Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2018, 20:51   #35
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zaza machnęła w stronę pierwszej grupy jaką eskortowali. Obróciła się za siebie na drugi koniec mostu zwracając uwagę czy do linii lasu będa mieli czystą droge czy też będzie musiała jeszcze się czymś zająć. Ale nic niepokojącego nie zauważyła.

Gest Zazy widać było z pewnością z krzaków, w których siedzieli uciekinierzy. A dokładniej ci, co mieli szansę wydostać się z Phaendar.
W tym jednak momencie Rathan bardziej przejmował się nie ich przyszłym losem i potencjalną wolnością, a dwoma hobgoblinami, zamkniętymi w baraku. Dopóki dobijali się do drzwi i przeklinali, wszystko było w porządku, ale potem zapadła cisza, która, zdaniem Rathana, nie oznaczało bynajmniej, że lokatorzy baraczku pogodzili się ze swym losem.
No i wnet okazało się, że łucznik miał rację - miast walić w drzwi pięściami hobgobliny użyły wreszcie głowy. Do myślenia. No i zamienili dłonie na siekiery.
Nie wyglądało na to, że drzwi długo będą się opierać takiej 'perswazji'. Zostały wszak wykonane po to, by chronić wnętrze przed intruzami, a nie po to, by stawić czoło ostrzu siekiery. Widać było, że jeszcze parę uderzeń i zostanie z nich sitko.

Półorczyca ruszyła biegiem do magazynu mijając w drodze ich eskortowaną grupkę. Krzyknęła do Rathana: - Wypuść ich! - unosząc topór gotowy do ciosu nie kryjąc jej intencji.
Łucznik był przekonany, że to nie obietnica, co Zaza z nim zrobi, jeśli jej nie posłucha. Sam zresztą też myślał o tym, by niespodzianie otworzyć drzwi, co - był przekonany - zaskoczy hobgobliny. Kopniakiem usunął deskę i odskoczył, by nie oberwać drzwiami, gdyby te się nagle otworzyły.

Plan powiódł się wyjątkowo dobrze - kiedy dwa hobgobliny natarły na drzwi, chcąc je rozrąbać, ku swemu zaskoczeniu dosłownie wypadły na zewnątrz. I w tym momencie jednego z nich dopadła Zaza.
Półorczyca runęła na wroga z rozpędem rozwścieczonego byka. Była tak ogarnięta szałem, że rąbnęła przeciwnika, rozchlastując mu rękę i prawie ją odcinając.
Nim Rathan zdążył cokolwiek zrobić, obok niego przemknął rozpędzony Sulim, z zapałem machający toporem. Jednak dobre chęci nie wystarczyły i krasnolud omal nie trafił Zazy, którą chciał wspomóc w zbożnym dziele tępienia napastników.
Na szczęście w półorczycy nie do końca wygasł zapał bitewny.
Krew bryznęła na nią, lecz to tylko wzmogło wściekłość dziewczyny, rozczarowanej tym, że nie udało jej się ubić przeciwnika od razu. Wydała z siebie zwierzo-podobny okrzyk i z całej siły jaką posiadała zamachnęła się na przeciwnika po raz drugi. Topór wszedł w to samo miejsce co wcześniej i nie mając oporu z kości ramienia przeszedł przez miękkie mięso ścięgien. Ramię odpadło od reszty ciała na ziemię. Toporzysko szło jednak dalej, wchodząc w pancerz jak w ciepłe masło, rozdzierając ciepłe miękkie organy pod nim oraz jakąś niewyjaśnioną opatrznością przeszło między kręgami kręgosłupa.
Broń półorczycy wyszła z drugiej strony rozbryzgując czerwoną ciepłą krew i fragmenty nieokreślonych hobgoblińskiech wnętrzności, na stojącego Sulima i drugiego przeciwnika. Tułów jej ofiary zagiął się do tyłu składając ciało na pół które trzymało się jeszcze razem na nie ruszonym kawałku skóry pleców. Zaza ruszyła przed siebie na ostatniego przeciwnika ciągnąć za swoim toporem splątane flaki.
Rathan, w przeciwieństwie do Sulima, nigdzie nie zamierzał biegać. Miał przeciwnika tuż obok siebie. Wystarczyło pchnąć mieczem...
Cios przemknął się pod tarczą, rozcinając udo przeciwnika.
Sulim ponownie zaatakował, lecz w tym dniu los zdecydowanie nie sprzyjał krasnoludowi, bowiem i ten atak rozminął się z celem. Na szczęście hobgoblin, ranny, a na dodatek przerażony losem swego kompana, spisał się tak samo kiepsko i jego broń nie trafiła Rathana.
Jak to jednak w bitewnym zapale bywa, zapomniał o tym, iż nie należy zbytnio skupiać się na jednym przeciwniku z kilku.
Zaza czuła, jak siły ją opuszczają - jeszcze nigdy nie rąbała niczego z taką zaciekłością, przestąpiła dwa kroki i uniosła topór nad głowę i po zwoliła ciężkiemu narzędziu opaść na wroga ciągnąc go wdół tą resztka pary jaka została jej w płucach.
Rathan widział, jak w jego przeciwnika wbija się toporzysko dziewczyny, wchodząc po lewej stronie ciała na pewno przepołowiając serce potwora. Hobgoblińska krew bryznęła na łucznika zanim ten zdążył się odsunąć. Hobgoblin zaś osunął się na ziemię z toporem nadal wbitym w jego ciało, właścicielka zaś topora musiała zaprzeć się stawiając nogę na truchle, żeby wyszarpnąć broń.
- Możee... Schować..ciałaa - powiedziała łapiąc oddech. Jej hardość i gniew, jaki emanował od niej każdego dnia od momentu, kiedy zjawiła się w Phaendar, gdzieś zniknęła.
- Zobaczmy, co mają w kieszeniach i wrzućmy je do rzeki - zaproponował Rathan, z odrobiną niesmaku ściągając z siebie zakrwawiony hobgobliński mundur.
 
Kerm jest offline