Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2018, 19:12   #518
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Plany na spiralnych schodach Iglicy

Alice zmarszczyła brwi
- Jeszcze nie wiem przed czym miałbyś nas cofnąć, może przed jakąś naprawdę fatalną decyzją, którą zdarzyłoby nam się podjąć tam na dole? - zaproponowała.
- Co do Surmy, mógł być w ludzkiej postaci, nie widziałam dokładnie każdej osoby, która weszła tutaj, rozpoznałam tylko jeden kształt na sto procent, bo jest tak charakterystyczny, że nie szło go nie poznać, no i był to właśnie kowal. Dobrze… To tak… Załóżmy, że zejdziemy na dół i nie zgubimy się w jakimś labiryncie tuneli… Znajdziemy resztę, znajdziemy koronę… Dobra… Pozostaje problem, jak mam się do niej dostatecznie zbliżyć - burknęła, zastanawiając się teraz nad tym.
- Przecież to będzie istny piknik znakomitości… - pokręciła głową, przeczuwając kto jeszcze może być tam na dole…
- O tym właśnie mówię - Kaverin skinął głową. - Jak zbliżysz się do niej? A poza tym… nawet jeżeli uda nam się to w jakiś cudowny sposób… co potem? Jak stąd wydostaniemy się? - rozejrzał się dookoła. - Mamy iść tam, podtrzymując się jedynie wiarą, że jakoś to będzie? To jest… - pokręcił głową, unikając jej spojrzenia. - To jest… beznadziejne - wydusił z siebie to słowo.
Alice uśmiechnęła się cierpko
- No cóż, o ile skonsumowanie tej Korony mnie nie zabije, to może dostanę skrzydeł i nas stąd wyniosę. Bądź kreatywny… - zaproponowała
- A tak serio do sprawy podchodząc… Myślisz, że ktokolwiek kto zszedł na dół ma jakąś opcję, żeby zejść stąd bezpiecznie? No… Może znam jedną osobę… - dodała po chwili zastanowienia.
- Beznadziejne. Tak. Wiara ponoć jest matką głupich, ale wolę być dziś głupia, niż stać tutaj kolejne minuty, czy godzinę i pozwolić im osiągnąć to, co chcą zrobić. Wolę nawet kompletnie unicestwić swoje istnienie próbując ich powstrzymać, niż usiąść i płakać nad swoja beznadzieją. Może to jak podrygi schwytanego w klatkę z dłoni motyla, ale chociaż próbuję - oznajmiła.
- A za moment i tak ktoś po nas przyjdzie, bo Tuoni ma bezpośredni przekaz od Tuonetar o tym gdzie jestem - dorzuciła.
Kirill skrzywił się i skinął głową.
- Musimy zejść, to jedyna opcja. Ale jak już będziemy tam na dole… musisz być, obydwoje zresztą musimy… być kreatywni. I elastyczni. Nie pokonamy ich żadnym prostym sposobem. Choć naprawdę chciałbym po prostu podbiec do Tuoniego, przywalić mu w tę paskudną twarz, wyrwać koronę i rzucić ci ją do skonsumowania - westchnął. Następnie spojrzał na schody, które wiły się serpentyną w dół. Na pierwszym z nich stała śpiewaczka.
Alice zaśmiała się
- Oh tak, jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie robiącego to… Szczególnie teraz, jak wygląda jak wygląda… - pokręciła głową.

Kaverin skrzywił się, po czym również zaczął schodzić.
- Już i tak poświęciliśmy dużo czasu na tę rozmowę. Masz coraz więcej czarnych włosów… - zawiesił głos, przechodząc obok niej i idąc przodem. - Masz światło?
Harper popatrzyła na niego uważnie
- Tak, wsadziłam latarkę w obcas… Nie czekaj… Pomyślmy, gdzie jeszcze mogłam ją wsadzić… - pokręciła głową i rozłożyła ręce, nadal nie puszczając Kaverina.
- Nie bądź wulgarna - mruknął Kirill.
- Zgaduję, że czoło mi już zgasło, co? - dodała po chwili, na co mężczyzna skinął głową.
- Chyba rezonowało z bizonem. Ale jego już nie mamy. A przydałby nam się tutaj… choć nie zmieściłby się. Ale może potrafiłby zmienić swoje rozmiary? - zastanowił się, po czym machnął ręką na te nieproduktywne dywagacje.
- Chyba nie mam echolokacji w pakiecie wyczulonych zmysłów. Ale zawsze mogę zdjąć buty i iść na boso na czucie. Tylko, że wtedy to ja muszę prowadzić ciebie - zaproponowała.
