Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2018, 18:58   #508
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Trzy części młota

Ruszyli we trójkę. Pierwsza śpiewaczka, za nią Kalle, a pochód zamykał Gabriel.
- To tylko sen, jak spadnę, to się obudzę. Choć wolałbym obudzić się, zanim spadnę. Na przykład teraz. Ciekawe, czy można wyśnić sobie ból. Mam na myśli… ból bycia pochłoniętym przez lawę. To okropna śmierć, już wolałbym utonąć. Choć tego też chciałbym uniknąć. W ogóle… po co każę sobie wybierać, to głupie, przecież… - Kalle mamrotał cicho do siebie. W ten sposób radził sobie ze stresem. Milczenie byłoby dla niego zbyt ciężkie, więc wypowiadał wszystko, co leży mu na sercu. W końcu… jeżeli koncentrował się na wypowiadaniu myśli, to nie na otoczeniu, prawda? Gabriel nic nie mówił, a jedynie głośno oddychał przez usta. Trudno było rzec, czy z powodu lęku - jak najbardziej uzasadnionego, czy może raczej gorąca. Ciepłe wyziewy płynęły z dołu. Już tutaj wysuszały skórę Alice. Jak przeraźliwy żar musiał znajdować się tam na dole?
Kobieta również starała się nie patrzeć na lawę. Koncentrowała się na swoich krokach i uważnie słuchała też tego, czy na wysepce odbywały się jakiekolwiek rozmowy podczas czekania na to, aż tam dojdą. Serce biło jej szybko. Co powinna zrobić. Czy mogła zrobić cokolwiek? Nie chciała wybierać kogo uratuje…
Wnet dotarli na sam koniec. Teraz Alice stała naprzeciwko ciała Joakima. Tuoni - celowo albo mimowolnie - podniósł rękę i podrapał nią strupa na szyi, który zostawił korkociąg śpiewaczki.
- Wreszcie - rzekł, kiedy śpiewaczka postawiła stopę na kamiennej platformie. Weszła na nią, a za nią dwójka jej towarzyszy. - Tak długo czekałem na to… - uśmiechnął się. - A to dopiero początek dnia, w którym spełnią się marzenia.
Zagryzł wargę, zastanawiając się.
- Moje. Nie twoje.
Harper spojrzała na niego i poczuła się słabo. A może to przez to gorąco. Zerknęła na ślad po korkociągu i przełknęła ciężko ślinę, następnie spojrzała na Jennifer
- Wypuść Jennifer wolno, by mogła stąd wyjść - powiedziała poważnym tonem, zmuszając się by spojrzeć w błękitne oczy, które nie należały do Tuoniego. A jednak słuchały się go.
- Mam ją wypuścić? Ale jeżeli to zrobię, to nie będzie mogła stąd wyjść. Chyba, że masz na myśli jej duszę? Wtedy na pewno uleciałaby - mruknął, spoglądając w górę, na drobny otwór, przez który wciąż prześlizgiwały się drobne promyki światła.
- Alice… to błąd… trzeba było mnie zostawić - Jennifer zwiesiła głowę. Spojrzała na nią tak, że śpiewaczka aż zaniemówiła.
Kobieta zerknęła na Jennifer i milczała widząc jej minę. Trwało to chwilę
- Nie chcę cię zostawić. Przepraszam - powiedziała poważnym tonem. Teraz już celowo ignorowała osobę Tuoniego. Spojrzała na Nurię i Ilmarinena z niechęcią i zniesmaczeniem, a następnie przesunęła wzrok na poparzonego człowieka. Zgadywała, że możliwe iż był to Lumi, ale chciała się upewnić.
- Tak, to moje byłe naczy… - zaczął Tuoni, kiedy przerwał mu Ilmarinen.
Kowal był niezwykle radosny. Uśmiechnięty od ucha do ucha i szczęśliwy. Wydawało się to kompletnie do niego nie pasować. Zdawało się, że tkwił w jakimś amoku, czy ataku wyżu emocjonalnego.
- Wreszcie! Tak długo na to czekałem! - krzyknął.
Nuria przytuliła się do niego od tyłu i pogładziła go po włochatym ramieniu.
- A nie mówiłam, że wystarczy czekać? - zapytała zmysłowo.
Kobieta skrzyżowała dłonie pod biustem i odsunęła się od Tuoniego tyle ile była w stanie. Rozejrzała się teraz też uważnie po całej wysepce, co dokładnie się na niej znajdowało. Czy mogła cokolwiek wykorzystać by pomóc komukolwiek, albo sobie… Pilnowała też, by Tuoni trzymał się od niej z daleka.
- Przepraszam… - Kalle odezwał się i wystąpił naprzód. - Czego od nas chcecie? - zapytał uprzejmie i pokornie.
Ilmarinen wyskoczył do przodu. Miał w ręku młot, którym szybko i sprawnie uderzył mężczyznę w czoło. Ten padł na skalne podłoże z szeroko rozwartymi oczami i wydał z siebie jakiś dziwny, nieprzyjemny pisk.
- Chole… - zaczął Gabriel, ale on również został zaatakowany młotem, tym razem ociekającym krwią. Oboje padli na ziemię i chyba tylko sekundy dzieliły ich od śmierci.
Alice zamknęła oczy, zaciskając je mocno na to co właśnie miało miejsce. Nie chciała tego widzieć. Obawiała się, że coś takiego będzie ich czekało. Zacisnęła mocno dłonie na swoich ramionach i słuchała. Milczała, nie odzywając się. Póki Tuoni miał przeciw niej Jenny, póty nie mogła zrobić nic. Czuła się bezradna.
Kalle zdołał wykręcić się w ten sposób, by spojrzeć na jej twarz.
- D-dlaczego? - zapytał.
Dlaczego mam umrzeć? Dlaczego mnie tu zaprowadziłaś? Dlaczego odczuwam ból? Dlaczego jeszcze nie obudziłem się? Dlaczego cierpię ja, a nie ty? Alice nie dysponowała telepatią. A jednak potrafiła usłyszeć wszystkie te myśli.
Harper zmarszczyła brwi. Gdyby mogła, odpowiedziałaby mu w myślach, że ją boli to dużo bardziej. Poza tym, ona już nie żyła. Odwróciła się plecami do całej sceny. Otworzyła oczy i spojrzała w dół. Na lawę. Była taka kusząca i przerażająca jednocześnie. Wzięła głębszy wdech. Nasłuchiwała jednak cały czas, czy Tuoni się do niej nie zbliża. On, albo ktokolwiek inny. Przyszła, zrobiła to czego chciał. Teraz chciała mieć spokój, choć przez sekundę.
- Kontynuuj kowalu - Tuoni w ogóle nie spoglądał na nią. Wpatrywał się w Ilmarinena, a potem przesunął wzrok na Lumiego.
- Z przyjemnością.
Kowal wziął poparzone ciało dawnego przywódcy Valkoinen i rzucił je w otchłań, jak gdyby było lekkie niczym piórko. Następnie podszedł do Kallego i pogłaskał go po czole. Wnet i on wylądował w lawie. Na samym końcu Ilmarinen podszedł do Gabriela.
- Odejdź, skurwysynie - mężczyzna starał się walczyć… wywijał rękami i zapierał się… ale młot kowala znokautował go tak skutecznie, że przypominał co najwyżej rybę wyrzuconą na brzeg i próbującą trafić z powrotem do jeziora. Ilmarinen postarał się o to, by wylądował co prawda nie w jeziorze, ale w oceanie czerwieni, który falował pod ich stopami.
Kiedy trzy osoby wpadły do lawy, Alice znów zamknęła oczy. To było straszne, nie chciała nawet o tym myśleć. Teraz kowal dostanie swój młot, ale jakim kosztem. Czy życie w ogóle nie miało dla nich znaczenia? Harper zerknęła na Nurię. Czy powinna wepchnąć ją do lawy, żeby Ilmarinen zrozumiał jak ważne było wszelkie życie? Kusiło ją.
- A co będzie teraz? Co teraz? - ożywiony posąg zaszczebiotał, co sprawiło, że Alice odczuła jeszcze większą ochotę, aby uczynić to samo, co przed chwilą kowal.
- Czekaj. I spoglądaj - Ilmarinen uśmiechnął się.
Tuoni zwrócił wzrok na Alice.
- Ty również patrz - rzekł do niej.
Jenny natomiast kręciła głową. Czy płakała? A może to był pot?
- Mówiłam ci, żebyś uciekała - rzekła z żalem.
Alice spojrzała na Tuoniego
- Odwal się - powiedziała tylko, po czym zerknęła na Jenny. Podeszła do niej i przykucnęła
- Wybacz mi Jenny. Nie chciałam twojej śmierci. Nie chciałam już niczyjej śmierci. To jest dla mnie za dużo... - powiedziała cicho, choć przestrzeń była niewielka i Tuoni raczej to słyszał. Z premedytacją śpiewaczka jednak nie patrzyła na to co się niby działo. Miała nadzieję, że wszystko pójdzie nie tak i szlag trafi kowala i jego żonę.
- Zaczyna się - szepnął Ilmarinen.

Z lawy wytrysnął pierwszy strumień światła. Potem drugi i na samym końcu trzeci. Były tak intensywne, że skruszyły sklepienie jaskini. Potężne okruchy skalne runęły w dół, po czym utonęły w morzu czerwieni. Blask nie słabł.
- Wreszcie! - Nuria roześmiała się.
- Co się dzieje? - Jenny szepnęła. - Co dokładnie się dzieje? - zapytała, rozglądając się dookoła. Bo wyglądało to na koniec świata.
Harper zmarszczyła brwi
- Sądzę, że kowal odzyskuje swój młot… - odpowiedziała na pytanie Jenny i choć nie chciała, z niepokojem zerknęła na słupy światła, które zniszczyły sklepienie skalne. Zerknęła na Tuoniego nerwowo, ale zaraz odwróciła wzrok.
- Pobili cię… - szepnęła do Jenny, przyglądając jej się uważnie…
- Nie do końca. Transportowali mnie tu wozem i próbowałam uciekać, ale zareagowali bardzo szybko. Spanikowałam i wypadłam z nieco mniejszą gracją, niż zazwyczaj - mruknęła. - Chyba powinnam siebie winić. Choć wolałabym ich.
Słupy światła zaczęły się niespiesznie zaginać w swoim kierunku. Jak gdyby chciały połączyć się końcami, jednak to wymagało czasu.
- Jakie piękne… - mruknął Tuoni. - Ludzie zachwycają się zorzami polarnymi, natomiast tutaj doświadczamy prawdziwego cudu! Jaka szkoda, że nie mamy szampana.
Nuria odwróciła się do niego i uśmiechnęła z sympatią.
- Wzięłam wiosenne wino, ale zostało w wozie - mruknęła. Zachowywała się tak, jak gdyby Tuoni podobał jej się fizycznie. Z drugiej strony podobnie było w jej kontaktach z Ilmarinenem. Być może Nuria lubiła wszystkich mężczyzn.
Alice oparła ostrożnie dłoń na ramieniu Jenny
- Coś… coś wymyślę Jenny - powiedziała do niej cicho, chcąc dodać otuchy, gdy w międzyczasie odbywała się sielska pogadanka Nurii i Tuoniego. Rudowłosa chciała wziąć i udusić tę głupią, gołą flądrę. Była w poważnym szoku. Jak dla jednego czyjaś śmierć mogła być powodem dla takiego szczęścia i zadowolenia. Aż jej się oczy zaszkliły ze złości i poczucia niesprawiedliwości. Złościła się i gotowała w środku. Nie mogła jednak teraz uczynić nic, poza zerknięciem na to czym związana była blondynka. Może mogła ją chociaż rozwiązać, by ulżyć nieco.
- Nawet nie próbuj - Tuoni uśmiechnął się do niej. Już drugi raz zachował się tak, jak gdyby potrafił czytać w jej myślach. To zapewne było jedynie zbiegiem okoliczności, jednak ciężko było wyzbyć się tego nieprzyjemnego odczucia bycia podsłuchiwaną w swoim własnym umyśle. Śpiewaczka wzdrygnęła się lekko na to nieprzyjemne wrażenie. Zgadywała, że może mieć to związek z jego połączeniem z Tuonetar. Może to ona przekazywała mu to co widziała oczami Alice i wnioskowała jakie były jej zamiary… Jak na zawołanie, ta przemówiła.

Mój mąż… Jest taki piękny. Czy możesz na niego cały czas spoglądać? Co prawda czeka nas wspólna wieczność… ale chciałabym, aby zaczęła się już teraz… Choć tak właściwie… ona właśnie teraz rozpoczyna się. Na naszych oczach. Na twoich oczach. Na..., wtem zaśmiała się. Na moich oczach.

