Cisnął pozostałym kawałkiem metalu w amebę. Najchętniej rzuciłby się na pokrakę, ale przeczuwał, że samemu nie uda się mu przeżyć. Przeklęte pomioty magii!
Złapał za drzwi i zatrzasnął je z hukiem. Wycofał się pod ścianę wyszarpując zza pasa Orko-tłuka. Kolejna tarcza była mu po nic. Skończyła by tak samo jak poprzednia. Lepiej jak najszybciej zajebać poczwarę.
- Mam nadzieje, że masz jakiś plan, magiku, bo te drzwi długo ich nie utrzymaja.
__________________ you will never walk alone |