Z lekka zimne z natury oczy kapitana spoczęły na wywiadowcy, a delikatny uśmiech rozjaśnił jego oficjalną twarz. Tak, Doggtonii grał w jakąś gierkę, ale czego się dziwić Saurianinowi za pełnienie swojej służby. Obydwaj mieli ważną misję do wykonania. Każdy swoją i nie było tu ważnych i ważniejszych.
- Kapitan Picard... - powiedział w zadumie Arthos - ...tak wszyscy słyszeliśmy o nim za czasów akademii i nawet po niej również. Wprawny dyplomata, niezłomny kapitan... Jeszcze długa droga przed mną by nas porównywać. Co do serca... "blizna wojenna" którą noszę z dumą, ale na dobrą sprawę preferuje się z nią nie obnosić. Zasługa dużej ilości szczęścia i wyborowej załogi. Ah... i proszę mi wybaczyć jeśli w czymś przeszkodziłem Komandorze, ale chciałbym odbyć z moją załogą jeszcze parę symulacji przed odlotem...
Jak by to powiedzieli Ferengi? Ah, tak. "Nie kłam zbyt szybko po awansie." Jednak nie po to przyszedł, by rozmawiać o sentymentalnych sprawach. Prawda, odprawa była dość wnikliwa i informująca, ale jednak potrzebował więcej. Więcej informacji o adwersarzu. Szczegółowej i wnikliwej wiedzy...
- Może się przejdziemy? - zapytał luźno gestem prawicy zapraszając do przemieszczania się - Zawsze wierzyłem, że ruch sprzyja myśleniu...