Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2018, 19:18   #522
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Przepłakany pocałunek

Śpiewaczka westchnęła próbując rozluźnić i rozładować napięcie jakie wywoływał w niej Joakim. Nawet, że był duchem, potrafił być przeszywający
- Rozumiem - powiedziała spokojnym tonem i przechyliła głowę by pocałować go w policzek. Zrobiła to, bo chciała. Bo miała taki kaprys. Bo cicho była w środku siebie ciekawa, co zrobi. Co powie. Co pomyśli…
W żaden sposób nie zareagował. Jak gdyby tego nie dostrzegł.
- A byłabyś w stanie pocałować mnie w usta? - zapytał.
Kiedy Alice spojrzała na jego twarz… ujrzała, że płakał. Dwie strużki łez ciągnęły się z jego oczu. Joakim próbował udusić je śmiechem i tańcem, jednak te nie przestawały cieknąć. Opowiadały o tym wszystkim, co mogłoby się wydarzyć. O tym wszystkim, co wydarzyło się. O bólu, którego obydwoje doświadczyli. O samotności, którą odczuwali, choć… czy mogli ją zrozumieć, skoro nie była ich własna?
- Mogłabyś? - Dahl powtórzył, śmiejąc się przez łzy.
Widząc jego twarz, brwi Alice wygięły się w zasmucone łuki. Uniosła dłonie, skoro jego ręce były na jej biodrach, oraz on prowadził, nie musiała się go kurczowo trzymać. Ostrożnie otarła jego łzy z policzków, po czym w kompletnym milczeniu wzięła jego twarz w dłonie, jak to zrobiła raz w Tuoneli i przyciągnęła do siebie, jednocześnie stając na palcach, by wyjść mu naprzeciw. Pozwoliła na to, by ich usta się złączyły. Pytał o to… Ile razy? Kilka… Brała to za żarty. Teraz, nie żartował. A ona chciała mu podarować choć tę jedną rzecz, o którą tyle razy ją prosił.
Jego usta były takie miękkie… aż trudno było w to uwierzyć. Jak gdyby Joakim rzeczywiście był człowiekiem. I kiedy Alice dotknęła je swoimi własnymi… poczuła łzy spływające po jej własnych policzkach. Teraz obydwoje płakali. Dlaczego nie mogło to wydarzyć się wtedy, kiedy obydwoje żyli? Dlaczego musiała obejmować Dahla ze świadomością, że to nie jest naprawdę? Że nadzieja na to została pogrążona w pościeli Hotelu Kamp…
- Alice… - Joakim westchnął. Łapczywie wyciągnął się, aby pocałować jej policzek. - Nie wiem, czemu płaczę. Nie chcę, żebyś zapamiętała mnie takim…
Harper uśmiechnęła się blado
- Ja już dawno porzuciłam myśl, że zapamiętasz mnie inną niż zapłakaną… Powiedz mi. Co się teraz z tobą dzieje? Odkąd… Odkąd Tuoni przejął twoje ciało, szaleję wewnętrznie z niepokoju o odpowiedź na to pytanie - znów otarła jego łzy i musnęła swoimi ustami jego usta, delikatnie, jak pieszczotę.
Dahl oddał pocałunek.
- A co może się ze mną dziać? - zapytał, śmiejąc się. Alice nie słyszała nigdy śmiechu bardziej okrutnego, pełnego cierpiania… i bólu… - Co może się ze mną dziać?
Joakim podniósł ręce i położył je na policzkach śpiewaczki. W ten sposób nie mogła się wykręcić. Musiała spoglądać mu w oczy. Czy tego chciała, czy też nie.
- Powiedz mi. Co może się ze mną dziać? - teraz powiedział oschle.
Alice drgnęła, ale nie próbowała odwracać wzroku
- Dalej tam jesteś. Na tym wzgórzu? - odpowiedziała, chcąc potwierdzenia, lub zaprzeczenia z jego strony. Nie uciekała od niego, mimo, że ton jego głosu stał się chłodniejszy. Dalej kciukami, delikatnie ocierała jego łzy, przerwie dopiero, kiedy Joakim przestanie je ronić. Jednak czy zmarli kiedykolwiek przestawali ronić łzy?
Dahl zaśmiał się.
- Oczywiście, że tak - rzekł, śmiejąc się. Alice odnalazła w nim szaleństwo, którego nie było wcześniej. Dahl już wcześniej nie był zbyt stabilnym człowiekiem, jednak teraz…
Zrobił kilka kroków do tyłu, po czym obrócił się na nią.
- Czy czułaś coś do mnie wcześniej? Bo teraz już pewnie nie. Zapomniałaś w trakcie tak wielu przygód, których doświadczyłaś. I ludzi, których spotkałaś na swojej drodze. Wyjątkowych osobistości. Które nie mogłyby się ze mną równać… gdyby nie posiadały tego szczególnego asa w rękawie, jakim jest bycie żywym - zaśmiał się. - Spójrz na mnie. Czy w ogóle chciałabyś widzieć mnie wśród żyjących? Czyż nie przyzwyczaiłaś się zbytnio do myśli o mojej śmierci? Czy nie jest ci z nią dobrze?
Joakim zrobił dwa kroki do przodu. Chwycił jedną ręką szczękę śpiewaczki, a drugą jej skroń.
- Czy ty coś do mnie czujesz? - zwęził powieki, spoglądając na nią uważnie niczym profesor na egzaminie niesfornego studenta. - Cokolwiek?
Alice poczuła nieco strachu, ale z drugiej strony, nie dziwiło jej to. Joakim zaczął mówić słowa, które sprawiały jej ból. Zamknęła na chwilę oczy, po czym otworzyła je, spoglądając prosto w jego
- Sądzę, że tak. Tak. Dlatego zawarłam umowę z samą żoną najwyższego fińskiego boga… Po to by cię ściągnąć. Nie oddać sobie życie. Po to byś ty, odzyskał swoje. Nie wiem co stanie się ze mną, ale nie chcę byś cierpiał. To się chyba zalicza pod uczucia, co nie? Nie mam najlepszego wzoru uczuć romantycznych w rodzinie, ale to chyba tak działa... Z tego co się nauczyłam, przez moje życie i nawet trochę po nim - odpowiedziała wyczerpująco na jego pytanie.
- Nigdy nie byłem pewny ciebie - rzekł Joakim. - Patrzyłem na osobę, ale nie wiedziałem, jakie są twoje odruchy. Przeżyłaś różne intensywne rzeczy w swoim życiu. To sprawi, że będziesz dzięki nim silniejsza i wesprzesz również mnie? A może słabsza i nie dość, że będę musiał poradzić sobie z sobą samym, to jeszcze ciągnąć na ostatnich oparach ciebie… licząc na to, że nie będziesz zbyt wielkim ciężarem? - Joakim mruknął, patrząc na nią. - Jak wielką siłą woli posiadasz? Jak wiele byłabyś w stanie poświęcić? Ile siły posiadasz? Ile motywacji? Jak bardzo można na ciebie liczyć? Czy będąc z tobą, trzeba troszczyć się o ciebie, czy też cieszyć się, że można spoglądać na kolejne kłopoty, jakie stawia przed nami życie, we dwoje? - Dahl spoglądał na nią jakby… pogardliwie? - Jeszcze nie wiem, czy można na tobie polegać.
Alice obserwowała uważnie jego spojrzenie i zacisnęła mocno usta
- Po pierwsze. Przestań patrzeć na mnie w ten sposób. Nie jestem kolejnym narzędziem, czy zabawką. Po drugie… Trochę przeżyłam w ostatnim tygodniu, a jednak jeszcze stoję. Jeśli wyjdę z tego, co los dla mnie szykuje… Cóż. To uczyni mnie silniejszą, choć na pewno będę potrzebowała chwili by odtajać. Po trzecie… Każdy potrzebuje czasem, by się o niego zatroszczyć. Tak, miło jest wspólnie zwalczać przeszkody, ale sądzę, że nawet ty czasem chciałbyś być po prostu przytulony, czy ukochany. Więc nie osądzaj mnie, nim się tak naprawdę nie dowiesz. Nie jestem twoim wrogiem - powiedziała i złapała go za nadgarstki dłoni, którymi ją przytrzymywał. Nie odwracała jednak od niego wzroku.
- “Nim się naprawdę nie dowiem” - Joakim westchnął. - Właśnie to jest problemem. Ja chciałbym się dowiedzieć - mruknął.
Spojrzał prosto w jej oczy, po czym podniósł rękę, aby pogłaskać ją po policzku.
- Chciałbym poznać cię tak dobrze, jak to tylko możliwe - powiedział z czułością, która wydawała się nie pasować do przywódzcy Kościoła Konsumentów. - Ale jak mam to uczynić? - zapytał. - Skoro nie żyję?
Wtedy rozproszył się na milion drobnych kawałeczków. Zmienił się w proch, podobnie jak ludzie wokół niego, którzy wcześniej akompaniowali jego urodzie. Alice została kompletnie sama. W zupełnym mroku.
- Mówiłam ci pracuję nad… - zaczęła, ale w tym momencie Joakim zniknął. Pozostawiając ją całkowicie samą. Alice pozostawała chwilę w bezruchu, jeszcze czując na policzku dotyk jego eterycznych palców. Pokręciła zaraz głową i rozejrzała się. Gdzie była? Ile czasu upłynęło? Gdzie był Kirill? Musiała go znaleźć. Musieli pokonać Tuoniego… Znów zaczęła węszyć za Rosjaninem. Za dużo czasu minęło. Te rozmowy zasmuciły ją, ale i na swój sposób, podbudowały… Miała nową siłę w sercu.

Śpiewaczka drgnęła, kiedy usłyszała głos rozbrzmiewający gdzieś w oddali. Przystanęła w bezruchu i wstrzymała oddech, aby nie wydawać żadnego, nawet najmniejszego dźwięku, który mógłby przytłumić rozbrzmiewający krzyk.
- Alice?! - to chyba był Kirill. Niestety nie była pewna, musiałaby przybliżyć się. Liczne mury labiryntu nieco zniekształcały głos, który słyszała. Jednak zdawał się męski. - Alice, jesteś tu?!
- Tak! - odkrzyknęła śpiewaczka, po czym ruszyła ponownie w stronę skąd do niej docierał. Opierała się też na węchu. Czy to był faktycznie Kirill, czy może ktoś próbował ją zmylić? Rozglądała się nerwowo, czy nie dostrzeże jakiejś kolejnej zjawy. Po rozmowie z Joakimem czuła się… Dziwnie.
- Alice? - głos rozległ się jeszcze raz. - Słyszysz mnie?!
Teraz wyraźniej odbierała krzyk. O ile nie była to perfekcyjna imitacja, to rzeczywiście nawoływał ją Kirill. Alice przemykała pomiędzy korytarzami. Miała wyciągnięte przed siebie ręce, aby nie wpaść na żadną ścianę. Było to dość irytujące… z jednej strony słyszała, z której strony dobiegał głos mężczyzny. Natomiast z drugiej nie mogła udać się tam wprost. Musiała kluczyć w prawo, potem prosto, wtedy w lewo… wydawało jej się, że to zajmuje wieki. Wnet do jej nozdrzy doleciał zapach, którego już od kilku minut poszukiwała. Kirill znajdował się już nie daleko.
- Jesteś?!
- Stój w miejscu! - odpowiedziała na jego wołanie, teraz śledząc go już i w zdenerwowaniu poszukując odpowiedniej drogi. Alice kluczyła między przejściami i zakrętami, aby znaleźć Kaverina. Przesuwała dłońmi przed sobą w powietrzu, by na nic nie wpaść. Ciemność była denerwująca…
Wnet natrafiła na mężczyznę.
- Jesteś? - ciszej zapytał Kaverin. - To ty?
Jego ręce powędrowały do przodu i w mroku natrafiły na jej ciało. Zacisnęły się na ramionach śpiewaczki. Następnie rozległo się głośno westchnięcie.
- Tak - powiedział z ulgą. - To naprawdę ty…
- Czemu… Czemu zostawiłeś mnie… Samą? - zapytała śpiewaczka. Jej ramiona nadal nieco drżały po tym wszystkim czego doświadczyła. Choć czuła się w dziwny sposób stabilniej psychicznie, to z drugiej strony jednocześnie czuła się nieco roztrzęsiona. Oparła dłoń na ręce Kirilla
- Co się stało? - zapytała niepewnie.
- Zacząłem widzieć martwe osoby… - Kaverin rzekł z przejęciem. - Większość z nich nie znasz. Była też moja matka i ojciec… to chyba oni… Kiedyś myślałem, że gdybym kiedyś ich zobaczył, to od razu bym ich rozpoznał. Na przykład na jakimś zdjęciu, lub filmie… Że posiadałbym intuicję. A jednak… jak na nich spojrzałem… wydawali mi się kompletnie obcy. Jedynie ich zachowanie przywoływało pewne wspomnienia. Traktowali mnie jak dziecko… A ja się poczułem tak, jak gdybym znowu był dzieckiem. A od kiedy umarli… nigdy to uczucie nie nawiedziło mnie - mruknął.
- Ja… Też widziałam i rozmawiałam z paroma zmarłymi osobami… W tym z moją matką… Pierwszy raz rozmawiała ze mną rozumnie. I jeszcze z innymi osobami… - powiedziała opuszczając głowę w dół
- Musimy iść… Nie chcę zgubić odpowiedniej drogi, a nie wiem gdzie jestesmy i czy teraz odnajdę zapach grupy Tuoniego - powiedziała poważnym tonem i pociągnęła lekko nosem. Nie chciała dawać Kaverinowi za dużo wskazówek jak mocno płakała poszukując go.
- Dobrze się czujesz? - Kirill zapytał troskliwie. - Wiesz… po tych rozmowach?
To brzmiało trochę tak, jak gdyby nie był do końca przekonany, czy on sam czuł się kompletnie stabilnie. Tymczasem Alice wyczuła ludzki zapach… zdawało się, że dobiegał z jakiegoś niedalekiego punktu...
Harper mruknęła
- W miarę… Jakoś. Nikt na mnie nie nakrzyczał… Choć to nie była wycieczka, którą chciałabym powtórzyć… Czuję kogoś niedaleko. Powinniśmy ruszyć w tę stronę? - zapytała Kirilla. Trzymał ją, więc musiała poczekać, aż ją puści i pozwoli się poprowadzić do miejsca, skąd docierała do niej ta woń, nie należąca do Kaverina.
- Nie. Nie powinniśmy - odpowiedział Rosjanin. Zrobił krok do przodu, rozluźniając uchwyt na jej ramionach. - Ale i tak to zrobimy - odwrócił się i spojrzał na nią z uśmiechem… co bardziej poczuła, niż zobaczyła. - Czyż nie?
Alice westchnęła
- No nie mamy innego wyjścia. To nasz jedyny drogowskaz do miejsca, w którym powinniśmy być. Mam nadzieję, że nie straciliśmy zbyt wiele czasu - powiedziała zaraz, złapała go za rękę i poprowadziła w stronę, gdzie czuła inną osobę.
- Też mam taką nadzieję… - mruknął Kaverin.

Ruszyli w stronę, z której dobiegał zapach ludzkich ciał. Alice zamknęła oczy, aby lepiej koncentrować się na nim, choć tak właściwie nic to nie zmieniało. Czy powieki były rozwarte, czy zamknięte, widziała dokładnie tyle samo. Szli szybko, prawie biegli. Korytarz coraz częściej zakręcał w najróżniejsze strony… zdawało się, że labirynt stawał się coraz bardziej skomplikowany, im bliżej znajdowali się korony niebios.
- Słyszysz to? - szepnął mężczyzna.
Do uszu Alice dobiegał szum masy wody, jaka płynęła gdzieś nad nimi… pewnie znajdowali się bezpośrednio pod dnem jeziora Alue. Jednak gdzieś obok również rozlegał się szum płynącej wody… jak gdyby gdzieś niedaleko znajdowała się fontanna… właśnie tak śpiewaczka to sobie wyobrażała. Słyszała również ludzkie głosy, jednak strumień skutecznie go zagłuszał. Jednak mówiła tylko jedna osoba. Pozostałe musiały słuchać.
Śpiewaczka mruknęła cicho
- Tak… Słyszę szum wody i jeszcze, że ktoś mówi - powiedziała cicho, tak by tylko Kirill usłyszał, po czym poprowadziła go w stronę skąd owe dźwięki dochodziły. Najwyraźniej to tam mieli się udać. To tam miało się wszystko rozstrzygnąć. A przynajmniej tak kobieta przypuszczała.

