nadzieję, że reszta kompanii z powodzeniem uwolniła Ulrykanina.
- Jeśli nie ruszycie to choroba was zabije. Jedyna szansa to pokonanie prowodyra przez zabicie go i dzięki temu moc pętająca miasto zelżeje i będzie można leczyć z powodzeniem tych co jeszcze żyją.- Na koniec Otto podniósł głowę na Kapitana.
- W Pana rękach Kapitanie teraz jest los miasta, ludzi i całego Imperium. Ja chcę powstrzymać ta plagę i nędznego czciciela zarazy tak jak przysięgałem przed Kapitułą. Po to Imperator Magnus Pobożny zezwolił na kolegia i po to obecni władcy dbają by się to nie zmieniło.- Próbował Wieddenstein jeszcze odnieść się do obowiązków i odpowiedzialności za mieszkańców.