Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2018, 06:26   #330
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 53 - Rozbici i podzieleni (37:40)

“Wyruszyliśmy znowu skoro świt. Schulman zniknął w nocy bez śladu. Już wiedziałem, że należy obawiać się nie tylko ducha, czy czegokolwiek innego co mogło się tam czaić..“ - “Szczury Blasku” s.26




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub “H&H”; poziom Hell; 4 670 m do CH Black 3; 4 230 m od CH Grey 301
Czas: dzień 1; g 37:40; 20 + 60 min do CH Black 3




Black 2



Promyczek sapnęła i jęknęła rozkosznie na manewry Płomyczka. Przez chwilę wypięta jak mokre blond marzenie dziewczyna pozwoliła sobie się nasycić umiejętnościami praktycznymi Latynoski w obrabianiu swojego mokrego kuperka. Kruszynka zaś nie protestowała bo chyba nawet od samego patrzenia wydawała się podjarana w podobnym stopniu. A jeszcze chwilę potem Amanda wróciła do przerwanej pracy i wznowiła zabawy gdzieś w okolicy szybko oddychającego brzucha Leticii, jej podbrzusza i jeszcze niższych partii.

Gdy nastąpił finał tej tury i wszystkie trzy dziewczyny musiały na chwilę złapać oddech Amanda popatrzyła chytrze na Leticię. - A ty chcesz spróbować z tej strony? - zapytała brunetki zapraszająco rozchylając własne uda i przesuwając własną dłoń na brzuch i niżej. Gomes nie odpowiedziała o razu i wprost gdy widocznie te nowości jeszcze nie przychodziły jej tak łatwo mówić i działać otwarcie jak pozostałym dwóm kobietom ale widać było, że ma ochotę. - Płomyczku pomożesz? - zaproponowała blondynka kierując dalszym kierunkiem akcji. Poklepała zapraszająco brzeg jacuzzi by Black 2 wyszła i usiadła na nim. - Chodź Kruszynko, pokażemy ci z Chelsey co i jak. I wiesz, trzeba też zadbać o naszą Chelsey bo ona o nas zobacz jak dba, z każdej strony i pozycji a o nią no nie ma kto zadbać. Nie możemy jej tak zostawić. - Amanda rzekła do z przesadną troską jakby dotąd Latynoska musiała tutaj przepracować darmowe nadgodziny przy pracach społecznych. Grey roześmiała się cicho z tej parodii powagi ale posłusznie usiadła z przeciwnej strony Diaz. Obie się więc znalazły po obydwu stronach dziewczyny z Blacków a Amanda pełniła rolę szkoleniowca dla świeżej ale zaangażowaną w te szkolenie praktykantki Gomes.

- Dość łatwo jest z tej strony. Bo podobnie jakbyś sama się obsługiwała. No a poza tym masz mnóstwo ciekawych rzeczy pod ręką. I nie tylko pod ręką. - Amy zaczęła szkolenie patrząc ponad piersiami Diaz na będącą po jej drugiej stronie Gomes. Dłoń blondynki sięgnęła do obydwu półkul Latynoski a po chwili dołączyły tam jej język i usta. W międzyczasie jej dłoń powędrowała w dół brzucha Chelsey kierując się ku temu trudnemu do rozmasowania miejscu gdzie skarżyła się na początku na takie dolegliwości. Po chwili odstąpiła piersi Płomyczka Kruszynce a sama liżąc i całując mokrą skórę Diaz powędrowała wzdłuż jej obojczyków, szyi z powrotem do jej ust i twarzy. W tym czasie cekaemistka korzystała z przednich walorów piromanki. A jej dłoń też zeszła niżej tam gdzie już gościła dłoń Amandy.

Potem gdy u całej trójki atmosfera znowu zaczęła wykazywać skokowy wzrost wilgotności i temperatury Amanda zeszła do bardziej zaawansowanego szkolenia. Przewędrowała z dłońmi i ustami przez cały korpus Płomyczka by wreszcie wylądować między jej udami. Wraz z nią wylądowała tam wyraźnie zaciekawiona i podekscytowana Gomes. Chwilę obserwowała co i jak robi blondynka ale widać było, że sama też ma ochotę spróbować zdobyć osobistą praktykę w tej materii. Blondynka więc zostawiła ją w pełni zaangażowaną w te praktyki szkoleniowe a sama wróciła do Płomyczka. - A teraz Kruszynko poćwicz debla. - powiedziała bez ceregieli ładując się na Diaz i przewalając opierającą się dotąd na rękach Latynoskę na materac. A potem przylgnęła do niej piersią w pierś i twarzą w twarz. - O rany, ale czad… - gdzieś tam z tyłu czy z dołu doszło ich zachwycone zdumienie Leticii która dostała w prezencie podwójny zestaw do ćwiczeń i ręcznych i ustnych i poświęciła się temu z pełnym zaangażowaniem.


---



Dało się zapomnieć, że jest wojna. Że są jakieś xenos czy inne kreatury. Że jacyś uchodźcy, rozbitkowie, potrzebujący, żal, desperacja, beznadzieja. To wszystko było gdzieś tam. Niedaleko, niewidoczne ale wyczuwalne. Ale tu i teraz naprawdę łatwo było o tym zapomnieć. W tym jasnym eleganckim, pomysłowo urządzonym i na pewno drogim pomieszczeniu. Wśród uśmiechniętego, życzliwego i długonogiego personelu który zdawał się istnieć tylko po to by spełniać życzenia klientów. I naprawdę dało się poczuć jak klient. Jak trójka, bogatych turystek na wycieczce do luksusowego hotelu do rajskiej krainy. Tylko do kompletu brakowało klasycznego błękitu nieba nad głową, błękitu w morzu czy basenie i złocistej, słonecznej kuli między tymi błękitami.

Trójka, młodych, nagich i schnących kobiet wylegiwała się leniwie przy krawędzi wciąż chlupoczącego bąbelkami jacuzzi. No gdyby były w rajskiej krainie jak ulał zamiast jacuzzi pasowałby basen albo brzeg ciepłego morza. I bezkresne niebo do opalania się. Ale samo opalanie się nadal było możliwe. Krótkowłosa Gina z tatuażami nie do przegapienia na jednym ramieniu, jedna z towarzyszących im koleżanek Amandy razem z samą Amandą tłumaczyła co i jak. Dziewczyny okazały się mieć bardzo uniwersalny i szeroki wachlarz usług i umiejętności. Manicure, pedicure, dowolny makijaż, modelowanie włosów, kolorowanie włosów, opalenizna w tubce, masaż a do tego sama Gina przyniosła jeszcze małą walizeczkę która jak się okazało była zestawem do piercingu i robienia tatuaży.

Można było więc się zrelaksować i odpocząć po tych wodnych sportach i zabawach w jacuzzi po prostu na poczuciu, że po tym całym więzieniu, szkoleniu na Parcha, wciąż jeszcze można się poczuć po prostu kobietą. Malować paznokcie, czy raczej dać sobie pomalować, zastanawiać się nad doborem odcieni i kolorów i paznokci i mniej, bardziej lub w ogóle opalonej skóry, zrobić sobie czasowy tatuaż bo na prawdziwy niestety nie było czasu czy przekłuć sobie ciało jakimś kolczykiem. Leticia uległa temu urokowi, że jest się wreszcie w centrum zainteresowania i można się pozwolić obsłużyć profesjonalistom nie kłopocząc się o nic więcej. Wybrała sobie za barwy jaskrawą żółć. I teraz Gina właśnie po kończyła robić jej ten kanarkowy pedicure a ona sama zastanawiała się jaką opaleniznę sobie wybrać. Przecież na statku więziennym ciężko z tą opalenizną więc póki była okazja… Amanda była ogniwem pośrednim bo na zmianę a to wybrzydzała i marudziła jak na obrzydliwie bogatą i zblazowaną turystkę pasowało by zaraz wejść w rolę asystenki czy partnerki Giny w tłumaczeniu co i jak i właściwie też była właściwie równie chętna by obsługiwać, zwłaszcza Płomyczka jak i być obsługiwaną.

- Jeja ale wyszłam tu grubo. - blondynka z mokrymi włosami zerkała krzywiąc się na holo. Na nieco przezroczystym holo wyświetlanym z jej telefonu, widać było część niedawnych harców. W tym momencie akurat najbliżej kamery była właśnie Amanda i to ustawione trochę tyłem bo właśnie klęczała z twarzą zanurzoną gdzieś między udami Diaz. Na pierwszym planie były więc nieco podrygujące stopy blondynki, potem jej elegancko wypięty kuperek, w końcu trochę jej pleców no i te jej blond włosy.

- A mi wyszły obwisłe cycki. - Leticia podniosła głowę przekrzywiając głowę i obserwując scenę na holo krytycznym spojrzeniem. Ona na nagraniu rzeczywiście akurat była owinięta wokół boku Diaz i trochę się pochylała do przodu czyli właściwie na dół gdy akurat w tej sztafecie obrabiania tak trudnego do rozmasowania miejsca jakie tak dokuczało Chelsey akurat pałeczkę przejęła blondynka. Sama Gomes więc chwilo zabawiała się brzuchem Latynoski na chwilę przerywając blondynce zabawy by się z nią mokro i bezwstydnie pocałować. Ale, że przy okazji musiała się do tego nachylić to piersi ściągane siłą grawitacji merdały się wesoło pod jej korpusem.

- Najlepiej to tu wyszła Chelsey. Jak samica alfa na tronie. - Gina też zerknęła na te nagranie i wyraziła swoją opinię. No coś było na rzeczy bo Chelsey z szeroko rozsuniętymi nogami i jako jedyna we względnie siedzącej pozycji górowała nad dwójką zabawiających ją i siebie przy okazji dziewczyn. Do tego takie ujęcie z dołu ku górze sprawiało wrażenie, że jest jeszcze wyższa i pewnie przypadkiem ale jednak stawiało ją w głównym miejscu kadru więc skojarzenie z główną postacią sceny nasuwało się właściwie samo. Mimo to chyba jakoś żadna z dziewczyn nie miała żalu ani do Chelsey, ani do kamery, ani nagrania ani tych całych figlów w jacuzzi i obok.

Zanim jednak zdążyły wymienić się uwagami na temat ról, obsady i nagrania odezwał się prawie zapomniany podczas zabawy komunikator Black 2 w którym nadawała Black 8. Strasznie trzeszczało jakimiś zakłóceniami. Ale Diaz zrozumiała tyle, że coś o MP i chyba, że ma się zawijać z dziewczynami i spotkać z Nash przy sterówce ochrony. Chyba tak. Ale nie była pewna bo strasznie trzeszczało zakłóceniami. Dziewczyny słysząc i widząc na co się zanosi trochę widocznie się im smutno zrobiło, że to koniec tej mokrej imprezy. Więc zaczęły się zbierać do ubierania się i marszu na tą sterówkę. Obydwie skazane na Obroże kobiety co prawda nie miały pojęcia gdzie może być ta sterówka no ale na szczęście Amanda mgła robić za świetną przewodniczkę.



Black 8



Tym razem od gliniarza nie doczekała się żadnej odpowiedzi. Komunikator szumiał trzaskami eteru i saper nie była pewna czy w ogóle się połączyła. Chwilę czekała stojąc w małym magazynku sprzątaczy ale nie doczekała się żadnej odpowiedzi. HUD skazańca też nie pokazywał lokalizacji kapitana ani nikogo z mundurowych. Chociaż Raptora odkąd pozbył się identyfikatora i tak by nie pokazywał tam gdzie rzeczywiście był. Nie była pewna czy to kwestia lewitującego kamienia Jenkinsa czy może zbyt długa ekspozycja elektroniki na szkodliwe dla niej czynniki jakoś ją uszkodziła.

Zostawało liczyć, że wszystko jest w porządku i spróbować zrobić swoje. Na przykład dotrzeć do pokoju kontrolnego strażników. A jak się nie wiedziało gdzie on jest to trzeba było się dowiedzieć albo poszukać. Na szczęście był skazaniec o posturze niedźwiedzia i ta laska z którą z takim zaangażowaniem się integrował.

- Dobra świnia. - powiedział wytaczając się na korytarz w podobnym czasie jak Black która stanęła przed dylematem co i którędy dalej. Grey z miotaczem ognia szczerzył się i trochę nie bardzo było wiadomo czy chwali się Nash, czy ją za najaranie mu “świni”, czy może to miał być komplement dla owej “świni”.

O ile sam Grey 20 raczej nie odbiegał mimiką twarzy poza swój niezbyt bystry standard może poza odcieniem błogiego spełnienia to mina hostessy wyrażała całą gamę szybko zmieniających się emocji. Zaśmiała się z tego ulicznego “komplementu” chociaż trochę sztucznie i wymuszenie. Jednak zadowolony Leeman chyba tego nie dostrzegł. Ruchy miała trochę sztywne i czasem zaciskała szczęki, powieki i marszczyła nosek. Jakby próbowała ukryć, że coś ją boli. Gdy jednak zerkała na dwójkę Parchów spojrzenie miała bystre, czujne i niepewne. Podsycone niepokojem albo i obawą.

- Starałam się jak tylko mogłam. Było bosko. - ciemnowłosa hostessa uśmiechnęła się uroczo jakby właśnie skończony stosunek był spełnieniem jej marzeń.

- No kurwa… - mruknął zadowolony Parch. - I na co się kurwa gapisz? Zrobiłem ci kurwa dobrze jakbyś tanią, brudną kurwą nie była i co? Nic mi się do chuja za to nie należy!? - huknął na nią tak nagle i ostro, że zaskoczył i przestraszył dziewczynę całkowicie. Zerknęła szybko na rudowłosą saper jakby u niej szukając ratunku albo chociaż porady ale Leeman naparł na nią zmuszając ją do cofnięcia się więc to odwróciło jej uwagę.

- A, a c-co byś chciał? - dziewczyna usilnie starała się zabrzmieć jeśli nie kusząco to chociaż profesjonalnie. Jej strach psuł jednak ten efekt. Pytanie o dziwo przykuło uwagę łysego Parcha bo zaczął się nad nim zastanawiać i dziewczyna zyskała moment na odzyskanie panowania nad sobą.

- Ej, ty, chcesz ją ruchać? Dobrze bierze w dupę. Do dzioba też może być. - skazaniec zapytał wspaniałomyślnym tonem patrząc na towarzyszkę obrożowej niedoli niefrasobliwie wskazując na brunetkę obok.

- A jak będziesz mnie posuwać w tyłek to mogłybyśmy z jakimś nawilżeniem? Ale macie to miejsce? Jak macie to właściwie a chcesz, no to na sucho też może być. Nawet lepiej na sucho. - dziewczyna podeszła do Asbiel trochę z obawą ale znów gdy wyszedł temat wolnego miejsca jej determinacja właściwie czyniła ją ślepą na bardzo wiele. Nawet zdołała się filuternie uśmiechnąć pod koniec machnięciem ręki zbywając wszelkie niedogodności.

- Co kurwa!? Jak w dupę to tylko na sucho! Na mokro jest dla mięczaków. - głos operatora miotacza ognia ociekał profesjonalną wyższością i pogardą.

- Tak właśnie mówiłam! Na sucho jest najlepiej! To moja ulubiona technika! - hostessa zapewniła od razu z zaangażowaniem i żarem w głosie i spojrzeniu patrząc to na jednego to na drugiego skazańca.

- No kurwa… I jak na sucho to świnia się zastanowi zanim po takim zapięciu da znowu dupy jakiemuś leszczowi… Zresztą co pizgasz? Byś obciągnęła jak należy to by ci nic nie było. Więc kurwa sama zjebałas a ja cię jeszcze mimo to wyjebałem. - Leeman popatrzył z wyższością i pretensją na dziewczynę zdradzając kto tu czemu jest winien i powinien okazywać wdzięczność.

- No tak, oczywiście, przepraszam, to moja wina ale to już się więcej nie powtórzy. Następnym razem będę już wiedzieć i zrobię jak trzeba. - brunetka przyjęła pokorny, przepraszający ton zapewniając o swojej dobrej woli i chęci współpracy i to wreszcie chyba wyczerpało limit rozmowności Grey 20 bo wrócił do swojej monosylabowej normy komunikacji ze światem.

Od tej skorej do współpracy brunetki dowiedzieli się o lokalizacji kabiny strażników. Nawet ich tam zaprowadziła. Tam zaś natrafili na trochę znanych i trochę obcych twarzy. Do znanych należała para gliniarzy uwolnionych niedawno z izolatki. Do obcych należały twarze trzech ochroniarzy. Wyglądało na to, że cała piątka prowadzi intensywną dyskusję merytoryczną na temat sporu kompetencyjnego. Jedni chcieli się szarogęsić w sterowce drudzy już się szarogesili i nie chcieli oddawać miejsca. Jedni i drudzy powoływali się na swoje uprawnienia, priorytety i rozkazy ale widocznie sytuacja była patowa i nikt nie mógł póki co uzyskać przewagi. W piątkę jednak skutecznie blokowali możliwość skorzystania z urządzeń sterówki. Trójkę nowoprzybylych zauważyli ale dwójkę skazańców w Obrożach i jedną “dziewczynkę” chyba nikt z nich nie uznał za trzecią stronę w dyskusji. Póki co wyglądalo na to, że gliniarze chcą skorzystać z systemów bezpieczeństwa schronu by namierzyć swoją zgubę i porywacza zaś ochroniarze nie mieli zamiaru dopuszczać obcych do swoich zabwaek. Ile w tym bylo z obowiązku a ile z przekory i nabuzowanego testosteronu by uowdonić swoje racje i dopiąć swego robiąc przy okazji tym drugim na złosć trudno było to rozdzielić w tak napiętej sytuacji.

Gdzieś w tym momencie nadeszło parchowo - dziewczyńskie wsparcie. Z przeciwnej strony przyszła Black 2 wraz ze swoją świtą. Wszystkie zdawaly się być odświeżone, radosne, pogone i zrelaksowane. - O, Amy! - zawołała wyraźnie ucieszona dziewczyna jaką nieawno zrypał w schroniarskim zaułku Grey 20. Amanda w odpowiedzi uśmiechnęła się i pomachała dziewczynie swoją zgrabną rączką na przywitanie. - Cześć Tam. - przywitała się z brunetką blondynka.

- Oh, Amy, szukałam cię! Weź im powiedz, że… - Tam ucieszyła się i podeszła do gwiazdy estrady wskazując kciukiem za siebie na saper i operatora miotacza ognia gdy nagle jakby ją zamurowało gdy przejechała spojrzeniem po kobiecie wokół której stała przyklejona i uszczęśliwiona Amanda. - A ty… A to jest.... - czarnulka zająknęła się wyraźnie wodząc trochę zaskoczonym wzrokiem po uzbrojonej Latynosce w czarnych barwach na pancerzu.

- To jest właśnie mój Płomyczek. Ta o której ci mówiłam. Widzisz? Mówiłam ci, że wróci. - Amanda wydawała się promieniować z dumy i satysfakcji wskazując wolną dłonią na trzymającą ją z wzajemnością Diaz. A gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości to złożyła na jej ustach namiętny pocałunek. Po czym znowu popatrzyła triumfalnie na koleżankę z pracy. Ta jednak zareagowała trochę dziwnie. Przeskakiwała wzrokiem od blondynki do brunetki by co chwila odwracać się za siebie w tył i patrzeć to na Nash to na Leemana. I wydawała się jakaś zaskoczona, sfrustrowana a może i wkurzona.

- Noo… no tak, tak pewnie… - Tam wydukała w końcu mocno zaciskając powieki i usta. Pokiwała głową jakby musiała przełknąć coś w myślach. - Amy ale macie jeszcze miejsce? Tylko jedno. Zapłacę! Mam kredyty, koks i diamenty! Zrobię co zechcesz! Tylko mnie zabierzcie ze sobą! Amy kurwa nie daj mi tutaj zdechnąć! - czarnowłosa dziewczyna otworzyła oczy i prosząco złapała blondynkę za wolną rękę błagając ją i chyba Chelsey też bo zerkała szybko to na jedną to na drugą jakby nie do końca wiedząc do której powinna mówić bardziej.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; zachodnie lotnisko; HQ; 270 m do CH Brown 4
Czas: dzień 1; g 37:40; 20 + 60 min do CH Brown 4




Brown 0



Brown 0 widziała jak dłoń w rękawicy uniosła się i na moment zamarła. A potem rozmazała się w smugę. Następnie przekazała to rozmazane wrażenie gdy świat zamigotał jej przed oczami i eksplodował bólem w rozbitej twarzy. Zatrzymał się dopiero na chłodnej, umywalce. Tej samej co ta dziewczyna mówiła, że jest bez wody bo zamarzła. - Widzisz? To Parch. Z nimi można zrobić wszystko. Absolutnie wszystko. I nikt, nic z tym nie zrobi. - mężczyzna zarechotał się szyderczo z wyraźną satysfakcją. Drugi pokiwał głową z fascynacją obserwując tą scenę. Vinogradova zdążyła otrzeć rozbity nos i wargę by spojrzeć na nich obydwu. Została z nimi sama. Z obydwoma. Z obydwoma żandarmami MP.

- A ten kapitan? Wygląda na ostrego. - ten drugi, nieco z tyłu nadal miał chyba jakieś wątpliwości.

- Ale odleciał. Został ten pizdek od komputerów. Chuja nam zrobi. Chodź, zabawimy się z tą “informatyczką”. - powiedział ten co ją uderzył. Podszedł do niej i szarpnięciem postawił ją na nogi, odwrócił od siebie tyłem a potem rzucił na ścianę.

- A jak mu powie? - ten drugi dalej zdawał się kalkulować sytuację nie podejmując jeszcze ostatecznej decyzji.

- Ty, zobacz jaka szpryca. No nic tylko brać. - powiedział ten bardziej zdecydowany i agresywny oglądając sylwetkę kobiety stojącej pod ścianą z wyraźną przyjemnością. - A kto jej uwierzy? Parchowi? Poza tym ten pizdek? Umie wciskać klawisze jak małpa to wciska. I nic więcej. - facet wcale nie wydawał się przejęty taką perspektywą. Ten drugi podszedł do niego zrównując się jakby też chciał z bliższej odległości ocenić walory kobiety w Obroży. - Co tak stoisz jak słup soli?! Nogi szeroko, łapy wysoko a dupa do tyłu! Nie mów, że nie znasz tego z pierdla! Rewizja! - huknął na informatyczkę ten większy.

- A ta blondyna? Nie wyglądała na miękka faję. - ten młodszy stopniem i mniej zdecydowany przypomniał o blondynce która tu niedawno była.

- Dlatego teraz popierdala sprawdzić gdzie jej nie ma. - roześmiał się zadowolony z własnego manewru st.srg Montana. Dzięki niemu i grupce żandarmów sytuacja w kobiecej toalecie zmieniła się gwałtownie w ciągu paru ostatnich chwil.


---



- Do toalety? - informatyk z MP zdziwił się chyba samym pomysłem, że ktoś, nagle może chcieć iść do toalety. Skrzywił się gdy wyraźnie nie w smak mu było podjęcie decyzji. Zerknął na drzwi za którymi dopiero co wyszedł dowódca, zerknął na ostatniego żandarma bo z dwóch jacy tu byli jeden poszedł z kpt. Yefimovem więc został tylko jeden. Obecnie dwójka ostatnich MP była w zdecydowanej mniejszości w porównaniu do trójki pierwotnej obsady HQ i pół tuzina zmarzniętych cywilów na kanapie.

- Ale sama? To niebezpieczne. A jak coś ci się stanie? Nie wytrzymasz jeszcze trochę? Zaraz tu będzie Montana ze swoimi ludźmi. - informatyk chyba czuł się dość niezręcznie na stanowisku dowódcy. Nawet jeśli był ze wszystkich osób najstarszy stopniem dość wyraźnie było widać, że raczej jest specjalistą w swojej dziedzinie niż pełnokrwistym oficerem liniowym. Póki chodziło o hakowanie i sprawy informatyczne wyglądało na to, że wie co robić ale teraz, gdy chodziło o pojęcie zaskakującej i nieplanowanej decyzji chyba wolał się jakoś z tego wykręcić. Zmieszanie widoczne na jego twarzy zdradzało konflikt sprzeczności gdy z jednej strony pewnie puściłby informatyczkę do toalety ale z drugiej “jeśli coś się stanie” to przecież będzie na niego. Niewiadomą była kwestia zaufania jakie żywił do czarnowłosej informatyk. Póki mówiła jaki ma plan działań na nadchodzący kwadrans kiwał głową i przygotowywał co trzeba do przeprowadzenia operacji. Z opresji wybawiła ich blondynka w ciężkim pancerzu.

- Panie poruczniku, ja mogę z nią pójść. Toalety są niedaleko, zaraz za drzwiami. - powiedziała srg. Johnson zgłaszając się na ochotnika do tej misji. Delgado zareagował jakby kamień spadł mu z serca.

- Tak? No dobrze, to idźcie. Ale uważajcie na siebie i zaraz wracajcie. A ja tu wszystko przygotuje. I nie wyłączajcie komunikatorów. - Delgado zareagował prawie wesoło ledwo skrywając ulgę i zadowolenie. Blondynka więc wstała ze swojego stanowiska i podeszła do stojaka z bronią gdzie zaczęła nakładać hełm, maskę i karabin maszynowy. Maya też miała wolne by naszykować się do wyjścia ale wówczas okazało się, że jej prośba i zgoda drugiego informatyka wywołały efekt uboczny. Z grupki cywili też podniosły się dwie osoby, mężczyzna i kobieta, chcąc skorzystać z toalety. Informatyk dowodzący w tym lokalu znowu wyglądał jakby mu się zważył humor i spojrzał pytająco na sierżant z ciężką bronią.

- Zajmę się nimi. - obiecała blondynka więc Delgado wykonał przyzwalający ruch ręką dwójka cywili też zaczęła ubierać się do wyjścia.

Na zewnątrz było zdecydowanie chłodniej. Ale nie panowało te mordercze zimno jak na zewnątrz. Część ogrzewania i wentylacji albo jeszcze w wieży działała albo jeszcze krioburza nie zdążyła wymrozić i wydusić tutaj wszystkiego. Toalety rzeczywiście były na tym samym poziomie co terminal sterujący wieży tylko trzeba było wyjść z niego na przedsionek i zamiast na schody prowadzące w dół i do windy skierować się do toalet. Trochę było nawet zabawnie jak ten facet chciał pójść do męskiej więc sierżant kazała mu czekać aż sprawdzi żeński przybytek by wpuścić tam dziewczyn potem dopiero poszła razem z nim do męskiej. Facet też musiał uwinąć się pierwszy bo blondynka dość szybko wróciła o żeńskiej ubikacji.

Brown 0 akurat w zaciszu przerywanym tylko odgłosami wytłumionej przez ściany wichury pracowała na swoim podręcznym komputerku szykując kolejną legendę. Tym razem dla kpt. Hassela. Niespodziewanie zapikał znacznik wiadomości na holo. Gdy wyjęła je z kieszeni zobaczyła, że od Herzog.

Cytat:
“KSiP u mnie. Musiałam wypuścić MP. Dwóch zostało. R.”


Usłyszała pukanie w ścianę przegrody obok i głos swojej sąsiadki. - U ciebie też woda zamarzła? Nie można spłukać… - wyjaśniła z zażenowaniem dziewczyna. Chyba mówiła by się podzielić tą kłopotliwą sytuacją bo właściwie niezbyt coś można było na to poradzić. Słychać było ruchy spłuczki ale widocznie zamarznięta woda nie chciała lecieć. W końcu więc dziewczyna poddała się i wyszła z kabiny. - W kranie też nie ma… I mydło w płynie nie jest już w płynie… - dorzuciła jeszcze gdzieś zza drzwi kabiny. Potem jęknęła z zadowolenia odkrywając, że suszarka do dłoni jednak nadal działa. Przez dłuższą chwilę stała sycąc się przyjemnym, suchym i ciepłym powiewem powietrza. Jeszcze informatyczka słyszała jak tamta używa ręczników papierowych a potem jak sierżant z ciężką bronią wychodzi by ją wypuścić na zewnątrz i zaraz wraca.

- Cholera naprawdę nie działa. - mruknęła blondynka też manipulując przy kranie z którego też nadal nie uleciała ani kropla wody. - Ej, wszystko w porządku? Już tylko ty zostałaś. - sierżant zapukała w drzwi czarnowłosego skazańca. - Ktoś idzie. - powiedziała nagle trochę zaskoczona. Vinogradova usłyszała odchodzące kroki blondynki kierującej się do drzwi i stukoty wydawane przez pancerz, broń i oporządzenie. Otwieranie drzwi na korytarz. Czekanie. Czekanie. I wreszcie ludzkie głosy. I srg. Johnson i jakieś męskie.

A już kończyła! Miała już przygotowaną legendę, nowe dane, nowe zdjęcia, historię służby i wysłała je ostatnim przyciskiem w elektroniczny świat. Tam nastąpiło uaktualnienie. Identyfikator kpt. Hassela przyjął nowe dane i odtąd wyświetlał coś co było odpowiednikiem projekcji holo w sieci zakrywającej prawdziwe dane. Więcej nie zdążyła bo w drzwi swojej kabiny usłyszała dobijające się brutalne walenie w drzwi a w szczelinie pod drzwiami czubki wojskowych butów. - Otwieraj! - zażądał rozkazująco męski głos.

- Sierżancie! Jak pan się zachowuje?! Tam jest nasza informatyczka i źle się czuje! - blondwłosa sierżant wydawała się być oburzona zachowaniem drugiego mundurowego. Brown 0 miała tylko chwilę by poskładać swoje zabawki bo natarczywość obcego skłaniała do opcji, że mógłby nawet wyważyć te dość wątłe drzwi. Gdy otworzyła ujrzała przed sobą postawnego faceta z bronią, pancerzu i oznaczeniami MP.

- O. Ładna mi informatyczka. Przecież to cholerny Parch! Co wy tu we dwie ukrywacie co?! - facet z naszywką MONTANA na piersi najpierw wyszczerzył się ironicznie jakby złapał blondynkę na bajdurzeniu a potem huknął na cały głos.

- Nic nie ukrywamy! Przyszłyśmy skorzystać z toalety! To wszystko! Mamy zgodę porucznika Delgado! Jest w centrali obok, może go pan sam zapytać. - sierżant wydawała się wkurzona do żywego słowami podoficera MP i zacisnęła mocniej dłonie na swoim ckm.

- Nie bój się złotko, już ja sobie z nim porozmawiam. A na razie bądź łaskawa zawijać się stąd. Muszę przesłuchać podejrzaną. - facet uśmiechnął się z wyższością patrząc pogardliwie na sierżant Armii. Ale zanim skończył przejechał z powrotem po sylwetce Brown 0. Takim spojrzeniem jakiej żadnej kobiecie nie wróżyło nic dobrego ze strony większego, uzbrojonego i silniejszego faceta.

- Świetnie ale Maya idzie ze mną. - srg. Johnson wyciągnęła rękę w stronę czarnowłosej kobiety jakby chciała wyjść jej na spotkanie.

- Głucha jesteś? Ona tu zostaje. A ty się stąd zawijasz. Chyba, że też chcesz zostać dokładnie przesłuchana. - facet zaprotestował stając naprzeciw sierżant. Chwilę mierzyli się wzrokiem. W ubikację byli we czwórkę. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Reszta, z kilku chyba, czekało przed ubikacją.

- Ty chujku! - syknęła z pogardą blondynka i uniosła dłoń by coś zrobić. Nie było wiadomo co bo Montana dłużej nie czekał.

- Brać ją! - rozkazał krótko i żandarm który stał przy blondynce złapał ją za tą wolną dłoń. Operator ciężkiej broni w ciężkim pancerzu i o blond włosach może i dałaby radę mu stawić czoła ale zaraz do ataku dołączył Montana. A potem ci czekający dotąd na korytarzu żandarmi. Z taką przewagą Johnson nie miała żadnych szans i szybko została obezwładniona, skuta i potraktowana paralizatorem. - Zabrać ją na dół. - powiedział nieco zdyszany srg. MP ponaglając swoich ludzi którzy zabrali obezwładnioną i skutą blondynkę z ubikacji. A on sam, z jednym ze swoich ludzi zostali z osamotnioną Brown 0.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klubu “H&H”; “The Haven”; 4 220 m od CH Grey 301
Czas: dzień 1; g 37:40; 140 + 60 min do CH Grey 301




Grey



Grey 35 czekał razem z grenadierem z 800-ki. Czekali czując jak każdy kolejny oddech jest bardziej chrypiący, gorętszy i coraz słabiej spełnia limity zapotrzebowania na tlen. Dobrze, że chociaż stali w miejscu a nie biegli czy uprawiali podobną aktywność. Dostali odpowiedź od Grey 39 co mówił, że jego i Denta coś goni i od Grey 83 co prosiła by poczekać na nią bo już biegnie. O reszty nie doczekali się jakiejś odpowiedzi. Za to mieli koleną stratę. Nie wiedzieli gdzie i jak ale profil Grey 81, Oliviera Johsena, sapera i speca od pułapek, przyozdobił znany skrótowiec KIA.



Wreszcie się doczekali kolejnych zawodników na mecie. Chociaż może nie do końca tak jakby sobie tego życzyli. Jedne z drzwi po ich lewej stronie huknęły bez ostrzeżenia gdy wypadła przez nie jakaś sylwetka z karabinem w łapach. Wypadła chyba po prostu biegnąc czy i najwidoczniej była zaskoczona tą sporej wielkości salą i jej dziwnym, obcym wystrojem. Z rozpędu postać dobiegła gdzieś do pierwszego filaru. Tam dało się rozpoznać oznaczenia na pancerzu. Grey 83, blondwłosa droniara i robotyk. Gdzieś tam chyba też zaskoczone jej przybyciem xenos ją dostrzegły i wkroczyły na interwencję.

Po przeciwnej stronie sali też był ruch. Tam facet z pistoletem w garści był jednak ostrożniejszy albo miał więcej farta. Chyba był Grey 88, kolejny strzelec wyborowy ci z powodu charakterystyki terenu i panującej pogody częściej używał noża i pistoletu niż swojej głównej broni. No to była ich czwórka. Chociaż byli rozproszeni po trzech ścianach. Najdalej do schodów miała droniara. I ona też już teraz miała zajęcie strzelając do wyskakujących z gęstej mgły albo dymu schodów. Azjata po przeciwnej stronie miał niewiele dalej do schodów niż właściciel piłomiecza i granatnika. Bo schody nie były położone po osi sali tylko właśnie trochę w ich stronę. Więc z całej czwórki mieli najbliżej.Moment później jak zwykle zdarzyło się kilka rzeczy naraz

Grey 83 udało się w ostatniej chwili rozstrzelać z karabinu atakującą ją maszkarę i rzuciła się biegiem. Udało jej się dobiec do środkowej kolumny. Dziewczyna musiała być już u kresy sił bo oparła się ciężko ramieniem o zniekształcony dziwnymi naroślami filar i odychała ciężko. Wyglądało jakby się chwiała i miała za chwilę osunąć się po tym filarze na ziemię.

Do drzwi przez jakie niedawno minęła blondyna dobiegła teraz Kurson. Miała przed sobą mętni, przesłaniany dymem albo mgłą widok jakiejś większej sali z filarem i chyba następnym. Przy tym następnym ktoś był, możliwe, że blondwłosa Grey z 800-ki co nie chciała jej oddać swojej ostatniej apteczki i wyprzedziła ją w tym biegu. Co było dalej niezbyt się orientowała przez ten cholerny dym. Oddech już jej ciążył i mroczki bujały się przed oczami. A gdzieś tu jeszcze słychać było z tej mgły kolejne skrzeki. Xenos tu były. I za nią też! Słyszała jak pościg się zbliża z każdą chwilą a przecież żaden dwunóg nie mógł się równać pod względem prędkości z tymi xenosami.

Trzecim nowym eleme tem był potężny ryk. I dudnienie ciężkich kroków. To było coś dużego. Całkiem możliwe, że to ci ileś tam sal i korytarzy wcześniej rozerwało Grey 89 na strzępy. Grey 32 słyszała jak ten ryk dochodzi gdzieś z prawej. Gdzieś tam gdzie migał znacznik Grey 39 i Grey 28 chociaż nie widziała ich tak samo jak końca sali.Sanders i Fush też słyszeli. Gdzieś za nimi. Tym korytarzem jakim niedawno przybiegli. To coś chyba tamtędy biegło! I pewnie dopadło Denta. Bo słychać było jakiś rozdzierający ludzki wrzask a zaraz potem Dent czyli Grey 28 dostał status KIA. - Myślę, że dwie minuty na pewno minęły! - Fush wrzasnął strzelił w głąb korytarza granatem a potem wybiegł w kierunku schodów. Granat zapłonął blokując korytarz ścianą płomieni. Z przeciwnej strony Grey 88 też postawił na prędkość i ruszył biegiem w kierunku schodów.

Grey 39 biegł wytrwale za 28-ką. Biegł chrypiąc już niemożliwie i nie wiedząc ile jeszcze wytrzyma. To była jedna z takich chwil gdy zbawieniem okazuje się coś co pozornie było dla kogoś zgubą. Taka zguba trzasnęła w plecy kowboja. Dokładniej to drzwi które te coś wyrwało z posad, te które właśnie dopiero co minął i trzasnęły zamknięte i nagle stwór wyrwał je a drzwi poleciały przed siebie aż natrafiły na przeszkodę. Czyli plecy Grey 39. Stafford jęknął upadając na podłogę gdy drzwi przewaliły osłabionego skazańca a potem przywaliły. Nie miał szans wstać i wygrzebać się spod tej przeszkody tak samo jak żaden dwunóg nie miał szans ścigać się z wielonogami.

A jednak chyba właśnie ten niefart odsunął nieco w czasie niefortunny koniec skazańca. Stwór nie zatrzymując się pogalopował dalej ku jedynemu obecnie poruszającemu się celowi. Ku Dentowi. Murzyn wrzasnął spanikowany co dało się słyszeć i przez jego gazmaskę i próbował chyba dobiec do jakiejś windy. Ale nie zdążył. Stwór dopadł go tuż przy ścianie. Potężna łapa zamiotła uzbrojonym i opancerzonym człowiekiem bez trudu powalając go na podłogę. Dent wrzasnął rozpaczliwym gestem wyciągnął w atawistycznym, ludzkim odruchu rękę przed siebie. Stwór przygniótł człowieka swoją wielką łapą i Dent zdusił swój krzyk przechodząc w jakieś rzężenie. Złapał łapę stwora ale miał takie szanse ją zrzucić z siebie jak podnieść kotwicę liniowca. Stwór zaryczał jeszcze i Grey 28 znowu zasłonił się ręką. Stwór capnął paszczą wyrwał człowiekowi ramię jednym szarpnięciem. Dent zawył jak opętany gdy podłogę z wyrwanego ramienia zaczęła zalewać strumieniami krwawa ludzka posoka. Wszystko umilkło przy kolejnym ruchu paszczy potwora. szczęki złapały górę człowieka w pół i zaczęły szarpać bezlitośnie na boki. Po dwóch czy trzech ruchach ludzki korpus przestał stawiać opór pękła na dwie części. Masywny stwór cisnął tym trofeum przez pół sali zaryczał triumfalnie swoje zwycięstwo.

Stafford wciąż leżał pod drzwiami jakie go przewaliły i był nie dalej niż kilkanaście kroków od potwora. Sądząc z masy i siły potwora miał stanowczo za mało metrów, sekund i magazynków by mieć nadzieję na rozstrzelanie stwora z rewolwerów. Stwór jeszcze go nie usłyszał, wywęszył albo nie wyczuł. Ale nie był pewny ile to jeszcze może potrwać ten fart. Wiedział, że zbyt długo zwlekać nie może bo się udusi. Po swojej lewej widział drzwi. Niedaleko. Ze dwa czy trzy kroki. Były standardowych rozmiarów więc była szansa, że stwór przez nie nie przejdzie. No chyba, że był na tyle mocny by rozwalać ściany tak samo jak drzwi. Gorzej jeśli by okazało się, że są zamknięte. Wówczas stanąłby przed zamkniętymi drzwiami i stworem o kilkanaście kroków od jego pleców. Drugą opcją był odwrót przez te właśnie wyrwane drzwi. Tam chyba był jakiś korytarz, szeroki na tyle by on i bestia mogli się w niego zmieścić. Ale odpadał dylemat zamkniętych drzwi. Cokolwiek by planował nie zrobić to musiał to zrobić szybko bo albo stwór go wykończy albo niedotlenienie osłabi go zbyt bardzo by miał szansę coś zrobić.

Grey 33 czuła, się zagubiona i osamotniona. Była sama. Reszta skazańców była widoczna tylko jako wyświetlacze na mapce HUD i ikonki z twarzami i personaliami. Przemieszczali się podobnie chaotycznie jak ona. Ale HUD nie mial wgranych planów budynku więc pokazywał tylko same plamki Parchów a nie zarys wnętrz po jakich się poruszali.

Tylko symbole Grey 35 i Grey 87 pulsowały stabilnie w jednym miejscu. A mimo to ten ruch zdawał się stopniowo ukierunkowywać mniej więcej w stronę dwóch, stabilnych kropek skazańców. Kolejne kropki ginęły z mapy HUD i odpowiednio przy portretach pojawiały się skróty KIA. Dopiero co było tak z Grey 89. Teraz ten los podzielili Grey 81 którego prawie w ogóle nie kojarzyła i Grey 28 z którym na przednim siedzeniu zdewastowanego suva odpierali ataki xenos. Już trzech w ciągu paru minut. A xenos wciąż szalały. Słyszała chrobot szponów po ścianach i posadzkach, ich skrzeki i wycie zapowiadających pojawienie się. Grey 88 straciła z oczu. Zostawił ją tak samo jak ona zostawiła Grey 32 w głębi leja mozolącą się z bezwładną Grey 31. Musiała przecież donieść słaniajacego się z każdym krokiem kowboja. Nie miała pojęcia kto ich wszystkich nie zostawił tam na zmrożonej drodze przy nieruchomym “Eagle 1”. Wiedziała tylko, że sami nie dotarli do zbawczej kabiny ładowni transportowca.

Teraz też ktoś o niej nie zapomniał i nie chciał zostawić. Pościg złożony z wielu szczęk i pazurów. Szybszy niż jakikolwiek człowiek. Gdzieś echem korytarzy przyszło triumfalne wycie jakiegoś potężnego stwora. Co robić? Spróbować dobiec do reszty skazańców? Zdąży? Nie zdąży? Zaczekają na nią? Poprosić by zaczekali? Ukryć się? Nie miała jednak już sił w płucach. Oddech dogorywał. Jeszcze dawała radę utrzymać pistolet i detektor w dłoniach, robić krok i kolejny. Ale to już długo nie mogło potrwać.Szum w uszach i mroczki przed oczami nasilały się. W oczy wpadł jej napis prowadzący ambulatorium. Byłaby tam maska tlenowa? Może. Dałaby radę dobiec? Może. Ale wtedy szanse na dotarcie do reszty skazańców byłyby bliskie zeru. Chyba, żeby poczekali. Jak nie? No to nawet jak znajdzie tlen i się nie udusi za parę chwil to pewnie zostanie tutaj sama z tymi wszystkimi potworami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 27-05-2018 o 14:02.
Pipboy79 jest offline