Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2018, 15:12   #73
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
XXXI. Królwa Kier



1

Niespokojne myśli przełożyły się na niespokojny sen, w którym Alicja stała po kostki w błocie w towarzystwie Księżnej. Przynajmniej spódniczki obie miały tak krótkie, że nie miały szans się ubrudzić. Kruki-woźnice krakały z pretensją, bowiem zamkowa brama była zamknięta na głucho.


2

- Strasznie się siostrzyczka zapuściła przez te ulewy - stwierdziła arystokratka krytycznie. Alicja zaś, choć bardzo się starała, nie widziała żadnego strażnika, ani w ogóle nikogo, kto mógłby otworzyć przejście. Wszędzie były tylko kolczaste krzewy i winorośla.
- Jak my się tam dostaniemy? - zapytała nieco wystraszona, patrząc na zarośnięta bramę, jakby od dawna nikt z niej nie korzystał.
- Nie ma wyboru, będziemy musiały znaleźć Klucznika - odparła. - Kruki, nie siedźcie tak. Szukajcie Klucznika, ale to już - rozkazała władczo. Ptaszyska przekrzywiły główki, kraknęły obrażone takim traktowaniem, ale w końcu niechętnie wzniosły się w powietrze.
- Klucznik? - zdziwiła się Alicja - Chyba... go nie pamiętam.
- Alicjo, przecież to jest zamek. A do każdego zamka jest klucz - wyjaśniła cierpliwie.
Czy to jednak znaczyło, że jest też Klucznik? Dla Alicji nie było to takie oczywiste, wolała jednak przemilczeć swoje obawy. Niepewnie rozejrzała się po okolicy, na wszelki wypadek dobywając miecza... choć wciąż nie była pewna, czy umie się nim posługiwać. Ciężar broni jednak koił nerwy i uciszał niepokój. Przynajmniej na razie.
- Chcesz ściąć chwasty? - spytała starsza z kobiet, niepewnie przyglądając się ostrzu.
Alicja spojrzała na Księżną, po czym schowała miecz.
- Przepraszam. Trochę się denerwuję…
- Rozumiem to, ale wkraczanie do królewskiej siedziby z bronią w dłoni może nie zostać właściwie odebrane.
- Tak, tak, wiem. - Co mogła więcej powiedzieć, skoro schowała już miecz i przeprosiła?
Krukowate latały we wszystkie strony, a Księżna zabawiała w międzyczasie blondynkę narzekaniem, że zupełnie sobie popsuła w tym błocie trzewiki. W końcu jednak jeden z latających woźniców wylądował na koźle wozu i zakrakał przeciągle.
- No proszę, znaleźli naszą zgubę - przetłumaczyła arystokratka. - Ale rzekomo to my musimy pójść do niego, a nie on do nas - spojrzała krytycznie na ostre krzaki porastające wszystko wokół drogi.
Alicja westchnęła.
- Może... może jednak ten miecz się przyda? Do wyrąbania sobie ścieżki, oczywiście. - Pospieszyła z zapewnieniem.
Księżna skinęła głową, a potem machnęła dłonią na swego pierzastego sługę by wskazywał drogę. Nie było łatwo. Ciernie niemal zdawały się żyć, próbując skaleczyć przechodzące kobiety, albo podrzeć im ubrania. Alicja bardzo, ale to bardzo starała się nie być fajtłapą i uważnie ścinała co bardziej rozochocone pędy, ale i tak nie obyło się bez paru rozdarć. Rękawiczka, ramiączko... to był pikuś. Nawet tych kilka falbanek na spódnicy można było przeżyć, ale gdy jedna z wyjątkowo złośliwych gałęzi zahaczyła o dekolt sukienki, Alicja usłyszała szelest rozrywanej materii. Gdyby nie śnieżnobiały stanik pod spodem, z pewnością mogłaby teraz uchodzić za jedną z półnagich Amazonek. Księżnej wcale nie szło wiele lepiej. Jedno ramiączko kreacji się rozpruło, co jeszcze nie było takie złe, ale wyjątkowo ostry krzaczor kompletnie rozerwał cienką warstwę sukni, niemal w pełni obnażają prawy pośladek. Tak sponiewierane, obe kobiety dotarły do niewielkiej, drewnianej szopy przyklejonej do zamkowego muru. Czarne ptaszysko usiadło na spadzistym dachu i zakrakało.
- Teraz żałuję, że nie kazałam pojechać z nami jakiejś służbie - stwierdziła arystokratka, wcale nie ukradkowo przyglądając się odsłoniętemu ciału towarzyszki.
Alicja musiała się zdecydować czy zamierza się zasłaniać i wyglądać jak ofiara przemocy, czy raczej dumnie wkroczy do budynku z dłonią wspartą przezornie na rękojeści miecza. Wybrała tę drugą opcję.
- Halo, jest tu kto? - zawołała pod drzwiami. Odpowiedział jej jakiś metaliczny brzęk, po którym nastąpiło parę różnych hałasów. Nikt jednak nie otwierał. Młoda kobieta pociągnęła za klamkę i stwierdziła, że drzwi są otwarte, choć wnętrze było bardzo mroczne i nieprzyjemnie pachniało.
- Skąd oni wiedzą, że tu jest Klucznik? - zapytała Alicja nim weszła do środka.
- Kruki są bardzo spostrzegawcze - odpowiedziała Księżna, jakby to było po prostu oczywiste.
Nie była to zbyt przekonywująca odpowiedź, jednak żeby nie wyjść na tchórza, Alicja ostrożnie weszła do środka.
- Halooo, szukamy klucznika... - powiedziała niepewnie. Jej wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności i zaczęła rozróżniać kształty grabi, sekatorów, wiader i wielu innych narzędzi. Przypominało to trochę szopę starego Toma. Na środku, intensywnie pachnąc jakimś wyjątkowo kwaśnym zapachem, leżał ogromny klucz. Nie tylko rozmiar sprawiał, że był wyjątkowy. Wyjątkowości bardzo pomagało to, że nosił czapkę, miał ręce i nogi. Przekrzywił płaską, okrągłą głowę i łypnął na intruza wielkim okiem.
- Choo mie buuzi? - wymamrotał jakoś, mimo że Liddellówna nie widziała nigdzie ust.
- Księżna Pani przybywa z wizytą do swojej siostry. - Powiedziała, celowo pomijając swoją osobę. - Pospiesz się i otwórz jej natychmiast bramę.
- Ojejejej - zajęczał i zaczął z trudem tarabanić się na nogi. Kiedy tylko wstał, przewrócił się o leżące grabie i zrzucił sobie na głowę nożyce. Zachowywał się jak słoń w wyjątkowo niebezpiecznym sklepie z porcelaną, więc Alicja zdecydowała się szybko wyjść na zewnątrz. Kiedy i Klucznik tego dokonał, Księżna popatrzyła na niego krytycznie.
- Znowu kąpał się w occie winnym - stwierdziła szeptem. - Jest kompletnie pijany - a już głośniej rozkazała. - Weź ze sobą sekator, będziesz nam wycinał drogę do bramy.

Dzięki temu, że metalowy Klucznik szedł przodem i torował przejście, ubrania kobiet nie ucierpiały już tak bardzo. Blondynka czuła jednak na sobie spojrzenia towarzyszki, która może i przyjęła do wiadomości że nie dane jej będzie niczego dotknąć, ale to nie znaczyło, że się nie napatrzy. Kiedy dotarły do powozu i bramy, Klucznik pochylił się przed dziurką od klucza, wziął lekki rozbieg i kompletnie nie trafił, zakleszczając się między prętami. Arystokratka jęknęła cierpiętniczo obserwując tę scenę.
Alicja również się skrzywiła, po czym pokonując własną niechęć i zapach podeszła do Klucznika, by pomóc mu się wytarabanić spomiędzy prętów.
- Baho ziękujeee - wyjęczał. Księżna też do niego podeszła, podtrzymując od drugiej strony.
- Skoro sam nie umie trafić do dziurki, to my będziemy same musiały go wsadzić - stwierdziła. - Na trzy.
Odliczyła skrupulatnie i wspólnie nakierowały ogromny klucz na zamek. Wsunął się ze zgrzytem i przekręcił niezdarnie. Brama, z upiornym jazgotem, uchyliła się.
- Uff, wreszcie. - Powiedziała Alicja, choć w duchu czuła rosnący niepokój. Spojrzała na Księżną, czy ta zamierza iść dalej.
- To możemy jechać dalej - ta stwierdziła z ulgą. - Spacery mi szkodzą. Wolę inne aktywności fizyczne - uśmiechnęła się na ten swój lubieżny sposób.
Ten uśmiech przypomniał w jakiś dziwny sposób Alicji o ladacznicy, którą widziała w porcie. Posmutniała. Miała nadzieję, że to jednak nie była alternatywna Księżna. Mimo wszelkich lubieżności, naprawdę polubiła tę kobietę.
Powóz toczył się po nierównej drodze. Po prawej i lewej ciągnęły się ostre żywopłoty. Nie było widać królewskich żołnierzy, ale same ogrody były tak wrogie, że trudno było sobie wyobrazić jakąkolwiek armię, która chciałaby się przez nie przedzierać.


3

Wtem konie zarżały, a kruki podniosły gniewne krakanie. Powóz stanął tak nagle, że Alicję wcisnęło w oparcie, a Księżna prawie upadła. Zagniewana otworzyła drzwi i zawołała z wyrzutem.
- Kto śmie zatrzymywać mój powóz?
- Straż królewska - padła odpowiedź. - Mamy rozkaz ścinać każdego niezapowiedzianego gościa - słowa te były wypowiedziane z upiornym chłodem i spokojem.
Dziewczynę zamurowało. Znów zacisnęła dłoń na rękojeści miecza, lecz po chwili rozluźniła ją. To wszak była ostateczność - walczyć. Wstała za to i spojrzała gniewnie na strażników.
- Głupcy! Przyjrzyjcie się lepiej. To Księżna, siostra Królowej. Przybywamy na zaproszenie jaśnie pani by... porozmawiać z nią o zbliżających się urodzinach Księcia. - Blefowała.
Karciana straż wyglądała upiornie. Niczym połączenie brydżowej karty i kościotrupa, nawet jeśli nie brzmiało to sensownie. Po prostu tak wyglądali. Z tym ścinaniem głów był jednak pewien problem. Nie mieli przy sobie żadnych halabard, toporów, a nawet mieczy. Za to każdy z nich trzymał przy boku parasol.
- Ale każdy to znaczy każdy... - zawahał się Dziewiątka Trefl, najstarszy ze wszystkich strażników.
- A czy każdy jest Księżną? - spytała rezolutnie Księżna.
- No... no nie jest? - odparł z jeszcze większym wahaniem, spoglądając po swoich podwładnych.
- Za to strażników ma aż za wielu i pewnie chętnie zetnie kilku, którzy naprzykrzają się jej siostrze. - Dodała od siebie Alicja.
- Co tam się dzieje?! - zawołał nagle ktoś z oddali. Głos był męski i znajomy. Po kilku sekundach, w polu widzenia Liddellówny pojawił się Kawalerzysta, jak to zwykle bywało bez konia.
Alicja szybko schowała się do powozu. Nie wiedziała wszak czy to spotkanie może jej wyjść na dobre, czy na złe, jeśli Kawalerzysta ją rozpozna.
- To się tu dzieje, że ci durni żołnierze chcą ściąć głowę królewskiej krwi - wyniośle odparła Księżna. Nawet z wnętrza powozu blondwłosa usłyszała, jak Kawalerzysta strzelił obcasami.
- Wasza Książęca Mość, to niewybaczalne - zakrzyknął. - Karty, przepuścić natychmiast powóz.
Alicja odetchnęła z ulgą, ale przezornie wciąż się nie wychylała. Starsza z kobiet też wygodnie usiadła i zaraz ruszyły w dalszą drogę.
- Urodziny Księcia? - spojrzała na Alicję, przywołując jej blef. - Musiałabym zamówić dla niego jakiś tort. Tylko siostrze pewnie by się nie spodobało, kiedy dmuchałabym na jego świeczkę - mrugnęła okiem. To chyba w jej rozumieniu miało rozluźnić atmosferę po groźbie ścięcia. Dziewczyna więc wysiliła się na delikatny uśmiech.
- No i chyba nie moglibyście zaprosić Królowej. - Dodała od siebie.
- Przecież nie kazałaby mi ściąć głowy, kiedy wciąż miałabym jego członka w ustach - zapewniła, machając lekceważąco ręką. - To by mogło uciąć królewską linię.
- Widzę, że ten incydent nie pozbawił cię pieprznego humoru. - Zauważyła Alicja, po czym dodała już ze szczerym uśmiechem. - Podziwiam cię za to, Pani.
- Dziękuję - powiedziała zupełnie nieskromnym tonem.
Przejażdżka nie trwała już długo. Tym razem pojazd zatrzymał się z większa gracją, zakręcając na placyku. Woźnice zakrakały, dając znać, że czas wysiadać. Konfrontacja z Królową zbliżała się nieuchronnie. Alicja czuła niemal namacalnie jak zjadają ją od pięt nerwy. Ostrożnie wysiadła z powozu, w ślad za Księżną, która wydawała się zupełnie lekceważyć groźbę ścięcia głowy. Zamek wyglądał upiornie. Piękne, białe marmury z dziecięcych marzeń zostały zastąpione nijaką szarością. Schody prowadzące do wejścia były popękane, a w każdej szczelinie zalegała stęchła woda. W głównym hallu było jeszcze gorzej. Podłogi i ściany pokrywała jakaś czarno-biało-czerwona papka. Z początku trudno było Alicji określić co to było. Wtem jeden z płatów substancji na który nadepnęła pękł, ukazując pod spodem przerażone oko. To byli rozpuszczeni przez deszcz karciani wartownicy!


4


_____________________
1 - grafika autorstwa Vest
2 i 3 - grafika autorstwa Luisa Melo
4 - grafika z książki „The Art of Alice Madness Returns”
 
Zapatashura jest offline