Kowal wciąż uśmiechał się od ucha do ucha.
- To już - cieszył się.
Podniósł do góry zakrwawiony młot. Wtem trzy strumienie światła zniżyły się na tyle, by skoncentrować się na sobie. Potem obniżały punkt styczności, podążając w stronę wyciągniętego narzędzia zbrodni.
Alice zmarszczyła brwi
- Nie zrobię dla ciebie nic. Szczególnie nie to, o co teraz prosisz - odpowiedziała do bogini sztywno. Czuła się kompletnie wstrząśnięta. Ledwo panowała nad łzami, ale dzielnie dawała radę je wstrzymywać. Cały czas miała nadzieję, że coś się zdarzy i zdoła uratować siebie, Jenny i wszystkich… A może to był jakiś potworny, koszmarny sen wywołany przez środki, które podała jej Maxinne w drinku… Teraz to ona miała nadzieję, że to wszystko to jedna wielka nieprawda.
- Ale ja cię o nic nie proszę - odpowiedziała Jenny, zaskoczona wyznaniem śpiewaczki.
Potrójny blask obniżył się i wnet dotknął młota. Ten wyfrunął z ręki Ilmarinena. Stal stawała się coraz jaśniejsza, aż wnet zaczęła świecić równie jasno, co promienie światła. Kiedy te zgasły, broń wciąż błyszczała. Dopiero po dłuższej chwili zgasła. Okazało się, że metal zmienił kolor. Teraz był złoty. Sampo upadł wprost w wyciągniętą dłoń kowala.
- Teraz jesteś mój - szepnął Ilmarinen. - Tylko mój.
Harper westchnęła
- Mówiłam do innej słuchaczki Jenny… Tej, która czasem do mnie gada - wyjaśniła jej z ponurą miną, po czym przyglądała się Sampo w rękach kowala. Mogłaby go skonsumować, ale to na pewno znów osłabiłoby ją… Wyprostowała się, spoglądając na broń. Rozważała to. Cały czas, celowo omijała wzrokiem Tuoniego. Nie chciała na niego patrzeć nawet kątem oka.
- A jak działa? - Tuoni zapytał niewinnie. - W jaki sposób podpora niebios wskaże niebiosa? - zapytał.
Ilmarinen głaskał złotą głowicę czule, jakby była czerepem dziecka.
- Wystarczy go podrzucić - odpowiedział. Chyba nie do końca był świadomy tego, że wypowiada słowa. - Wtedy ustawi się niczym…
Alice krzyknęła nagle, przerywając kowalowi
- NIE MÓW TEGO! Bo zabierze ci go. Ostrzegałam cię idioto - huknęła na Ilmarinena, przypominając mu o tym, o czym mówiła mu jeszcze w sadzie. Teraz rozumiała czemu bogowie Tuoneli zgodzili się na tę wymianę. Młot, który wskazałby niebiosa, zapewne pokazałby też gdzie jest korona niebios, czyż nie? Harper stała teraz, wyprostowana i gotowa do kłótni, jeśli kowal znów zaczął by gadać o swoim młocie.
- Co? Ale czemu? To jest mój młot - Ilmarinen wydawał się kompletnie splątany.
- Stworzyłeś go - odpowiedział Tuoni. - Podobnie jak sklepienie niebieskie, czyli koronę niebios.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała Jennifer.
Kowal w ogóle nie wydawał się zauważać do tej pory jej obecności. Spojrzał na nią tak, jakby pierwszy raz ujrzał ją na oczy. Tuoni milczał, wpatrując się w niego. Chyba sam również chciał znać odpowiedź na to pytanie.
- Bo mnie o to poprosił - Ilmarinen odparł wreszcie.
Alice również chciała poznać odpowiedź na to pytanie. Słysząc ją, zmarszczyła brwi, ale była w stanie wyobrazić sobie Ukka proszącego o to kowala.
- Nie dawaj im tej korony, gdziekolwiek jest. Zaklinam cię - odezwała się śpiewaczka obserwując uważnie Ilmarinena. Czy on w ogóle miał świadomość, o jaką stawkę rozchodziła się tu gra? Dłonie Harper zadrżały.