- Tyle to ja sam mogę zrobić. Nie trzeba otrzymać daru od Łowcy, aby być w stanie ściągnąć buty - odpowiedział Rosjanin, po czym właśnie tak uczynił. - Chcę iść pierwszy… - rzekł. - Nie chcę chować się za tobą - mruknął, po czym uczynił tak, jak powiedział. Idąc przodem i trzymając dłoń śpiewaczki, pociągnął ją za sobą.
Alice dała mu się poprowadzić zatem tuż za sobą
- To nie tak, że każę ci się chować za mną. Po prostu mnie nie zabiją… Przynajmniej nie uszkodzą znacznie na powitanie. A w ciebie ktoś zawsze może puścić salwę z karabinu maszynowego… Albo innej broni. Już dziś na moich oczach komuś przestrzelono głowę, a próbował mi pomóc. Po prostu nie chcę powtórki - powiedziała ciszej, bo gdy zeszli kilka stopni w dół, echo stało się wyraźne.
- Jesteś przekonana? - zapytał Kirill. - Mnie mogą chcieć równie bardzo, co ciebie. A przynajmniej tak mocno, jak Joakima. Powód, dlaczego was pożądają jest dokładnie tym samym powodem, dlaczego mogliby pożądać mnie. Pytanie brzmi, czy są świadomi tego, kim jestem… ale myślę, że powinni. Po takim czasie. Skoro rozpoznali was, to rozpoznają także mnie - szepnął, aby uniknąć rozchodzenia się dźwięku. - Mam wrażenie, że widzę poblask rozchodzący się z dołu… może mają pochodnie?
Harper mruknęła
- Nawet jeśli nie wiedzieli do tej pory, to właśnie im powiedziałeś… Pamiętasz że Tuonetar idzie z nami, nie z nimi, co nie? - przypomniała mu.
- A co do poblasku… Młot świecił, może to on? - zaproponowała
- Ale może mają pochodnie. Kto wie… - dodała po chwili. Cały czas uważała pod nogi.
- W pewnym sensie powiedziałem to specjalnie… kto wie, może Tuonetar da ci spokój i wybierze mnie? - Kaverin mruknął żartobliwie, ale to po części zabrzmiało poważnie. - Może nie jest aż tak przywiązana do płci?
W ciemności rozległo się plaśnięcie, kiedy Alice uderzyła się lekko w czoło
- Dobry Boże, czemu kazałeś mi to sobie wyobrazić. Nie wymażę tego obrazu do końca życia… Czyli stosunkowo krótko, ale nadal… - powiedziała poważnym tonem. Nie precyzując jednak dokładnie o czym pomyślała.
Szli w dół, uważając na to, aby się nie potknąć i żeby nie wydawać zbyt dużo odgłosów.
Kobieta starała się umiejętnie stawiać stopy, by jej obcasy nie robiły zbyt dużo hałasu. W ten sposób schodzili dalej. Alice zamilkła na kilka chwil, odstawiając żarty na bok, pogrążyła się w ciężkich myślach.
- Co wynikło z twoich rozmów z Akką? - Kaverin również rozważał w ciszy i zadał pytanie, które było owocem tych rozmyślań. - Powiedziała, że wskrzesi cię, jeżeli uwolnisz Ukka? Pamiętaj, że my musimy jakoś do tego doprowadzić… Wiesz, żebyś znowu żyła. Pokonując Tuonelę nie gwarantujemy ci życia. Wręcz przeciwnie… bez Tuonetar już od dłuższego czasu byłabyś martwa. Jeśli cię opuści… - mężczyzna zawiesił głos. W jego tonie brzmiała gorzka cierpkość… nie znał odpowiedzi na kwestie, które go tak mocno trapiły. A z każdym kolejnym stopniem powietrze zdawało się jakby gęstsze od nerwowej atmosfery, którą wywoływała świadomość, że znajdowali się coraz bliżej ostatecznego rozwiązania konfliktu.
Alice milczała kilka sekund. Nie chciała go okłamywać, ale nie miała serca by powiedzieć mu prawdę i dokładne warunki, na jakich ustaliła sprawy z Akką
- Doszłyśmy do porozumienia, że gdy skonsumuję koronę, Ukko w ramach wdzięczności posłucha jej woli i uczyni to o co prosiłam. Więc teraz tylko musi nam się udać - powiedziała taktycznie wymijając temat szczegółów.

- A czy Ukko potrafi wskrzeszać? - Kirill naciskał. - Potrafi, prawda? Co to za bóg, który nie potrafi…
Niby zadał pytanie, ale sam odpowiedział sobie na nie. Jakby nie był gotowy na usłyszenie odpowiedzi od Alice. Szli w dół ciągnącymi się bez końca schodami. Harper czuła coraz silniej rezonującą mistyczną energię fińskiego panteonu. Przybliżali się do obiektu lub istoty o potężnych właściwościach… i mogła przypuszczać co to takiego było.
Harper sapnęła, jakby było jej za duszno
- Jeśli zaczęłabym się zachowywać dziwnie… To nie ja. To Ukko… Czuję jak jego energia zaczyna rezonować, aż mam dreszcze - powiedziała, ostrzegając Kirilla zawczasu. Nie zatrzymywała się jednak, musieli iść dalej.
- Gorąco ci? - zapytał mężczyzna. Chyba obrócił się, aby na nią spojrzeć, tyle że ciemność nie pozwoliła mu na to. - Jeśli tak, to ściągnij moją marynarkę. Mi jest w sam raz - mruknął.
Rozległ się głośny, rytmiczny odgłos. Coś spadało. Zaczęło gdzieś pod ich stopami… Harper oceniła, że musiał to być kamień.
- Kopnąłem go przypadkiem - mężczyzna szepnął cicho. - Cholera… - mruknął. - Ale… Tuonetar i tak wie, prawda?
Alice mruknęła cicho
- Nie jest mi za gorąco, tylko za duszno z napięcia… To trochę co innego… - na kamień cała drgnęła
- Tak, spodziewam się że zdaje relacje mężowi, o ile nie jest teraz w pełni pochłonięta wykańczaniem mnie, czy może bardziej Dubhe - dodała.
- To całkiem możliwe - mężczyzna westchnął. - Nie chciałem ci o tym mówić… - zaczął, po czym zawiesił głos. Milczał przez chwilę, jakby zastanawiając się nad zakończeniem zdania. - Ale przeraża mnie to wszystko - rzekł prędko.
Bez wątpienia pierwotnie chciał powiedzieć coś innego, ale zmienił zdanie w trakcie wypowiedzi.
Alice milczała kilka kroków
- Zdawało mi się, czy zmieniłeś zdanie przed dokończeniem tej odpowiedzi i chciałeś w pierwotnej wersji powiedzieć mi coś innego? - zapytała cicho. Jej ton wskazywał na to, że nie miała wątpliwości, że to zrobił, tylko w jakim temacie. Czego nie chciał jej powiedzieć do tego stopnia, że aż zmienił zdanie.
- Nie - Kirill odpowiedział krótko, tym samym potwierdzając jej przypuszczenia. - Chodźmy dalej.
Czy był sens wyciągać z niego myśli? Może lepiej skoncentrować się na drodze? Istniała szansa, że Kaverin nie chciał powiedzieć tego ze względu na Tuonetar… choć z drugiej strony nie wyglądało na to, żeby przedtem szczególnie dbał o to, aby nie wyjawiać przed nią informacji…
Harper uszanowała jego wolę i nie naciskała. Równie dobrze mogła zgadywać, że na przykład to wcale nie było sześćdziesiąt procent… Albo, że odkąd dotarli na tutaj, tempo czernienia jej włosów wzrosło i na przykład już teraz zostało jej tylko kilka rudych pasm i była czarno-ruda, a nie rudo-czarna… postanowiła nie męczyć go o prawdziwą odpowiedź. Zapanowała więc między nimi cisza, w której oboje skoncentrowali się na schodzeniu. A przynajmniej ona. Co jakiś czas oddychała głębiej, by zminimalizować odczucie duszności.

Nagle Kirill potknął się i z trudem utrzymał równowagę. Alice chwilę potem zrozumiała, jaką przeszkodę napotkał. Była to… równa nawierzchnia. Schody skończyły się. A to znaczyło, że znajdowali się już na dolnym poziomie. Niestety nie było tu ani trochę jaśniej.
- Jesteś przekonana, że nie posiadasz echolokacji? - mruknął Kaverin.
Alice przytrzymała mocniej jego dłoń, gdy się potknął, ale kiedy okazało się, że dotarli na najniższy poziom, westchnęła
- Mogę sprawdzić, ale to znaczy, że muszę wydać dźwięk dość wysoki, by odbił się echem od ścian przed nami, a potem do mnie wrócił, a ja sobie zobaczę jak wygląda sala po tempie odbicia i powrotu dźwięku. Hm… A spróbuj przez chwilę nic kompletnie nie mówić, ani nie poruszać, póki nie powiem już… - powiedziała i poczekała, czy Kirill coś odpowie.
- Tylko żartowałem… - mruknął mężczyzna.
Alice upewniła się, że nie miał nic więcej do dodania, po czym maksymalnie wyostrzyła zmysł słuchu i spróbowała wychwycić, czy osoby idące przed nimi rozmawiają, lub hałasują w jakikolwiek sposób. To już byłoby jakimś dobrym wskaźnikiem, gdzie powinni ruszyć.
Udało jej się usłyszeć szmer kroków. Grupa ludzi nie była w stanie poruszać się bezszelestnie, jeżeli nie została właśnie w tym celu przeszkolona. Co prawda starali się nie hałasować, ale Alice posiadała wyostrzone zmysły. Nawet węch wydawał się pomocny. Śpiewaczka doszła do wniosku, że była w stanie wskazać kierunek, w którym powinni się udać.
Harper poruszyła się, wreszcie znów odrobinę tłumiąc zmysł słuchu
- Mam… W tamtą stronę - powiedziała i teraz to ona zrobiła pierwszy krok, prowadząc Kirilla we właściwym kierunku. Przestawiła się na węch, bo przy nim mogła prowadzić dalej normalną rozmowę z Kaverinem i nie cierpieć na udrękę wywołaną każdym szeptem, szmerem i szelestem.

Alice ruszyła zgodnie z tym, co podpowiadały jej unoszące się wokoło zapachy. Wyczuwała ludzi niczym polujący myśliwy. Niczym wilk. Mogła w ten sposób tropić swoje ofiary… czy też raczej drapieżników, którzy tylko na nią czekali.
- Idę za tobą - szepnął Kaverin. Mówił bardzo cicho, pewnie nie chcąc rozproszyć śpiewaczki. - Będę tuż za twoimi plecami.
Harper odniosła wrażenie, że znajdowali się w labiryncie, co zresztą wcześniej przewidziała. Bez cudownego drogowskazu nie mogliby odnaleźć drogi do korony nieba. Nie posiadali go co prawda… Bo Sampo tkwiło w posiadaniu Tuoniego. Jednak to wystarczało. Tak długo, jak zapachy będą unosić się w powietrzu i nie rozproszy ich żaden inny, mocniejszy. Alice musiała koncentrować się, aby znaleźć odpowiedni kierunek. Bo choć wyczuwała nadnaturalnie wzmocniony zapach, to kierunek, w którym był najsilniejszy, nie zawsze zdawał się oczywisty.
Śpiewaczka momentami przystawała na dłuższą chwilkę i pociągała nosem, kręcąc głową i szukając strony, w którą powinni iść. Czuła się jak jakiś angielski pies myśliwski… Nawet cicho się z tego zaśmiała, po chwili powracając do tropienia. denerwowała się, ale kiedy skoncentrowała się na nowym zadaniu, trochę się rozproszyła i mniej spinała przed nadchodzącym przeznaczeniem, jakie na nią czekało.
Za najbliższym zakrętem ujrzała źródło światła. Ostrożnie wyjrzała, aby spostrzec, co je wydawało. Zamrugała, w pierwszej chwili nie mogąc rozpoznać kształtu… Spodziewała się latarni, latarki, pochodni… zamiast tego ujrzała ducha. Siedział na podłodze i wydawał się mieć ludzki kształt. Kszałt, który po części rozpoznawała, choć wciąż nie była pewna, co… czy może raczej kogo dokładnie widziała. Słyszała za sobą oddech Kirilla, który cały czas znajdował się przy niej.
Alice podeszła ostrożnie do przodu, po tym jak upewniła się, że na pewno jest to właściwy kierunek podróży. W pierwszej chwili nie rozpoznawała ducha, ale postanowiła, że zerknie na Kirilla
- Też go widzisz? - zapytała cichutko, chcąc upewnić się, że to nie były tylko jej zwidy.
- Kogo? - zapytał mężczyzna szeptem. Zdawało się, że on nie dostrzegał siedzącej postaci. Natomiast kiedy Harper spojrzała na nią ponownie… okazało się, że wcale nie znikła. Siedziała w tym samym miejscu, w całkowitym bezruchu.
Harper milczała jednak i ostrożnie poprowadziła go bliżej, po czym zatrzymała się i przechyliła głowę, by spojrzeć na ducha z bliska. Niepokoiło ją, że tylko ona go widziała. Czy to coś oznaczało? Nie odzywała się w napięciu i zacisnęła odrobinę mocniej dłoń na dłoni Kirilla.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline