Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2018, 21:54   #29
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kenji wszedł do szatni i widząc plecy pochylonego nad swoją torbą Sasakiego nawet się ucieszył z towarzystwa kolegi z drużyny.

- Cześć - przywitał się. - Widzę, że nie tylko ja postanowiłem wpaść przed czasem. Muszę trochę poprawić kondycję, parę rundek wokół boiska przed każdym treningiem dobrze mi zrobi - położył swoją torbę na ławce, otworzył szafkę i nie zrażając się brakiem odpowiedzi kontynuował - Ale mieliście przeprawę w Sapporo. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.

- Cześć... - odpowiedział lekko speszony Hiroshi. - No dobrze, dobrze. Ale…
Rozgrywający nie potrafił się wysłowić. Poza tym myślał, jak tylko szybko opuścić pomieszczenie, nie wdając się w dyskusje i nie pokazując swojej rozpaczliwie wyglądającej twarzy.
- Ja tylko na chwilę. Już wychodzę. Żegnaj, Kenji.
Zarzucił torbę na ramię i skierował się w stronę wyjścia.

- A ty dokąd? - Urashima zdziwił się. - Co z treningiem? I skąd to żegnaj?

- Część, spać nie możecie?
- powiedział Soroyama mało nie zderzając się w drzwiach z Hiroshim. - Ja przyszedłem wyrzucić z myśli naszą wycieczkę. Mało brakowało.

Hiroshi zdziwił się, że nagle spotkał tak wielu rannych ptaszków w szatni zespołu. Z obniżoną głową, by jak najmniej było widać jego twarz, odpowiedział.
- Ja przyszedłem się pożegnać… - mówił niepewnym tonem. - Przedwczoraj strasznie zawiodłem. Kenji, pewnie dowiesz się wszystkiego od innych, trenera. Nie zasługuję, by dalej grać z wami.
Zakończył z ciągle nisko uniesioną głową, tym bardziej, by nie złapać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Ponownie spróbował wyjść, mając nadzieję, że nie napotka tam kolejnego członka drużyny, bo jak na złość zaczęli się wszyscy schodzić.

- Kurwa, stary to że wczoraj dałeś dupy to fakt - powiedział Hajime zastępując drogę koledze - ale teraz chcesz nam rozpieprzyć cały sezon. Kto, kurwa, będzie grał za ciebie? Jesteś samolubnym dupkiem, myślącym tylko o sobie. Pomyśl choć raz o mnie, o nas. Wiesz ile pracy władowaliśmy by znaleźć się tu gdzie teraz stoimy. Ty możesz sobie sprzedać żarcie w waszej zasranej knajpce, ale ja mam inne plany. Duże plany. Rozumiesz? Więc skończ z tym użalaniem się nad sobą i weź się do roboty.
Mówiąc to dźgnał palcem w pierś Hiroshiegio.

- Spokojnie, Soroyama, uspokój się - Kenji był zaskoczony całą sytuacją. - A ty Sasaki siadaj. Nie wiem o co chodzi, jeśli chcesz opuścić zespół to twoja sprawa, nikt cię na siłę zatrzymywał nie będzie - spojrzał wymownie na Hajimego. - Ale odejść od tak bez słowa? Po całym okresie przygotowawczym, po tych wszystkich sparingach, kiedy zespół grał na ciebie? Trener w ogóle wie o twoich zamiarach? A co z kumplami z drużyny? Jeśli chcesz odejść to miej przynajmniej jaja i powiedz to wszystkim osobiście.

- Gdybym miał jaja, to bym nie musiał odchodzić… - odparł Hiroshi w stronę spokojniejszego Urashimy. - Ja… nie pomogłem Kędziorowi, gdy wpadł do szczeliny podczas trzęsienia ziemi. Ja uciekłem, rozglądałem się jedynie za jakimiś służbami, które mogą mu pomóc, ale nikogo nie było. Kazuhiro skoczył mu na pomoc i też o mało nie przypłacił tego życiem. A ja… jak mam teraz spojrzeć im w oczy? Jak mam wyglądać jak ktoś, kto zrobi wszystko za drużynę, skoro już wiadomo, że nie zrobię?

- A więc to taka sprawa - Kenji pokiwał głową. - Posłuchaj - rzekł łagodnym tonem siadając obok kolegi - z tego co mówisz wynika, że twoja wina polega głównie na tym, że nie udało ci się znaleźć nikogo, kto mógłby chłopakom pomóc. Jednak może sama decyzja o szukaniu kogoś takiego była jednak właściwa, co? Skąd pewność, że zdołałbyś coś wskórać? A może tylko pogorszyłbyś sytuację? Widzisz to? - spytał wyciągając zabandażowane przedramię. - Sam niedawno próbowałem kogoś uratować. W efekcie jeden facet skończył na pogotowiu, a przyjaciółka której niosłem pomoc, nie chce ze mną rozmawiać. Zastanawiam się teraz co by było, gdybym tego nie zrobił? A może właśnie powinienem wtedy poszukać kogoś, kto mógłby pomóc? Tego się już nie dowiem, teraz muszę się zmierzyć z konsekwencjami swoich czynów. Rozumiem, że odchodzisz z drużyny, bo nie chcesz spojrzeć chłopakom w oczy, ale jesteś naiwny jeśl myślisz, że w takim mieście jak Furano już nigdy ich nie spotkasz. Moim zdaniem w pierwszej kolejności powinieneś ich zapytać, co o tym wszystkim sądzą i czy mają do ciebie żal. Jeśli nie, nikt inny go miał nie będzie.

Hajime rzucił swoją torbę na ławkę koło szafki.
- Ta, jeszcze chwila i zrobimy realityshow, a telewidzowie zagłosują esemesami czy masz zostać. Nie ma co debatować, takie rzeczy się zdarzają. Dałeś dupy, Spidermanem nie zostaniesz, więc weź się porządnie za piłkę. Na murawie jak na razie nic nie spierdoliłeś, ale właśnie planujesz to zrobić. Odejdziesz i wszystko się sypie. Trener nie ma kim załatać dziury. Rezerwa… są spoko, ale są w rezerwie. Brakuje im sporo do nas.

- Chyba masz trochę racji, Kenji… - odpowiedział. - Może powinienem się gdzieś przeprowadzić poza Furano, żeby nie musieć ich widzieć… i słuchać.
Zerknął na Sorayamę. Hiroshi w końcu z kimś złapał kontakt wzrokowy. Właściwie to miał ochotę uderzyć go w pysk. Zastanawiał się, czy ten typ choć przez moment myślał o czymś innym, niż wyniki ich drużyny? A właściwie jego wyniki? Chociaż po chwili również do Sasakiego doszło, że spojrzał w oczy jednej z osób, która również doznała trzęsienia ziemi w Sapporo. Przeszła przez jego głowę myśl, że może o to właśnie chodziło Hajime? Najpierw spojrzy jemu w oczy, następnie tym, którym nie pomógł! Czuł, że już częściowo się przełamał. Widocznie Sorayama nie tylko błyszczał pod względem dbania o swój wizerunek, ale także był rzeczywiście mądrym kompanem, który wiedział, czego potrzebują jego partnerzy, zarówno na boisku, jak i w szatni. On by skoczył za Kędziorem, zanim ten by zdążył wpaść do szczeliny!
- W porządku, zostanę, ale pod jednym warunkiem - odparł tym razem bezpośrednio do Sorayamy. - Nauczysz mnie, jak być odważniejszym, jak choć trochę przypominać, jeśli już nie mogę być superbohaterem. Bo od kogo mam się tego nauczyć, jak nie od ciebie?

- Spróbuję - powiedział z namysłem Hajime - Ale kurwa, stary, lekko nie będzie. Nawet ja mam ograniczenia.

- No to załatwione - Kenji wstał i podszedł do swojej szafki. Wyciągnął z niej kapitańską opaskę, którą przechowywał od meczu z Realem. - Trzymaj - rzucił ją Soroyamie. - Może teraz drużyna cię wybierze.

- Tylko jak któryś będzie głosował na mnie, to ubiję - dodał po chwili.

Przez chwilę trzymał opaskę wpatrując się w nią, w końcu pokręcił głową. Odrzucił ją Kenjemu mówiąc:
- Obaj wiemy, że zasługuję na nią, ale muszę dostać ją oficjalnie. Inaczej będzie tylko kawałkiem materiału.

- Toż ja cię przecież kapitanem nie mianuję, tylko daję ją na przechowanie. Mnie się z pewnością nie przyda. Zresztą rób jak uważasz, kładę ją tutaj - położył opaskę na ławce, a następnie wyszedł z szatni by w końcu zrobić te kilka okrążeń.

Hajime przebrał się i także ruszył na boisko. Opaska została na ławce.
 
Mike jest offline