Durak po walce usiadł na jednym z kamieni i wsadził mały palec do ucha kręcąc nim.
- Jednak wolę cichą kuszę od prochowych, ręcznych armat.- Jęknął komentując jak to prawie ogłuchł.
- Jednak wolę cichą walkę od hałasów eksplozji.- Dodał i wyciągnął szybkim ruchem palec z ucha aż pyknęło.
- Dzięki Thubedorfie Mordinssonie za gościnę. Cieszę się, że wraz z kompanami mogliśmy pomóc.- Durak skłonił się z szacunkiem przed Kapitanem po czym zwrócił się do przewodnika.
- Jam Durak Gimblinson.- Wyciągnął rękę i przywitał się z Bozrakiem Ścieżkoszukaczem. Ten przywitał rodaka niezbyt wylewnie, choć uprzejmie.
***
Podróż do Khazid Grentaz przebiegała w spokoju. Durak nie zagadywał przewodnika nie chcąc mu przeszkadzać w pracy a zarazem dało się odczuć, że ten woli swoje towarzystwo od ichniego. W sumie rozumiał go bo podobnie miał i drużynowy khazad.
Gdy odpoczywali nad wodą Durak obserwował jak elfka poszła z jadłem do przewodnika i nawet się nie zdziwił reakcji rodaka. Gdy dziewczyna wracała podszedł do niej.
- Lilou. Nie przejmuj się nim.- Uśmiechnął się życzliwie.
- On jest samotnikiem i podróż w grupie i tak jest dla niego problemem. Do tego jeszcze jesteśmy małą mieszanką rasową a zarazem wybuchową.- Tu mrugnęła do długouchej.
***
Durak z lekkim zdziwieniem przystał na słowa Karla. Jeśli uważał, że lepiej się dogada z wysłannikiem, który ich witał to nie chciał stawać mu na drodze.
Przedstawienie i podanie celu wizyty wystarczyło i mogli wejść do Khazid Grentaz.
- Lilou. Prawie każdy z nas ucierpiał ostatnimi dniami, więc raczej wszyscy by chcieli pomocy kogoś kto zna się na tym.- Odpowiedział elfce i ruszyli w końcu wszyscy razem do siedziby medyka będącego w areszcie.
***
Prowadzeni przez miasto Durak szedł dumny. Jego rodacy wybudowali solidny ośrodek mieszkalny gdzie każdy dom mógłby służyć za małą warownię.
- Widzicie? Tak powinny wyglądać wszystkie osady. Bronić się można nie tylko na murach, ale także wewnątrz.- Rzucał do idących obok.
Strażnik prowadził ich przez całe miasto jakby chciał by zobaczyli cały kompleks. Dzięki temu zobaczyli drogę do karczmy w której się zatrzymają. Jednak najważniejsze było otrzymanie pomocy.
- Wyboru nie mamy. Nasza towarzyszka potrzebuje natychmiastowej pomocy a wasz medyk z armią w polu.- Wyjaśnił Durak i skłonił się w podzięce strażnikowi.
Weszli do apteki. Przynajmniej to pomieszczenie na takie wyglądało i po usłyszeniu dzwoneczka nad drzwiami wyłonił się sędziwy krasnolud.
Ten przywitał ich wylewnie chcąc wcisnąć im jakieś specyfiki, lecz szybko odezwał się ich pracodawca Karl i zostali skierowani do pomieszczenia obok.
W pomieszczeniu na kanapie rozłożony przebywał niziołek. Gdy weszli skończył czytać i z pytającym spojrzeniem przywitał gości.
- Skierowano nas do Ciebie.- Odezwał się pierwszy Durak.
- Mamy tu kilka rannych w tym jedną do pilnego zbadania. Znasz się na tym niziołku?- Zapytał w miarę łagodnie khazad.