Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2018, 12:59   #122
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tylko raz Carmen zmyliła krok zauważając znajomego Andrei. Zresztą nie musiała udawać, że go nie zna - posłała mu uprzejmy uśmiech, po czym całą uwagę poświęciła Archibaldowi, wiedząc, że milioner tego zapewne oczekuje.
Uśmiech, który jemu posłała był subtelniejszy, ale też dużo więcej wyrażał - jakby mieli wspólną tajemnicę, co zresztą nie było kłamstwem. Carmen poprawiła jeszcze ozdobę na szyi, która zasłaniała efekty jej aprobaty dla nowego stroju Orłowa i jego... radości z tegoż powodu.
- Dzień dobry. I smacznego. - Powiedziała z uśmiechem.
- Witaj moja droga. Wyglądasz zjawiskowo. Na co masz ochotę? Jeśli miałbym polecać coś w tej restauracji to kuchnię austriacką. - rzekł Archibald wstając i szarmancko odsuwają krzesło lady Stone by mogła wygodnie usiąść.
- Jak mija dzionek?- zapytał, podczas gdy arystokratka delektowała się także uśmiechem i spojrzeniem drugiego mężczyzny, który rozbierał ją wzrokiem.
- Raczej nudno. Ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni. - Odpowiedziała Carmen, siadając przy stole. Jej uwaga skupiona była na Archibaldzie, choć kątem oka czasem śledziła zachowanie “przyjaciela” Andrei.
- Z pewnością, taka piękna i fascynująca młoda dama nigdy nie bywa długo sama. - potwierdził Archibald przyglądając się bacznie Carmen, bo też i dekolt sukni był pułapką dla oczu.
- Ja niestety… - westchnął smutno. - zawsze jestem zajęty interesami, acz…-
Tu zrobił długą pauzę jakby chciał przekazać jakąś ważną wiadomość. - Udało mi się wygospodarować popołudnie na przyjemności. Jeśli oczywiście znajdziesz czas, to z chęcią spędziłbym je w twoim miłym towarzystwie.
Drugi “amant” od czasu do czasu zerkał w stronę Brytyjki, a gdy ich oczy się spotykały nie odwracał spojrzenia uśmiechając się łobuzersko… jakby łączył ich wspólny nieprzyzwoity sekret. Carmen jednak ignorowała go przez większość czasu.
- Jest mi bardzo miło. Wiem ile to znaczy w przypadku człowieka o tak szerokich zainteresowaniach i wielu pasjach. - Odparł gładko Archibaldowi, pochylając się lekko w jego stronę by z jednej strony kusić, a z drugiej wciąż zachowywać dobry ton. - Może uda nam się to spotkanie połączyć w jakiś sposób z zamiłowaniem historii. Czy masz jakiś inny pomysł? - zapytała, uśmiechając się zmysłowo.
- Wycieczka parostatkiem po rzece. Wiem, niezbyt jest to powiązane z historią, ale… mam ważne spotkanie…- i dyskretne, skoro wybierał się poza Zurych. - Niemniej będziemy mieli kilka godzin na zacieśnienie naszej znajomości.
Brytyjka spojrzała mu w oczy i chwilę milczała, jakby się zastanawiała, choć przecież to była dla niej wymarzona okazja.
- Brzmi intrygująco. Pozwolę się porwać zatem, gdzie sobie wymarzysz. - Odpowiedziała.
- Popłyniemy w górę Sihl i wrócimy późnym wieczorem. Masz tyle czasu? - zapytał z uśmiechem Szwajcar.
- To kwestia priorytetów, więc owszem, mam. - Odparła wesoło.
- To po posiłku zaraz wyru…- przerwał wypowiedź, bowiem do ich stolika zbliżała osobista asystentka Archibalda. Ta sama którą Carmen widziała na przyjęciu. Uśmiechnęła się jadowicie witając z Brytyjką i zwróciła się do swojego szefa.
- Przepraszam że przeszkadzam, ale przyszedł ważny telegram.-
- Jaka jest jego treść?- zapytał Archibald.
- Ten… WAŻNY telegram.- wyjaśniła.
- Acha… no tak… - mruknął bankier i zwrócił się do Carmen.- Wybaczysz mi na moment moja droga?
Brytyjkę aż skręcało, lecz uśmiechnęła się tylko.
- Oczywiście, rozumiem. Choć zapewniam na przyszłość też o swojej dyskrecji. - Powiedziała i znacząco przykryła usta dłonią.
- To nie są aż tak ekscytujące sekrety. Czysta matematyka i ekonomia. - mężczyzna wstał i cmoknął akrobatkę w policzek.- Wrócę tak za dwadzieścia minut.
Po czym oboje się oddalili zostawiając Brytyjkę samą… no… prawie samą. Eks-kochanek Andrei nadal tu był racząc się winem i zerkając w kierunku Carmen. Jak on w ogóle miał na imię? A tak… Konrad. Była to jedna z niewielu informacji jakimi arystokratka dysponowała na jego temat. Ponieważ przypuszczała, że odejście Archibalda może ośmielić mężczyznę, by podejść, zerknęła teraz otwarcie w jego stronę.
Miała rację… po kilku minutach podszedł do dziewczyny z kieliszkiem wina w ręku.
- To smutny widok. Samotnie siedząca kobieta.- zagaił stojąc obok stolika.
- Pan jest malarzem, że tak wzruszają go widoki? - Carmen spojrzała na niego, prostując się na krześle.
- Rzeźbiarzem bardziej, tyle że na większą… znacznie większą skalę. - “wyjaśnił” ironicznie Konrad bawiąc się tymi niedopowiedzeniami.
- I co też pan chciałby sobie u mnie wyrzeźbić? - zapytała niewzruszona agentka.
- Odpowiedzi… jestem ciekawy co tam u kochanej Andrei się dzieje. A i przyznaję, że…- stojąc zerknął bezczelnie w dekolt Carmen.- … inne widoki też kuszą do bliższego zapoznania.
- Chyba w takim razie powinien pan z nią rozmawiać, a nie ze mną. - Odpowiedziała Brytyjka, marszcząc brwi.
- Ale ona niespecjalnie chce… rozmawiać. Pani jak widzę, też… - odparł mężczyzna popijając trunku. - Ale wiele można wysnuć z kontekstu, prawda? Tyle że taniec pomiędzy gigantami może zakończyć zadeptaniem.
- Pytanie brzmi najpierw dlaczego ja miałabym tańczyć z panem? Jak pan widzi, jestem już umówiona.
- Może nie teraz, ale może później. - wyjął z kieszeni bilecik z zapisanym na nim adresem miejsca w Zurychu. - Kto wie? Może później.
Położył go obok dziewczyny i oddalił się.
Carmen prychnęła, lecz po chwili włożyła bilecik do kieszeni. Przyda jej się, jeśli będzie miała czas zgłębić temat mężczyzny, do którego Andrea wyraźnie odczuwa słabość.
Minęło kilka minut i zjawił się Archibald siadając naprzeciw dziewczyny i przepraszając.
- Interesy ścigają mnie niczym psy gończe i niestety czasami udaje im się mnie dokończyć. Na czym to skończyliśmy?- zapytał na koniec.
- Sama nie wiem... ja się zgadzam na każde szaleństwo, które wyrwie mnie z tego nudnego miasta, więc... możemy ruszać. - Powiedziała z entuzjazmem Carmen.
- Doskonale.- stwierdził Archibald podając ramię dziewczynie do oparcia się o nie. Brytyjka skorzystała z niego, choć nie kleiła się do milionera. Raczej prezentowała, wsparta o jego ramię.
Tak przeszli całą restaurację i po wyjściu z niej dotarli do limuzyny… nie tak rzucającej się w oczy jak pojazd Andrei, ale równie dużej i wygodnej. Oczywiście mężczyzna szarmancko przepuścił Carmen pierwszą. Ta zauważyła, że ten automobil ma przyciemniane szyby, była także jedna oddzielająca pasażerów od kierowcy automobila. Niemal pieczara smoka, do której była zwabiona niczym dziewica.
“Smok” zresztą nie czekał długo. Jego dłoń spoczęła na kolanie Brytyjki wkrótce po ruszeniu pojazdu.
- Jakie to rozrywki można znaleźć w Egipcie? Grałaś w miejscowe gry? Widziałaś słynne wyścigi wielbłądów? Nie mów mi, że twój profesor był tak okrutny, że zmuszał cię tylko do pracy?- dużo pytań i bez znaczenia. Archibald głaszcząc kolano Brytyjki przysuwał się coraz bliżej. I wkrótce poczuła jak czubkiem języka wodzi po jej płatku uszny. Carmen jęknęła i przeciągnęła się zmysłowo, dając mu tym samym niewerbalny znak, że może kontynuować.
- Proszę... nie obrażaj mnie. Kwestia legend... jest dla mnie naprawdę ważna. I gdybym tylko mogła dowieść ich prawdziwość... - westchnęła.
- Legendy mają to do siebie.. że są mitami, zwykle nie do potwierdzenia. - mruknął w odpowiedzi Archibald całując wpierw ucho akrobatki, potem schodząc po policzku na szyję. Porzucił kolano kobiety na rzecz piersi, bo podciągnięcie sukni było w tym przypadku kłopotliwe. Pieszczoty mężczyzny były pewne i władcze. Pierś Carmen stała się więc poduszeczką, którą jego palce ugniatały i masowały.
- Twój cel jest szlachetny i ambitny… ale jeśli skupisz się na nim, to ta obsesja może cię pożreć moja droga.- mruczał wodząc językiem już po dekolcie ugniatanych dłonią piersi akrobatki. - Trzeba umieć się zrelaksować.
- Mmmmm chyba nawet znalazłam przewodnika. - Powiedziała, znacząco dotykając jego krocza.
- Możliwe że tak.- całował delikatnie dekolt łaskocząc brodą skórę dziewczyny. Bawił się biustem i mogłoby się wydawać, że jego kolejne pytanie było tylko sposobem na przeciąganie rozmowy. Szczególnie, że pod palcami Carmen czuła rosnącą wypukłość.
- Zachowała się może jakaś dokumentacja.. z tych waszych wykopalisk. Jakieś notatki lub… informacje? Cokolwiek? - mruknął nie przerywając pieszczot.
- Mmmmm nie wiem... czemu pytasz? - odparła pytaniem na pytanie, ugniatając dłonią jego męskość przez materiał spodni.
- Tak. Bez powodu.- jęknął cicho mężczyzna kłamiąc wyraźnie. Jego oddech przyspieszył, jego spojrzenie gorzało, a jego duma… twardniała pod palcami dziewczyny.
- Wyswobodź go. - szepnął cicho poddając się pożądaniu.
Posłuchała go, jednocześnie szepcząc:
- A gdybym ja miała jakieś notatki... to co wtedy? - zapytała, po czym zsunęła się w dół, by objąć ustami obnażony dowód uznania dla jej urody.
- To by wiele wiele wiele ułatwiło. - jęknął mężczyzna poddając się językowi i ustom kochanki wielbiącym jego wieżę pożądania.- Można by… z ich pomocą… odkryć… co się… jakie skarby naprawdę… zaginęły.
- Czyżby cię ten temat zainteresował? A może sam już coś robiłeś w tym kierunku, starając się jak zwykle być o krok przed resztą? - zapytała, a nim odpowiedział, jej język wrócił do pieszczenia go.
- Ja… zawsze jestem o krok przed reeeszsztą.- jęknął głaszcząc przy tym Carmen po włosach i drżąc coraz bardziej. Jego męskość dumnie prężyła się w ustach dziewczyny, przypominając jej ile ognia udało się wykrzesać jej wczoraj z tego starego lwa.
- Acz… temat… interesuje mnie ze względu na ciebie. - nie brzmiało to jak kłamstwo, ale… czy była to cała prawda?
- Mmmm obawiam się, że w tym momencie, moje zainteresowania skupiają się gdzieś indziej. - Powiedziała podsuwając się do góry i siadając okrakiem na Archibaldzie. Bezczelnie podwinęła przy tym sukienkę i odchyliła materiał majteczek.
Mężczyzna pomógł dziewczynie poczuć twardy szczyt swej włóczni ocierający się prowokacyjnie o jej bramę kobiecości. Jakby chciał skusić do dociśnięcia przez nią łona do niego i poczucia przez nią jego twardej obecności. Nie był to marynarski masz ambasadora, ale i tak mógł sprawić sporo frajdy arystokratce. Spojrzenie mężczyzny skupiało się zaś na jej biuście, nadal ukrytym pod suknią dekolcie i odsłoniętych obecnie zgrabnych nogach Carmen.
- Cóż… moje zainteresowania… też.- wydyszał wyraźnie pobudzony bankier.
Brytyjka zaś nie dodała już nic więcej, dosiadając go niczym amazonka i cały czas podkręcając tempo ruchu bioder.
Samochód drżał na wybojach przenosząc te drżenie na ciało Carmen poruszające się miaro twardym berle kochanka i czując jego zachłanne dłonie na swych piersiach. Pośrednio co prawda, ale mężczyzna zaciskał palce władczo i rozkoszował się jej krągłościami bez jakiegokolwiek wahania. Carmen więc czuła kochanka i intensywne doznania przeszywające przy każdym ruchu bioder, kusząc do coraz szybszego tempa ruchów. Nie myślała jednak o sobie, starając się zapewnić maksimum wrażeń kochankowi. Jej ruchy dostosowywały się do jego, jej ciało wyginało się tak, by miał dostęp do wszelkich, interesujących go skarbów.
Mocniej, szybciej i gwałtowniej. Staruszek miał wigor który przeszywał ją rozkosznie przy każdym opadnięciu biodrami, aż w końcu rozkosz przeszła drżeniem przez ciało Brytyjki, jak i ona poczuła fanfarę kochanka w sobie. Jęknęła przeciągle, spinając mięśnie i wyginając się do tyłu. Z zamkniętymi oczyma pozwalała fali ekstazy powoli opadać.
- Chyba.. dojeżdżamy…- stwierdził cicho mężczyzna rozkoszując się miękkimi krągłościami agentki pod swoimi palcami. Miał rację, słychać już było odgłosy typowe dla nadbrzeża portowego. Małego, bo porty rzeczne rzadko były rozbudowane. Dopiero po chwili Carmen również było dane je zobaczyć, gdy ogarnęła swoje odzienie oraz twarz i wyjrzała przez okienko.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline