Nie było się co szczypać. Brenton poszedł przodem bo był najlepiej opancerzony. Liczył na osłonę od pozostałych gdyby sprawa się spieprzyła.
- Jestem Brenton Grisk.- wyszedł trzymając obniżony miecz i dzierżąc tarczę. - Co tu się stało? - jeszcze nie widział ciał dokładnie. Gdy podszedł i dostrzegł również ciała zwierzoludzi rzekł. - Jesteśmy z Salkaten. Co tu robisz i czy jesteś sam? - wciąż się rozglądał
Wyglądało na to, że ukrycie i bezpieczne wyczekanie przestału wchodzić w grę, pomyślał Franz. Nie było to niczym dziwnym, samotny wędrowiec zapewne zdołał usłyszeć rżenie koni i szczęk pancerza.
- Mniejsza o nas - rzekł Franz. - Co to są za trupy? - zapytał, pozostając w bezpiecznej odległości.
- Teraz już sam. - wskazał na trzy ciała. - Ci byli ze mną na zwiadzie, bo jakaś armia grasuje po okolicy. Reszta się przypałętała i nas nie polubili. Jak moi padli to stwierdziłem, że nic tu po mnie, więc się szybko zwinąłem, póki byli zajęci dobijaniem martwego rycerza. - wskazał na coś co kiedyś może było ciałem. - A wy co tu robicie?
- Zwiad. Przeszukajmy ciała może będzie jakiś trop. Do tego zabieramy łup i rozbijamy obóz zgodnie z planem. Chcesz możesz się do nas podłączyć. Tylko nie rób nic głupiego.
- To się dołączę. Długi zwiad samemu to głupota. Łupy bierzcie, mi tylko by zawadzały, ale za to ciała pomóżcie zakopać. - stwierdził Gared, któremu zajęcie się ciałami samemu zajęłoby trochę czasu. - Trop już mam. Podzielę się nim, jak już ciała będą pod ziemią.
- Mówią mi Franz - rzekł zdawkowo do zwiadowcy.
Po czym pochylił się nad trupami, żeby zbadać, co mają przy sobie.
Zwiadowca spojrzał po zebranych.
- Gared - przedstawił się krótko.
- Większość tego to śmieci - Franz skrzywił się, przeszukując ciała. - Przydadzą się chyba tylko trupom. Gared, jak dobrym jesteś zwiadowcą? - zapytał. - Nie mamy łopat i ciał nie pogrzebiemy łatwo, pozostałoby chyba tylko usypanie kurhanu albo spalenie ich, rzecz ryzykowna, bo ktoś może dojrzeć dym w głuszy. Jeśli macie łopaty, to dawajcie, wolałbym ciała wrzucić w bagno albo do wspólnej mogiły. Nie brałbym rzeczy martwych, większość tego jest zniszczona, a nam i koniom może się przydać, być lekkim.
- Kiedy to ogarniemy, musimy ustalić, jak będziemy się poruszać. Wkrótce dojedziemy w teren, gdzie grasuje banda, jeśli nie chcemy, żeby nas zaskoczyli, musimy być ostrożni. Gared i Janine przodem jako przepatrywcze, my w odwodzie, będziemy was osłaniać, jeśli coś się spieprzy.
Schierke rzucił wymowny wzrok na ciała dotychczasowych towarzyszy Gareda.
- Zakopmy ich i ruszajmy dalej.
- Robiłem dla armii imperialnej i jeszcze nikt nie narzekał, a przynajmniej ja nie słyszałem, więc raczej dobrym. - odpowiedział zwiadowca. - A tutaj macie kartkę z naszym tropem - mężczyzna wyciągnął kawałek papieru.