Jeszcze raz przepraszam za całą tą szopkę z brakiem mnie i w ogóle... I zapraszam do czytania.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kirlad wziął do ręki kartkę od Nathaniela. Poprawił kilka szczegółów, po czym oświadczył:
- Teraz jest dobrze. A ile... Tego to nie wiem. Zależy od terenu... Kilkanaście metrów, uśredniając znacznie. Człowiek kopie, aż wodę znajdzie. – oddawszy papier Keerthowi, starzec zwrócił się do reszty grupy. –
Na północ, pokażę wam.
Wyszedł przed dom, by pokazać drogę, a wy skierowaliście się za nim. Biorąc sobie Keroma, najbardziej zainteresowanego tematem, za głównego odbiorcę, wyjaśnił szczegóły trasy do miasta.
-
Almeno, jestem naprawdę rad, że zostaniesz na razie u mnie... Tak mało mam tu towarzystwa – zwłaszcza takiego towarzystwa... – przedostatnie słowo było zaakcentowane, by podkreślić waszą odmienność. Można było jednak łatwo wyczuć, że Kirlad nie zrobił tego ze złej woli, lecz bardziej fascynacji waszymi osobami. –
A coś mi się widzi, że ta mała jeszcze wyzdrowieje.
Pożegnaliście się z człowiekiem i, uzupełniwszy zapasy wody oraz jedzenia – ludzkiego jedzenia, ruszyliście wskazaną trasą na północ. Ścieżka niedługo zmieniła się w większą drogę, którą szliście podziwiając dziwne krajobrazy Powierzchni.
Minął dzień i noc, którą spędziliście na oddalonej nieco od drogi polanki. Wróciliście na trakt, a późnym wieczorem, gdy robiło się coraz bardziej ciemno i zastanawialiście się, jak daleko może być jeszcze do księstwa, natknęliście się na mur. W murze owym była wielka, zamknięta brama, zupełnie taka, jak opisał wam ją Kirlad. Przed wrotami stało dwóch strażników w zbrojach, znacznie różniących się od tej, którą miał Kerom, lecz prawdopodobnie tak samo dobrze chroniących ciało. Zatrzymali was oni, nie otwierając bramy.
-
Kim jesteście i skąd przybywacie? O tej godzinie nie wolno nam wpuszczać nikogo do Miasta Ogrodów bez informacji o nim. – człowiek chyba dopiero teraz zobaczył, że nie jesteście „zwykłymi” przybyszami. Zrobił mały krok w tył. Zrzedła mu też mina, co jednak dostrzegł tylko Nathaniel i Mumriken, gdyż było już całkiem ciemno.
Usłyszeliście jakiś hałas z tyłu i zobaczyliście jakąś niesamowitą machinę. Coś w rodzaju wielkich taczek, jednak odwróconych w tyłem do przodu i ciągniętych, zamiast pchanych. Ciągniętych przez konia... Lyhnis przypomniała sobie opowieści z dzieciństwa i słowa Kirlada. To był
powóz. Powoli zbliżał się do was i do bramy.