Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2018, 00:27   #323
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Grey 200/300\800

- Schodami do piekła? Nie, to nie tak leciało. - Grey 39 jako pierwszy stanął przed zejściem na niższy poziom. Z pochyloną głową przeładowywał magazynki swoich rewolwerów, do każdego ładując standardową amunicję. Masywna stal jeszcze na początku misji błyszczała, dokładnie nasmarowana i wypolerowana. Teraz nosiła wyraźne ślady walki. Sam James nie wyglądał lepiej od swojej broni. Ubiór oraz maska na twarzy pokryta kurzem, błotem oraz plamkami krwi xenos. I tylko kapelusz, również pobrudzony a na dodatek lekko poszarpany, niezmiennie dumnie prezentował się na głowie Parcha.
- Ma ktoś szluga? - zapytał jeszcze Stafford, rzucając spojrzeniem za siebie.

- Nie - mruknęła wyraźnie nie rozmowna Nyoka. Bez jej własnego pistoletu będzie jej ciężko, ale ten, który pozostawiła po sobie Grey31 nie był najgorszy i spełniał zadanie. Mimo to, nie czuła się pewnie z nieznaną sobie bronią, szczególnie w oddawaniu strzałów na krótkie dystanse. Nie miała jednak innego wyboru, bo bronienie się karabinem snajperskim, który dodatkowo mógł przy tym zostać uszkodzony nie wchodziło w grę. Nóż trzymała w drugiej ręce, tak na wszelki wypadek, zatopienie ostrza w ciele xenos było jednak bardziej skuteczne niż bicie go lufą po łbie. Szła zaraz za Staffordem, licząc, że ogień jego rewolwerów choć trochę pomoże jej przetrwać.

Kurson przebiła shotgun na amunicję zapalającą. Dodatkowe światło i szok termiczny mogły pomóc przy krótkiej walce. Z umazaną od wszystkiego twarzą, w pancerzu po Grey 29 dorównała do Stafforda. - Gdzie się pchasz, kurwa... - burknęła pod nosem stopując zapała cowboya. Była najbardziej obita, słabo stała na nogach, lecz złość i zdeterminowanie trzymało wszystko w kupie. - Cała gromada ludzi, daj się innym wykazać pojebie - dodała włączając latarkę i przymierzając główną broń w dół schodów.

[i]- Właściwie to miałem nadzieję na szybkie opatrzenie ran, ale skoro nam się spieszy, to wolę mieć to już z głowy -[i] Stafford wsunął rewolwery do kabur i obstukał resztę oporządzenia, jakby upewniał się, że wszystko miał pod ręką. Niestety pokrowiec na nóż był pusty, więc w przypadku braku amunicji pozostawało mu obkładanie przeciwnika rękoma.
- Ty z pewnością powinnaś iść na tyłach - zagaił jeszcze Grey 39, przyglądając się Kurson.

- Oświetlamy zejście i puszczamy resztę - dodała pod nosem, by następnie unieść wzrok patrząc w tył. Po chwili sięgnęła po Detektor. - Bierz, nie pierdol - rzuciła do Noyaki podając jej urządzenie. W końcu była jedyną osobą z jednoręczną bronią. Po tym Kurson spojrzała głębiej w tłum. Pysk Sandersa wybijał się wystarczająco mocno... - [i]Albo nakurwiasz z tarczą pierwszy, albo dajesz ją na przód, pistoleciku.[i]

- Sklej pizdę i wypierdalaj, tarczę masz. Dobrze pójdzie znowu coś spierdolisz i nie będę sobie brudził rąk. Szkoda gówna tykać, zawsze śmierdzi - Sanders zrobił zapraszający ruch, pokazując 32 zejście do schronu. Widać, że niczego nie nauczył ją ani wypad z pionolotu, ani niedawne omdlenie. Lekarz minę i ton głosu miał lekceważące, z rodzaju tych mało przyjaznych. Nie wyglądało jakby miał zamiar ruszyć się, a tym bardziej dzielić z kimkolwiek sprzętem.
- Tu nie będzie bezpiecznych miejsc, do schowania za czyimiś plecami. 31 juz nie ma, teraz następny numer w kolejce - oparł nonszalancko lufę pompki o ramię.

Słowa blondyna w gazmasce okazały się wręcz prorocze. Nie mieli zbyt długo czasu by się naradzać, ustalać szyki czy obmyślać plany. Tlen kończył się wszystkim, znów wszyscy byli wystawieni na mordercze, trzycyfrowe zimno a za plecami mieli niecierpliwących się skazańców i mundurowych. Spojrzenie zwłaszcza dowodzącego grupą oficera jasno wskazywało, że są bliscy wyczerpania limitu cierpliwości i jego ingerencji. Więc zeszli. Grey 32 i Grey 39 na czele, za nimi reszta skazańców i kolejno, podobna liczebnie grupa mundurowych.

Z początku nie szło tak źle. Pierwsza sala przez jaką przechodzili była dość spora. Pełna ruletek, stołów o Blackjacka, bilarda i automatów do gry. Pełnoprawne kasyno by mogło się poszczycić takim urządzeniem wnętrz. Tylko ten bajzel w postaci porzuconych ubrań, zgubionych butów, połamane kije do bilarda, porozrzucanych bil, przewrócone szklanki i butelki albo kolorowe zawartości w szklankach obecnie zamarznięte na kolorowy lód. Wszystko to wskazywało na szybką i niespodziewaną ewakuację czy też po prostu ucieczkę. Kierunek dziwnym zbiegiem zgadzał się ze strzałkami jakie natykali się dość często zatytułowane “DO SCHRONU”. I jeszcze krew. I ta żółta i czerwona. Podobnie zamarznięta i oszroniona w tym nieludzkim zimnie. Jedyne co się poprawiło na tym poziomie to nie było wiatru a więc chodź było zimno jakby mogło zamrozić samo piekło to nie było tej cholernej zamieci. Widoczność jednak niezbyt się poprawiła bo z kolei zdecydowana większość świateł nie działała a wizjery gazmasek uwielbiały się jak nie oszronić od zewnątrz to zaparować od wewnątrz więc widać było zwykle mało, krótko, i w ostatnim momencie wąskiego snopu światła latarek taktycznych. Łatwo było się zgubić i stracić widoczność z innymi więc spora grupa szybko rozrzedziła się łamiąc szyk i dzieląc na mniejsze.

Atak nastąpił w jakiejś bezimiennej sali. Parchów od mundurowych zdążył już odzielić korytarz. Najpierw zabuczały alarmowo detektory. I ten trzymany przez Noykę otrzymany od Kurson i ten trzymany przez Douglas. - Kontakt! Za nami! I przed! Kurwa są wszędzie dookoła! - kobiecy głos zaalarmował pozostałych skazańców. Chwilę latarki omiatały ściany, sufity, wejścia. Teraz już było je słychać. Nie tylko te drażniące pikanie detektorów ale i chrobot pazurów i zgrzyt blach. Były tutaj. Blisko. Coraz bliżej. Ale dalej nie było ich widać. Słychać tak. Przez moment wydawało się, że przeszły i zaatakowały mundurowych. Wybuchła tam strzelanina i słychać było stłumione przez drzwi i gazmaski krzyki. Ale i o skazańcach xenos nie zapomniały ani nie przegapiły. Naraz wyskoczyło z kilka sztuk. Zbyt szybko by ludzie zdążyli namierzyć je wąskimi słupami światła z latarek zamontowanych przy broni, wziąć na cel, wystrzelić, trafić i zabić. Jedynie Grey 32 zdążyła wystrzelić ze swojej strzelby do jakiegoś dingo ale śrut przemknął ponad grzbietem stwora i rozwalił płytki posadzki co dzięki zapalającej amunicji było nieźle widoczne. Stwora zdążył ustrzelić ktoś z Greyów co miał zdublowane, ciężkie pistolety podobnie jak Grey 39. Xenos padł z wyprutymi przez ołów wnętrznościami zaraz przy butach Grey 32 i 39. Ale to nie był koniec. Z ciemności w środek grupy wyskoczyły kolejne stwory których już nikt nie zdążył usiec póki ludzie mieli przewagę zasięgu broni palnej. Te były większe i silniejsze. Pierwszy doskoczył do Grey 25 od razu zmuszając go do przejścia do obrony i zasłaniania się karabinkiem przed jego szponami. Kolejny zaatakował byłą major o czarnych włosach. Też okazał się wymagającym przeciwnikiem jak dla ciężko rannego speca o specjalizacji walki na daleki dystans.

Zaczęło się, ta gorsza część i to z odpalonym stoperem braku tlenu. Grey 35 zaklął szpetnie na wieść o dodatkowym towarzystwie. Gnidy zleciały się ze wszystkich stron, przypuszczając atak. Ale było coś pocieszającego. Idąc korytarzami widział ślady spalenizny, świeże ścierwa i morze łusek na podłodze… przynajmniej wydawało mi się, że są świeże. Przy takim mrozie każdy trup zamarzał prawie tak szybko jak oni dusili się bez masek.
- Dawajcie, Blacki z Gomes i 20 przebili się w czwórkę do tej pierdolonej piwnicy - warknął, doskakując do G25 z mieczem i tarczą w garści. Ta drugą zrobił zamach żeby odepchnął potwora od Parcha - Jak im się udało, nam też się uda!.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline