- Sigmarowi niech będą dzięki. - Ucieszył się Oswald, podpierając na mieczem jak laską, wyraźnie odciążając jedną nogę. - Przynajmniej w końcu to mieczysko przydało się na coś pożytecznego. - Skomentował kwaśno kiedy wysoki łysol podchodził w jego stronę.
- A tu zaraz kawałek, nich tylko chwilę odsapne. - Odpowiedział łysemu. - Ale lepiej weźmy medyka ze sobą teraz. Słyszałem kiedyś, że tak lepiej niż targać rannego. W kocu dobrze tym łbem przygrzmocił. Dodał dokładnie przyglądając się rozmówcy. Zwrócił uwagę na broń i jego gesty. - A kimże jesteś panie? Niedawno tędy przejeżdżałem i zielarz nie miał takiego pomocnika. Zresztą nie wyglądacie ani na tutejszego, ani na ucznia starego odludka. - Zapytał wyraźnie zaciekawiony. - Skąd przybywacie?