- Kapłanie. Apeluję to twojego rozsądku. Stanęliśmy w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa. Potrzebna nam każda para rąk do walki. - Roel stanął pomiędzy Herbertem a Erichem by nie eskalować konfliktu.
- To tylko słowa. Nie powinien tego mówić, nie czas nam na kłótnie - akolita obejrzał się za siebie karcąc wzrokiem rycerza - Jeśli zaczniemy walczyć ze sobą to jakbyśmy otwierali bramy do naszego świata przed plugawymi bogami, bo nie będzie miał kto ich zatrzymać.
- Erich to dzielny wojownik. Nie pozwól Panie, żeby jego niewyparzony język pozbawił nas jego siły. - sługa Morra starał się załagodzić nastroje i wskazać prawdziwego wroga.
- Proszę Cię żebyś wstrzymał się z sądami, i pozwolił wszystkim, którym nie ufasz udowodnić swoją wartość w walce ze wspólnym wrogiem
Po chwili Roel odstąpił i podszedł do Erny.
- Człowiek człowiekowi wilkiem, a demony się z nas śmieją.
W słowach akolity wybrzmiała mimo woli nuta odrazy nim wyciągnął ręce do kobiety. Kiedy ostrożnie pomagał jej wstać sam warknął przypominając sobie o własnych ranach. Spojrzał umazaną czerwienią dłoń, którą przyłożył w bolące miejsce. - Chyba muszę to odkazić. - rzekł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie liczył, że któryś z kompanów skrywa piersiówkę z alkoholem, więc został ogień... albo mocz.
Ostatnio edytowane przez Morel : 25-05-2018 o 07:44.
|