Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-05-2018, 21:32   #81
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dietrich klął w duchu, przeklinając ewidentny brak szczęścia. Oberwał, ale na szczęście nie na tyle, by zostać na wieki na jakimś zadupiu. Na dodatek usunięcie strzały było bardziej bolesne, niż by sobie tego Dietrich życzył - zdecydowanie boleśniejsze, niż samo zranienie. No ale dzięki pomocy przyjaciół nie tylko pozbył się strzały (na szczęście nie była zatruta), ale i opatrzył ranę, dzięki czemu się nie wykrwawił ani od razu, na polu bitwy, ani podczas wędrówki przez krasnoludzkie ziemie.

Całe szczęście, że mieli przewodnika. Mrukowatego, ale o wiedzy zdecydowanie tłumaczącej posiadany przez Bozraka przydomek. Gdyby nie Ścieżkoszukacz, to pewnie ich podróż trwałaby cztery razy dłużej, a na dodatek z pewnością co krok musieliby długo i obszernie tłumaczyć, kim są, skąd i dokąd idą oraz jakim prawem w ich posiadaniu znalazła się wspaniała krasnoludzka bron palna.
A możliwe też było, że przez jakiś przypadek ktoś by ich ustrzelił... Niektóre krasnoludy były bardzo popędliwe.

Dlaczego tuż przed bramą Bozrak zrobił w tył zwrot i poszedł, bez pożegnania, tego nikt nie wiedział. Może potrafił to wyjaśnić przedstawiciel thana, ale Dietrich nie był aż tak ciekaw, by wypytywać o powody, których z kolei krasnoludy mogły nie chcieć zdradzić przed obcymi.

- To gdzie znajduje się ten areszt? - spytał, jako że był życiowo wprost zainteresowany pomocą, jaką mógł udzielić cyrulik. Nawet jeśli był niziołkiem i należało pilnować swego dobytku.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-05-2018, 13:46   #82
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Lilou była dumna z siebie. Cieszyła się, że być może ktoś ją zapamięta, że nie będzie musiała się ukrywać, tego kim jest. Nie wybrała sobie takiego życia, nie odpowiadała też za to, co kiedyś uczynili inni. Wieki temu. Trzeba by po prostu tym krasnalom spalić te ich głupią księgę i sami nic by nie pamiętali. Głupie to jakieś.

Na szczęście Hans wciąż był dla niej wsparciem. Nawet jeśli często przesadzał z dogryzaniem elfce, to i tak był dla niej dobry. Po bitwie zajął się raną i zamienił parę słów, z czego łotrzyca była bardzo zadowolona. Będzie teraz miała na ramieniu bandaż, który sam obwiązał na jej ręce! Gdy już zostanie zdjęty i przestanie być przydatny, dziewczyna schowa go sobie na pamiątkę. Pierwsza rana po opuszczeniu Marienburga i usamodzielnieniu się za murami miasta - pierwsza pomoc od *niego*.

Mrukliwy krasnolud nie wadził jej. W sumie była zadowolona z tego, że milczy. Już jeden gaduła przechwalający się kunsztem swoich przodków zdecydowanie wystarczył. Dlatego też Lilou wzruszyła jedynie ramionami, gdy Ścieżkoszukacz nie zareagował na jedzenie, jakie mu przyniosła. Nie odebrała tego jako pogardy dla jej rasy, a po prostu typową dla krasi gburowatość.

Kiedy mruk ich opuścił, odetchnęła z ulgą. Przy nim atmosfera była dziwnie napięta. Nawet się nie odzywała przez większość drogi, by jaśnie pierdliwego pana przypadkiem nie urazić swoimi strunami głosowymi, bowiem głos jak na elfkę przystało, Lilou miała akurat bardzo przyjemny i kobiecy.

Słysząc o cyruliku, elfka nie zastanawiała się długo.
- Ja pójdę z Leliną, a wy idźcie do karczmy po prostu. Zamówcie coś, poszukajcie noclegu może... Tłumów u tego niziołka nie potrzebujemy, a nawet jeśli jest cwany i ma lepkie łapy, to mnie na pewno nie zaskoczy - kiwnęła głową i gdy usłyszała odpowiedź od strażnika, a propos drogi do aresztu, udała się tam wraz z akolitką, którą wciąż wiózł kuc. Dai oczywiście nie chciała go odstąpić, więc siłą rzeczy również poszła. Lilou miała nadzieję, że tyle osób wystarczy.

Zatrzymała się jednak po paru krokach i spojrzała na innych przez ramię
- No dobra, jak chcecie to chodźmy bandą. Pomyśli, że chcemy go zatłuc za przewinienia - rzuciła z rezygnacją. Prawda była taka, że gdyby chcieli to i tak by poszli, Lilou nie była przywódcą i nikt i tak by jej nie posłuchał, w końcu nie rozkazywała, choć jej ton głosu sprawiał inne wrażenie.

Elfka poklepała kuca po zadzie.
- Dobryś zwierz jest, odpoczynek ci się należy. Oby ten nizioł w ramach prac społecznych na rany spojrzał - rzuciła jakby chcąc nadać marszowi jakiegoś tła, żeby ta droga nie brzmiała jak pójście na stypę.
- Leli, lepiej się czujesz? - odezwała się do akolitki.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 29-05-2018 o 11:14.
Nami jest offline  
Stary 29-05-2018, 10:14   #83
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Po pochwałach od krasnoludów, jakie spłynęły na młodą elfkę, ta od razu z szerokim uśmiechem podbiegła do Hansa.
- Widziałeś?! Widziałeś to?! - podekscytowana niemal skakała w miejscu i kiwała się na boki jak dziecko. Hans nie pamiętał, kiedy ostatnio widział ją tak uśmiechniętą i dziecinnie szczęśliwą. Świerzbiło ją aby rzucić się na przyjaciela i chwalić się tym, jak sobie poradziła. Determinacja popłacała, ktoś w końcu był z niej dumny.

- Widziałem, twoje sprawne oko uratowało być może naszą sytuację. - odparł Hans ciesząc się wraz z nią z jej szczęścia. Uśmiechał się widząc jak cała aż kipi z radości.
- Te słowa od krasnoludów, pewno więcej znaczą niżli bym ja cię pochwalił - nie omieszkał się podroczyć z przyjaciółką.

- Głupi! - oburzyła się Lilou sprzedając mu kuksańca w ramię.
- Po prostu ty nie jesteś obiektywny, pochwalisz mnie nawet gdy będę przeciętna! - wyjaśniła z nieco już lżejszym uśmiechem, aczkolwiek wciąż było widać w niej zadowolenie. Złość jakby się ulotniła.Przynajmniej tymczasowo. - A te gbury to wiesz… rzadko kiedy coś miłego powiedzą - dodała szeptem zbliżając się do Hansa, aby nikt prócz niego tego nie słyszał

- Haha - zaśmiał się - i tak poszło ci lepiej niż mi, to powinno być dla ciebie radości - w tym samym czasie spojrzał na jej prawą rękę, na której widać było zakrzepłą krew - ale pokaż tą rękę, trzeba by ją odkazić - oznajmił elfce, przyglądając się ranie.

Kobieta spojrzała na niego jakby ze zdumieniem i przechyliła głowę na bok, jak to miały w zwyczaju szczenięta nierozumiejące ludzkich słów. Dopiero po chwili zerknęła na własne ramię i dopiero wtedy poczuła ból, o którym zapomniała.
- Och - jęknęła cicho - To nic takiego, zwykłe draśnięcie - elfka broniła się przed zbliżeniem, bagatelizując ranę.

- Odrzucasz moją pomoc? - widząc reakcje elfki zapytał ze zdziwieniem - może to i tylko draśnięcie, ale może okazać się śmiertelne - nieraz już słyszał o ludziach, którzy zbagatelizowali zabrudzoną ranę by później rana zaczęła się jątrzyć i umierali w bólach. Nie mówił jednak o tym - Zrobisz jak chcesz i tak zawsze robisz jak chcesz - udał obojętnego, w stosunku do poczynań Lilou

- Oj już się tak nie dąsaj! - przerzuciła oczami w odpowiedzi. Właściwie to było jej lżej dzięki postawie Hansa. Nie narzucał się, nie panikował, nie robił zamieszania i nie wspominał o tym, co zrobiła przed walką. Jeśli potraktował to po “siostrzanemu”, to bardzo dobrze. Elfka nie bardzo chciała się tłumaczyć, a kłamać, choć umiała, to nie lubiła.
- Nie odrzucam. I to nie tak, że robię to co chcę, tylko to co uważam za słuszne - wyjaśniła z lekkim uśmiechem na twarzy - W tym przypadku w sumie masz rację. Nikt nie zrobi tego lepiej niż ty - dokończyła wbijając wzrok w zranioną rękę i zastanawiając się, czemu do tej pory zapomniała o tym bólu.

Hans wyciągnął manierkę z wodą złapał jej rękę i podnosząc zakrwawiony rękaw do miejsca ponad raną zaczął przemywać ją czystą wodą. - Żałuję że nie mamy alkoholu - powiedział, - ale pewnie nasi gospodarze mają jakiś, wystarczy tylko poprosić.
Rana wyglądała nie najgorzej i raczej nie było mowy o żadnym zakażeniu, wolał jednak by nie pozostawiać miejsca przypadkowi, wszak chodziło o Lilou, osobę na której obecnie zależało mu najbardziej. - Gdy Leliana wydobrzeje ruszymy dalej, przed wyjazdem poproszę ją by zerknęła też na Ciebie.

Elfka obserwowała jego poczynania z zainteresowaniem. Hans był delikatny w tym co robił i nie czuła dyskomfortu przy opatrywaniu.
- Dzięki. Dobry z ciebie brat - wypaliła, choć sama nie wiedziała dlaczego. Pomyślała jednak o sytuacji z Albrechtem i chyba to przeważyło nad użyciem tego zwrotu.
- I dobrze potrafisz zająć się ranami - ledwo dała radę się uśmiechnąć, a wzrok jej wciąż utkwiony był na zranieniu.
- I mną - dodała ciszej, jakby słabszym głosem.

- Nie przeceniaj moich zdolności, sama zrobiłabyś to tak samo dobrze, albo i lepiej. - odpowiedział elfce, choć coraz bardziej gnębiły go wątpliwości czy nadal odnosi się do elfki jak do siostry.
- Musimy zobaczyć co z pozostałymi - próbował odgonić swe ostatnie myśli i zająć głowę czymś innym.

Lilou kiwnęła głową, że się z nim zgadza. Nie była kąśliwa, ani złośliwa, nie próbowała mu teraz dopiec żadnym tekstem czy prowokacją. Nie badała jego reakcji, nie opierała się, kiedy jej pomagał, choć z reguły nie lubiła, gdy ktoś robił coś wokół niej - była raczej samodzielna.
- Myślę, że są wystarczająco dobrzy, by nie dać sobie zrobić większej krzywdy przez takie zielone pokurcze. Tylko z nas dwie sieroty, jedna nie trafia a w drugą trafiają - zaśmiała się na krótko pod nosem i dopiero teraz podniosła wzrok na mężczyznę.

- Jest w tym ziarno prawdy - Hans przytaknął przyjaciółce - ale póki co żyjemy, a twoja rana zagoi się szybciej niż na powrót wrócimy do Marienburga - zamilkł na chwilę wspominając miasto w którym spędził prawie całe swoje życie. Podniósł z ziemi garłacz, który zabrał ze sobą. - Dobra robota, musisz przyznać - powiedział zmieniając temat.

- Robota wykonana naszymi rękami zawsze była dobra - przytaknęła mu dziewczyna, zerkając tylko ukradkiem na garłacz. Ona sama nie miała zamiaru brać takiego żelastwa i nie rozumiała jego idei. - Tylko z tym to uważaj, szkody więcej z tego niż pożytku być może, jeśli ktoś ma dużo pecha w życiu.

- Obiecuję, że nie włoże go za pas - spojrzał przez chwilę na miejsce o którym mówił, po czym podniósł wzrok na Lilou - a tymczasem przyda nam się chwila odpoczynku.
Zabrał ze sobą garłacz i poszedł w kierunku reszty towarzyszy gratulując im udanej walki.

***

Hans z przewodnikiem podczas całej podróży tylko kilka słów, bardziej wypytując o dalszą drogę. Ten jednak jak zwykle odpowiadał mrukliwie i półsłówkami. Łowca zaczął więc ignorować przewodnika, nie zebrał się nawet na żaden przyjacielski gest w jego stronę. W zachowaniu Lilou widział, jak ta chce zmienić sposób postrzegania elfów przez krasnoludy. Nie chciał jednak robić jej przykrości i niszczyć jej nadziei, że może cokolwiek jeszcze zmienić.

Gdy dotarli szczęśliwie do Khazid Grentaz poczuł chwilową ulgę. Wszystkim przyda się chwila odpoczynku, a w szczególności Leilianie.
Cyrulik mógł się przydać nawet jeśli tylko byłby w stanie pomóc doraźnie.
 
Feniu jest offline  
Stary 29-05-2018, 23:50   #84
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Khazid Grentaz

- To gdzie znajduje się ten areszt? - spytał Dietrich, jako że był życiowo wprost zainteresowany pomocą, jaką mógł udzielić cyrulik. Nawet jeśli był niziołkiem i należało pilnować swego dobytku.
- Polecę strażnikowi zaprowadzić was tam - odparł krótko, ozdobiony klanowymi regaliami krasnolud i razem z awanturnikami ruszył w stronę bram. Tam zaczepił jednego z wartowników, który wyróżniał się od innych krótką, nierównie przystrzyżoną brodą i następnie nakazał mu zaprowadzić rannych przybyszy do przebywającego w areszcie cyrulika, co też ten posłusznie uczynił.

