Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2018, 10:40   #328
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację


Kowboj został wyrzucony z siodła. Poleciał prosto na twarz, dokładnie jakby znarowiony rumak wyrzucił go podczas rodeo. Przygrzmocił w posadzkę ale przy okazji uniknął największego oka cyklonu zniszczenia jakim olbrzymi stwór masakrował pomieszczenie i drugiego rewolwerowca w ich składzie. Jakby tego mało przez rozbite drzwi do pomieszczenia wlały się kolejne stwory co do reszty przesądzało wynik ewentualnego tarcia. Zdążył podnieść się na nogi gdy wpadł w niego uciekający Dent i niejako razem wypadli na jakiś korytarz. Drzwi zatrzasnęły się nieco tylko wytłumiając odgłosu rzezi i masakry jaką wyczyniały tam xenos.

- Człowiek musi znać swoje limity - wydyszał Stafford, zbierając się z ziemi. Poprawił swój kapelusz oraz maskę, a następnie uniósł rewolwery wzdłuż głowy. Spojrzał jeszcze raz w stronę drzwi, przez które dostali się do korytarza, zastanawiając się nad czymś. Być może kapelusznik planował powrót i stawienie czoła ogromnemu xenos.

- Chyba najwyższy czas przemieścić się na z góry upatrzone pozycje… to jest, wycofać się, póki jeszcze możemy - odezwał się ponownie Grey 39, zerkając w stronę Denta. - Przeżyliśmy razem na przednich fotelach suva, przeżyjemy i tutaj. Jazda! - zawołał z werwą, przemieszczając się w głąb korytarza. Jednocześnie rozglądał się za jakimiś wskazówkami, szukając drogi okrężnej do schronu.

Dent nie okazał się ani tak wylewny jak Stafford ani nie miał ochoty na takie kozaczenie pod drzwiami oddzielającymi ich od sali wypełnionej xenos i chyba odrywającymi skazańcami. Bo coś jeszcze wybuchł jakiś granat, jeszcze ktoś strzelał, ale ludzkie odgłosy wtraźnie słabły z każdym oddechem. Czarnoskóry strzelec wyborowy więc bezzwłocznie po powstaniu na nogi rzucił się pędem w głąb korytarza nie zważając na ociągającego się kowboja.

- Można i tak - mruknął James, obserwując pędzącego towarzysza. Sam zaraz przyspieszył tempa, dołączając do niego.

Dwóch skazańców biegło razem. Najpierw ten w gazmasce i z karabinem wyborowym na plecach, kilka kroków za nim ten w kapeluszu i też w gazmasce. Dent trzasnął jakieś drzwi i wybiegł przez nie. Drzwi zaczęły się zamykać ale zanim się zamknęły dopadł ich Stafford. Wybiegli na jakiś korytarz. Porozrzucane kosmetyki, porzucone buty na mniejszych czy większych obcasach, niektóre otwarte czy przymknięte drzwi wskazywały, że chyba dotarli do strefy garderoby albo podobnej. Korytarz był prosty i na końcu były drzwi, prowadzące nie wiadomo gdzie. Chociaż nad nimi była jak zwykle tabliczka z kierunkowskazami ale w biegu nie szło jej odczytać. Za to za plecami kowboja coś ryknęło przebijając się przez słabnące odgłosy walki które zanikały z każdym przebytym krokiem i zamkniętymi drzwiami. A potem kowboj trochę poczuł, a trochę usłyszał jak jakieś drzwi poszły w drzazgi. Chwila potem kolejne i wtedy usłyszał już jak coś ciężkiego i taranującego przebija się przez kolejne drzwi i metry sal i korytarzy podejrzanie się zbliżając do dwójki uciekających. A oddech w gazmasce już tak ciążył!

- Tu 35 i 87. Czekamy przed schronem. Ostatni przystanek przed metą to gniazdo. Ruszcie się, kto jeszcze żyje i może łazić. - rozległo się w komunikatorach Grey’ów.

- Coś dużego siedzi nam na ogonie. Dent! Jak masz granat, rzuć za nami, kiedy się pojawią! - zawołał do swojego towarzysza James. Następnie pokonując słabość, przyśpieszył, próbując dopaść kolejnych drzwi. Eh, gdyby tylko nie palił tytoniu w młodości.
- 35, tu 39 i 28. Słyszymy cię. Robimy co możemy, żeby odnaleźć do was drogę.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline