Najsubtelniejsze i najgłębsze doświadczenie emocjonalne, jakiego człowiek może doświadczyć, to zetknięcie się z tajemnicą.
Albert Einstein
John Whiterook OST-wolfrain-beyond-me
Kot popatrzył na ciebie jakoś krzywo.
-
Wy, ludzie nigdy nic nie rozumiecie. Ciągle pytania i pytania. A nawet nie zainteresowałeś się moim imieniem. - Zwierz idąc przed tobą kręcił niemiłosiernie tyłkiem. Ale ile było przy tym wdzięku. -
Chodźmy gdzieś, gdzie będzie przyjemniej. Odprężymy się, może odpowiem na twoje pytania...
Po chwili docieracie do małego zakola rzeki.
Kot chłepce wodę przez chwilę, a potem leniwie układa się na ciepłych kamieniach.
-
A teraz zadaj te pytania jeszcze raz, bo nie raczyłem ich zapamiętać. - Po chwili zastanowienia mruży oczy i dodaje. -
Chociaż nie. "Twój teren, przyjacielu? Nie rozumiem. Czy jesteś podróżnikiem, uwięzionym w ciele tego stworzenia? I o jakim celu mówisz? " To było jakoś tak? - uśmiecha się z satysfakcją. -
Można powiedzieć, że to mój teren. Ale tylko jeśli popatrzymy na to jak na pudełko. Codziennie pozostaje takie samo, ale zawartość się zmienia. Zresztą wątpię, abyś zrozumiał. - Prychnął. -
A co do celu. Każdy ma jakiś cel, nieprawdaż? A zdaje mi się, iż szaman, a dokładniej jego "świta" - kot skrzywił się zniesmaczony -
dość jasno się wyrażali. Inni, od nich przysłani przynajmniej wiedzieli, gdzie idą - do Wnętrza. Masz jeszcze jakieś niewarte mojego zachodu pytania?- choć ewidentnie było widać, iż twoje towarzystwo sprawiało mu przyjemność.
Mathab Shazandi Astor-Piazzola-Violentango
-
Napijesz się czegoś? - Emilia zawołała kelnera i zamówiła sobie wódkę z lodem. W międzyczasie rozejrzałeś się dokoła. Westchnąłeś. Tym razem trafiłeś do klubu żywcem wyciągniętego z lat 20.-tych.
Klienci i pracownicy przebrani odpowiednio,
orkiestra gra jakieś Tango, ludzie tańczą,
wszyscy świetnie się bawią.
Właściwie tylko ty i Emilia wyróżnialiście się z tłumu.
-
No dobrze tym razem będzie łopatologicznie. - Uśmiechnęła się do ciebie Emilia. -
Skoro zupełnie się nie orientujesz w sytuacji, zakładam, że ktoś się na tobie postanowił zemścić. Zresztą sama nie wiem dokładnie, na czym polega "wejście" do tego całego bałaganu. - Wzruszyła ramionami. -
Faktem jest, że trafiłeś do Spiralnego Labiryntu, jak ja to nazywam. - zamoczyła palec w wódce i narysowała dwa kółka na stoliku między wami. Miały wspólny środek, wyraźnie zaznaczony, jedno było większe, drugie mniejsze. -
Nie wiem, jak nazywają to inni. - spojrzała ci w oczy. -
Bo takich jak my jest o wiele więcej, ale to już szczegóły. - machnęła ręką. -
W każdym razie ktoś cię tu wysłał. I codziennie będziesz kimś innym. Zupełnie jakbyś był kameleonem. - przypomina ci się taki durny serial telewizyjny o tym samym tytule. Główny bohater potrafił podszyć się pod każdego. -
Właściwie to te "zmiany wcieleń" mogą trwać dłużej. Zależy to od tego, jak blisko Środka jesteś. Jak do niego w końcu dojdziesz, to się wydostaniesz. Podobno. - znów wzruszyła ramionami i napiła się wódki. -
W każdym razie codziennie dostajesz jakieś wskazówki, gdzie następnego dnia musisz się znaleźć. Jak tam nie dotrzesz, to może być cienko. I to chyba tyle.
Zawołała kelnera i zamówiła jeszcze jedną wódkę.
-
Lubię cię, dlatego ci pomagam. Ale uważaj na Innych. Nie wszyscy z Zagubionych są mili.