lely, słysząc ich słowa, skinęła z aprobatą. Wtem
Dunin przemówił:
–
Nim wyruszycie pozwólcie, iż pobłogosławię Was w imieniu Urogalana.
Niziołek ustawił się dokładnie naprzeciwko nich, wzniósł ręce w górę i począł wypowiadać słowa błogosławieństwa.
Urogalanie, Ty, Który Musisz Istnieć,
Celebrujący życie poprzez śmierć,
Czarny Ogarze strzegący grobów,
Strażniku naturalnej kolei rzeczy,
Miej, proszę, baczenie na tych tutaj.
Niech dosięgnie ich twa łaska,
która chroni od przedwczesnego końca,
a u kresu niech zaznają spokoju,
niech śmierć im zwieńczeniem żywota,
nie zaś marnym końcem zdala od domu.
Urogalanie, Czarny Ogarze,
twój wierny sługa nawołuje Cię,
obejmij proszę straż nad odważnymi,
którzy wyruszają stawić czoło złu.
Daj im nadzieję.
Daj im spokój.
Czarny Ogarze,
Strzeż ich.
a samym końcu, jakby dając potwierdzenie, nad
Ostoją wzniósł się jednostajne, chóralne wręcz, wycie psów.
Dunin wymienił spojrzenia ze wszystkimi, w tym również z
Elely, która odpowiedziała mu skinieniem głowy, Wtem, dość niespodziewanie wtrącił się
Arvan.
–
Wyruszacie, a do tego zapewne czeka Was bój, niech więc Arvoreen będzie po waszej stronie – Rzekł, po czym on również ich pobłogosławił. Podchodził do każdego z osobna i kładąc ostrza swych mieczy na barkach wypowiadał te słowa:
Niech Arvoreen będzie z tobą,
Niech twa ręka będzie pewna,
Niech twa tarcza będzie twarda,
Niech czeka cię zwycięstwo.
łogosławieństwa zostały udzielone, a wznoszące się słońce poganiało. Nadeszła pora, by wyruszać.
Elely miała już wsiąść na swego mastifa, kiedy to podszedł do niej
Dunin.
–
Bądź ostrożna.
Niziołek zdobył się na uśmiech, lecz ona wiedziała, iż nie był on szczery. Zbliżyła się i pocałowała go.
–
Nie pozwól, by kierował tobą strach – rzekła i jednym płynnym ruchem wskoczyła na siodło.
–
Niech Urogalan ma Cię w opiece
Tym razem delikatny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy był szczery, lecz nie zdradzał szczęścia, lecz niepokój.
–
Nie zapomnij posprzątać biurka – rzekła, po czym nakłoniła psa do jazdy.
rzeprawa przez
Wysoki Las rozpoczęła się. Nim jeszcze weszli między drzewa ustalona została formacja grupy. Na samym przodzie jechała
Elely, jako ta, która najlepiej znała las, obok niej była
Shee’ra, zaś
Nazir trzymał się z boku, kilka metrów od swej pani. Zaraz za nimi podążała
Astine z
Torinem, najgłośniejszym członkiem wyprawy. Na chwilę obecną pozostawało tajemnicą, czy żelastwo, w które był zakuty, okaże się jego autem, czy też kulą u nogi. W samym środku podążała
Helena, a stawkę zamykał
Ivor wraz z
Xhapionem.
as był, jak to w pełni wiosny, bardzo żywy. Przez cały niemal czas słyszalny był śpiew ptaków, a młode rośliny zdawały się rosnąć na ich oczach. Młode liście i charakterystyczny leśny zapach działały pobudzająco. Dopiero pośród drzew do części z nich dotarło jaka mimo wszystko
Ostoja była głośna, gdyż co rusz odzywały się zwierzęta, bądź same niziołki. Las z kolei sprawiał wrażenie spokojnego, czasami wręcz leniwego, kiedy towarzyszył im w większości szum liści. Niemniej nie mogli się cieszyć jego pięknem w pełni, gdyż musieli zachować czujność. Mogli natknąć się na koboldy w każdej chwili, a szansa na to rosła wraz z tym, im głębiej wchodzili w las.
bliskiej odległości od
Ostoi las zdradzał oznaki częstych odwiedzin. Widoczne były wydeptane ścieżki, czy pniaki świadczące o niewielkiej, ale jednak wycince, wszakże z czegoś trzeba było budować domostwa, czy robić inne przydatne przedmioty. Nie uświadczyli również zbyt wielu krzewów, lecz tych przybywało z czasem, aż zaczęły się zdarzać momenty, iż wydawać by się mogło, że nie jest to działanie natury, a ktoś umyślnie utrudnia im marsz. Niemniej nie mogło to zmylić
Elely,
Shee’ry, ani
Astine, z czego ta ostatnia wykazała się i odnalazła nawet resztki, zatartego niemal całkowicie, szlaku, którym niziołki miały wędrować do menhiru.
tem
Saug, pies
Elely, wyczuł coś, a
Ivor usłyszał gdzieś za sobą szelest i dźwięk łamanych gałązek. Wszyscy zaczęli rozglądać się za potencjalnymi kryjówkami, bądź niebezpieczeństwami, a
Astine wyłapała w tym szeleście znajomy dźwięk, a nawet kilka. Kiedy tylko uświadomiła sobie, co to jest, jak na zawołanie spomiędzy zarośli wyszła banda dzików, a co gorsza były to lochy z młodymi, którym przewodziła stara, poznaczona bliznami przewodniczka. Widząc to
Elely powiedziała coś pod nosem w niziołczym.