Ujrzała dochodząca zza rogu poświatę… Było to tylko trochę blasku, jednak ich oczy tak długo tkwiły w kompletnym mroku, że równie dobrze mogły zapłonąć reflektory stadionu sportowego. Kirill cicho westchnął, po czym wyjrzał zza rogu. Następnie odsunął się i pozwolił Alice zająć jego miejsce. Śpiewaczka dostrzegła ogromny, kamienny łuk wprawiony w sam koniec korytarza. Było to przejście prowadzące do jakiegoś dobrze oświetlonego pomieszczenia. Paliły się w nim pochodnie. Śpiewaczka dojrzała również ściany, po których spływała woda… co stanowiło niezwykle estetyczny widok. Choć jednocześnie z jakiegoś powodu dość przerażający. Odniosła wrażenie, jak gdyby sufit zaczął przeciekać i zaraz wyleje im się na głowę cała woda Alue. To było rzecz jasna mało prawdopodobne, jednak ciarki na ramionach pozostały. Harper dostrzegła również kilkoro ludzi ustawionych do nich plecami. Spoglądali na coś, co znajdowało się przed nimi. Śpiewaczka tej rzeczy nie dostrzegała, bo mały tłum zasłaniał jej widok.
Alice cofnęła głowę, po czym spojrzała na Kirilla
- Chodźmy… - odezwała się cicho i uśmiechnęła próbując dodać sobie i jemu otuchy. znów wyjrzała, próbując teraz rozpoznać co za ludzie tam stali. Czy kogoś rozpoznawała? Była ciekawa na co patrzą, ale z tej odległości trudno było jej dostrzec. Z drugiej strony, trochę stresowała się, tak po prostu podejść. Wyprostowała się i wychyliła nieco bardziej. Może inny kąt da jej więcej wizji?
Niestety nie, musiałaby wejść do sali, aby zobaczyć cokolwiek więcej.
- Chodźmy - Kaverin westchnął, po czym zamknął oczy.
Alice poczuła nagłą elektryczność w powietrzu. Zadrżała. Z zaskoczenia, ale także… dziwnej przyjemności. Przypominało to nieco przyjemny, orzeźwiający wicherek, który pojawił się w upalny dzień, przynosząc nieco ochłody. Spojrzała na Kirilla. Mężczyzna wydawał lekki blask. Jego włosy pokryły się srebrem. Wyglądały niczym roztopiona stal. Lekko falowały w powietrzu. Alice zdała sobie sprawę z tego, że sam Kaverin również unosił się w powietrzu. Lewitował jedynie kilka centymetrów nad ziemią, jednak wystarczająco. Wnet obrócił się w stronę śpiewaczki i przybliżył się do niej. Harper utonęła w jego oczach, które przypominały dwie bezdenne studnie, do cna wypełnione potężną, pierwotną energią. Nachylił się i pocałował ją. Alice poczuła błyskawice, które wdarły się w jej ciało i poraziły ją. Nagle Kaverin zgasł i opadł ciężko na podłogę, wychodząc z formy Imago.
Westchnął.
- Otrzymałaś ładunek… Na wypadek gdybym ja nie zdążył zareagować. Będziesz mogła cofnąć się do tego momentu. Właśnie tego. Jak to zrobić? - zapytał. - Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, sama będziesz wiedziała - mruknął. Wydawał się teraz nieco zmęczony.
W pierwszej chwili Alice zaniepokoiła się. Wiedziała co Kirill robił, ale sądziła że z jakiegoś powodu chce cofnąć czas już od razu. Kiedy jednak wytłumaczył jej co zrobił, sapnęła tylko. Kiwnęła głową.
- Odsapnij chwileczkę - powiedziała i potarła ramię przez marynarkę. Jej skóra nadal lekko mrowiła po tym elektrycznym doznaniu. Spojrzała w stronę wejścia do pomieszczenia. Przełknęła ślinę i gdy Rosjanin dał znać, że powinni iść, ruszyła przy jego boku. Wyprostowana. Spięta. Uważna. Skoncentrowana na zadaniu.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline