Alice do niej mówiła spokojnym, miłym głosem, próbując jakoś pannę McClendon uspokoić, dodać otuchy, wyrwać ją ze stanu przerażenia. Ale Kelly była właśnie tym wszystkim co widziała, i co działo się wokół niej zbyt zszokowana, by jej powrót do rzeczywistości był łatwy. Nogi miała jak z gumy, serce chciało wyskoczyć z piersi, i trząsła się na całym ciele. Słowa koleżanki wywarły na niej znikome wrażenie... jedynie jakoś powłóczyła nogami, dając się wyprowadzić z pokoju.
Ledwie obie znalazły się na korytarzu, coś się w sypialni dziewczyn Red zawaliło. Kelly się nie odwracała, nie spoglądała tam, nie chciała. Alice poprowadziła ją pospiesznie schodami na dół, gdzie u ich końca czekał Wrestler z zaciętą miną i kijem bilardowym w łapach. Wpatrywał się w obie dziewczyny, to na piętro, w kierunku pokoju który opuściły... o, i była tam ta urzędniczka, Bethy, czy jak jej tam szło.
Na dworze, pewnie przy basenie panował raban, w kuchni panował raban, na piętrze panował raban. Krzyki, nawoływania, bieganiny, jakieś łomoty, coś się waliło, ktoś gdzieś w coś walił. Do tego nadal lało, grzmiało i błyskało się. Kelly najchętniej by się po prostu położyła i umarła, tak była tym wszystkim przerażona. Albo zamknąć oczy, niech ten koszmar się skończy, spać... a później, gdy je otworzy, znowu wszystko będzie w porządku.
Przybiegł Phil, co wywołało na ustach Cheerleaderki minimalny uśmiech. Szukał jej, martwił się o nią, chciał by była bezpieczna.
I wtedy znowu jakaś macka, trafiła tym razem stojącą blisko nich Bethy w plecy. Przebiło ją na wylot, chlusnęła krew, a dziewczyna nawet nie pisnęła, po chwili zostając porwaną w tył, i znikając gdzieś na piętrze.
To już było zdecydowanie dla Kelly za dużo.
Wrzasnęła.
Wrzasnęła jak chyba jeszcze nigdy w życiu, wrzasnęła jak tylko kobiety potrafią, krzykiem pełnym przerażenia, pełnym dzikiego, pierwotnego uczucia strachu. Sama nie wiedziała, jak długo znajdowała się w tym stanie.
Doskoczył do niej Double Ray, zatykając swoją łapą jej usta, drugą zaś objął ją w pasie, po czym zaczął targać w kierunku kuchni. Warczył coś do niej pod nosem, ale do blondyneczki i tak niewiele docierało. Ale jednen, istotny fakt, po około 3 sekundach do jej móżdżku dotarł.
Jego wielka dłoń zatykająca jej usta, przy okazji i zatykała nos. Kelly nie umiała oddychać.
-
N...ff..ddć... - Wyjęczała, ale mięśniak nie miał prawa jej słyszeć wśród tego całego zamieszania.
-
N...ff..ddć!!! - Ponowiła, ale widząc brak reakcji, zaczęła w końcu dziko kopać nogami, i zaorała Wreslerowi z całych sił swymi pazurkami nadgarstek dłoni zatykającej jej usta.
.