Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2018, 14:22   #87
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Kręte ścieżki losu sprowadziły niziołka do Khazid Grentaz, a drobne nieporozumienia zakończyły się aresztem domowym. Utrata wolności jest dotkliwą karą, z drugiej strony dzięki temu mały bohater mógł liczyć na dłuższy odpoczynek, a spać przecież lubił. Warunki zresztą były bardzo przyzwoite, a na szlaku i tak w pojedynkę by sobie nie poradził. Cholibka, akurat teraz goblinie klany za wojaczkę się wzięły. Kończąc te zbędne przemyślenia wrócił do księgi, którą obracał w rękach.
- Za cholerę nie odczytam tego języka. – Ludo mruknął z rozbawieniem pod nosem. Niziołek był tak zaabsorbowany lekturą, że w pierwszej chwili nie dostrzegł grupy awanturników która, nadzwyczaj cicho zakradła się do jego gabinetu. Gdy ich w końcu spostrzegł, postanowił nie odzywać się pierwszy. Jego zielonkawe oczy rozszerzyły się, ale to z ciekawości, a nie ze strachu. Był przecież w gościnie u gburowatych khazadów, wiedział, że tutaj nie może stać mu się krzywda.
- Skierowano nas do Ciebie.- Pierwszy z grupy odezwał się brodacz.
- Mamy tu kilka rannych w tym jedną do pilnego zbadania. Znasz się na tym niziołku?- Zapytał w miarę łagodnie khazad.

Nie żądał, nie krzyczał i chyba nawet z niego nie kpił. W głowie małego cyrulika urodził się zalążek planu… Nie, nie tym razem zdecydowanie lepszego od strzyżenia bród niewdzięcznym krasnoludom. Plan, który może pozwoli mu bezpiecznie opuścić tą osadę. - Oczywiście, do usług! - Ludo z entuzjazmem podskoczył, zrzucając cenną księgę na podłogę, no chyba że był to efekt dogryzania elfki.- Cholibka. – Niziołek pośpiesznie podniósł tomiszcze i odstawił na kanapę. - A pacjenci wszyscy mieli się dobrze. Brodę przystrzygłem jednemu, co by nie przeszkadzała i od razu zła opinia się ciągnie. Zaprotestował, ale nie unosił głosu. Niziołek miał podejść do krasnoluda, ale skoro wyszła mu naprzeciw długoucha, to w jej stronę wyciągając dłoń do przywitania. - Jestem Ludo i lepszego cyrulika w tej osadzie nie znajdziecie. – Może i trochę się przechwalał, ale skoro padły takie wątpliwości, to nie mógł zrobić nic innego. – Zaraz Lilou sama obejrzysz co ja tu mam i umiem. Ludo swobodnie przeszedł do rozmowy na TY, lekkie spoufalanie się przecież nikomu nie zaszkodzi, a może wzbudzi sympatię - Na rany i choroby wszelkie coś się zaraz zaradzi, tylko nikogo nie ostrzygę! - Dodał z małym wyrzutem. - Jego krewniacy zakazali, a ja to w dobrej wierze robiłem, ale tak dziś za darmo, tylko jeśli mówimy o poważnym leczeniu, to rany trzeba doglądać.- Ludo urwał swój wywód, gdy dostrzegł swoją rodaczkę. Rozpromienił się od razu, -Kuzynka! Jak to dobrze, ratunek!, znaczy witaj. – Ludo doskoczył do niziołczycy o mocno kręconych włosach, prawie ze łzami w oczach, gotów był ją wyściskać.
- Ja Wam chętnie pomogę, najwyżej zabierzecie mnie ze sobą. Zaraz wyjmę słodkości, piwa mam mało. Ale co tam, u tych gburów takiego gościa się nie spodziewałem. – Kołodziej zaśmiał się lekko podrapał po głowie i nadawał dalej. Nikt nie zdążył zaprotestować, więc to przyklepane. Z jego lekko pucołowatej twarzy ani przez chwile nie schodził uśmiech.- Eee, siadajcie gdzie wolne miejsce. Kto pierwszy, niech na ławę wskakuje. Tylko narzędzia wyciągnę. Pod kociołek z wodą w kominku drewna dorzucę.Język mu się trochę pląta, ale nie zwracał na to uwagi. Chciał udowodnić swoją przydatność, a to go trochę nakręcało. W między czasie z własnych zapasów na czarną godzinę wyjął też Appelbeignety, dla każdego po jednym. Oczywiście Kołodziej nie zapomniał tez o sobie. Zresztą swojego zaraz pochwycił i zjadł jako pierwszy pakując go prawie na raz do swojej buzi.
- Tak napary są, opatrunki są, nicie i narzędzia są. Nie, nie ma się co bać. Ja nie jak Ci tutejsi rzeźnicy, szczypce i piłki do kości tylko w ostateczności. – Ludo rozstawiał swoje przybory na blacie, tak aby każdy z grupy mógł je obejrzeć i poznać się na fachowcu. Nie był pewien, czy ktokolwiek go słucha, ale skoro jeszcze nie uciekli to mógł opowiadać dalej.
- Tylko nie dotykać, bo do wrzątku potem będę musiał je dawać. Od pewnego Tileańczyka, tak się nauczyłem, że lepiej wyparzać narzędzie, to rzadziej potem trzeba wypalać rany. Na chirurgii też się znam, jak treba kości poskładam. No już pokazywać mi rany. Chyba nikt się nie wstydzi, skoro razem przyszliście?

Niziołek ledwo zadał pytanie, a już krążył pomiędzy szóstką awanturników. Bohaterowi byli mniej lub bardziej pokiereszowana, z małymi wyjątkami. Nawet jeśli z początku próbowali to ukryć, to mały cyrulik był wystarczająco spostrzegawczy, aby co nieco wydedukować.
Blondwłosa Elfka osłaniała swój lewy bok, ale i na jej prawej ręce widać było krwawy ślad. Khazad też był chyba ranny, ale z nim to niziołek wolał uważać. Jeszcze mu areszt o kolejny tydzień przedłużą. Oczywiście, jeśli sam wskaże co i gdzie go poharatało to i jego opatrzy.
Mężczyzna w zbroi trzymał się dzielnie, ale co parę oddechów delikatnie się krzywił. Kącik ust, niby detal, ale zdradzał, że rana jest w okolicy klatki piersiowej, lub żeber. Jego towarzysz z przerwą w zebach zdawał się całkiem zdrowy. Podobnie zresztą jak nizołczyca.
Jego uwagę zwróciła natomiast młoda kobieta, która była od niego sporo wyższa i miała ciemnobrązowe włosy. Odzież nosząca ślady krwi i prowizoryczny opatrunek na ramieniu. Ludo domyślał się, że rana nie była całkiem świeża.
- Pozwól proszę, że to obejrzę, delikatnie zdejmiemy opatrunek. Zaczął przyjaźnie i spokojnie. Oczywiście wcześniej mydląc i szorując swoje ręce w wiadrze z wodą.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 30-05-2018 o 20:03.
pi0t jest offline