- Nie zamierzam - odpowiedział. - Ukko poprosił mnie o stworzenie czegoś, co mogłoby spętać jego niepowstrzymaną, boską moc. Obawiał się jej. Z tego też powodu nie zamierzam sprawić, aby jakakolwiek krzywda przytrafiła się koronie - odpowiedział.
Tuoni tylko spoglądał na niego z uśmiechem przez ten cały czas i nic nie mówił.
Harper zmarszczyła brwi
- Rozumiem, że nie wspomnieli ci, że pragną ją roztrzaskać… A ty pokazałeś im narzędzie? - zauważyła wskazując skinieniem młot kowala.
- Co? Dlaczego mielibyście chcieć ją roztrzaskać?
- A dlaczego ty miałbyś nam w tym nie pomóc? - Tuoni uśmiechnął się niebezpiecznie słodkim uśmiechem Joakima. - Nie zrobiłbyś tego w imię dobrych relacji pomiędzy nami? Czyż nie jesteśmy przyjaciółmi? - zapytał. - Zawsze uważałem cię za przyjaciela - mruczał kompletnie rozluźniony.
Jenny spojrzała na Alice. O co w tym chodziło? Dlaczego władca Tuoneli w ogóle nie spinał się perspektywą braku współpracy ze strony kowala? Czyżby tylko blefował?
Mimo, że śpiewaczka nie chciała, spojrzała uważnie na Tuoniego. Zmuszała się do tego, oceniając jego postawę. Czemu się nie spinał. Miał plan awaryjny? Spojrzała na Ilmarinena
- Dokonałeś swojej części umowy między tobą, a nimi. Prosze cię, zabieraj żonę i idźcie stąd. Obawiam się, że bogowie podziemia coś knują i chcą cię wykorzystać bardziej, niż tylko poprzez dostarczenie mnie tutaj… Gdziekolwiek to tutaj jest… Jak zgaduję do góry Horny… - odezwała się przesuwając bardziej w stronę Ilmarinena. Choć nie darzyła ich ciepłymi uczuciami, to teraz miała wrażenie, że są w równie gównianej sytuacji co ona i Jenny.
Kowal skinął głową, kiedy wypowiedziała nazwę góry. Tym samym poświadczył, że właśnie w jej środku znajdowali się. Alice co prawda nie wiedziała złośliwych ogników, o których mówili pszczoła i niedźwiedź, ale może pochowały się na widok tylu gości.
- Zabieraj żonę… - mruknęła Nuria. - To jest właśnie haczyk, czyż nie? - powiedziała ostrożnie. Smutno zwiesiła głowę, rozumiejąc najwyraźniej więcej, niż pozostali.
Tuoni tylko uśmiechnął się. Po raz kolejny.
- O co, kurwa, chodzi? - Ilmarinen zaczynał denerwować się, rozglądając po zebranych osobach.
Alice przyglądała jej się uważnie
- Czy to jest coś na zasadzie “Albo powiesz nam gdzie jest korona, albo wychodzisz bez żony’? Ty chory, niegodziwy dupku - tym razem mówiła prosto do Tuoniego. Nie wierzyła, że tak doskonale zaplanował sobie wraz z Tuonetar taki plan. Przecież to nie mogło im się udać. Porostu się na to nie godziła. Musiał być sposób, by ich powstrzymać.
- Za kogo wy mnie bierzecie? Jestem bogiem umarłych, a nie zabijania - rzekł.
Nuria poruszyła się.
- A to znaczy, że jesteś również moim bogiem, czyż nie? - zapytała smutno. Jej wzrok tkwił wbity w stopy.
Tuoni uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Ja… zauważyłam - spojrzała na Ilmarinena - że zmieniam się, ukochany. Moje włosy wypadają, skóra łuszczy się, a… Tak, to prawda - rzekła. - Jestem w stanie to wszystko ukryć tylko dlatego, bo matka nauczyła mnie tak wiele na temat sztuki tworzenia eliksirów. Kiedy budzę się, czuję się zesztywniała, jak gdybym była bardziej… posągiem, niż człowiekiem. I z każdym dniem jest coraz gorzej. Czar rzucony przez moją matkę…
- Swoją drogą, czarownicę Tuoneli - wtrącił Tuoni.
- ...wyczerpuje się. Kończy. Przestaje działać. I nie jestem w stanie nic na to zaradzić.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline