Głupiec, bez względu na to, jak wysokie zajmował stanowisko, zawsze pozostawał głupcem, zaś wysoko postawiony głupiec był podwójnie niebezpieczny. Przede wszystkim dla otoczenia, ale niekiedy i dla siebie.
Lennart nie miał najmniejszego zamiaru wykonywać rozkazów kapłana. Nie tylko dlatego, że nie uznał go za kogoś, kogo warto słuchać. Miał w pamięci groźby związane z próbą ognia i nie sądził, by pomoc w uwięzieniu Ericha zmieniła nastawienie kapłana do osób biorących udział w zajściu.
Stale miał w dłoni miecz, na którym nie obeschła jeszcze krew demona i gdy kapłan zajęty był dysputą z Erichem, Lennart postanowił wykorzystać tę chwilę jego nieuwagi. W ostatniej jednak chwili zmienił zdanie i miast do krwi demona dołączyć krew kapłana walnął tego ostatniego rękojeścią w łeb, posyłając właściciela rozbitej głowy nieprzytomnego na ziemię.
Słyszał, że o solidnym uderzeniu w głowę można stracić pamięć i miał nadzieję, że w tym przypadku to się sprawdzi.
A ranę głowy zawsze można było zwalić na demona...
- Nikt nic nie widział... - rzucił w stronę Roela.