Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2018, 06:54   #212
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27 04:55 h; 1.50 ja do Dagon V

Układ Dagon; 4:55 h po skoku; 1.50 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Zwalniali. A raczej korweta klasy Ranger IV nadal wytracała prędkość zgodnie z manewrem zaprogramowanym przez Pryę którego prawidłowego przebiegu pilnował komputer pokładowy. Prędkość spadała nadal obecnie oscylując wokół 0.3 pś. W ciągu najbliższej pół godziny. Za to już nawet skany bliższego zasięgu pokazywały całkiem dokładny obraz gazowego giganta w kierunku którego zmierzali przez ostatnie kilka godzin.





Obydwie jednostki dryfujące na jego orbicie zachowywały się spokojnie podobnie jak przez ostatnie kwadranse. Większa jednostka, frachtowiec, nadal promieniował swoimi oznaczeniami które uruchomiły się niespodziewanie jakiś czas temu. Jednak poza tym nie wykazywała żadnej aktywności. Trudno było oszacować czy z uśpienia wybudziły ją sygnały wysyłane przez “Archeona” czy coś innego czy może był to czysty przypadek. Mniejsza jednostka, korweta podobnej klasy co “Archeon” nadal nie wykazywała żadnych śladów aktywności.

Sytuacja na pokładzie pozbawionych grawitacji pokładach “Archeona” właściwie nie zmieniła się. Poza tym, że czujniki “Alex” znów łapały sygnały od Drake’a i Rohana. Obydwaj przesuwali się od pokładu “C” ku górnym pokładom aż skończyli na pokładzie “A”. Nie zameldowali jednak o odnalezieniu Papy a temu zostało już niewiele ponad kwadrans nim tlen w butli którą miał na sobie ostatnio mu się skończy. To co działo się na śróokręciu u Abe i Julii jednak wydawało się w tej chwili o wiele bardziej dramatyczne.



Rufa; seg 11; pokł A; przedział hipernapędu; Drake i Rohan



Rohan mógłby o mijanych pomieszczeniach powiedzieć wiele. W końcu właśnie tu biło drugie serce ich okręciku. Hiperserce, czyniące ich jednostkę taką wyjątkową bo umożliwiającą hiperskoki bez korzystania z Bram. Hipernapęd wymagał tak samo troskliwej opieki jak i klasyczna maszynownia kilka pokładów niżej. Zwykle oba systemy działały niezależnie od siebie, posiadając dwa oddzielne reaktory. Dwa napędy i dwa reaktory na dość małej w kosmicznej skali jednostki czyniło ją jeszcze bardziej wyjątkową. Nawet Rohan mógłby policzyć na palcach jednej, no może dwóch rąk korwety w których zamontowano hipernapęd. Nawet na większych jednostkach był co prawda popularniejszy ale nadal dość unikalny.

Takie zagęszczenie w obydwu maszynowniach musiało się jednak odbić na reszcie systemów jednostki jak choćby na uzbrojeniu i zabieranych zapasach. Co dobitnie pokazało ostatnie starcie w systeme Memphis. Chociaż fregata była jednostką o klasę wyższą od korwety to redukcja uzbrojenia ofensywnego i defensywnego jeszcze bardziej działała na korzyść jednostki Floty w tamtym starciu. Z drugiej strony to właśnie dzięki hipernapędowi umknęli z tamtego systemu a silniejsza jednostka nie mogła za nimi ruszyć w pościg. Z tego aż nadto dobrze zdawali sobie sprawę i inżynier pokładowy i operator pokładowych systemów uzbrojenia.

Obecnie obydwa pokłady nadbudówki które w siostrzanych jednostkach “Archeona” służyły za magazyny a na zewnątrz za miejsce na rufowe systemy uzbrojenia w porównaniu do zdemolowanej 7-ki czy ociemniałego i zdewastowanego pokładu “C” pod tą nadbudówką wyglądały całkiem nieźle. Po pierwsza oświetlenie zazwyczaj działało więc od razu było jaśniej i przyjemniej a do tego większość udogodnień jak choćby automatycznie otwierane drzwi działała. Zniszczenia też były niewielkie. Reaktor hipernapędu działał jak trzeba chociaż obecnie napędzał podpiętą niedawno wiązką energetyczną podświetlną maszynownię. I tutaj też widocznie działało wszystko jak trzeba. Same silniki hipernapędu milczały ponurą ciszą co w locie podświetlnym nie było niczym niezwykłym. Jednak igiełkę niepokoju mógł wbijać fakt, że “normalnie” w każdej prawie chwili można było zacząć procedurę wejścia w hiperprzestrzeń a obecnie nie było to możliwe. Najpierw trzeba byłoby odłączyć znowu wiązkę energetyczną i podpiąc ją z powrotem pod hipernapęd. No ale na razie to mieli się szykować do wytracenia prędkości i zorbitowania wokół gazowego olbrzyma.

Kolejną z rzeczy z jakiej zdawali sobie obydwaj sprawę to to, że nie znaleźli Jeana ani śladu po nim. Wcześniejsze i aktualne meldunki z czujników Alex więc potwierdzały to co właśnie mogli sprawdzić osobiście. Jeana tu nie było. Ani żywego, ani nieprzytomnego, ani jego ciała. Nie było też jego skafandra ani żadnej rzeczy jaka mogłaby ewidentnie należeć do niego gdy Rohan widział go po raz ostatni kiedy miał się udać na pokład “C” by oczyścić teren prac gdy inżynier już przepali się między pokładem “B” i “C”. Co prawda była jeszcze jakaś szansa, że “Papa” utknął w jakiejś szczelinie czy skrytce i go jakoś przegapili. Ale szanse na to wydawały się dość niewielkie. Jeśli nadal chcieli go szukać zostawało im przeszukać jeszcze raz te sprawdzone już pokłady albo spróbować tam gdzie jeszcze nie szukali, na pokładzie “C” i niżej, bliżej ociemniałej, napromieniowanej i zdemolowanej maszynowni. Rohan zaś natrafił na ciekawe znalezisko w postaci kości energetyczną jaka pasowała do Mi Tsu. Mały robocik znów więc miał okazję polatać w pobliżu swojego pana.



Śródokręcie; seg 6; pokł D; magazyn skafandrów; Julia i Abe



Abe mógł uznać, że uśmiechnęło się do niego szczęście. No chociaż trochę. Najpierw znalazł te szmaty i łatwopalne preparaty. Potem udało mu się je sięgnąć bez zbytniego oddalania się od strategicznej pozycji przy drzwiach. Szybko zmajstrował z nich improwizowany ładunek zapalający chociaż mechanika płynów w stanie nieważkości działała całkiem odmiennie od tego z choćby słabą grawitacją, nie mówiąc o porządnym, ziemskim 1 G. Niemniej coś jak pochodnia albo po rozbiciu płonące bąble jakie mogły otoczyć cel.

Na sam koniec zobaczył swojego przeciwnika. Dryfował w przestrzeni mniej więcej z kierunku gdzie poleciał przy końcówce walki z Wekesą. Dryfował nieruchomo zwinięty w kulkę i z odstającym bezwładnie ogonem. W pobliżu grzbietu Abe dostrzegł wypalony ślad gdzieś na ćwiartkę kadłuba tego czegoś. Widocznie jednak go trafił palnikiem. Zranienie wydawało się głębokie, może nawet na wylot chociaż tego akurat nie był pewny.

Pewny był natomiast tego, że na mostku przyjęli jego meldunek a w słuchawce po chwili doszły go odgłosy walki i krzyki Julii. Jej samej i strzelby jaką miała mu przynieść się nie doczekał. Gdy wypłynął z magazynku skafandrów i ujrzał w zbrojowni już znajomy widok. Bezwładnie dryfujące ciało członka załogi z tym wielonogim paskudztwem wczepionym w twarz skrtą pod rozbitym hełmem. I dryfującą obok strzelbę jaką rusznikarka pewnie złapała by mu przynieść nim stwór ją dopadł.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Nivi i Veronica



Operacja i badanie trwały. Każda z kobiet - naukowców była pochłonięta swoją pracą i zbadaniem tego co miały na stole. Zastępca dowódcy, Norton, pracowała zamknięta w izolatce badając i nieprzytomną Veronicę i te stworzenie jakie przyczepiło się jej twarzy, głowy i szyi. Larsen pracowała przy stanowisku badawczym medlaba próbując rozszyfrować co się da z tajników tego obcego stworzenia. Coraz bardziej była pewna, że stworzenie raczej zakończyło swój żywot. Jeśli chociaż trochę było podobne do ziemskich odpowiedników. Aparatura jaką Linda miała w medlabie była wysokiej klasy i potrafiła wziąć pod lupę naprawdę wiele. W ciągu ostatnich kilkunastu minut przez jakie biolog badała procesy przebiegające w tym badanym organizmie okazywały się coraz słabsze. Wszelka wymiana materii i energii ustawała i obecnie były to znikome reakcje. Jeśli to nie był stan śmierci to bardzo bliski albo do niej zmierzający i właśnie mogła obserwować ostatni etap agonii obcego stworzenia.

Stworzenie miało zaskakująco odporną powłokę zewnętrzną. Przynajmniej na uszkodzenia mechaniczne. Z jednej strony giętka i elastyczna a z drugiej mocna więc mało podatna na rozciąganie, rozerwanie czy rozcinanie. Zakres odporności na wysokie i niskie temperatury też wydawał się dość duży. Organizm mógł znieść bardzo niską temperaturę, może nawet taka jaka panowała w warunkach kosmicznej próżni jak i wysoką jak od ognia. Nie była jednak pewna jak długo ani jak bardzo. Długi mocny ogon zapewne pomagał w wybijaniu się i skoczności a co widać było za szybą izolatki także do owijania ofierze wokół szyi. Kończyny też były mocne i działały jak potrzask zaciskający się z wielką mocą i prędkością. Gdy natrafiały na same mięśnie karku i głowy człowieka ten raczej miał minimalne szanse w takim starciu. Całościowo organizm był wielokrotnie mniejszy i słabszy od człowieka niemniej w sprzyjających okolicznościach miał mechanizmy w swojej biologii która czyniła go bardzo groźnym przeciwnikiem. Zwłaszcza jeśli działał z zaskoczenia. Dalej jednak nie znalazła odpowiedzi po co właściwie ten organizm atakuje ludzi w tak nietypowy sposób.

Pracę przerwały jej syki i zduszone przekleństwa Lindy dobiegające z izolatki. Dziewczyna syknęła trzepiąc ręką i odpływając od stołu z przypiętą, białowłosą informatyczką. - Oparzył mnie! - syknęła Linda pokazując dłoń którą trzymała i widząc, że biolog na nią spojrzała. Ta nie była pewna ale coś na rękawicy lekarki rzeczywiście chyba było rozmazane ale trudno było być pewnym bo w tej nagminnej lewitacji wszystko właśnie dryfowało. Medyczka chyba chciała coś jeszcze powiedzieć ale akurat dolatywała do złączenia ściany i sufitu więc sięgnęła tam by się zatrzymać albo odbić. I wtedy przeszedł przez nią dreszcz, samą medyczką szarpnęły kolejne dreszcze a w izolatce zgasło światło. Linda zaś zaczęła dryfować bezwładnie pod sufitem ledwo widoczna w tym półmroku.


---




Układ Dagon; 04:55 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; seg IV; Silvia



Silvia sama nie była do końca pewna jak traktować nową towarzyszkę doli i niedoli. Ta chyba też nie do końca była pewna co powinna zrobić i powiedzieć. Więc zachowywała się trochę jak fanka, trochę jak koleżanka, trochę jak przewodniczka. A trochę jakby była zdenerwowana i nie była pewna co powiedzieć więc mówiła co podleci. Ale na swój sposób mogło mieć to swój urok. - Jesteś głodna? - zapytała specjalistka od rekreacji i komfortu. A potem poprowadziła gwiazdę holowizji w boczną stronę głównego korytarza w jakim cały czas stały. Tą która mówiła, że mesa jest niedaleko. No i rzeczywiście była.

- Ojej, nie wiem teraz co powinnam zrobić. - Nina wyglądała jakby zwierzała się drugiej kobiecie ze swojego problemu. Nie przeszkodziło to jednak jej po kolei otwierać szafki, lodówki i zrobić prawdziwy kuchenny mini show. Ktoś tu był nieźle dziany albo miał hopla na punkcie zdrowej żywności. Zamiast tak rozpowszechnionych produktów i półproduktów które wystarczyło odgrzać albo jeść od razu z paczki dziewczyna wyciągała same skarby. Prawdziwe jajka, pomidory, kiełbasę, mięso. A do tego szykowała z tego prawdziwy posiłek. - Mam wołowinę, wieprzowinę i kurczaka to co wolisz? - zapytała w którymś momencie zupełnie mimochodem wskazując nożem odpowiednie mięso w otwartej lodówce.

- No bo jesteś Silvia De Luca no ale nie powinno cię tu być. - Nina rozłożyła ręce w przepraszającym geście nie przerywając ani na chwilę szatkowania pomidora noże. A cięła równiutkie plasterki z szybkością jakiej zawodowy kucharz by się nie powstydził. - A ja muszę poszukać Gordona ale nie powinnam cię tak zostawić samej. - pokiwała głową mówiąc o tym swoim rozbieżnym dylemacie. Zgarnęła pokrojone pomidory jednym, szybkim ruchem noża do miski i z tym co tam wkroiła wcześniej powstała już prawie gotowa surówka.

- Jestem z personelu rekreacyjnego więc powinnam zapewnić ci opiekę, komfort i rozrywkę. Inaczej mogłabyś złożyć reklamację na moje usługi i to by źle dla mnie wyglądało. - pokiwała głową dziewczyna biorąc się za sprawne preparowanie wybranego przez blondynkę mięsa. Znowu poszło jej bezbłędnie i zdawało się sprawiła je w kilka chwil kończąc wstawieniem do kuchenki. Ustawiła ją i ta zaczęła cicho mruczeć ogrzewając przygotowane danie.

- Tylko, że ciebie właśnie nie powinno cię tu być. A jak cię nie powinno tu być to nie powinnam cię obsługiwać a ty nie możesz złożyć na mnie skargi. - dziewczyna na koniec rozłożyła bezradnie ręce dając znać, że wróciła w tym zagmatwaniu do punktu wyjścia. Z opresji uratował ją pikający brzęczyk z tego fikuśnego zegarkobransolety na jej nadgarstku. - Ojej! Muszę naładować baterie! - dziewczyna machnęła wyświetlaczem i tam było coś widać na niskim poziomie baterii. - Muszę lecieć, miło było cię poznać, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy! - rzuciła szybko Nina cofając się a w końcu odwróciła się ruszyła szybko w stronę wyjścia z kuchni zostawiając za sobą i gotujące się danie i gwiazdę holowizji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline