Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2018, 21:17   #28
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Z chłopakami pożegnał się jakimś mruknięciem i ruszył do domu. W nim natomiast nie zastał nikogo. Matka pracowała na nocną zmianę w hotelu, a ojciec, jak zwykle, był w trasie. Zresztą tak było nawet lepiej, nie miał ochoty z nikim teraz rozmawiać. Zapalił światło i usiadł w fotelu. Kątem oka dostrzegł czerwień na swoim ręku. Dopiero teraz, gdy adrenalina zupełnie już opadła, poczuł ból. Czym prędzej ruszył do łazienki.

Po drodze zdjął bluzę. To była jego ulubiona, nosił ją tak często jak tylko mógł. Niestety była do wyrzucenia. Opłukał przedramię w umywalce i przyjrzał mu się bliżej. Rana nie była głęboka, drań ledwie go zahaczył końcem ostrza, ale szrama ciągnęła od łokcia niemal pod nadgarstek. Wyjął z szafki wodę utlenioną i polał nią rękę. Zapiekło tak, że aż syknął z bólu. Potem znalazł jakiś bandaż i zrobił prowizoryczny opatrunek. Na jego oko szycie nie było potrzebne, więc daruje sobie wizytę u lekarza, ale blizna pewnie pozostanie.

Nie obchodziło go to jednak. Po doprowadzeniu umywalki do względnej czystości udał się do swojego pokoju. Włączył radio i usiadł w swoim fotelu. Zwykle w tym momencie włączał również komputer, kilkuletni rupieć, ale działał jak należy. Tym razem jednak nie miał ochoty zaglądać do internetu. Jeszcze trafił by na jakiś wpis o zajściu w barze, a wolał o tym w ogóle nie myśleć.

Problem polegał jednak na tym, że nie potrafił myśleć o niczym innym. Każde zajęcie, które mogłoby skupić jego uwagę na czymś innym, wydało mu się nagle głupie, nudne, albo niewarte zachodu. Siedział więc nadal w fotelu i pogrążał w czarnych myślach coraz bardziej. W radiu mówili coś o jakimś trzęsieniu ziemi, ale Kenji nie zarejestrował nawet o jaki region kraju chodzi. Nie potrafił się skupić nawet na słuchaniu.

Nagle jego wzrok padł na telefon leżący na biurku. Długo bił się z myślami, ale w końcu uznał, że powinien z niego skorzystać. Koishi wyszła z samochodu bez słowa, może powinien wówczas pójść za nią, porozmawiać na osobności, wyjaśnić? Tylko co tu wyjaśniać? Stało się, co się stało i nawet sam przed sobą nie potrafił znaleźć usprawiedliwienia swoich czynów. Pomimo tego odblokował ekran, wcisnął ikonę listy kontaktów i wybrał numer dziewczyny. Po pięciu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Rozłączył się i spróbował ponownie, ale raz jeszcze usłyszał komunikat kończący się prośbą o zostawienie wiadomości po sygnale. Odłożył telefon na biurko.

Po paru minutach wpadł jednak na jeszcze jeden pomysł. Odpalił komputer, a po jego włączeniu przeglądarkę. Wiedział, że państwo Osakabe mają telefon domowy, widział go nie raz podczas wizyt w ich domu. Bez trudu znalazł książkę telefoniczną Furano, a następnie ich numer. Natychmiast wpisał go do telefonu i nacisnął zieloną słuchawkę.

Co prawda było już dość późno i telefon o tej porze mógł uchodzić za coś nieodpowiedniego, ale Kenji nie dbał o to. Miał jedynie nadzieję, że słuchawkę podniesie ojciec Koishi, jej matka specjalnie za nim nie przepadała. Trudno zresztą było mieć o to do niej pretensje. Chłopak z niezbyt zamożnej rodziny, mieszkający w podejrzanej dzielnicy nie mógł być dobrym towarzystwem dla jej córki. Niestety, gdy Urashima usłyszał słowo "słucham" było ono wypowiedziane kobiecym głosem i nie był to głos jego przyjaciółki. Nic to, trzeba było grać kartami, które się miało.

- Dobry wieczór - zaczął. - Mówi Urashima Kenji. Najmocniej przepraszam za telefon o tak późnej porze, ale koniecznie muszę porozmawiać z Koishi, a ona nie odbiera. Pomyślałem więc, że...

- Nie odbiera, bo nie chce z tobą rozmawiać - przerwała mu pani Osakabe. - I wcale jej się nie dziwię, po tym co zrobiłeś. Żebyś mi się nie ważył z nią widywać. I nie dzwoń tu więcej! - trzasnęła słuchawką.

Przez parę chwil Kenji siedział z telefonem przy uchu. Gdy w końcu oprzytomniał, w jego głowie narodził się już kolejny pomysł.

Pół godziny później kładł swój rower w pobliżu krzewów w ogrodzie państwa Osakabe. Postarał się by od strony ulicy był on niewidoczny, a następnie ruszył w stronę domu. W pokoju Koishi paliło się światło, a więc nie spała. To co zamierzał zrobić pasowało bardziej do amerykańskiego filmu o głupkowatych nastolatkach, ale co innego mu pozostało? Sprawdził czy rynna wytrzyma jego ciężar i powoli zaczął się po niej wspinać starając się wydawać jak najcichsze dźwięki.

W końcu dotarł na pierwsze piętro. Próbował zajrzeć do środka, ale zasłona skutecznie zasłaniała mu widok. Nadstawił więc uszu, ale nie wychwycił żadnych głosów. Miał nadzieję, że Koishi jest w pokoju sama. Brakowało tylko, żeby jej matka przyłapała go tutaj. O próbach kapeli w jej garażu już teraz można było zapomnieć. Założywszy, że przyjaciółka Urashimy wciąż jeszcze ma ochotę śpiewać.

Chłopak wziął głęboki oddech i zapukał delikatnie w szybę. Nic to nie dało, więc zrobił to jeszcze raz. Dostrzegł jakiś cień, który szybko urósł na zasłonie, a po chwili ktoś odsunął ją na bok. Kenji z ulgą stwierdził, że zrobiła to Koishi, która ze zdziwieniem wypisanym na twarzy otworzyła po chwili okno.

- Kenji?! - spytała szeptem. - Zwariowałeś?! Co ty wyprawiasz?!

- Cześć – odpowiedział siląc się na uśmiech. - Mogłabyś mnie wpuścić do środka i dopiero mnie ochrzaniać? Obawiam się, że długo tak nie wytrzymam – spróbował zażartować, ale nie osiągnął zamierzonego efektu. Dziewczyna faktycznie odsunęła się od okna umożliwiając mu wejście do środka, ale z sekundy na sekundę na jej twarzy zdziwienie ustępowało gniewowi.

- Jesteś idiotą! - uznała, gdy znalazł się w jej pokoju. - Wiesz co się stanie, jeśli moi rodzice cię tu przyłapią?

- Nie obchodzi mnie to – skłamał. - Chcę z tobą porozmawiać o tym co się stało. Nie odbierasz telefonów...

- Bo ja nie chcę o tym rozmawiać! - przerwała mu.

- Więc daj mi mówić. Możesz nie chcieć mnie więcej znać, ale zważywszy na naszą dotychczasową przyjaźń musisz mnie wysłuchać.

Urashima mówił długo. Opowiadał o tym, że sam nie rozumie co w niego wstąpiło, że zdarzyło mu się to po raz pierwszy. Nie żałował tego co się stało, a jedynie sposobu w jaki do tego doszło. Dwa razy próbował rzucić jakimś żartem, ale lodowaty wzrok Koishi powstrzymał go przed kolejnymi próbami. Widział, że coś w ich relacji uległo zmianie, coś pękło i nie można było tego naprawić, a przynajmniej nie tak od razu. W końcu skończył:

- To tyle. Nie odwrócę już tego co zrobiłem, nie wiem nawet czy bym to zrobił, gdybym mógł. Jeśli nie chcesz mnie więcej znać, uszanuję to. Nie będę cię więcej nachodził, w szkole postaram się trzymać dystans, mogę zrezygnować z gry w kapeli. Rozumiem, że dzisiaj nie udzielisz mi odpowiedzi. Gdybyś jednak doszła do wniosku, że... To mój numer masz.

Po tych słowach wychylił się przez okno, chwycił rynnę i zaczął schodzić. Jeszcze rzucił „cześć” na odchodne, ale nie usłyszał odpowiedzi.

* * * * *

Następnego dnia rano mama mu powiedziała, że trzęsienie ziemi, o którym usłyszał w radiu wieczorem, miało miejsce w Sapporo, czyli tam gdzie pojechał prawie cały zespół. Szybko wybrał numer jednego z kolegów z drużyny. Z prawdziwą ulgą usłyszał, że nikomu nic się nie stało i że już wracają pociągiem do domu. Następnego dnia miał ich spotkać na treningu.

Tymczasem miał dzień wolny, chociaż wolałby, żeby było inaczej. Nie zerkałby co chwila na ekran telefonu z nadzieją, że zobaczy na nim numer Koishi. Niestety ten uparcie nie chciał się pojawić. Postanowił, że następnego dnia uda się na trening skoro świt. Jeśli będzie musiał czekać na chłopaków zrobi kilka okrążeń wokół boiska. Wszystko, byle tylko nie myśleć za dużo.
 
Col Frost jest offline