Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2018, 11:33   #71
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Goblinom nie wolno ufać. Gobliny są złe, podstępne i brzydkie. Każde dziecko w Shire o tym wiedziało. Niejedna niania opowiadała maluchom straszne opowieści o występnych, podłych goblinach. „Jedz kaszkę, bo goblin ci ją zje”, „bądź grzeczny, bo goblin Cię zabierze”, „smarkaj nosek, bo urośnie ci jak u goblina”.

Nic zatem dziwnego, że odmierzając trzy krople dziwnej substancji Madoc wcale nie miał pewności, czy dobrze robi. Przy pomocy Hildiego udało mu się jednak wlać płyn do ust ledwie przytomnej Mirt. Dziewczyna zakrztusiła się, gdy płyn spłynął jej do gardła, ale wypiła. Zaraz też odemknęła oczy i zaczęła wolno, głęboko oddychać. Nie wyglądało na to, by substancja jej zaszkodziła przynajmniej nie od razu.

Gimbrin kątem oka obserwował całą operację i powoli opuścił kuszę. Goblin mógł spokojnie salwować się ucieczką. Krasnolud zaś podszedł do leżącego nieruchomo Doderica i pochyliwszy się nad nim stwierdził ze smutkiem w głosie:
- Nie żyje. Biedny chłopiec.
Swą wielką dłonią zamknął powieki martwego hobbita. Zapadła cisza przerywana tylko spokojnym oddechem Mirt.

Stan dziewczyny zaczął się poprawiać. A znaleziona wśród gratów goblinich maść, choć śmierdziała to po posmarowaniu rany na głowie przyniosła dziewczynie wyraźną ulgę. Przede wszystkim zmniejszyła ból. Po jakimś kwadransie odpoczynku Mirt mogła już samodzielnie wstać na nogi.

Wszystkim pozostał do wypełnienia smutny obowiązek pogrzebania zmarłych. Jakoś nie mogli się zdobyć na to, by towarzysza pochować razem z napastnikami.

Gimbrin zajął się truchłem wilków i goblina po prostu znosząc je z góry do wykrotu jaki znalazł nieopodal wzgórza. Tymczasem hobbitom udało się wykopać niewielki dół w pobliżu wieży, gdzie złożyli ciało towarzysza wraz z jego osobistymi rzeczami. Ceremonia była krótka i bardzo smutna. Każdy się zastanawiał, jak po powrocie powiadomią rodzinę, że Doderic nigdy już nie wróci do Shire.

Noc w wieży minęła im spokojnie. Nikt ich nie niepokoił i choć wystawili warty, to mogli się wyspać. Następny dzień wstał pochmurny i będąc już w drodze zaskoczył ich deszcz. Hildi który wszedł w posiadanie czapki z jaskini trolli założył ją teraz na swoją kędzierzawą głowę.

Po chwili ku swemu zaskoczeniu zauważył, że krople deszczu które bezlitośnie spadały na jego towarzyszy, jego omijają, jakby otaczała go niewidzialna peleryna. Nie działała jednak ona dalej jak na cal od jego postaci i kucyk na którym jechał moknął w sposób jak najbardziej naturalny.

Z czasem deszcz nasilił się na tyle, że musieli przerwać podróż i rozbić obóz. Jako że trudno było rozpalić ogień w nienajlepszych humorach zjedli zimny posiłek. Deszcz nie ustawał i ledwie kilka mil od wieży musieli zatrzymać się na nocleg. Niebo rozdzierały dalekie na szczęście błyskawice, ale powtarzające się grzmoty zapowiadały, że żywioł tak łatwo nie odpuści. Jedynie Hildi był suchy, co bynajmniej nie zjednało mu sympatii towarzyszy.
Nocą do niepogody dołączył zimny wiatr z północnego zachodu, który z wściekłością atakował płótna namiotów podróżnych. Wył w dodatku tak, iż mało kto mógł zasnąć.

Kolejny dzień minął im bez niespodzianek. Podróżowali co prawda pod pochmurnym niebem, po rozmokniętym trakcie, ale nie padało, a wiatr choć chwilami porwisty nie dawał się zbytnio we znaki, tym niemniej było chłodno. Madoc owinięty szalikiem, choć w wigotnym ubraniu czuł, że jest mu znacznie cieplej i to w całym ciele, nie wyłączając kudłatych stóp. Z ciekawości ściągnął szal i od razu poczuł przenikliwy chłodny wiatr. Założył go z powrotem i ogarnęło go przyjemne ciepełko.

Rana na głowie Mirt goiła się nadspodziewanie dobrze i jak oznajmił doświadczony w tych sprawach Gimbrin nie powinno być zbyt dużej blizny.
Pogorszenie pogody miało i tę dobrą stronę, że od czasu opuszczenia wieży nie napotkali na szlaku, ani żywej duszy. Choć trudno było nazwać to czym się poruszali szlakiem. Im dalej podróżowali na północ, tym częściej musieli się przedzierać przez zupełne gąszcza traw, krzewów i drzew, które przez wiele lat porosły drogę. Jedynie dzięki Gimbrinowi i jego zmysłowi orientacji zawdzięczali, że co jakiś czas odnajdywali fragmenty starego traktu.


Wydawało się, że dobra pogoda na dobre ich opuściła. Kolejne dni podróży były do siebie bliźniaczo podobne. Chłodne, pochmurne pustkowie z rzadka porosłe drzewami ciągnęły się w nieskończoność. Kucyki ze smętnie zwieszonymi łbami wytrwale podążały na przód przemierzając kolejne, niezliczone pagórki. Aż wreszcie ….

Na kolejnym wzniesieniu w oddali dostrzegli dalekie jeszcze ruiny wielkiego miasta. Było akurat wczesne popołudnie i od dawna nie widziane słońce zaczęło przebijać się przez coraz rzadsze chmury.


Gimbrin zatrzymał się i niemal stając w strzemionach wskazał coś ręką.
- Nie podoba mi się to. – mruknął.
Przed ruinami Fornostu zobaczyli wielki płonący stos i jakieś postacie kręcące się w pobliżu. Z tej odległości jednak trudno było ocenić kim są wrogami, czy przyjaciółmi.
- Niestety grobowiec Halbarada jest po drugiej stronie za miastem. Możemy się tam dostać przechodząc przez ruiny lub okrążając Fornost. Nie wiemy kim są ci przed nami. Co radzicie? – spytał swoich towarzyszy.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 11-05-2018, 14:19   #72
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdy wreszcie można było się przestać przejmować zdrowiem Mirt, Madoc przyjrzał się wszystkim, kosztem życie Doderica zdobytym, trofeom. Złotymi zębami nie był zainteresowany (własne mu starczały), podobnie jak i goblińskie zapasy żywności. Zabrał za to antidotum na truciznę, maść, flaszkę z gorzałką oraz łuk wraz ze strzałami. Elficki miecz pozostawił dla Hildiego. No ale gdyby tamten go nie chciał, to Madoc nie miał zamiaru pozostawiać w wieży tak cennej broni.

I znów się okazało, że kiepsko się przygotowali do poszukiwania skarbów - nie mieli ani łopaty, ani kilofa, więc wykopanie grobu dla Doderica zajęło im dość dużo czasu, nawet gdy wykorzystali dziurę, w której poprzednio spoczywała skrzynka z mieczami. Za to potem przywalili grób wielkim kamieniem, w czym wybitnie pomogła im siła Gimbrina.

* * *


Po spokojnej nocy nadszedł równie spokojny, ale za to pochmurny ranek, stanowiacy zapowiedź bezsłonecznego, a potem i deszczowego dnia. Szalik z jaskini trolli chronił co prawda przed zimnem, ale nie przed deszczem i Madoc żałował nieco, że oddał czapkę Hildiemu. Bycie przemoczonym nie należało do najmilszych uczuć, nawet jeśli wiatr nie przewiewał do szpiku kości.
- Chyba ruszyliśmy w drogę parę miesięcy za późno - powiedział niezbyt wesołym głosem. - Jeszcze trochę i śniegiem sypnie - dodał, zdecydowanie mało optymistycznym tonem.

* * *


Kolejna noc, kolejny dzień...
Pogoda niezbyt sprzyjała wędrowcom, a jedynym pozytywnym objawem był brak jakichkolwiek wrogich stworzeń. Powoli Madoc miał dosyć tej podróży i miał wrażenie, że niektórzy podzielają jego opinię.

* * *


Fornost nie był taki opuszczony, jak się tego można było spodziewać. Ognisko świadczyło o tym, iż istoty znajdujące się na skraju ruin miasta są inteligentne.
Madoc był osobą bardzo towarzyską, jednak w tym wypadku nie bardzo miał ochotę dołączać do tych, co rozpalili ognisko. Mogli to być bandyci, mogła to być konkurencja, czyli poszukiwacze skarbów. Bez wzlędu na wszystko Madoc nie miał zamiaru odpowiadać na tradycyjne w takim przypadku pytania. Bo jakiż można miec powód, by przebywać wśród ruin? Z pewnością nie było to odpowiednie miejsce na piknik...
- Proponowałbym ominąć ich szerokim łukiem - powiedział. - Lepiej żeby nie wiedzieli, że tutaj jesteśmy.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-05-2018, 23:17   #73
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Śmierć Doderica przygnębiła Mirt, przez to czuła się jeszcze gorzej. Obojętnym wzrokiem obejrzała zdobyte skarby, dodatkowo czuła się piekielnie zmęczona i obolała.
Jedyne co mogła powiedzieć optymistycznego to to że żyła i na razie nic im nie groziło, po za tym musieli zając się pochówkiem młodego hobbita - nie wszyscy wrócą do Shire.

***

Pochmurny poranek i ciężkie chmury zwiastujące ulewę jeszcze bardziej pogorszyły nastrój Mirt, opatuliła się jak najmocniej dało oczekują na nadchodzące deszczowe dni. Na słowa Madoca pokiwała głową, gdyby wyruszyli jeszcze kilka dni później najpewniej zmagali by się z śniegiem i lodem.

***

Jak widać ruiny miasta Fornost nie był takie opuszczone i nie zamieszkała, ktoś lub coś rozpaliło ogień - Mirt skrzywiła się, to nie był dobry znak.
Madoc miał rację trzeba by obejść ruiny i pozostać nie zauważonym.

-Zgadzam się, lepiej żeby nikt nie wiedział że tutaj jesteśmy. Lepiej omijać prawdopodobne zagrożenia, nikt o zdrowych zmysłach nie przebywał by wszakże wśród tych posępnych ruin
 
__________________
''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać''
Orthan jest offline  
Stary 17-05-2018, 17:02   #74
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Nie znał Doderica zbyt dobrze, jego śmierć oczywiście zasmuciła Hildiego, ale nie aż tak bardzo, jak można było pomyśleć. Ucieszyło go, że Mirt czuje się już lepiej, na szczęście fiolka od goblina, rzeczywiście zawierała w sobie odtrutkę. Miał nadzieję, że szybko wyruszą dalej, miał już powoli dość tego miejsca.

***

Zaczęło padać… Znowu… Hildi nienawidził takiej pogody. Był hobbitem, który lubi ciepło, szczególnie bijące od kominka, kiedy może sobie przy nim usiąść w zaciszu własnej norki. Nagle przypomniał sobie o czapce, którą udało mu się zabrać z jaskini trolli.

Jakże wielkie było zdziwienie Hildiego, gdy okazało się, że czapka ma jakieś magiczne właściwości. Jego towarzysze byli przemoczeni do suchej nitki, a on był cały suchy. Od razu jakoś poprawił mu się humor. Zbytnio nie przejmował się tym, że jego towarzysze mokną, ważne, że jemu było sucho i w miarę przyjemnie.

***

- Koniecznie musimy ominąć tą grupę – powiedział Hildi bez zastanowienia, gdy tylko krasnolud zapytał ich o zdanie. Nie było sensu pchać się prosto w łapy nieprzyjaciela. Niby nie byli do końca przekonani, czy to rzeczywiście wrogowie, ale lepiej było dmuchać na zimne.
 
Morfik jest offline  
Stary 23-05-2018, 11:40   #75
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ostatnia przeprawa z goblinami, choć zwycięska nie nastroiła drużyny optymistycznie, ale czyż można było winić niziołki, że po stracie kompana nie chcą ryzykować? Przygody jakkolwiek emocjonujące, gdy się o nich rozprawia przy ciepłej herbatce pitej w swojej norce okazują się być czymś zupełnie innych, gdy się jest przemoczonym, głodnym i bez dachu nad głową.

Nikt zatem nie oponował, gdy Gimbrin zawrócił całą grupę, by obejść ruiny Fornostu pod osłoną okolicznych wzgórz. Teren był bezludny, ale niezbyt trudny do pokonania. Wapienne skałki co i rusz wyzierały z darni, bardziej urozmaicając okolicę, niż stanowiąc poważną przeszkodę. Las był tu rzadki i suchy, dzięki czemu nie musieli przedzierać się przez krzaki. Mimo to musieli nadrobić kawał drogi nim obeszli pozostałości dużego niegdyś miasta. Gimbrin prowadził pewnie, aż do miejsca, gdy skały zaczęły być większe i gęstsze pozostawiające między sobą tylko wąskie przejścia. Kręte, krzyżujące się i tworzące prawdziwy labirynt rozmaitych przejść.




Krasnolud jednak był przygotowany na tę okoliczność i wyciągnął zza pazuchy pergaminową mapę.
- Halbarad moi drodzy sam wybrał miejsce swego pochówku. To tak zwane Błędne Skały. Trafna nazwa. Grobowiec przede wszystkich chroni sama natura. Choć jeśli wierzyć tej mapie, to i po drodze zamontowano parę pułapek. Musimy zatem zachować ostrożność. Zsiądźcie z wierzchowców i trzymajcie krótko uzdy.

Ruszyli z wolna przed siebie. Krasnolud wiódł ich gęsiego przez kolejne przejścia między skałami. Nie minęło pół godziny, gdy Gimbrin zatrzymał pochód węsząc niczym wyżeł.
- Gobliny. –mruknął jednym słowem mrożąc krew w żyłach towarzyszy.
Ledwie kilkadziesiąt jardów dalej dotarli do źródła wypływającego ze skał. Przy źródle zaś leżało martwe, nagie ścierwo goblina ogołocone ze wszystkiego.

Krasnolud spojrzał na mapę.
- Jesteśmy przy zatrutym źródle. Nie pijcie tej wody.
Dalej droga wiodła przez przejście tak wąskie, że kucyki szorowały bokami po wystających skałach.




Prowadziło ono do polany pośród skał całej wypełnionej soczyście zieloną trawą. Gimbrin schylił się i podniósł z ziemi kawałek skały. Cisnął nią na środek polanu. Kamień upadł w trawę i prawie natychmiast zniknął pod powierzchnią pozostawiając po sobie małą kałużę.
Krasnolud bez słowa poprowadził ich wzdłuż skał naokoło.

Tymczasem słońce chyliło się ku zachodowi skąpiąc podróżnym swych promieni. Cienie wydłużały się i robiło się coraz chłodniej. Do zmroku zostało im ze dwie godziny, a brzuchy zaczynały domagać się uwagi. Gimbrin coraz częściej spoglądał na mapę im dalej brnęli przed siebie. Nie raz zawracał ich, by wybrać inne przejście. Kluczył i często klął z cicha, ale prowadził dalej. Aż wreszcie dotarli do miejsca, gdzie w skale było wykute wejście i coś na kształt portyku.




Niedaleko widać było resztki obozowiska. Miejsce po wypalonym ognisku i zrytą wokół trawę. Grobowiec był otwarty. Gdy weszli do środka ujrzeli puste zdewastowane i osmolone wnętrze. Pośrodku stał sarkofag ze strzaskaną kamienną pokrywą. W środku leżała spalona zmumifikowana postać. Sczerniałe kości i fragmenty bandaży stanowiły smutny widok barbarzyństwa rabusiów, kimkolwiek byli. Wnętrze było ogołocone ze wszystkiego co mogło stanowić jakąś wartość. Na ziemi leżały fragmenty ceramiki, drobne. Tak drobne jakby ktoś czerpał szczególną przyjemność z niszczenia naczyń, którymi kiedyś były.

Wszyscy stali w milczeniu wstrząśnięci skalą dewastacji i tym, że ich wyprawa poniosła tak spektakularną klęskę.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 27-05-2018, 08:51   #76
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Hildi naprawdę robił, co w jego mocy, żeby nie irytować się zbyt mocno, ale im dłużej błądzili po nieznanym im terenie, tym bardziej narastała w nim złość. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać, chociaż bardziej wnikliwy obserwator mógłby zauważyć u niego lekkie drżenie rąk. Taki już był, wolał tłumić w sobie emocje, niż uzewnętrzniać się z nimi, a poza tym hobbit głodny, to hobbit zły.

***

W końcu udało im się dotrzeć do celu ich podróży. Stali przed wejściem do grobowca, a Hildi poczuł ulgę, że to wszystko niedługo się skończy, będzie mógł wrócić do swojej norki i tam żyć sobie spokojnie. Niewiele brakowało, a zaczął by skakać z radości, teraz wystarczyło tylko wejść do środka, zabrać to, co trzeba i już.

Wszystkie te pozytywne emocje w mig wyparowały, gdy tylko przekroczyli próg grobowca. Wnętrze wyglądało na totalnie ogołocone ze wszystkiego, co tylko się tam znajdowało, aż dziw brał, że rabusie zostawili mumie.

Hildi znajdował się już na skraju załamania nerwowego. Rozejrzał się jeszcze raz po pustym i zniszczonym grobowcu i wybuchnął śmiechem.

- Tyle męczenia się z tym wszystkim, tyle podróżowania, a tutaj nic nie ma… Nic! – zaczął nerwowo drapać się po głowie. – Czyli co? Wracamy do domu, skoro nie ma tutaj, tego po cośmy przyjechali… Tak czy nie?! – rzucił jakby trochę głośniej w stronę swoich towarzyszy.
 
Morfik jest offline  
Stary 27-05-2018, 09:39   #77
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Podczas wędrówki przez skalny labirynt Madoc nie raz i nie dwa powątpiewał w słuszność obranej drogi przez Gimbrina drogi. I chociaż tego nie okazywał, to parę razy miał ochotę odebrać krasnoludowi mapę i spróbować własnych sił w jej odczytywaniu. Na szczęście jednak nie zrobił tego, bo kto wie, na jakie manowce wyprowadziłby drużynę. A dzięki Gimbrinowi dotarli tam, gdzie mieli.

Sukces okazał się nawet nie połowiczny. Dotarli co prawda do grobowca, ale - jak się okazało - nie byli pierwszymi.

- Musieli mieć taką samą mapę - powiedział, usiłując się zorientować, ile dni temu rabusie przybyli do grobowca.

- Nie rozumiem tylko - dodał - dlaczego tak wszystko zniszczyli. Całkiem jakby doznali zawodu i nie znaleźli tego, co chcieli... A może to kolejna pułapka? Może to fałszywy grobowiec, a ten prawdziwy, nietknięty, jest gdzieś w okolicy?

Raczej były to słowa wypowiedziane dla pocieszenia siebie i pozostałych, niż głęboka wiara w to, że jeszcze im się uda znaleźć to, czego szukali.

- Rozejrzyjmy się - zaproponował. - I tutaj, i kawałek w każdą stronę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-05-2018 o 13:53.
Kerm jest offline  
Stary 29-05-2018, 14:40   #78
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Na słowa Madoca Myrtel obeszła naokoło portal prowadzący do grobowca i zajrzała jeszcze raz do środka by upewnić się że niczego nie przegapili - w książkach które czytał regułą było że ktoś umieszczał w ważnych dla niego miejscach ukryte drzwi czy tajemne schowki. Przy okazji Myrtel obstukała ściany grobowca szukając głuchego dźwięku, który oznaczał by pustą przestrzeń.
Pewne było natomiast to że wszystko było zniszczone i zdewastowane tak jak by ktoś wpadł w straszną furię, tak jak by nie znalazł tego czego szukał.

-Sądzę że ktoś lub coś które przebyło tu przed nami i nie znalazło tego czego szukał, pewnie dlatego też wpadł w taką furie i zniszczył wszystko co nawinęło mu się na drodze. Oczywiście mogły być to gobliny i zapewne te kreatury zniszczył wszystko co znalazły w grobowcu dla czystej przyjemności nieiszczenia.
 
__________________
''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać''
Orthan jest offline  
Stary 08-06-2018, 10:34   #79
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Tyle wysiłku włożone w wyprawę nie pozwalało przyjaciołom tak po prostu odwrócić się i odejść. Poczęli zatem przeszukiwać sam grobowiec i teren w jego pobliżu mając nadzieję, że natrafią na coś co pozwoli im odnaleźć zaginiony klucz.

Niestety pomimo starannego przepatrzenia w grobowcu nie znaleźli żadnych ukrytych przejść, skrytek, czy komnat. Zaś w najbliższej okolicy najwyraźniej nie było innych miejsc pochówku. Tym niemniej podejrzenia Myrt okazały się w pewnej kwestii słuszne.

Pozostałości obozowiska pozwoliły ustalić Gimbrinowi, iż faktycznie zatrzymały się tu gobliny. Krasnolud po oględzinach resztek jedzenia przy wygasłym ognisku, a także, co tu dużo kryć, po ekstrementach w pobliskich krzakach nie miał już żadnych wątpliwości, kto tu przed nimi był.

Robiło się coraz później i wszyscy w nienajlepszych humorach ruszyli w drogę powrotną. Nikt nie miał ochoty pozostawać w tym skalnym labiryncie po zmroku.

Na ogół powrót jest łatwiejszy, niż droga w nieznane i tak też było i w ich wypadku.

Gimbrin prowadził pewnie znajomym już szlakiem i zanim słońce skryło się za wierzchołkami drzew opuścili Błędne Skały. Nie zrobili nawet dziesięciu kroków, gdy usłyszeli spokojny, młodzieńczy głos:
- No proszę. A cóż krasnolud i obywatele Shire robią tak daleko na północy? Mówcie szybko.
Rozejrzeli się w poszukiwaniu źródła głosu. Mężczyznę niełatwo było dostrzec, choć wcale nie był daleko od nich. Ledwie jakieś dziesięć jardów.

Siedział na omszałym kamieniu, a na kolanach trzymał łuk. Ubrany na zielono z kapturem na głowie, był prawie niewidoczny.




Gimbrin pogładził z godnością swoją brodę i odparł równie spokojnie.
- Jeśli mi zdradzisz swoje imię Dunadanie, ja zdradzę Ci moje.
Mężczyzna wstał i zbliżył się zarzucając łuk na plecy. Gdy był blisko nich zdjął kaptur ukazując młodą twarz. Uśmiechał się lekko.
- To Wy tu jesteście gośćmi, ale niech Ci będzie krasnoludzie. Jestem Arathorn, syn Aradora. Zgadłeś że jestem Dunadanem. – powiedział kłaniając się lekko.

Teraz z kolei Gimbrin przedstawił siebie i swoich towarzyszy. Nie powiedział jednak nic ponadto.
- Zbliża się noc i zapraszam Was do naszego obozowiska. – rzekł swobodnie Arathorn – i … nie przyjmę odmowy.

Po ostatnich słowach skinął ręką, a zza pobliskich drzew wyłoniło się jeszcze trzech ludzi ubranych w zielone, zlewające się z listowiem stroje. Wszyscy uzbrojeni w łuki, co prawda opuszczone, ale z nałożonymi strzałami.

Cóż było robić? Czyż mogli odmówić tak uprzejmej prośbie. Ruszyli zatem przed siebie prowadzeni przez Arathorna z pozostałą trójką za plecami. Szybko zorientowali się, że młodzieniec prowadzi ich wprost do Fornostu.

Obóz Dunedainów znajdował się nieopodal głównej bramy. Tej przed którą wcześniej dostrzegli płonący stos. Ludzie na swoje potrzeby zajęli kilka zrujnowanych domów. Rozstawiając namioty i rozwieszając płachty materiału na murach w formie prowizorycznych dachów. Przy kilku małych ogniskach spożywali kolację i czyścili swoje wyposażenia. Było ich około dwudziestu. Niektórzy z nich mieli świeżo obandażowane rany.

Na widok niziołków wszyscy z ciekawością odprowadzali ich wzrokiem. Jeden z mężczyzn, który właśnie z kociołka nalewał sobie zupę zagadnął:
- Patrzcie nasz dzielny Arathorn wziął do niewoli niziołki. Chwała!
Młodzieniec nic nie odpowiedział, tylko pokazał natrętowi wyciągnięty wskazujący palec. Zaprowadził ich do ruin domu. Dom ten zachował się w niezłym stanie. Miał wszystkie cztery ściany, a dach stanowiła płachta namiotu. Jakkolwiek pozbawiony okien i drzwi miał w otworach pozawieszane koce. W środku znajdował się zbity pośpiesznie z desek stół i parę ław. W pomieszczeniu oświetlonym lampami znajdował się dostojny starszy mężczyzna.




Podobieństwo jakie łączyło go z Arathornem nie mogło być przypadkowe. I rzeczywiście ich przewodnik zwrócił się do niego ze słowami:
- Dziadku przyprowadziłem Ci gości. Byli między Błędnymi Skałami. Zupełnie jak gobliny, które pokonaliśmy.
Starzec przyjrzał im się uważnie po czym poprosił by usiedli:
- Jestem Argonui przywódca Dunedainów z Północy. Jesteśmy dziedzicami niegdysiejszego królestwa Arthedain. Strzeżemy tych ziem przed wszelkim zagrożeniem. Moi ludzie niedawno mi donieśli, że koło Fornostu kręci się spory oddział goblinów. Rozbiliśmy go, a te gobliny które zginęły spaliliśmy. Wiemy też po śladach, które zostawiły, że kręciły się w pobliżu Błędnych Skał. I oto wy stamtąd wracacie. Powiedzcie zatem czego tam szukaliście. Czy to samo zwabiło gobliny?

W powietrzu zawisło pytanie. Szare oczy Argonui po kolei spoczywały na każdym z kompanów w oczekiwaniu odpowiedzi. Tymczasem Gimbrin milczał, jak zaklęty.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 08-06-2018 o 10:37.
Tom Atos jest offline  
Stary 08-06-2018, 19:27   #80
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cała wyprawa okazała się żałosną pomyłką.
Może kiedyś, po latach, z opowieści zniknie rozczarowanie a pozostanie tylko pamięć o bohaterskiej walce z trolami czy goblinami, a znalezione złoto rozmnoży się cudownie w przeogromne skarby, jednak w tj chwili Madoc czuł tylko żal i rozczarowanie.
Sczególnie po tym, gdy okazało się, że jednak nic, żadnych skrytek czy kolejnych grobowców, w okolicy nie ma. I nieważne było, czy grobowiec ograbiły gobliny, czy ktoś zrobił to jeszcze wcześniej. W końcu i tak nie mogli nic na to poradzić. Pozostawąło tylko zrobić w tył zwrot w wrócić do domu zanim jesień i deszcze zamienią się w zimę i śnieżne zamiecie.

Droga powrotna, zgodnie zresztą z oczekiwaniami, była prostsza. Nie musieli błądzić, nie spotkali żadnych niespodzianek - przynajmniej do czasu.
Czy byliby w stanie pokonać tajemniczego łucznika?
Na dwoje babka wróżyła. Pewną rzeczą było jednak, że nie obyłoby się bez strat po stronie hobbitów. A gdy zza krzaków wyszło trzech kolejnych Dużych Ludzi, zaproszenia nie dało się odrzucić.
Jak się niestety okazało (i czego można się było zresztą spodziewać) przyjęcie zaproszenia wiązało się z koniecznością wyjawienia kilku rzeczy związanych z celem ich tu przybycia. A że Gimbrin jakimś dziwnym trafem zamilkł, Madoc postanowił podzielić się z Argonuim paroma informacjami. Na początek nie wszystkimi zresztą.

- Madoc Hornblower z Longbottom, do usług - przedstawił się. - Nie wiemy, po co tutaj przylazły gobliny - powiedział. - My, hobbici, jesteśmy gościnni i towarzyscy, ale z nimi się nie zadajemy i nie dzielimy się wiedzą z goblinami. Oni z nami też nie.
- A my przyszliśmy tutaj na prośbę pewnego człowieka
- dodał. - Chociaż, prawdę mówiąc, nie jestem pewien, czy czarodzieje są naprawdę ludźmi. Jak pan sądzi, panie Argonui? Czy czarodzieje to ludzie? Bo różne rzeczy się na ich temat prawi.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172