Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2018, 19:54   #63
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Sytuacja zaczynała robić się nerwowa, całe to hakowanie zabierało więcej czasu niż powinno, Soni uwijała się jak w ukropie, jakieś typki pokazywały ich palcami a efektów wciąż nie było widać żadnych. Mimo rosnącego napięcia Zafara nie mógł w żaden sposób wspomóc dwójki latarników, pozostało mu więc tylko czekać i mieć nadzieję. Niespodziewany huk przykuł jego uwagę. Był gotów natychmiast otworzyć portal, ale ocenił że cokolwiek się działo, działo się wystarczająco daleko, by nie stanowić bezpośredniego zagrożenia. Ot huki, błyski, pewnie znowu jakiś popapraniec, których jak zdążył się już przekonać, było w Wieży na pęczki, się na kogoś uwziął, zwykła sprawa. Przynajmniej gapie się rozeszli. Mimo wyraźnego zaniepokojenia androidka wróciła do pracy, a długouchy skupił się na obserwowaniu czy tajemnicze zjawisko się aby do nich nie zbliża. Nie zbliżało się, za to wyczuł potężną zmianę w otaczającym shinso. Z danymi z teleboksu czy bez, przyszła pora żeby się stąd wynieść. Wyciągnął dłoń żeby otworzyć przed Soni portal do podziemnego bunkra, który w zaistniałych okolicznościach wydawał się wprost idealnym schronieniem i wtedy wszystko się posypało. Nie wiadomo skąd zjawiła się policja, z teleboksów w panice zaczęli wyskakiwać poturbowani regularni, a on zorientował się, że latarnie Yina blokują mu możliwość otworzenia przejścia. Tymczasem tsunami śmiercionośnej energii zbliżało się nieubłaganie. Pobiegł ile sił w nogach, ale portalu otworzyć już nie zdążył, oślepiający błysk pochłonął wszystko dookoła. Na szczęście obronna formacja wytrzymała, a uderzenie nadeszło w momencie kiedy znalazł się w jej obrębie. Mało brakowało. Nie zwlekając ani chwili dłużej ponowił próbę przywołania świetlistego owalu i ewakuacji grupy.

Yin czując, że Zafara stara się coś zrobić, a jego akcje mu to blokują, na chwilę zdjął z nich wszelką ochronę. Znajdowali się w bardzo złym miejscu i czasie, na dodatek pojawił się pieprzony szkielet, wykrzykując imię Loli. Yin krzyknął do Soni:
- Uciekaj z Zafą!
Sam zaś ruszył sprintem w kierunku Kostka.

Soni ruszyła za Zafarą, nie omieszkała jednak nie spojrzeć za biegnącym w kierunku uciekającego szkieletora Yinem, zanim zniknęła wraz z shinsoistą w portalu. Tym czasem zaś Yin skupił się, pomimo wszechobecnego chaosu, na gonieniu Kostka, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawę z tego, że stał się celem wkurzonego latarnika.

Latarnikowi dopisało szczęście, bowiem Kostkowi w drogę wbiegł jakiś spanikowany przechodzień, przez co szkielet prawie się w niego wtarabanił. Yin nie omieszkał z tego nie skorzystać i dopadł ciulasa, uziemiając go. Nie było to jakoś szczególnie trudne, zwłaszcza, że mężczyzna był o wiele cięższy niż chudzielec, a Szkieletor siłą niespecjalnie mógł się popisać. Zaskoczenie u niego też zrobiło swoje, bo szczerze nie spodziewał się spotkać kogoś, komu był winien przysługę z zakładu. Kostku jednak się nie poddawał; mocował się z Yinem, starając się go wyrzucić z siebie, lecz nici - Yin też nie odpuszczał.

- Wy!Pierdalaj!~ ze mnie! - Kostke szamotał się.

- Wisisz mi odpowiedzi za przegrany zakład, szmato. I gadaj. Co się stało z Lolą, jebany trupie!

- Wiem, że wiszę - prychnął szkielet. - ale mógłbyś znaleźć jakiś lepszy moment na te wywiady - dodał z prychnięciem.

- Co z Lolą!? Gadaj albo cię zniszczę!

- Jak chcesz się dowiedzieć czegoś o Loli, to zniszczenie mnie dużo ci nie da. Khe he he - zaśmiał się gorzko Kostku, a w tle rozpętała się panika. Doszło dodatkowo do trzęsienia ziemi, które pomogło niejako szkieletorowi, bo Yin już nie napierał na niego całym ciężarem. Szkieletor nie omieszkał tego nie wykorzystać, impetem przywalił łokciem w mostek latarnika, a potem wyślizgnął się i przeturlał.
- Jak chcesz się czegoś dowiedzieć, to czekam przy Jastrzębiej Górce! - rzucił Kostek, uciekając z miejsca. Zwiadowca wykorzystał zamieszanie wokół, żeby utrudnić Yinowi złapanie go.

Latarnik powstał na nogi i starając nie poddać się kłuciu w klatce ruszył za uciekającym “umarlakiem”. Nieproste było przywołać latarnie, wzmocnić sobie staminę za pomocą shinso i jednocześnie mieć na oku zwiadowcę oraz unikać uciekających w znanym sobie kierunku cywili. Nie znaczyło to, że nie możliwe - dla Loli nie miał zamiaru się poddać jakiemuś głupiemu bólowi ani dezorientacji. Prawie jakiś babsztyl wbiegł mu w drogę, na szczęście Yeon ominął ją zręcznie i kontynuował pościg. Szkielet o dziwo nie za bardzo utrudniał mu ucieczkę, slalomy jeśli robił to jedynie z powodu przeszkód w postaci istot wiejących do jakiegokolwiek schronu.

Mężczyzna dostrzegł szansę - przez chwilę było czysto, a Kostek znalazł się na celowniku. Idealnie. Może cwaniak nie zdąży się ukryć w Jastrzębiej Górce, do której co chwila ktoś wchodził. Yin nie pozwoli mu po raz kolejny zwiać. Dobył prędko włócznię, by nią cisnąć w Kostka. Dzieliło ich tylko parędziesiąt metrów. Cóż to za problem cisnąć w niego?

Włócznia poleciała! Przeszyła powietrze i trafiiii~! Ach, niech to! Kostek głupim fartem o mały włos ominął jego broń, która się wbiła w grunt niemal obok jego nóg. Tak mało brakowało, żeby poleciało między piszczele.

- Khehehe - zarechotał Kostek. Po głosie nietrudno było zauważyć, że uciekinier zdążył się zmęczyć, ale nie zamierzał siąść na dupie widząc, że Yeon najzwyczajniej w świecie chce go zajebać. Mina mu zrzedła, kiedy silniejszy wiatr porwał go z miejsca i wymiótł kilkanaście kroków dalej - razem z Yinem, którego fala zmiotła prosto w szkieletora. W akompaniamencie wrzasków co niektórych potrąconych stworów.
No to sobie uciekł.

- Au! - dziwne, czy szkieletory mogły czuć ból? Ale to tym lepiej, prędziej przynajmniej zachęci Kostka do odpowiedzi na jego pytania, które nie mogły zostać nieodpowiedziane. - Złaź ze mnie!

Tymczasem formacja obronna znów uchroniła Yina przed przypadkowymi śmieciami, które grzmotnęły w barierę utworzoną przez latarnie - w tym odłamkami szkła, które rozprysnęły się na energetycznej ściance. Inna sprawa, że nadwyrężyło to sześciany, ale to było lepsze niż gdyby miał dostać takimi odłamkami w plecy jak pociskami z karabinu.

- Lola mi nie wspominała, że jesteś peda~ - burknął szkielet. Na gwałtowniejszy ruch Yina, który zwiastował poważniejszy łomot w kości, Kostek natychmiast się zreflektował i równie zaciekle próbował powstrzymać brutalne zapędy Yeona. - TEeEEEE DOBRA DOBRA, POWIEM CO CHCESZ! - wyciągnął przed siebie kościste łapy.

- Pedał to ty jesteś. Leżę na tobie, a ty masz boner - odparował gorzko Yin, wiedząc, że jest to najgorszy dowcip, jaki opowiedział w życiu. Nie zamierzał też przeczekać na puentę. Po prostu sięgnął po paraliżującą włócznię i popieścił Kostka nieokreśloną ilością woltów - na tyle skutecznie, że sparaliżował go i uniemożliwił ucieczkę.
Latarnik nie był miłośnikiem sado-maso i innych poronionych aktów seksualnych. Zaniósł zablokowanego szkieletora w ustronne miejsce - żeby go przesłuchać. Bez pierdolenia się z nim.

Yin korzystając z wszechobecnego zamieszania przerzucił szkieletora na plecy i pobiegł co prędzej do Jastrzębiej Góry. Na całe szczęście Kostek ważył tyle co typowy szkielet, a takie i większe ciężary przecież zdarzyło się latarnikowi dźwigać. Większy problem był z nadmiarem tłumu w karczmie, który się tam schronił przed zawieruchą. Mężczyzna nie przejmował się tym i przedarł się na górę, wdarł się do swojego pokoju, zamknął go na przysłowiowe cztery spusty i rzucił szkieletem na podłogę. Latarnie blokowały drzwi i okno, żeby więźniowi nie przyszło z jakąkolwiek łatwością wydostanie się stąd. Za oknem ciemność była dość często przeszywana błyskami niczym podczas gwałtownej burzy. Kilka razy tak zagrzmiało, że szyby w oknach zabrzęczały, a nawet wydawało się, że któraś z nich chyba pękła.
Światło z latarni skierowało się na szkielecika.

Yin trzasnął szkieleta kilka razy w czachę, żeby go obudzić. Złamał mu także jedno żebro, żeby od czegoś zacząć. Gdy ten się obudził, zaczął mówić:

- Nie krzyczymy, bo zabiję. I gadaj, co z Lolą, mała kurewko. Bo złamię ci jeszcze kilka żeber.*

Poza trzaskiem typowym dla połamanych kości i towarzyszącemu temu świstowi jak przy gwałtownie wydmuchanym powietrzu wrzask żaden nie towarzyszył. Kostkowi wyraźnie sytuacja nie pasowała, ale nie wyglądał na takiego, co miał zamiar coś kombinować.

- Skoczyła za mną do budki teleportacyjnej - burknął zatrzymany. - bo nas goniły Szczury i w międzyczasie chroniła nam tyły. Nie wiem więcej, co się z nią stało, sam chciałbym to wiedzieć - dodał grobowym głosem, patrząc spode łba na Yina.

- Co z tobą robiła? Czemu goniły was Szczury?

- Spędzała czas, co miała robić? - zakpił Szkieletor. - Ja bynajmniej nie łamię kobiecych serc, nawet jeśli to są małe kobiety. Khehehe. Z tego co wiem, chciała być Tobie przydatna, więc chciała ogarnąć las i przekazać ci info, jak dostać się do tego starego capa. A ty pewnie nic nie wiesz o tych całych Szczurach, skoro się pytasz, czemu nas goniły - burknął Kostek. Pewnie by splunął ze złości na podłogę, gdyby miał czym, po czym ciągnął dalej.
- Szczury to grupa regularnych, co zdawała kiedyś u tego starego capa, ale nie zdali i tutaj zostali i polują na innych regularsów, co mogą zdać. Ale chyba nie tylko w lesie, bo Lola opowiadała mi, że jakaś banda szuj was dopadła gdzieś na mieście i zabiła wam kumpla - stwierdził Kostek.

Yin bezceremonialnie złamał kolejne żebro kostka.

- Spędzała czas?! Nie pierdol, tylko, kurwa, gadaj. Co robiła. Z tobą.

Kolejny trzask i świst ze strony Kostka.
- Pytasz się mnie o to co ze mną robiła czy o to, co mam ci odpowiedzieć?! - warknął. Miał coś dalej mówić, ale trzask w oknie przerwał mu ewentualną dalszą gadkę. Z szyby wyleciały kawałki szkła, a przez powstałą dziurę do pokoju wdzierało się lodowate powietrze.

- Kurwa! - syknął Yin i potraktował szkieleta oszczepem paraliżującym (coby mu nie uciekł) i natychmiast po tym wyjrzał przez okno.

Kostek próbował zmierzyć się z oszczepem, niemniej Yin okazał się skuteczniejszy w rozbrojeniu przesłuchiwanego. Yeon dostał chwilę czasu na rzucenie okiem, co się działo za oknem.
Temperatura w pokoju spadała z oczywistej przyczyny - lodowate powietrze wciąż wdzierało się przez dziurę w szybie. Podmuch zimna sprawił mężczyźnie gęsiej skórki na części ciała, ale jego uwagę bardziej zajmowało, co się działo w oddali.
“Iskier” w oddali przybyło. Nie było już tylko czerwonej i złotej - czerwona mierzyła się z feerią różnych “błysków”, ale zdarzało się też, że inne “światełka” nawalały się ze sobą, tworząc widowiskowe, ale niebezpieczne fale, które nieraz rozbijały się o barierę tworzoną przez zarządcę Jastrzębiej Góry. Ten wyglądał nędzniej niż poprzednio, z dzioba chyba wypływała ciemna krew, ale ranker się nie zamierzał poddać i utrzymywał barierę wokół jego posiadłości.
W oddali między drzewa uderzały różne wiązki energii, co niektóre “iskry” gasły bądź były miotane w dół. Zabawa świateł w jakiś sposób przyciągała wzrok, niczym pioruny podczas gwałtownej burzy. Niemniej latarnik przypomniał sobie w porę, że ma coś jeszcze do skończenia. Nie mógł pozwolić na to, żeby Kostek się wycwanił z przesłuchanka.

Jeżeli ranker nie utrzyma bariery, to i tak się nie uratuję. Trzeba nieco zaufać dziobatemu i kontynuować” - pomyślał Yeon-in, wzruszając ramionami. Wrócił do Kostka i obudził go, łamiąc mu palec u nogi.

- Masz jeszcze sporo kości, a ja nie mam czasu. Za chwilę będę łamał po kilka na raz. Przestań się bawić. Chciała pomóc, rozumiem. Ale co ty miałeś do tego? Skąd się tam wziąłeś, kłamliwa kupo kości?

Szkielet nie wrzasnął, ale syknął. Chyba nie czuł aż takiego bólu, jakiego się spodziewał Yin.
- Ja tam już jakiś czas siedziałem. Ja, taki Aidan i paru kumpli. Ale tamtych Szczury… ich kurwa zajebały - warknął wyraźnie niezadowolony. - Nie został nam żaden łowca, a ja i Aidan musieliśmy przed nimi co chwila spierdalać. Jak żeśmy się napierdalali - szkieletor wskazał paluchem na siebie i Yeona. - to w pobliżu był ten cały Aschaar, Aidan dał znać, że trza spieprzać, więc uznałem, że oddam ci walkę walkowerem, bo co ja się będę za ciebie narażał. A Lola, akurat się tak złożyło, że wpadliśmy na siebie. I ona miała na karku tych Szczurów, i my z Aidanem mieliśmy z nimi na pieńku, i co niektórzy regularsi też, no to się jakoś poogarnizowaliśmy. Potem wyszło, że Szczury obstawiają teleboksy, więc trudno było się tam prześlizgnąć. Strasznie upierdliwe, zawzięte typy z nich są.

- No i tak trzeba było od razu. Trochę cię zmęczyłem, niekoniecznie mi się to podobało. Działają na ciebie mikstury? Jak tak, to masz jedną jako wyraz dobrej woli. I pomóż mi odnaleźć dziewczynkę.

- Może podziała - mruknął niezbyt pocieszony Kostek. - A co do Loli… raczej zdecydowanie trzeba będzie ją poszukać. Pytanie tylko gdzie - dodał mrukliwie.

- Nie mam pojęcia. Teraz nie ma sensu wychodzić w tę pogodę, bo jedynie zginiemy. Ranker ledwie daje radę… - Yin nienawidził się za to, że wolał siedzieć w bezpiecznym miejscu, ale wiedział, że to jedyne rozsądne wyjście. - W międzyczasie możesz mi powiedzieć wszystko co wiesz o teście, Loli, Szczurach i czym tam jeszcze. A ja w tym samym czasie przejrzę sieć...

Yin rzucił Kostkowi jedną ze swoich mikstur leczniczych i odpalił swoje centrum dowodzenia.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline