Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2018, 23:50   #84
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Khazid Grentaz

- To gdzie znajduje się ten areszt? - spytał Dietrich, jako że był życiowo wprost zainteresowany pomocą, jaką mógł udzielić cyrulik. Nawet jeśli był niziołkiem i należało pilnować swego dobytku.
- Polecę strażnikowi zaprowadzić was tam - odparł krótko, ozdobiony klanowymi regaliami krasnolud i razem z awanturnikami ruszył w stronę bram. Tam zaczepił jednego z wartowników, który wyróżniał się od innych krótką, nierównie przystrzyżoną brodą i następnie nakazał mu zaprowadzić rannych przybyszy do przebywającego w areszcie cyrulika, co też ten posłusznie uczynił.

Przekraczając bramy miasta, przyzwyczajonych do imperialnych realiów awanturników natychmiast uderzył dobrobyt jaki panował w Khazid Grentaz. Równo ułożony bruk zdobił tu wszystkie ulice, nawet te boczne, domy zaś budowane były z kamienia i wyglądały jakby mogły oprzeć się kuli armatniej, tak solidnie były wykonane. Osada nie była dużych rozmiarów, mieściła się bowiem na przytulonym do górskiej grani wzgórzu, które zostało otoczone grubym murem. Górna część miasta znacząco wystawała ponad fortyfikacje i to właśnie tam, przy głównym placu, znajdowała się karczma ,,Pod Rogatym Łbem”, którą prowadził rubaszny krasnolud o zdradzającym wiele przydomku: Dulben Piwowar.
Tam jednak przybysze nie udali się w pierwszej kolejności, bowiem w chwili obecnej większym zainteresowaniem z ich strony cieszyły się nabyte w trakcie podróży rany, które - w przypadku co niektórych - wymagały natychmiastowej uwagi. Zaraz po przejściu przez bramę miejską, strażnik skręcił w lewo, a jego śladem podążyli wszyscy awanturnicy. Ruszyli wąską uliczką wzdłuż pierścienia murów, kładących na nią głęboki cień, mijając po drodze domy biedniejszych mieszkańców, które w Imperium mogłyby uchodzić za domostwa należące do obrotnych kupców lub rzemieślników. W końcu wartownik zatrzymał się gdzieś w połowie drogi przed wieńczącą uliczkę górską ścianą, po czym otworzył drzwi do jednego z wtulonych w mur domów. Był to piętrowy budynek ze strzelistym dachem, niewiele różniącym się od innych budowli w okolicy. Był solidnie wykonany, zdawał się mieć kilka pokoi łącznie z poddaszem i w niczym nie przypominał lochów, czy więzienia, które awanturnicy spodziewali się ujrzeć.
Przed wejściem do środka, usłyszeli od strażnika wątpliwie zachęcające słowa:
- Za nic w świecie nie dałbym się leczyć jakiemukolwiek niziołkowi, a temu partaczowi, to już w szczególności - powiedział cichym głosem, jakby to był jakiś skrzętnie ukrywany sekret. - Wy ludzie macie jednak powiedzenie; chcącemu nie dzieje się krzywda… - po tych słowach oddalił się z szerokim uśmiechem rozbawienia na twarzy, więc może był to tylko jakiś ponury żart z jego strony. Prawdą natomiast było, że niejeden mieszkaniec Imperium nasłuchał się opowieści o potwornych praktykach cyrulików, szczególnie tych z prowincji, których pełne amatorszczyzny podejście do pacjenta i jego dolegliwości szkodziły bardziej niż kilka cali ostrej stali między żebrami. O wierceniu w czaszce otworów i transfuzji zwierzęcej krwi słyszał każdy, a co gorsza; wielu desperatów naprawdę wierzyło w skuteczność takich i podobnych metod.


Zaglądając do środka, awanturnicy ujrzeli przed sobą przedpokój, w którym znajdowała się duża lada, a tuż za nią prawie całą ścianę zdobiły półki, które po brzegi zostały wypchane buteleczkami różnego kształtu i rozmiaru. Dla tych przybyszy, którzy pochodzili z miast, jasnym się stało, że trafili nie do lochu, lecz do apteki, którą prowadził krasnolud w bardzo podeszłym wieku, czego dowodem była długa, siwa broda sięgająca ziemi i okulary połówki, które ledwo mieściły się na jego wielkim nosie, który sprawiał, że przypominał on trochę starego kreta. Aptekarz wyłonił się zza rogu, kiedy tylko nadejście klientów zdradził dzwoneczek zawieszony ponad drzwiami.
- Ludzie? Tu? W Khazid Grentaz? Cóż za niespodzianka! - Niemalże wykrzyknął uradowany ich widokiem krasnolud, po czym kontynuował ożywionym głosem:
- Co wam podać? Lekarstwo na przeziębienie? Na kaca i bóle głowy? Mam takie! Nawet na łysienie też coś się znajdzie… Chętnie też przetestowałbym na was kilka swoi-
- Uhm… - Przerwał mu Karl, który w zdumieniu rozglądał się po pomieszczeniu. - My do cyrulika, ale chyba źle trafiliśmy. Pójdziemy już…
- Nie, czekajcie! - Aptekarz powstrzymał zmierzającego do wyjścia szlachcica. - W pomieszczeniu obok - wyjaśnił, palcem wskazując korytarz, z którego wcześniej się wyłonił. - O ile jeszcze nie uciekł, ale jak dotąd nic podobnie głupiego nie próbował. Ślepy to ja może jestem, ale nie głuchy - dodał, przyglądając się ciekawsko awanturnikom znad okularów.
- To może coś na gorączkę? - Spytał po chwili, na co zaintrygowany otrzymaną wieścią szlachcic odpowiedział przeczącym ruchem głowy, ku widocznym zawiedzeniu na twarzy krasnoluda.

Wchodząc do następnego pomieszczenia, awanturnikom ukazał się przestronny pokój z dwoma dębowymi stołami o zdumiewająco wysokim - jak na krasnoludy - blacie, które pewnie służyły pacjentom do leżenia. Był tam też kominek, biurko, a nawet przestronna kanapa, na której pół-siedział, pół-leżał pewien niziołek, który sprawiał wrażenie zaczytanego nad jakąś medyczną lekturą. Mogło być to jednak błędne wrażenie, bowiem obrócił ją w powietrzu przed sobą kilka razy, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
- Za cholerę nie odczytam tego języka - jako jedyna zdołała usłyszeć Lilou, której słuch był nadzwyczaj czuły. Wtem niziołek ujrzał znad trzymanej książki grupę ludzi, elfa i krasnoluda, uzbrojonych jak na wojnę, albo przynajmniej by go obrabować, zabić i poćwiartować. Mimowolnie jego prawa brew zaczęła unosić się pytająco, kiedy tak obie strony w milczeniu mierzyły siebie nawzajem oceniającym wzrokiem z dwóch przeciwległych końców pomieszczenia. W międzyczasie w głowie niziołka zaczął powoli rodzić się zalążek jakiegoś dobrego planu… Tym razem zdecydowanie lepszego od strzyżenia bród niewdzięcznym krasnoludom.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline