Gdy Oswald wyczuł delikatny zapach krwi, zwolnił na chwilę i przymykając oczy wziął głęboki wdech. Z jednej strony krew u cyrulika nie była niczym niespotykanym, z drugiej świeża ziemia nadawała jej grobowego charakteru. Jednak z trzeciej człowiek do którego zmierzali był zielarzem, więc może to po prostu świeżo przekopane grządki?
- Ale jak... - Odpowiedział przyciszonym głosem Randulfowi, jednak gdy na niego spojrzał przytaknął i uważnie spojrzał na coraz posępniej wyglądającą chatkę. nie było czasu na dyskusje. - Ja czuje nieco zwietrzałą krew i ziemię. Pójdę od frontu i zobacze co się stanie. Ty mógłbyś spróbować się zakraść. Może uda mi się odwrócić uwagę kogokolwiek kto tam siedzi. - Dalej Oswald ruszył ostrożnym krokiem, a miecz trzymał jak wcześniej, jakby ciągle spoczywał w pochwie. Dla ułatwienia oparł go jelcem o pas, żeby nie męczyć niepotrzebnie reki.