Oczywiście była to wdzięczność typowa dla zakutych łbów... Której to opinii Lennart, tak na wszelki wypadek, wolał nie wypowiadać na głos.
Najwyraźniej drogi kapłana i ich rozeszły się już jakiś czas temu... a jako że próba wiecznego ognia zdecydowanie nie znajdowała się w jego planach, trzeba było zrobić wszystko, by do niej nie doszło.
Pytanie było tylko jedno - czy kapłana należało wysłać do Ogrodów Morra już teraz, czy też może pozwolić mu zginąć z honorem, w walce z przeklętymi pielgrzymami i sprowadzonymi przez nich na manowce wyznawcami Siewcy.
Po chwili namysłu Lennart postanowił odczekać.
A nuż pielgrzymi wyręczą go i utłuką niewdzięcznika. A jeśli nie... Z pewnością w bitewnym zamieszaniu nikt nie zauważy, czyje ostrze pomogło rozstać się duszy kapłana z ciałem.