Przekraczając bramy miasta, przyzwyczajonych do imperialnych realiów awanturników natychmiast uderzył dobrobyt jaki panował w Khazid Grentaz. Równo ułożony bruk zdobił tu wszystkie ulice, nawet te boczne, domy zaś budowane były z kamienia i wyglądały jakby mogły oprzeć się kuli armatniej, tak solidnie były wykonane. Osada nie była dużych rozmiarów, mieściła się bowiem na przytulonym do górskiej grani wzgórzu, które zostało otoczone grubym murem. Górna część miasta znacząco wystawała ponad fortyfikacje i to właśnie tam, przy głównym placu, znajdowała się karczma ,,Pod Rogatym Łbem”, którą prowadził rubaszny krasnolud o zdradzającym wiele przydomku: Dulben Piwowar.
Tam jednak przybysze nie udali się w pierwszej kolejności, bowiem w chwili obecnej większym zainteresowaniem z ich strony cieszyły się nabyte w trakcie podróży rany, które - w przypadku co niektórych - wymagały natychmiastowej uwagi. Zaraz po przejściu przez bramę miejską, strażnik skręcił w lewo, a jego śladem podążyli wszyscy awanturnicy. Ruszyli wąską uliczką wzdłuż pierścienia murów, kładących na nią głęboki cień, mijając po drodze domy biedniejszych mieszkańców, które w Imperium mogłyby uchodzić za domostwa należące do obrotnych kupców lub rzemieślników. W końcu wartownik zatrzymał się gdzieś w połowie drogi przed wieńczącą uliczkę górską ścianą, po czym otworzył drzwi do jednego z wtulonych w mur domów. Był to piętrowy budynek ze strzelistym dachem, niewiele różniącym się od innych budowli w okolicy. Był solidnie wykonany, zdawał się mieć kilka pokoi łącznie z poddaszem i w niczym nie przypominał lochów, czy więzienia, które awanturnicy spodziewali się ujrzeć.
Przed wejściem do środka, usłyszeli od strażnika wątpliwie zachęcające słowa:
- Za nic w świecie nie dałbym się leczyć jakiemukolwiek niziołkowi, a temu partaczowi, to już w szczególności - powiedział cichym głosem, jakby to był jakiś skrzętnie ukrywany sekret. - Wy ludzie macie jednak powiedzenie; chcącemu nie dzieje się krzywda… - po tych słowach oddalił się z szerokim uśmiechem rozbawienia na twarzy, więc może był to tylko jakiś ponury żart z jego strony. Prawdą natomiast było, że niejeden mieszkaniec Imperium nasłuchał się opowieści o potwornych praktykach cyrulików, szczególnie tych z prowincji, których pełne amatorszczyzny podejście do pacjenta i jego dolegliwości szkodziły bardziej niż kilka cali ostrej stali między żebrami. O wierceniu w czaszce otworów i transfuzji zwierzęcej krwi słyszał każdy, a co gorsza; wielu desperatów naprawdę wierzyło w skuteczność takich i podobnych metod.


Zaglądając do środka, awanturnicy ujrzeli przed sobą przedpokój, w którym znajdowała się duża lada, a tuż za nią prawie całą ścianę zdobiły półki, które po brzegi zostały wypchane buteleczkami różnego kształtu i rozmiaru. Dla tych przybyszy, którzy pochodzili z miast, jasnym się stało, że trafili nie do lochu, lecz do apteki, którą prowadził krasnolud w bardzo podeszłym wieku, czego dowodem była długa, siwa broda sięgająca ziemi i okulary połówki, które ledwo mieściły się na jego wielkim nosie, który sprawiał, że przypominał on trochę starego kreta. Aptekarz wyłonił się zza rogu, kiedy tylko nadejście klientów zdradził dzwoneczek zawieszony ponad drzwiami.
- Ludzie? Tu? W Khazid Grentaz? Cóż za niespodzianka! - Niemalże wykrzyknął uradowany ich widokiem krasnolud, po czym kontynuował ożywionym głosem:
- Co wam podać? Lekarstwo na przeziębienie? Na kaca i bóle głowy? Mam takie! Nawet na łysienie też coś się znajdzie… Chętnie też przetestowałbym na was kilka swoi-
- Uhm… - Przerwał mu Karl, który w zdumieniu rozglądał się po pomieszczeniu. - My do cyrulika, ale chyba źle trafiliśmy. Pójdziemy już…
- Nie, czekajcie! - Aptekarz powstrzymał zmierzającego do wyjścia szlachcica. - W pomieszczeniu obok - wyjaśnił, palcem wskazując korytarz, z którego wcześniej się wyłonił. - O ile jeszcze nie uciekł, ale jak dotąd nic podobnie głupiego nie próbował. Ślepy to ja może jestem, ale nie głuchy - dodał, przyglądając się ciekawsko awanturnikom znad okularów.
- To może coś na gorączkę? - Spytał po chwili, na co zaintrygowany otrzymaną wieścią szlachcic odpowiedział przeczącym ruchem głowy, ku widocznym zawiedzeniu na twarzy krasnoluda.

Wchodząc do następnego pomieszczenia, awanturnikom ukazał się przestronny pokój z dwoma dębowymi stołami o zdumiewająco wysokim - jak na krasnoludy - blacie, które pewnie służyły pacjentom do leżenia. Był tam też kominek, biurko, a nawet przestronna kanapa, na której pół-siedział, pół-leżał pewien niziołek, który sprawiał wrażenie zaczytanego nad jakąś medyczną lekturą. Mogło być to jednak błędne wrażenie, bowiem obrócił ją w powietrzu przed sobą kilka razy, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
- Za cholerę nie odczytam tego języka - jako jedyna zdołała usłyszeć Lilou, której słuch był nadzwyczaj czuły. Wtem niziołek ujrzał znad trzymanej książki grupę ludzi, elfa i krasnoluda, uzbrojonych jak na wojnę, albo przynajmniej by go obrabować, zabić i poćwiartować. Mimowolnie jego prawa brew zaczęła unosić się pytająco, kiedy tak obie strony w milczeniu mierzyły siebie nawzajem oceniającym wzrokiem z dwóch przeciwległych końców pomieszczenia. W międzyczasie w głowie niziołka zaczął powoli rodzić się zalążek jakiegoś dobrego planu… Tym razem zdecydowanie lepszego od strzyżenia bród niewdzięcznym krasnoludom.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 30-05-2018, 10:16   #85
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Durak po walce usiadł na jednym z kamieni i wsadził mały palec do ucha kręcąc nim.
- Jednak wolę cichą kuszę od prochowych, ręcznych armat.- Jęknął komentując jak to prawie ogłuchł.
- Jednak wolę cichą walkę od hałasów eksplozji.- Dodał i wyciągnął szybkim ruchem palec z ucha aż pyknęło.

- Dzięki Thubedorfie Mordinssonie za gościnę. Cieszę się, że wraz z kompanami mogliśmy pomóc.- Durak skłonił się z szacunkiem przed Kapitanem po czym zwrócił się do przewodnika.
- Jam Durak Gimblinson.- Wyciągnął rękę i przywitał się z Bozrakiem Ścieżkoszukaczem. Ten przywitał rodaka niezbyt wylewnie, choć uprzejmie.

***

Podróż do Khazid Grentaz przebiegała w spokoju. Durak nie zagadywał przewodnika nie chcąc mu przeszkadzać w pracy a zarazem dało się odczuć, że ten woli swoje towarzystwo od ichniego. W sumie rozumiał go bo podobnie miał i drużynowy khazad.
Gdy odpoczywali nad wodą Durak obserwował jak elfka poszła z jadłem do przewodnika i nawet się nie zdziwił reakcji rodaka. Gdy dziewczyna wracała podszedł do niej.
- Lilou. Nie przejmuj się nim.- Uśmiechnął się życzliwie. - On jest samotnikiem i podróż w grupie i tak jest dla niego problemem. Do tego jeszcze jesteśmy małą mieszanką rasową a zarazem wybuchową.- Tu mrugnęła do długouchej.

***

Durak z lekkim zdziwieniem przystał na słowa Karla. Jeśli uważał, że lepiej się dogada z wysłannikiem, który ich witał to nie chciał stawać mu na drodze.
Przedstawienie i podanie celu wizyty wystarczyło i mogli wejść do Khazid Grentaz.

- Lilou. Prawie każdy z nas ucierpiał ostatnimi dniami, więc raczej wszyscy by chcieli pomocy kogoś kto zna się na tym.- Odpowiedział elfce i ruszyli w końcu wszyscy razem do siedziby medyka będącego w areszcie.

***

Prowadzeni przez miasto Durak szedł dumny. Jego rodacy wybudowali solidny ośrodek mieszkalny gdzie każdy dom mógłby służyć za małą warownię.
- Widzicie? Tak powinny wyglądać wszystkie osady. Bronić się można nie tylko na murach, ale także wewnątrz.- Rzucał do idących obok.

Strażnik prowadził ich przez całe miasto jakby chciał by zobaczyli cały kompleks. Dzięki temu zobaczyli drogę do karczmy w której się zatrzymają. Jednak najważniejsze było otrzymanie pomocy.

- Wyboru nie mamy. Nasza towarzyszka potrzebuje natychmiastowej pomocy a wasz medyk z armią w polu.- Wyjaśnił Durak i skłonił się w podzięce strażnikowi.
Weszli do apteki. Przynajmniej to pomieszczenie na takie wyglądało i po usłyszeniu dzwoneczka nad drzwiami wyłonił się sędziwy krasnolud.
Ten przywitał ich wylewnie chcąc wcisnąć im jakieś specyfiki, lecz szybko odezwał się ich pracodawca Karl i zostali skierowani do pomieszczenia obok.

W pomieszczeniu na kanapie rozłożony przebywał niziołek. Gdy weszli skończył czytać i z pytającym spojrzeniem przywitał gości.
- Skierowano nas do Ciebie.- Odezwał się pierwszy Durak.
- Mamy tu kilka rannych w tym jedną do pilnego zbadania. Znasz się na tym niziołku?- Zapytał w miarę łagodnie khazad.
 
Hakon jest offline  
Stary 30-05-2018, 12:25   #86
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- To może coś na gorączkę? - Spytał po chwili, na co zaintrygowany otrzymaną wieścią szlachcic odpowiedział przeczącym ruchem głowy, ku widocznym zawiedzeniu na twarzy krasnoluda.

Lilou była jednak nawet rozbawiona i postanowiła dać dwa kroki w kierunku krasnoluda. Zdjęła kaptur z głowy ukazując swoje spiczaste uszy i ustawiła głowę lekko pod kątem, aby aptekarz mógł lepiej się jej przyjrzeć.
- A może coś na odstające uszy? Trochę mi się rozciągnęły - zażartowała z poważną miną. Akurat ona pomocy od niziołka nie chciała, a chętna była do zobaczenia reakcji krasnoluda na to, kim jest. Może i w ich bandzie przeważała ilość ludzi, ale nie tylko oni tutaj byli.

Krasnolud widocznie nie zrozumiał żartu, ponieważ zaczął z poważną miną, zdradzającą głębokie skupienie, zastanawiać się nad problemem szpiczastych uszu elfki.
- Hmm… - Odezwał się, spoglądając na dziewczynę jak na pacjenta z bardzo poważnymi dolegliwościami. - Myślę, że Ludo mógłby temu zaradzić. Ja mogę damie sprzedać lekarstwo uśmierzające ból, bo taka operacja na pewno będzie bolała, ale przynajmniej noże mamy czyste i ostre - aptekarz widocznie nie rozpoznał w niej elfa, a przynajmniej wydawał się nie przejmować jej pochodzeniem, co było pierwszą miłą dla elfki reakcją przedstawiciela tej gburowatej rasy.

- Tylko operacja? - Lilou udała zasmuconą, zwijając usta w podkówkę - To chyba będę musiała z tym żyć, w takim razie. Bo lepiej jest żyć z długimi uszami, niż być trupem z krótkimi - podsumowała już z uśmiechem pełnym pogody po czym ukłoniła się teatralnie i wycofała rakiem w stronę pokoju niziołka.
- Dziękuję bardzo za rady, zacny khazadzie - dopiero po tych słowach wyprostowała się i zawitała z innymi do niziołczego lokum.

To jednak nie było tym, co elfka oczekiwała. Liczyła na pomieszczenie brudne i niewygodne, z tego też powodu zaproponowała innym by udali się do karczmy. Sądziła, że w tamtym przybytku będzie bardziej sterylnie, a tu proszę...

Nie umknęło jej słuchowi podszeptywanie niziołka, który kręcił książką jakby każde zawarte w niej słowo było napisane raz do góry nogami, a raz poprawnie, co uniemożliwiało płynne czytanie. Odchrząknęła zwracając na siebie uwagę, a jej mina pozostała tym razem surowa i złośliwa, całkiem odmienna od tej uśmiechniętej, którą widział aptekarz.

- Co nie doczyta, to wypraktykuje - rzuciła kąśliwym komentarzem na pytanie Duraka, który wchodząc z buta od razu przeszedł do konkretu.
- Pytanie brzmi czy jest jakiś pacjent, który nie jest jeszcze wystarczająco sztywny, aby móc potwierdzić skuteczność metod stosowanych - elfka mimo wewnętrznego rozbawienia, pozostała w sposobie mowy oschła i poważna. Chłód słów jaki płynął z jej ust mógłby zmrozić małego człowieczka.

Hans znał to i wiedział doskonale, że Lilou się drażni na swój dziwny sposób. Lilou spojrzała na niego w tym samym momencie, co on na nią i ich spojrzenia zetknęły się na moment. Wtedy też elfka uśmiechnęła się do swojego Łowcy kącikiem ust, a potem powróciła wzrokiem do niziołka.

- Cześć, jestem Lilou - zwróciła się do cyrulika jakby dopiero co zaczynała rozmowę i wcześniej nawet słowem nie pisnęła. Dała parę kroków w jego stronę. Jej ton głosu zmienił się na przyjemniejszy, harmonijny i kobiecy - Ten mały i szeroki, co się nie przywita tylko od razu idzie w konkret to Durak - wskazała otwartą dłonią krasnoluda - Ponoć w ramach prac społecznych opatrzysz nasze rany - skłamała bez mrugnięcia okiem. Jej spojrzenie wtedy zeszło na trzymaną przez niziołka książkę. Uniosła brew chcąc wzbudzić w nim poczucie chęci wytłumaczenia się.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 30-05-2018, 14:22   #87
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Kręte ścieżki losu sprowadziły niziołka do Khazid Grentaz, a drobne nieporozumienia zakończyły się aresztem domowym. Utrata wolności jest dotkliwą karą, z drugiej strony dzięki temu mały bohater mógł liczyć na dłuższy odpoczynek, a spać przecież lubił. Warunki zresztą były bardzo przyzwoite, a na szlaku i tak w pojedynkę by sobie nie poradził. Cholibka, akurat teraz goblinie klany za wojaczkę się wzięły. Kończąc te zbędne przemyślenia wrócił do księgi, którą obracał w rękach.
- Za cholerę nie odczytam tego języka. – Ludo mruknął z rozbawieniem pod nosem. Niziołek był tak zaabsorbowany lekturą, że w pierwszej chwili nie dostrzegł grupy awanturników która, nadzwyczaj cicho zakradła się do jego gabinetu. Gdy ich w końcu spostrzegł, postanowił nie odzywać się pierwszy. Jego zielonkawe oczy rozszerzyły się, ale to z ciekawości, a nie ze strachu. Był przecież w gościnie u gburowatych khazadów, wiedział, że tutaj nie może stać mu się krzywda.
- Skierowano nas do Ciebie.- Pierwszy z grupy odezwał się brodacz.
- Mamy tu kilka rannych w tym jedną do pilnego zbadania. Znasz się na tym niziołku?- Zapytał w miarę łagodnie khazad.

Nie żądał, nie krzyczał i chyba nawet z niego nie kpił. W głowie małego cyrulika urodził się zalążek planu… Nie, nie tym razem zdecydowanie lepszego od strzyżenia bród niewdzięcznym krasnoludom. Plan, który może pozwoli mu bezpiecznie opuścić tą osadę. - Oczywiście, do usług! - Ludo z entuzjazmem podskoczył, zrzucając cenną księgę na podłogę, no chyba że był to efekt dogryzania elfki.- Cholibka. – Niziołek pośpiesznie podniósł tomiszcze i odstawił na kanapę. - A pacjenci wszyscy mieli się dobrze. Brodę przystrzygłem jednemu, co by nie przeszkadzała i od razu zła opinia się ciągnie. Zaprotestował, ale nie unosił głosu. Niziołek miał podejść do krasnoluda, ale skoro wyszła mu naprzeciw długoucha, to w jej stronę wyciągając dłoń do przywitania. - Jestem Ludo i lepszego cyrulika w tej osadzie nie znajdziecie. – Może i trochę się przechwalał, ale skoro padły takie wątpliwości, to nie mógł zrobić nic innego. – Zaraz Lilou sama obejrzysz co ja tu mam i umiem. Ludo swobodnie przeszedł do rozmowy na TY, lekkie spoufalanie się przecież nikomu nie zaszkodzi, a może wzbudzi sympatię - Na rany i choroby wszelkie coś się zaraz zaradzi, tylko nikogo nie ostrzygę! - Dodał z małym wyrzutem. - Jego krewniacy zakazali, a ja to w dobrej wierze robiłem, ale tak dziś za darmo, tylko jeśli mówimy o poważnym leczeniu, to rany trzeba doglądać.- Ludo urwał swój wywód, gdy dostrzegł swoją rodaczkę. Rozpromienił się od razu, -Kuzynka! Jak to dobrze, ratunek!, znaczy witaj. – Ludo doskoczył do niziołczycy o mocno kręconych włosach, prawie ze łzami w oczach, gotów był ją wyściskać.
- Ja Wam chętnie pomogę, najwyżej zabierzecie mnie ze sobą. Zaraz wyjmę słodkości, piwa mam mało. Ale co tam, u tych gburów takiego gościa się nie spodziewałem. – Kołodziej zaśmiał się lekko podrapał po głowie i nadawał dalej. Nikt nie zdążył zaprotestować, więc to przyklepane. Z jego lekko pucołowatej twarzy ani przez chwile nie schodził uśmiech.- Eee, siadajcie gdzie wolne miejsce. Kto pierwszy, niech na ławę wskakuje. Tylko narzędzia wyciągnę. Pod kociołek z wodą w kominku drewna dorzucę.Język mu się trochę pląta, ale nie zwracał na to uwagi. Chciał udowodnić swoją przydatność, a to go trochę nakręcało. W między czasie z własnych zapasów na czarną godzinę wyjął też Appelbeignety, dla każdego po jednym. Oczywiście Kołodziej nie zapomniał tez o sobie. Zresztą swojego zaraz pochwycił i zjadł jako pierwszy pakując go prawie na raz do swojej buzi.
- Tak napary są, opatrunki są, nicie i narzędzia są. Nie, nie ma się co bać. Ja nie jak Ci tutejsi rzeźnicy, szczypce i piłki do kości tylko w ostateczności. – Ludo rozstawiał swoje przybory na blacie, tak aby każdy z grupy mógł je obejrzeć i poznać się na fachowcu. Nie był pewien, czy ktokolwiek go słucha, ale skoro jeszcze nie uciekli to mógł opowiadać dalej.
- Tylko nie dotykać, bo do wrzątku potem będę musiał je dawać. Od pewnego Tileańczyka, tak się nauczyłem, że lepiej wyparzać narzędzie, to rzadziej potem trzeba wypalać rany. Na chirurgii też się znam, jak treba kości poskładam. No już pokazywać mi rany. Chyba nikt się nie wstydzi, skoro razem przyszliście?

Niziołek ledwo zadał pytanie, a już krążył pomiędzy szóstką awanturników. Bohaterowi byli mniej lub bardziej pokiereszowana, z małymi wyjątkami. Nawet jeśli z początku próbowali to ukryć, to mały cyrulik był wystarczająco spostrzegawczy, aby co nieco wydedukować.
Blondwłosa Elfka osłaniała swój lewy bok, ale i na jej prawej ręce widać było krwawy ślad. Khazad też był chyba ranny, ale z nim to niziołek wolał uważać. Jeszcze mu areszt o kolejny tydzień przedłużą. Oczywiście, jeśli sam wskaże co i gdzie go poharatało to i jego opatrzy.
Mężczyzna w zbroi trzymał się dzielnie, ale co parę oddechów delikatnie się krzywił. Kącik ust, niby detal, ale zdradzał, że rana jest w okolicy klatki piersiowej, lub żeber. Jego towarzysz z przerwą w zebach zdawał się całkiem zdrowy. Podobnie zresztą jak nizołczyca.
Jego uwagę zwróciła natomiast młoda kobieta, która była od niego sporo wyższa i miała ciemnobrązowe włosy. Odzież nosząca ślady krwi i prowizoryczny opatrunek na ramieniu. Ludo domyślał się, że rana nie była całkiem świeża.
- Pozwól proszę, że to obejrzę, delikatnie zdejmiemy opatrunek. Zaczął przyjaźnie i spokojnie. Oczywiście wcześniej mydląc i szorując swoje ręce w wiadrze z wodą.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 30-05-2018 o 20:03.
pi0t jest offline  
Stary 30-05-2018, 20:57   #88
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- A za co trafił do lochu? - spytał Dietrich, gdy przewodnik okazał swój brak zaufania do niziołka-medyka. - Znaczy, do aresztu - poprawił się.
Krasnolud wydawał się początkowo zaskoczony, kiedy usłyszał to pytanie.
- Za partactwo - odpowiedział jakby to wszystko tłumaczyło, ale widząc nieprzekonanie na twarzy Dietricha, szybko uzupełnił swój wywód:
- Naraził się paru krasnoludom. Za marny dla nas pieniądz oferował strzyżenie bród i wąsów, co też zrobił, ale bardzo nieudolnie - powiedział wskazując swój krzywy, chaotycznie rosnący zarost, który nie pasował do pedantycznych pod tym względem krasnoludów.
- A i czuł się tu za bardzo jak u siebie w domu, co tylko przesądziło o karze społecznej dla tego łajdaka i oszusta.
- A już się bałem, że za leczenie się brał nieudolnie - powiedział Dietrich, który włosów brody ni głowy nie miał zamiaru oddawać w ręce golibrody-amatora.
- Toć mówię, że oszust to! - Odezwał się rozgniewany strażnik. - Czy się brał, czy też nie, pewnie i to spartoli. Trza było go do kopalni wrzucić, a nie robić z niego medyka. W niższych poziomach podobno coś straszy i paru kopaczy nie wróciło stamtąd. Za nim tym bardziej nie będą tęsknić, a może nawet nada się na doskonałą przynętę dla tego czegoś...
- Właściwie to wyglądacie na takich co im wszystko jedno - dodał po chwili, mierząc Dietricha ciekawskim spojrzeniem. - A than Fimbursson dobrze opłaci śmiałków, którzy rozwikłają zagadkę kopalni.
- Ciekawe... Dietrich przez moment zastanawiał się, co to znaczy "dobrze". - Ale obiecaliśmy temu tam - głową wskazał ich pracodawcę - że go do domu doprowadzimy. Nie uchodzi w połowie robotę rzucać.
- Prawda to - zgodził się wartownik. - Jeśli jednak będziecie tu wracać, a sprawa pozostanie nierozwiązana, to wiecie do kogo się z tym udać. Dużo tracimy na niefunkcjonalnej kopalni. Niższe poziomy zostały zaplombowane i jak dotąd nikt nie kwapił się, aby zbadać sprawę. Kilku śmiałków, których wysłaliśmy na zwiad, nigdy nie wróciło.
- Ciał, jak rozumiem, też nikt nie znalazł? A może zostawicie tego cyrulika w areszcie do naszego powrotu? - zaproponował Dietrich. - Jeśli ruszymy do kopalni, zabierzemy go ze sobą. przynajmniej byłby z tego zysk dla wszystkich.
- Ślady krwi, dużo śladów krwi - podkreślił krasnolud. - Wystarczająco wiele, aby odstraszyć kolejnych śmiałków. Cyrulik zaś dziś wieczorem zostanie zwolniony z aresztu… Sam nie wiem, czy to dobrze, ale przynajmniej nie będę musiał dłużej na niego patrzeć. Łajdak jeden… - mruknął pod nosem, mimowolnie łapiąc się za nierówno przystrzyżoną brodę.
- Jutro już go nie będzie. - Dietrich pocieszył tamtego. - Spadnie komuś innemu na głowę. A z tą kopalnią to pomyślimy. W końcu od czasu do czasu przyjmujemy różne zlecenia.

A o ewentualnym zleceniu miał zamiar powiedzieć kompanom. Nie sądził, by Karl miał ochotę na spacery po kopalni, ale inni... Kto by nie chciał zarobić nieco złota.

* * *

Celą to z pewnością nie można było nazwać, a areszt, jeśli takim był, to można było nazwać najwyżej domowym. Niziołek zdecydowanie nie powinien narzekać. Wszak mogli go wysłać do kopalni.

- Ciekawie to wygląda. - Trudno było ocenić, czy Dietrich ma na myśli ciasteczka, czy narzędzie, wyglądające jak podręczny zestaw kata. - A pomoc medyka mi się również przyda.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-05-2018, 21:33   #89
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację

Hans postanowił nie wchodzić wraz z resztą towarzyszy do aresztu. Był ranny ale przeżył dwa dni to przeżyje jeszcze jeden. Rana na głowie już tak nie krwawiła, a zatem goiła się najpewniej.
Zwinął na udzie zawiniątko wypełnione tytoniem i zapalił stojąc przed drzwiami do pomieszczenia, które jak zobaczyć przez otwarte drzwi wypełniały różnego rodzaju butelki. Za nic nie mógł wypatrzeć niziołka, dostrzegł jednak starego krasnoluda stojącego za ladą. Spaliwszy skręta splunął na bruk po czym gdy u aptekarza nie było już tłoku wszedł i zagadał - Dzień dobry szanowny panie, czy aby tytoniu nie można tu dostać? Podróżujemy już jakiś czas i zapas mi się kończy powoli.
Aptekarz spojrzał na niego znad swoich okularów. Nie widział dobrze nawet z ich pomocą, więc zmrużył oczy, wlepiając w niego wzrok przez dłuższą chwilę.
- A dobry - odpowiedział. - Tytoniu nie mam, ale w karczmie ten pijak Dulben sprzedaje - zdawało się, że krasnolud nie zbyt dobrego zdania o karczmarzu.
- Od czasu gdy oberwałem w głowę, ta boli mnie cholernie, czy masz może coś na głowy ból, bo rozwiercania czaszki chyba nie przeżyję! - zapytał - coś oprócz Krasnoludzkiego Ciemnego bo to pewno w karczmie znajdę.
Krasnolud rozpromienił się. Ktoś wreszcie chciał coś kupić od niego! Odwrócił się więc na pięcie i zaczął szperać między półkami w poszukiwaniu odpowiedniego lekarstwa. Po chwili wyciągnął stamtąd zakorkowaną, brązową buteleczkę i położył ją na ladzie przed Hansem.
- Jedno złocisze starczy. Przyjmuję imperialne korony - odpowiedział zadowolony, że wreszcie znalazł klienta.
- To pomoże? - zapytał z czystej ciekawości nie spodziewał się, że krasnolud jest szarlatanem. Wyjął z sakiewki jedną koronę i położył na ladę, - masz może jeszcze coś na kąśliwe uwagi? - zapytał dla żartu mając nadzieję, że stojąca w pokoju obok Lilou usłyszy, krasnolud jednak nie zrozumiał go, ponieważ tylko rozłożył ręce w swej bezradności.
- Ale polecam się na przyszłość! - Rzucił za nim. - Dziękuję - odrzekł Hans, zabrawszy miksturę schował ją. Miał nadzieję, że mu się nie przydada ale zawsze warto być ubezpieczony. Zerknął do pokoju obok, w którym niziołek zaczął leczyć Lelianę i Detricha. Hans miał nadzieję, że elfka też pokaże swoją ranę by cyrulik się nią zajął. Mówiąc o wkładaniu narzędzi do wrzątku brzmiał coraz bardziej wiarygodnie, choć to do końca nie przekonywało Hansa
 
Feniu jest offline  
Stary 01-06-2018, 22:24   #90
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Sam na sam
- Rozmowa przed aresztem -

Hans & Lilou

Kiedy niziołek zaczął opatrywać innych, elfka wyślizgnęła się niepostrzeżenie z pokoju. Nie potrzebowała ani leczenia, ani robienia sztucznego tłumu. Właściwie, wbiła tam z innymi bo po pierwsze, była ciekawska, a po drugie strasznie ją to bawiło.

Teraz jednak mała złodziejka zaspokoiła swoją ciekawość i mogła z uśmiechem rozbawienia wyjść na zewnątrz.

- Co tam mruku? - zaczepiła Hansa, gdy tylko go zauważyła. Wcześniej była przekonana, że wszedł ze wszystkimi, ale w sumie czego się po nim spodziewała - Czerepu nie chcesz zaleczyć? Oberwałeś solidnie.
- Mruku?
- zapytał ze zdziwieniem - Przecież ja duszą towarzystwa jestem. Dwa dni bez opieki przeżyłem to i jeszcze jeden dam radę - odezwał się do elfki - Bardziej o ciebie się martwię wszak to ręka którą walczysz.
Jak nasz nowy znajomy odpocznie trochę to i ja się pewnie do niego zgloszę. Na razie mam pewien medykament, który może mi pomóc.
- zdradził się ze swym zakupem, żałując przy tym, że dwóch butelek nie kupił,może wynegocjowałby lepszą cenę.
- Wiem, że sobie dasz radę. W końcu silny jesteś, nie? - uśmiechnęła się lekko patrząc na miejsce, w którym była jego rana - Moje zadrapanie to naprawdę nic, zresztą… Wolałabym, żebyś tylko ty mi pomagał, nie chcę i nie potrzebuję nikogo więcej. - dokończyła z powagą przekonana o słuszności swojego postanowienia.
- Pewnie i bym ci pomógł ale nie znam się na wszystkim - odparł z wyraźnym smutkiem w głosie - Lepiej skorzystaj z pomocy kogoś kto zna się na leczeniu. Ja co najwyżej mogę leczyć twój nastrój, który ostatnimi czasy i tak nie jest zły zważywszy na sytuację w jakiej się znajdujemy.

- To co zrobiłeś jest wystarczające
- nie zgodziła się z nim, mając na myśli obandażowane ramię. W końcu to Hans się nim wtedy zajął, może i prowizorycznie, ale Lilou nie czuła już bólu. Może tylko lekkie szczypanie.
- Po prostu to poprawisz przed snem i będzie dobrze. - westchnęła potężnie na samo wspomnienie o sytuacji. - A niby w jakiej się znajdujemy? Wyrwaliśmy się z Marienburga, pewnie, nie znamy nic innego, ale czy to aż takie złe? Wiem, że jest ciężko i możemy przypłacić życiem takie szwendactwo, ale lepiej zginąć w ten sposób niż zgnić w lochu… Albo zawisnąć na stryczku - skrzywiła się kwaśno. Oczy elfki posmutniały w jednej chwili. Gdzieś w głębi, mimo iż wiekowo była starsza od Hansa, czuła się tylko odrzuconą przez innych dziewczyną. On dojrzał o wiele szybciej i równie szybciej zaczynał się starzeć.

Hans całkiem dobrze znał Lilou, wiedział co znaczył ten wyraz twarzy. Złapał więc ją za rękę i ścisnął dodając otuchy. Chciał ją przytulić ale na to przyjdzie jeszcze czas. - Masz racje lepsze jest życie nawet takie jak to niż gnicie w lochu lub pętla na szyi.
Smutny uśmiech pojawił się na jej nastoletniej buzi, zupełnie jakby miała się zaraz rozplakac, ale próbowała to powstrzymać. Jej wargi zadrzaly podobnie jak nabrany oddech.
- No już, nie ma się co smucić - przytulił Lilou do siebie, by poczuła w nim wsparcie. Jej zapach, jej obecność przypominały mu o szczęśliwych chwilach sprzed ucieczki. Zaklął w myślach, to co było już nigdy nie wróci. Przytulił ją jeszcze mocniej, taka bliskość też była mu potrzebna.

Dziewczyna rozumiała, że ta sytuacja jest chyba bardziej trudna dla niego, niż dla niej. Ona bowiem przywykła do tego, że nie przynależy do żadnego miejsca. Była zwykłą, brudną i zbłąkaną sierotą, która okradała nawet starszych i schorowanych ludzi. Robiła to jednak z głodu, więc tym się usprawiedliwiała. Świat nie był sprawiedliwy, mogli jedynie się starać by ich własny los był lepszy, ale zazwyczaj przypłacało się to kosztem drugiego człowieka. Wiedziała, że dla niego ten gest wynikał z troski i chęci pocieszenia młodszej siostry. Może i była tylko przybłędą, ale Hans zawsze traktował ją jak kogoś z rodziny. Czasami miała wrażenie, że nawet lepiej niż Albrechta, ale to może ze względu na różnice płci. Dla niej trwanie w jego objęciach znaczyło wiele, mogłaby tak już zostać, tylko jakby to wyglądało w jego oczach? Nie chciała go stracić tylko dlatego, że jej uczucia zboczyły na inny tor, że w jej głowie nie był bratem, a za każdym razem gdy był blisko, czuła jak mocno uderza jej serce. Z ulgą odetchnęła kiedy nie spytał o to małe zetknięcie ust przed walką. I tak by mu powiedziała, że to przecież normalna czułość i u rodzeństwa też się zdarza.
- Dzięki, już jest dobrze - odezwała się w końcu po dłuższej chwili, w której jej myśli zakłębiły się jak kulka wełny, która niespodziewanie wyślizgnęła się z drżących rąk. Delikatnie oderwała się od uścisku, do którego chciałaby jeszcze powrócić, ale nigdy nie była zbyt wylewna w uczuciach i wątpiła by się odważyła to zainicjować. Nie potrafiłaby zmienić nagle swojego zachowania i z kąśliwej, złośliwej buntowniczki stać się nagle czułą i trzepiącą panienką.
- W sumie, to może i lepiej - wzruszyła jednym ramieniem, jakby nie była pewna tego, co mówi - Mamy możliwość poznania świata, innych zakątków no i może będziemy lepsi w tym, na czym znamy się najlepiej. I pewnie zdobędziesz sławę! Będziesz “najwspanialszym Łowcą Głów w całym Starym Świecie”! - zaakcentowała teatralnie, a na jej twarzyczce pojawił się uśmiech - A jeśli to będzie za mało to może i w Nowym? - spojrzała na niego z błyskiem niebieskich, wyrazistych oczu.

- Przeżyjesz dużo więcej lat niż ja, w zasadzie całe życie przed tobą i to pewnie ja na starość będę mógł się pochwalić, że moja Lilou została wielkim podróżnikiem i największym bogaczem wśród znanych osób Starego świata. - celowo użył słowa mojej ponieważ chciał widzieć jak elfka na to zareaguje. Nigdy nie był zbyt wylewny jeśli chodzi o uczucia. Wiele nie mówił, wiele też nie czynił, ale czym bardziej oddalali się od miejsc które znał tym bardziej jego stosunek do Lilou się zmieniał. Ona sama też się zmieniała, przestała być cichą i skromną osóbką, którą pamiętał gdy przyprowadziła ją babka. Teraz była łowcą przygód, podróżniczką i czymś więcej niż tylko przyjaciółką.

- Jedynym osiągnięciem Lilou będzie to, że jest twoja i za tobą łazi - odparła żartem, w którym wiele ukryła. Nie chciała jednak zdradzać wiele więcej, ani schodzić z toru rozmów, tych przyziemnych i prostych, bo to co się rozrastało w jej głowie, nie było takie łatwe.
- Nie Sądziłem, że masz tak niską ocenę samej siebie, gdyby nie ty nie byłoby mnie tutaj. To ty wyciągnęłaś mnie z pułapki. - odrzekł łowca, po czym zamilkł na chwilę.
Lilou wzruszyła ramionami
- Staram się tylko byś ty miał wyższą - odparła z uśmiechem.

- Brak mi już argumentów- westchnął i zmienił temat.
- Zdążyłaś już poznać niziołka? - zapytał - Co o nim sądzisz, odpychający jak nasz pracodawca?
Lilou pokiwała przecząco głową.
- Raczej sympatyczny, ale nie w moim guście - odparła ze spokojem - Karłowi to nikt nie dorówna w byciu nadmuchanym pajacem - przewróciła oczami jakby z zażenowania, że w ogóle musi teraz o nim myśleć. Celowo zmieniła jego imię na coś bardziej kpiącego.

- Ten gość coś kombinuje trzeba mieć go na oku, ale widzę, że nie muszę ci o tym przypominać. - oświadczył krótko.
- Nie jestem naiwna - odpowiedziała mu równie lakonicznie - Najwyżej się urwiemy jakoś. Jest wiele metod na zyskanie monet, nie musimy tego robić.
- Ale wiesz, że nie lubię rzucać słów na wiatr i skoro podjęliśmy się tego wypadałoby to zakończyć.
- odparł.

- Zrobię co będę musiała… - rzuciła niechętnie - … w granicach rozsądku oczywiście! - szybko sprostowała, mając w głowie myśli, których powstydziłaby się niejedna, porządna dziewczyna.
- Nie wątpie, że w granicach rozsądku. - odparł Hans, nie wiedząc o czym myśli jego przyjaciółka. Ona zaś nie miała wcale zamiaru się tłumaczyć. Udawała, że wszystko jest w porządku i wcale nie przypomniało jej się jak pewnej nocy w Marienburgu, gdy czaiła się na klientów domu rozpusty, widziała o nieco za dużo, bo osoby tam przychodzące nie miały żadnych ograniczeń, a i pracującym tam kobietom widać to nie przeszkadzało. Kiedyś Lilou myślała, że może i ona będzie tak ładna jak te panie. Wtedy na pewno Hans zwróciłby na nią uwagę. I częściej by przytulał. Elfka zamyśliła się po raz kolejny, ale w końcu mężczyzna wyrwał ją z nawracających przemyśleń.

- Księstwa graniczne czekają, a my nieuchronnie się do nich zbliżamy. - powiedział Hans bez żadnych uczuć. Lilou jedynie wzruszyła ramionami. O wiele bardziej wolałaby być w Marienburgu i okradać bogate domostwa. Niby co dobrego może ją spotkać w Księstwach Granicznych? Nie wiedziała nawet, jaki rodzaj gleby tam jest i jakiego typu występuje roślinność. Co innego Hans, dla niego to pewnie było stworzone. Był człowiekiem sukcesu, silnym Łowcą, sprawnym mężczyzną w sile wieku...
- Coś nam to zmieni? - spytała w końcu, by nie pozostawić kwestii bez odpowiedzi.

- Może zdobędziemy bogactwa, które pozwolą nam zmienić swoje życie. - odparł - Słyszałem o wielkich możliwościach jakie dają te krainy pełne skarbów, ale słyszałem również o tym, że mało kto z nich powracał, czy to z dobrobytu jaki go tam spotkał czy po prostu z powodu nagłej śmierci. - dreszcz przeszedł go po plecach gdy o tym mówił. Wyciągnął następne zawiniątko wypełnione tytoniem i zapalił. Lubił wdychać dym, uspokajał go i pozwalał zebrać myśli.

Lilou dała parę kroków w bok, aby zejść z linii lecącego dymu. Nie lubiła tej woni, jednak nigdy nie pisnęła co do tego słówkiem. Po prostu starała się schodzić z drogi i nie przeszkadzać. Nie przyszło jej nawet do głowy, by marudzić lub zabronić mu tego. W sumie, to nie dziwiła się, był człowiekiem, co mu z tego życia pozostało? Na drodze, którą obrali, może dziesięć, dwadzieścia lat życia… Trzeba korzystać w pełni ze wszystkiego, co świat oferuje. A jednak mimo tych myśli, elfka czuła lęk przed spełnianiem swoich pragnień.
- Wszędzie można umrzeć - stwierdziła niezbyt odkrywczo, na co aż parsknęła krótko pod nosem - To znaczy, chciałam po prostu powiedzieć, że nie ma co się przejmować, bo to każdego spotkać może i to nawet w mieście. Mało to razy na ulicy ktoś pod żebro dostał i się przekręcił? Chyba ciekawiej jest jednak krwi upuścić goniąc strzałami za zielonymi pokurczami, niż od jakiegoś frędzla kosą oberwać. - rozwinęła swoje myśli będąc nawet zadowolona ze swojego toku rozumowania. Szkoda tylko, że sama nie do końca w to wierzyła, ale zależało jej na tym, aby wesprzeć przyjaciela. Chciała, żeby czuł pewność i odwagę - Zawsze możesz na mnie liczyć. W razie co, to ja własnoręcznie ci dół wykopie i będę ci chwasty ładne sadzić na kopcu. A może nawet z jakiegoś klasztoru świecę zwinę i ci w piach wbiję. - Lilou dumnie wypięła pierś i uśmiechnęła się pogodnie, pokazując zęby, które nawet nie były w takim złym stanie. Właściwie to z jej całej postaci biła młodość i hart ducha. Patrzyła na niego z nadzieją, że na te słowa choć trochę się zaśmieje.

- Dziękuję, że jesteś - powiedział uśmiechając się do Lilou. - Dziękuję za wszystko - rzekł i tylko dlatego że przed chwilą skończył palić tytoń, nie miał odwagi by ją pocałować.
- Sama również możesz na mnie liczyć, na mnie i na nas wszystkich, no może oprócz Karla. - uśmiechnął się. Elfka zaś parsknęła szczerym śmiechem.
- Na niego też mogę liczyć, zawsze chętnie mi posłuży jako manekin na rozładowanie moich złości - mrugnęła oczkiem nie odrywając od niego spojrzenia. W końcu jednak zaczęła się rozglądać po okolicy w zamyśleniu - Może pójdziemy na małe rozeznanie w terenie? A w ostateczności skończymy w karczmie, na pewno się domyślą że tam poszliśmy. Co? Poszwendamy się? - spytała błagalnym i jakże uroczym tonem głosu. Takim, jakiego używają kobiety, gdy czegoś bardzo chcą.

- W sumie od tego stania już nogi mnie bolą - stwierdził Hans przystając na propozycję Lilou - Chodźmy więc - rzucił chwytając ją pod rękę. - To żebyś się nie przewróciła na tym śliskim bruku. - próbował zabawnie się wytłumaczyć, co spotkało się z jej zdziwieniem i uśmiechem.
- Nie wiedziałam, że jest śliski - przyznała szczerze i chętnie przyjęła jego gest. A co tam, w końcu pochodzi sobie jak wszystkie ładne i bogate damy, z mężczyzną u boku. Teraz tylko jeszcze powinna się nauczyć ładnie chodzić, choć jej elfie kroki i tak były delikatne. Miło by było zapoznać się z okolicznymi chatami, a i właściwie skoro już zwiali z domu, to może poznają coś nowego, a co najważniejsze, w końcu będzie mogła spędzić czas tylko z nim, sam na sam.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172