Podczas wędrówki przez skalny labirynt Madoc nie raz i nie dwa powątpiewał w słuszność obranej drogi przez Gimbrina drogi. I chociaż tego nie okazywał, to parę razy miał ochotę odebrać krasnoludowi mapę i spróbować własnych sił w jej odczytywaniu. Na szczęście jednak nie zrobił tego, bo kto wie, na jakie manowce wyprowadziłby drużynę. A dzięki Gimbrinowi dotarli tam, gdzie mieli.
Sukces okazał się nawet nie połowiczny. Dotarli co prawda do grobowca, ale - jak się okazało - nie byli pierwszymi.
- Musieli mieć taką samą mapę - powiedział, usiłując się zorientować, ile dni temu rabusie przybyli do grobowca.
- Nie rozumiem tylko - dodał - dlaczego tak wszystko zniszczyli. Całkiem jakby doznali zawodu i nie znaleźli tego, co chcieli... A może to kolejna pułapka? Może to fałszywy grobowiec, a ten prawdziwy, nietknięty, jest gdzieś w okolicy?
Raczej były to słowa wypowiedziane dla pocieszenia siebie i pozostałych, niż głęboka wiara w to, że jeszcze im się uda znaleźć to, czego szukali.
- Rozejrzyjmy się - zaproponował. - I tutaj, i kawałek w każdą stronę.