Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-06-2018, 21:50   #211
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe powoli zbliżał się w stronę drzwi, jeśli Red miała przybiec ze strzelbą wolał być na wyciągnięcie ręki.

Wszedł na ogólny
-Potwierdzam, mamy jeszcze jednego w magazynie skafandrów

Ostrożnie rozglądał się po otoczeniu, po chwili się uśmiechnął, wyglądało na to że zobaczył kilka szmat i wolno dryfującą butle płynu do smarowania i penetrowania zapieczonych połączeń, dzisiaj nie opierały się jak kiedyś na ropie naftowej ale dalej były palne. Abe kątem oka obserwował butle, zastanawiając się w którą stronę się odbije
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 04-06-2018, 06:54   #212
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27 04:55 h; 1.50 ja do Dagon V

Układ Dagon; 4:55 h po skoku; 1.50 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Zwalniali. A raczej korweta klasy Ranger IV nadal wytracała prędkość zgodnie z manewrem zaprogramowanym przez Pryę którego prawidłowego przebiegu pilnował komputer pokładowy. Prędkość spadała nadal obecnie oscylując wokół 0.3 pś. W ciągu najbliższej pół godziny. Za to już nawet skany bliższego zasięgu pokazywały całkiem dokładny obraz gazowego giganta w kierunku którego zmierzali przez ostatnie kilka godzin.





Obydwie jednostki dryfujące na jego orbicie zachowywały się spokojnie podobnie jak przez ostatnie kwadranse. Większa jednostka, frachtowiec, nadal promieniował swoimi oznaczeniami które uruchomiły się niespodziewanie jakiś czas temu. Jednak poza tym nie wykazywała żadnej aktywności. Trudno było oszacować czy z uśpienia wybudziły ją sygnały wysyłane przez “Archeona” czy coś innego czy może był to czysty przypadek. Mniejsza jednostka, korweta podobnej klasy co “Archeon” nadal nie wykazywała żadnych śladów aktywności.

Sytuacja na pokładzie pozbawionych grawitacji pokładach “Archeona” właściwie nie zmieniła się. Poza tym, że czujniki “Alex” znów łapały sygnały od Drake’a i Rohana. Obydwaj przesuwali się od pokładu “C” ku górnym pokładom aż skończyli na pokładzie “A”. Nie zameldowali jednak o odnalezieniu Papy a temu zostało już niewiele ponad kwadrans nim tlen w butli którą miał na sobie ostatnio mu się skończy. To co działo się na śróokręciu u Abe i Julii jednak wydawało się w tej chwili o wiele bardziej dramatyczne.



Rufa; seg 11; pokł A; przedział hipernapędu; Drake i Rohan



Rohan mógłby o mijanych pomieszczeniach powiedzieć wiele. W końcu właśnie tu biło drugie serce ich okręciku. Hiperserce, czyniące ich jednostkę taką wyjątkową bo umożliwiającą hiperskoki bez korzystania z Bram. Hipernapęd wymagał tak samo troskliwej opieki jak i klasyczna maszynownia kilka pokładów niżej. Zwykle oba systemy działały niezależnie od siebie, posiadając dwa oddzielne reaktory. Dwa napędy i dwa reaktory na dość małej w kosmicznej skali jednostki czyniło ją jeszcze bardziej wyjątkową. Nawet Rohan mógłby policzyć na palcach jednej, no może dwóch rąk korwety w których zamontowano hipernapęd. Nawet na większych jednostkach był co prawda popularniejszy ale nadal dość unikalny.

Takie zagęszczenie w obydwu maszynowniach musiało się jednak odbić na reszcie systemów jednostki jak choćby na uzbrojeniu i zabieranych zapasach. Co dobitnie pokazało ostatnie starcie w systeme Memphis. Chociaż fregata była jednostką o klasę wyższą od korwety to redukcja uzbrojenia ofensywnego i defensywnego jeszcze bardziej działała na korzyść jednostki Floty w tamtym starciu. Z drugiej strony to właśnie dzięki hipernapędowi umknęli z tamtego systemu a silniejsza jednostka nie mogła za nimi ruszyć w pościg. Z tego aż nadto dobrze zdawali sobie sprawę i inżynier pokładowy i operator pokładowych systemów uzbrojenia.

Obecnie obydwa pokłady nadbudówki które w siostrzanych jednostkach “Archeona” służyły za magazyny a na zewnątrz za miejsce na rufowe systemy uzbrojenia w porównaniu do zdemolowanej 7-ki czy ociemniałego i zdewastowanego pokładu “C” pod tą nadbudówką wyglądały całkiem nieźle. Po pierwsza oświetlenie zazwyczaj działało więc od razu było jaśniej i przyjemniej a do tego większość udogodnień jak choćby automatycznie otwierane drzwi działała. Zniszczenia też były niewielkie. Reaktor hipernapędu działał jak trzeba chociaż obecnie napędzał podpiętą niedawno wiązką energetyczną podświetlną maszynownię. I tutaj też widocznie działało wszystko jak trzeba. Same silniki hipernapędu milczały ponurą ciszą co w locie podświetlnym nie było niczym niezwykłym. Jednak igiełkę niepokoju mógł wbijać fakt, że “normalnie” w każdej prawie chwili można było zacząć procedurę wejścia w hiperprzestrzeń a obecnie nie było to możliwe. Najpierw trzeba byłoby odłączyć znowu wiązkę energetyczną i podpiąc ją z powrotem pod hipernapęd. No ale na razie to mieli się szykować do wytracenia prędkości i zorbitowania wokół gazowego olbrzyma.

Kolejną z rzeczy z jakiej zdawali sobie obydwaj sprawę to to, że nie znaleźli Jeana ani śladu po nim. Wcześniejsze i aktualne meldunki z czujników Alex więc potwierdzały to co właśnie mogli sprawdzić osobiście. Jeana tu nie było. Ani żywego, ani nieprzytomnego, ani jego ciała. Nie było też jego skafandra ani żadnej rzeczy jaka mogłaby ewidentnie należeć do niego gdy Rohan widział go po raz ostatni kiedy miał się udać na pokład “C” by oczyścić teren prac gdy inżynier już przepali się między pokładem “B” i “C”. Co prawda była jeszcze jakaś szansa, że “Papa” utknął w jakiejś szczelinie czy skrytce i go jakoś przegapili. Ale szanse na to wydawały się dość niewielkie. Jeśli nadal chcieli go szukać zostawało im przeszukać jeszcze raz te sprawdzone już pokłady albo spróbować tam gdzie jeszcze nie szukali, na pokładzie “C” i niżej, bliżej ociemniałej, napromieniowanej i zdemolowanej maszynowni. Rohan zaś natrafił na ciekawe znalezisko w postaci kości energetyczną jaka pasowała do Mi Tsu. Mały robocik znów więc miał okazję polatać w pobliżu swojego pana.



Śródokręcie; seg 6; pokł D; magazyn skafandrów; Julia i Abe



Abe mógł uznać, że uśmiechnęło się do niego szczęście. No chociaż trochę. Najpierw znalazł te szmaty i łatwopalne preparaty. Potem udało mu się je sięgnąć bez zbytniego oddalania się od strategicznej pozycji przy drzwiach. Szybko zmajstrował z nich improwizowany ładunek zapalający chociaż mechanika płynów w stanie nieważkości działała całkiem odmiennie od tego z choćby słabą grawitacją, nie mówiąc o porządnym, ziemskim 1 G. Niemniej coś jak pochodnia albo po rozbiciu płonące bąble jakie mogły otoczyć cel.

Na sam koniec zobaczył swojego przeciwnika. Dryfował w przestrzeni mniej więcej z kierunku gdzie poleciał przy końcówce walki z Wekesą. Dryfował nieruchomo zwinięty w kulkę i z odstającym bezwładnie ogonem. W pobliżu grzbietu Abe dostrzegł wypalony ślad gdzieś na ćwiartkę kadłuba tego czegoś. Widocznie jednak go trafił palnikiem. Zranienie wydawało się głębokie, może nawet na wylot chociaż tego akurat nie był pewny.

Pewny był natomiast tego, że na mostku przyjęli jego meldunek a w słuchawce po chwili doszły go odgłosy walki i krzyki Julii. Jej samej i strzelby jaką miała mu przynieść się nie doczekał. Gdy wypłynął z magazynku skafandrów i ujrzał w zbrojowni już znajomy widok. Bezwładnie dryfujące ciało członka załogi z tym wielonogim paskudztwem wczepionym w twarz skrtą pod rozbitym hełmem. I dryfującą obok strzelbę jaką rusznikarka pewnie złapała by mu przynieść nim stwór ją dopadł.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Nivi i Veronica



Operacja i badanie trwały. Każda z kobiet - naukowców była pochłonięta swoją pracą i zbadaniem tego co miały na stole. Zastępca dowódcy, Norton, pracowała zamknięta w izolatce badając i nieprzytomną Veronicę i te stworzenie jakie przyczepiło się jej twarzy, głowy i szyi. Larsen pracowała przy stanowisku badawczym medlaba próbując rozszyfrować co się da z tajników tego obcego stworzenia. Coraz bardziej była pewna, że stworzenie raczej zakończyło swój żywot. Jeśli chociaż trochę było podobne do ziemskich odpowiedników. Aparatura jaką Linda miała w medlabie była wysokiej klasy i potrafiła wziąć pod lupę naprawdę wiele. W ciągu ostatnich kilkunastu minut przez jakie biolog badała procesy przebiegające w tym badanym organizmie okazywały się coraz słabsze. Wszelka wymiana materii i energii ustawała i obecnie były to znikome reakcje. Jeśli to nie był stan śmierci to bardzo bliski albo do niej zmierzający i właśnie mogła obserwować ostatni etap agonii obcego stworzenia.

Stworzenie miało zaskakująco odporną powłokę zewnętrzną. Przynajmniej na uszkodzenia mechaniczne. Z jednej strony giętka i elastyczna a z drugiej mocna więc mało podatna na rozciąganie, rozerwanie czy rozcinanie. Zakres odporności na wysokie i niskie temperatury też wydawał się dość duży. Organizm mógł znieść bardzo niską temperaturę, może nawet taka jaka panowała w warunkach kosmicznej próżni jak i wysoką jak od ognia. Nie była jednak pewna jak długo ani jak bardzo. Długi mocny ogon zapewne pomagał w wybijaniu się i skoczności a co widać było za szybą izolatki także do owijania ofierze wokół szyi. Kończyny też były mocne i działały jak potrzask zaciskający się z wielką mocą i prędkością. Gdy natrafiały na same mięśnie karku i głowy człowieka ten raczej miał minimalne szanse w takim starciu. Całościowo organizm był wielokrotnie mniejszy i słabszy od człowieka niemniej w sprzyjających okolicznościach miał mechanizmy w swojej biologii która czyniła go bardzo groźnym przeciwnikiem. Zwłaszcza jeśli działał z zaskoczenia. Dalej jednak nie znalazła odpowiedzi po co właściwie ten organizm atakuje ludzi w tak nietypowy sposób.

Pracę przerwały jej syki i zduszone przekleństwa Lindy dobiegające z izolatki. Dziewczyna syknęła trzepiąc ręką i odpływając od stołu z przypiętą, białowłosą informatyczką. - Oparzył mnie! - syknęła Linda pokazując dłoń którą trzymała i widząc, że biolog na nią spojrzała. Ta nie była pewna ale coś na rękawicy lekarki rzeczywiście chyba było rozmazane ale trudno było być pewnym bo w tej nagminnej lewitacji wszystko właśnie dryfowało. Medyczka chyba chciała coś jeszcze powiedzieć ale akurat dolatywała do złączenia ściany i sufitu więc sięgnęła tam by się zatrzymać albo odbić. I wtedy przeszedł przez nią dreszcz, samą medyczką szarpnęły kolejne dreszcze a w izolatce zgasło światło. Linda zaś zaczęła dryfować bezwładnie pod sufitem ledwo widoczna w tym półmroku.


---




Układ Dagon; 04:55 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; seg IV; Silvia



Silvia sama nie była do końca pewna jak traktować nową towarzyszkę doli i niedoli. Ta chyba też nie do końca była pewna co powinna zrobić i powiedzieć. Więc zachowywała się trochę jak fanka, trochę jak koleżanka, trochę jak przewodniczka. A trochę jakby była zdenerwowana i nie była pewna co powiedzieć więc mówiła co podleci. Ale na swój sposób mogło mieć to swój urok. - Jesteś głodna? - zapytała specjalistka od rekreacji i komfortu. A potem poprowadziła gwiazdę holowizji w boczną stronę głównego korytarza w jakim cały czas stały. Tą która mówiła, że mesa jest niedaleko. No i rzeczywiście była.

- Ojej, nie wiem teraz co powinnam zrobić. - Nina wyglądała jakby zwierzała się drugiej kobiecie ze swojego problemu. Nie przeszkodziło to jednak jej po kolei otwierać szafki, lodówki i zrobić prawdziwy kuchenny mini show. Ktoś tu był nieźle dziany albo miał hopla na punkcie zdrowej żywności. Zamiast tak rozpowszechnionych produktów i półproduktów które wystarczyło odgrzać albo jeść od razu z paczki dziewczyna wyciągała same skarby. Prawdziwe jajka, pomidory, kiełbasę, mięso. A do tego szykowała z tego prawdziwy posiłek. - Mam wołowinę, wieprzowinę i kurczaka to co wolisz? - zapytała w którymś momencie zupełnie mimochodem wskazując nożem odpowiednie mięso w otwartej lodówce.

- No bo jesteś Silvia De Luca no ale nie powinno cię tu być. - Nina rozłożyła ręce w przepraszającym geście nie przerywając ani na chwilę szatkowania pomidora noże. A cięła równiutkie plasterki z szybkością jakiej zawodowy kucharz by się nie powstydził. - A ja muszę poszukać Gordona ale nie powinnam cię tak zostawić samej. - pokiwała głową mówiąc o tym swoim rozbieżnym dylemacie. Zgarnęła pokrojone pomidory jednym, szybkim ruchem noża do miski i z tym co tam wkroiła wcześniej powstała już prawie gotowa surówka.

- Jestem z personelu rekreacyjnego więc powinnam zapewnić ci opiekę, komfort i rozrywkę. Inaczej mogłabyś złożyć reklamację na moje usługi i to by źle dla mnie wyglądało. - pokiwała głową dziewczyna biorąc się za sprawne preparowanie wybranego przez blondynkę mięsa. Znowu poszło jej bezbłędnie i zdawało się sprawiła je w kilka chwil kończąc wstawieniem do kuchenki. Ustawiła ją i ta zaczęła cicho mruczeć ogrzewając przygotowane danie.

- Tylko, że ciebie właśnie nie powinno cię tu być. A jak cię nie powinno tu być to nie powinnam cię obsługiwać a ty nie możesz złożyć na mnie skargi. - dziewczyna na koniec rozłożyła bezradnie ręce dając znać, że wróciła w tym zagmatwaniu do punktu wyjścia. Z opresji uratował ją pikający brzęczyk z tego fikuśnego zegarkobransolety na jej nadgarstku. - Ojej! Muszę naładować baterie! - dziewczyna machnęła wyświetlaczem i tam było coś widać na niskim poziomie baterii. - Muszę lecieć, miło było cię poznać, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy! - rzuciła szybko Nina cofając się a w końcu odwróciła się ruszyła szybko w stronę wyjścia z kuchni zostawiając za sobą i gotujące się danie i gwiazdę holowizji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-06-2018, 23:44   #213
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe podpłynął do Julii łapiąc po drodze strzelbę i ostrożnie sięgnął do ekranu funkcji życiowych.
-Kolejny dorwał Julie, jesteśmy w zbrojowni, sprawdzam jej funkcje życiowe. Ile tego cholerstwa mogło być w tym kontenerze?
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 11-06-2018, 12:16   #214
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rohan nie odzywał się więcej.
Próba zagajenia rozmowy o Nivi była równie udana co próba odnalezienia Papy. Pozostało im wrócić i sprawdzić resztę gruzowiska. Rohan poświęcił dwie minuty na wymianę baterii w robocie. Z jednej strony była to strata czasu, z drugiej mogło się to okazać nieocenioną pomocą. MiTzu nie miał oczu w ludzkim sensie. Jego zmysły były układem sonarów powiązanych z mapami statku i dodatkowymi czujnikami. Widział świat zupełnie inaczej niż obydwaj mężczyźni. Mógł też wykryć klucz w ciele Papy, gdyby byli blisko. Niby nic, ale z drugiej strony Rohan mógł przelecieć obok sterty gruzu, bo uznałby ją za stratę czasu. MiTzu zaś wykryłby w owej stercie uwięzionego żołnierza. Taka pomoc była warta poświęcenia dwóch minut na wymianę baterii.

Rozładowane ogniwo inżynier przywiesił sobie do pasa. Ruszyli w ciemność, ale mieli też z powrotem jedną dodatkową latarkę. Więcej światła, jednak nadziei na znalezienie żywego załoganta coraz mniej.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 14-06-2018, 10:55   #215
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Miara pecha przeznaczonego dla załogi Acherona wydawała się wręcz nieskończona. Jak inaczej nazwać korowód wypadków, ataków i awarii, dręczących ledwo żywy personel statku przez ostatnie minuty i kwadranse? Nic nie szło dobrze, zaś każdy niby rozwiązany problem okazywał się raptem zasłoną dymną, kryjącą cały splot następnych przeciwności. Jak z karaluchami - jeśli zobaczyło się jednego można było w ciemno założyć obecność jeszcze dziesięciu. Najmniej. Nawet, jeśli teren wydawał się czysty oraz wolny od ich obecności… pozory. To wszystko pozory.

Nivi miała wrażenie, że nieważne co zrobi, do czego spróbuje dojść poprzez próżnię i brak grawitacji, okaże się to płonne, nieistotne na równi z rozmyślaniami nad nadchodzącymi wyborami samorządowymi gdzieś w ziemskim dystrykcie Federacji. Siedziała ze zgarbionymi plecami, celebrując ciszę i przebijając się przez sterty danych podsuwanych usłużnie od strony aparatury. Wychodziło, że ich przeciwnik doskonale przygotował się do walki, uodparniając na większość możliwych uszkodzeń mechanicznych. Zdawało się, że promieniowanie, próżnia oraz wysokie temperatury nie robią na nim wrażenia, tak samo jak próby uszkodzenia pancerza. Z drugiej strony Teddy spopieliła jednego, Drake zabił innego, więc nie do końca stanowiły obiekty niezniszczalne. Podobne spostrzeżenia formułowały dość optymistyczny wbrew pozorom wniosek - najeźdźcę dało się pokonać, wystarczyło odpowiednio przyłożyć, a także trzymać na dystans, gdyż na krótki dystans stanowił śmiertelne zagrożenie, o czym przekonała się chociażby leząca parę kroków na lewo informatyczka.

- Linda? - biolog wzdrygnęła się, wracając myślami do medlaba. Od strony przesuwanych drzwi dobiegł ją hałas, syczenie, a potem krótka informacja odnosząca się do nowego urazu w zespole. W pierwszym odruchu Larsen wzruszyła ramionami, żywiac nadzieję że medyczka sama się opatrzy dzięki czemu ona nie zostanie zmuszona do przerywania pracy… cóż. Myliła się.

Nie wiedziała czy wpierw zgasło światło, czy to ona zerwała się z krzesła, płynąc przez laboratorium w stronę nagle oszołomionej zastępczyni kapitana. Nowy problem… gdy zaczynała mieć nadzieję na załatanie przynajmniej jednej dziury. Ciemność na nowo wzięła we władanie niewielkie pomieszczenie, Nivi odbiła się od szyby, odskakując gdzieś w bok - tam gdzie karabin.
- Linda wyjdź stamtąd! - krzyknęła zdenerwowanym głosem, łapiąc broń i włączając przyczepioną do niej latarkę. Potrzebowała światłą, bez niego przypominała dziecko zagubione we mgle. Czarnej, mrocznej. Kryjącej, prócz masy strachów, także bezpośredni zagrożenie życia. Dopiero tak przygotowana skoczyła do drzwi izolatki mając nadzieję, że ich lekarz sam stamtąd wyjdzie, a jeśli nie… zapewne trzeba go będzie wyciągnąć.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 14-06-2018, 11:23   #216
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Drake z poprzedniej fuchy pamiętał prostą zasadę - w pewnym momencie poszukiwania zaginionego nie miały już sensu, więc się je przerywało, bez względu na żywione do niego uczucia, albo naciski ze strony rodziny. Czas mijał, brakowało wyników, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły o nieobecności Papy na pokładzie… chyba, że w napromieniowanej części statku, co samo w sobie stanowiło zagrożenie dla ekipy poszukiwawczej, złożonej w tej chwili z ex-gliny i inżyniera wojskowego. Oraz niezręcznej ciszy między nimi, zapadłej po niby niewinnym pytaniu tego drugiego.

Przemieszczali się milcząc, kanonier udawał awarię komunikatora i gryzł sie z myślami. Poszukiwania Jeana pochłaniały go nadal, ale cześć mózgu trawiła pytanie Rohana, czy się tego chciało, czy nie. Co z nim i Nivi? Miałby parę ciekawych propozycji, gdyby tylko wiedział jak przebić się przez dystans nieogarniętego życiowo rudzielca, przedkładającego pełzające paskudztwa nad ludzi - przykładowo jego właśnie.

- Jeżeli nie znajdziemy Jeana w ciągu pół godziny, dajemy sobie spokój. Mógł oberwać i wylecieć poza statek. Tam mu już nie pomożemy, co innego z pozostałymi - odezwał się wreszcie, obserwując czerń korytarza pozbawionego światła i zasypanego dryfującymi szczątkami. Tego, że zostawili parę naukowców bez ochrony z dziwnym bydlakiem i nieprzytomną Verą nie wspominał, nie widział sensu. Musieli się rozdzielić z nadzieją że w medlabie nic się nie spierdoli.

- Przyjaźnimy się z Nivi - dodał niechętnie, odwracając się do inżyniera z dziwnie obojętnym wyrazem twarzy - Ja mam swoje działa, ona swoje robaczki i każdy jest szczęśliwy. Pilnuję żeby nie odpłynęła za daleko i pamiętała że nie ma szczękoczułek i pancerza, tylko nogi i buźkę człowieka - dodał, chociaż nie było to prawdą tak do końca. - Wiesz jaka ona jest, wydaje się nie ogarniać rzeczywistości. Czasem ciężko połapać się co jej chodzi po głowie, a jak coś walnie… - westchnął, pokręcił głową i dorzucił - Jest milutka w tym nieogarnięciu i ma niezły tyłek. Pytasz z konkretnego powodu? Dobra… sprawdźmy pokład C - skończył, zmieniając temat na mniej niezręczny.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 14-06-2018, 12:13   #217
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Coś tu nie grało i nie chodziło o paranoję. Messa, jedzenie, przyjemna gadka skupiona na potrzebach pasażerki na gapę… jakby właśnie Vega nie miał awarii, zgrai zbuntowanych robotów na pokładzie i martwych załogantów. Przynajmniej Nina zdawała się ich nie zauważać, żyć sobie w swojej małej bajce, gdzie ocena pracy jest największym zmartwieniem.

Coś było nie tak, bardzo nie tak. De Luca nie wiedziała tylko co… laska zwariowała? Zamknęła się w swoim małym świecie, skupiając na tym co zna i udając że wszystko jest pod kontrolą?

Obiad pachniał drażniąco, przypominając aktorce o tym jak bardzo głodna się zrobiła. Ciepłe, pożywne jedzenie na wyciągnięcie ręki. Impuls, aby zostać w messie i dać na wstrzymanie… tylko nie leciała na wakacje.
- Czekaj, kim jest Gordon? - Silvia stała od stołu i szybko ruszyła za drugą kobietą z bólem serca zostawiając kuchenkę wydzielającą boski zapach. I ten zegarek, kwestia z bateriami… a co jeśli Nina była robotem? To… zawsze jakieś wytłumaczenie - Gdzie idziesz, co się tu dzieje? Jak dotrzeć szybko na mostek? Musze iść na mostek, możesz mi z tym pomóc?
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 14-06-2018, 23:35   #218
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 05:05 h; 1.12 ja do Dagon V (167 500 000 km)

Układ Dagon; 5:05 h po skoku; 1.12 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



- Za 15 - 20 min wejdziemy w maksymalny zasięg wystrzelenia dropshipa do Dagon V. - głośnik odezwał się uprzejmie spokojnym głosem Alex przekazując na pokład reszcie załogi sytuację z mostka. A raczej tego co się działo wokół korwety bo poza mostkiem właściwie nie miało się świadomości co się dzieje poza światem obserwowalnym własnymi zmysłami lub pośrednio za pomocą pokładowych systemów komunikacji i obserwacji. Wyglądało na to, że po kilku godzinach podróży przez ten zapomniany przez ludzi system w końcu zaczynali finisz na ostatniej prostej jaka miała się zakończyć parkowaniem na orbicie gazowego olbrzyma.

Sprawne palce przesuwały się płynnie po przyciskach i suwakach konsolet sterujących najważniejszymi funkcjami okrętu. Na razie szło zaskakująco gładko jak na takie zniszczenia jakie im dowaliła fregata Floty oraz prowizorkę jaką w tym systemie odstawili już sami. Aż dziwne.

Teraz gdy zbliżyli się na odległość do planety podobną w jakiej Ziemia okrążała Słońce gazowy gigant zdawał się rosnąć z każdą chwilą. Gdyby była możliwa bezpośrednia obserwacja gołym okiem dalej jednak byłby właściwie widoczny jedynie dla wprawnego astronoma i ledwie jako niewielki punkcik. Tylko w innym kolorze niż inne kropki odległych gwiazd.

“Archaonowi” brakowało jeszcze jakieś 15 do 20 min skąd było sens wystrzeliwać dropshipa. Mniejszą jednostkę można było łatwiej i rozpędzić i wyhamować niż większą masę. Więc gdy korweta wciąż hamowała z kosmicznych prędkości by móc przejść do manewrów orbitowania na Dagon V dropship można było puścić przodem. I to z większą prędkością niż coraz wolniejsza korweta. Zwłaszcza gdyby za sterami siedział profesjonalny nawigator. Wówczas czas dolotu do gazowego giganta można było skrócić do pół godziny, może 20 minut jeśli by wypuścić go w tym najwcześniejszym, możliwym do wylotu punkcie. Można było później, zwłaszcza jeśli dropship okazałby się nie do końca sprawny i zdatny do lotu lub coś opóźniło start. Wówczas odległość między korwetą a planetą skracałaby się ale wyprzedzenie jakie mógł mieć dropship w relacji do wciąż zwalniającej korwety byłoby wówczas mniejsze.

W takiej perspektywie można było zacząć planować użycie dropshipa no i kto miałby nim lecieć. Sterować nim mogły i automaty, pytanie czy i w ogóle mieliby się jakoś dzielić na załogę jaka zostaje na korwecie i jaka miałaby obsadzić dropshipa. No i co na niego zabrać.



Śródokręcie; seg 6; pokł D; magazyn skafandrów; Julia i Abe



- Za 15 - 20 min wejdziemy w maksymalny zasięg wystrzelenia dropshipa do Dagon V. - głośnik odezwał się uprzejmie spokojnym głosem Alex przekazując na pokład reszcie załogi sytuację z mostka. A raczej tego co się działo wokół korwety bo poza mostkiem właściwie nie miało się świadomości co się dzieje poza światem obserwowalnym własnymi zmysłami lub pośrednio za pomocą pokładowych systemów komunikacji i obserwacji. Wyglądało na to, że po kilku godzinach podróży przez ten zapomniany przez ludzi system w końcu zaczynali finisz na ostatniej prostej jaka miała się zakończyć parkowaniem na orbicie gazowego olbrzyma.

Straty rosły. A czas uciekał. Abe zorientował się dość szybko, że Julia mimo tego cholerstwa szczepionego w twarz pod rozbitą szybką hełmu nadal żyje. Chociaż widocznie była nieprzytomna i bezwładna. Specowi od improwizacji udało się jednak doholować nieprzytomną koleżankę do medlaba. Tam była nadzieja na jakąś pomoc medyczną. Widok jaki tam zastał nie był jednak zbyt budujący w porównaniu do tego jak to wyglądało gdy je opuszczał by wymienić butlę w skafandrze.

Przytomna była tylko biolog. Linda chyba spała przypięta do wolnego dotąd łóżka. W izolatce gdzie wcześniej była nieprzytomna informatyczka teraz panowały ciemności przez które prawie nic nie było widać co się tam dzieje. A teraz on doholowal kolejną nieprzytomną załogantkę.

Dość szybko dwójka przytomnych członków załogi streściła sobie nawzajem co się stało tam gdzie dotąd byli. Komunikat Alex tylko dodatkowo komplikował sytuację. Byli w medlabie we dwójkę z trójką nieprzytomnych koleżanek. Z tego dwie zostały zaatakowane przez obce istoty i właściwie nie było wiadomo czego się spodziewać. Poza nimi na mostku była kolejna dwójka, nawigator i kapitan. Gdzieś w trzewiach zdewastowanej rufy byli jeszcze pewnie Rohan i Drake ale w tej czarnej dziurze komunikacji na korwecie nie było z nimi łączności tak samo jak z zaginionym kilka godzin temu Jeanem.

Komunikat jaki padł z głośników oznaczał, że wkrótce będzie można wystrzelić dropshipa by dokować do tych nieruchomych jednostek dryfujących na orbicie gazowego giganta. A do tego zwykle właśnie używano dropshipa. Ale z wcześniej profilaktyki przeprowadzonej przez kapitana wyszło, że jest on uszkodzony. A dokładniej jego ładownia jest rozhermetyzowana. A to oznaczało, że zaczynały się schody. Najlepszym kandydatem na pilota tego pojazdu była oczywiście Prya. Chociaż automaty latacza też powinny dać radę przy standardowych sytuacjach. Rozhermetyzowana ładownia zmniejszała margines bezpieczeństwa podróży. Ale póki wszyscy mieli na sobie szczelne skafandry i butle z tlenem nie było to takie straszne a raczej uciążliwe. Jednak na obcej jednostce zwykle pracowało się z większym komfortem psychicznym gdy do burty cumowala bezpieczna przystań.

Mieli jakiś kwadrans, może dwa zanim bez większych opóźnień dropship powinien opuścić korwetę aby zacumować przy obcych jednostkach. Minus czas na spakowanie się na te latadełko i procedury przedstartowe. Czyli jakby się chciało mieć nadzieję na wystartowanie sprawnym dropshipem to trzeba było jak najprędzej się za to zabrać. Czyli opuścić medlab i przenieść się do hangaru. I pewnie pomoc Rohana byłaby bardzo na rękę albo Sparka. Ale z Rohanem nie było łączności a przelot do hangaru oznaczał albo rozdzielenie się ich dwójki i samotną pracę wbrew wcześniejszym rozkazom kapitana albo wspólny przelot i pozostawienie medlaba z trzema nieprzytomnymi koleżankami swojemu losowi.

Nivi mogła jeszcze spróbować awaryjnie wybudzić Lindę. Tylko nie była do końca pewna ani jak jej to wyjdzie ani w jakim stanie byłaby lekarka po wybudzeniu. No albo darować sobie naprawę dropshipa i zająć się czymś innym.



Rufa; seg 9; pokł C; zdewastowane magazyny; Rohan i Drake



- Za 15 - 20 min wejdziemy w maksymalny zasięg wystrzelenia dropshipa do Dagon V. - głośnik odezwał się uprzejmie spokojnym głosem Alex przekazując na pokład reszcie załogi sytuację z mostka. A raczej tego co się działo wokół korwety bo poza mostkiem właściwie nie miało się świadomości co się dzieje poza światem obserwowalnym własnymi zmysłami lub pośrednio za pomocą pokładowych systemów komunikacji i obserwacji. Wyglądało na to, że po kilku godzinach podróży przez ten zapomniany przez ludzi system w końcu zaczynali finisz na ostatniej prostej jaka miała się zakończyć parkowaniem na orbicie gazowego olbrzyma.

No i człowiek, cyborg i robot wrócili do punktu wyjścia. Znowu byli w zaciemnionej, zdemolowanej 9-ce na pokładzie C. Całkiem niedaleko gdzie swego czasu pająkowaty stwór zaatakował artylerzystę. A jeszcze bardziej po sąsiedzku w czasie zaczęli poszukiwania Jeana w tym samym składzie tylko innymi bateriami u robota. Tymi które teraz były przymocowane do pasa jego właściciela.

Tak. To był ten moment. W którym musieli podjąć klasycznie męska decyzję i ponieść jej konsekwencje przed resztą załogi. Czas uciekał. A Jeana jak nie było tak nie było. Przynajmniej tam gdzie przeszukali. Dwukrotnie. Rufowe przedziały na pokładach A, B i C. Człowiek, cyborg i robot. I nie znaleźli wąsacza. A czas się kończył. Wedle wyliczeń Alex łysemu olbrzymowi zostało powietrza na 15 - 20 min. Plus 30 min rezerwy. Gdzieś tyle czasu mogło zająć przeszukanie rufowego D, E i F w których jeszcze nie sprawdzali ani razu. Oczywiście o ile nie na tknął się na przeszkody nie do pokonania w tym ociemniałym złomowisku w jakie przemieniły się te rufowe segmenty okrętu. Więc mogło zejść i dłużej bo tam skutki uderzenia torpedy były najbardziej odczuwalne. Niemniej doliczając rezerwową butle nadal mieli szansę sprawdzić ten teren.

Gdzieś tam jednak, zwłaszcza przy rozbitej maszynowni szkodliwe promieniowanie było największe. Zwłaszcza dla kanoniera który miał tylko standardowy skafander. Ale o ile tam by nie utknęli na nie wiadomo na jak długo to chyba w medlabie Linda znalazłaby sposób by to jakoś odkręcić.

Z 15 - 20 min gdzieś tyle czasu mieli z tego limitu jaki wyznaczył na poszukiwania Drake. Co mieli robić? Wrócić do reszty? Sprawdzić trzeci raz teren jaki właśnie skończyli przeszukiwać drugi raz? Zejść na niższe poziomy?

I też gdzieś 15 - 20 min brakowało korwecie do momentu gdy będzie można wystrzelić dropshipa. Potem powinno nastąpić wejście na orbitę gazowego olbrzyma. No i o ile nie zamierzali zakończyć tego lotu na podziwianiu widoków planety zbliżonej rozmiarami do solarnego Neptuna albo Urana no to wypadało dostać się na te dwa orbitujące tam statki. A to było najlepiej robić za pośrednictwem dropshipa. A ten z wcześniejszych komunikatów z mostka miał rozszczelniona ładownię.

Człowiek, cyborg i robot unosili się w zaciemnionej przestrzeni zdemolowanego korytarza oswietlani tylko przez swoje latarki i światła skafandrów zdając sobie sprawę, że muszą podjąć decyzję jakiej nikt inny za nich podjąć nie mógł.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Nivi i Veronica



- Za 15 - 20 min wejdziemy w maksymalny zasięg wystrzelenia dropshipa do Dagon V. - głośnik odezwał się uprzejmie spokojnym głosem Alex przekazując na pokład reszcie załogi sytuację z mostka. A raczej tego co się działo wokół korwety bo poza mostkiem właściwie nie miało się świadomości co się dzieje poza światem obserwowalnym własnymi zmysłami lub pośrednio za pomocą pokładowych systemów komunikacji i obserwacji. Wyglądało na to, że po kilku godzinach podróży przez ten zapomniany przez ludzi system w końcu zaczynali finisz na ostatniej prostej jaka miała się zakończyć parkowaniem na orbicie gazowego olbrzyma.

Biolog o ciemnoczerwonych włosach miała inne zmartwienia. Po pierwsze mimo, że w królestwie krótkowłosej Lindy były z załogi we trzy to obecnie świadoma i w pełni sił została tylko ona. Czyli właściwie została sama. Veronica wciąż leżała nieprzytomna w izolatce. Wciąż z tą obcą, pajakowata istotą oplecioną wokół szyi i twarzy.

Z Lindą było niewiele lepiej. Pod względem ratowania życia lekarzowi to akcja ratunkowa biolog udała się znakomicie. Z początku światło zamontowane przy pistolecie odbiło się od szyby izolatki niewiele poprawiając widoczność. Jednak sytuacja zmieniła się po wejściu do śluzy a potem do samej izolatki. Plama światła w końcu jednak już bez przeszkód spoczęły na dryfującym pod sufitem sylwetce. W pierwszej chwili Nivi nie była w stanie określić co się właściwie wydarzyło w izolatce i jedyne czego była pewna to, to, że zastępca dowódcy jeszcze żyje ale jest nieprzytomna. Jej skafander i hełm chyba nie były przebite.

Nivi udało się wydostać bezwładne ciało drugiej kobiety najpierw do śluzy a potem z powrotem do głównej części medlaba. W stanie nieważkości nie było to takie trudne jak wówczas gdy panowało 1 G. Istota z izolatki chyba w ogóle nie zareagowała na tą interwencję.

Na zewnątrz biolog co prawda nie była lekarzem jak nieprzytomna kobieta ale miała w końcu dość pokrewną specjalizację no i była w medlabie. Po paru minutach diagnozy i zabiegów udało jej się przywrócić Lindę do przytomności.

Jednak lekarka czuła się źle. Postawiła sobie autodiagnozę, że uległa porażeniu prądem. Normalnie pewnie uratowałby ja skafander a przynajmniej osłabił szok. Ale przez właśnie rozszczelniona rękawicę której nie zdążyła ani uszczelnić, ani wymienić trzepnęło ją prawie z pełną mocą. Teraz nie czuła tego ramienia a dla odmiany w reszcie ciała czuła przeszywający ból, mdłości i zawroty głowy. Więc znowu sama zaaplikowała sobie odpowiedni koktajl środków znieczulających, wzmacniających i regenerujących i teraz spała ciężkim, chemicznym snem. Trzeba było czekać aż środki przestaną działać albo zaryzykować terapię szokową z kolejnym koktajlem, tym razem na wybudzenie.

Jakby tego było mało medlab dalej zasuwał na zasilaniu awaryjnym a w izolatce panowały ciemności. Nivi nie była pewna ile takie zasilanie powinno działać ale była pewna, że w końcu się wyczerpie. I jeszcze Abe zaraportował o kolejnej ofierze tych pajakowatych istot, tym razem chodziło o Julię.


---




Układ Dagon; 05:05 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; seg IV; Silvia



- Muszę naładować baterie. - Nina nieco uniosła dłoń z zegarkiem w górę ale nie zatrzymała się ani nawet nie zwolniła swojego marszu. Wydawała się dość zdeterminowaną by zrealizować swój cel. - Bez tego nie będę mogła tutaj chodzić. Zaspałam i nie podładowałam ich wcześniej. - dziewczyna wydawała się być zmartwiona tą perspektywą. Poruszała się płynnie i zdecydowanie i widocznie świetnie zdawała sobie sprawę dokąd zmierza. No i speszyło jej się bardzo. Blondynka też musiała iść bardzo szybko by za nią nadążyć i definitywnie zostawić za sobą prawie gotowy obiad.

- Gordon to mój przyjaciel. Zawsze jest dla mnie bardzo miły. I jest bardzo wykształcony. Jest naukowcem. Bardzo go lubię. I jest sympatyczny. No ale… zgubił się gdzieś… i teraz próbuje go odnaleźć. Ale to taki duży statek. - dziewczyna szybko szła kolejnymi korytarzami, bez wahania wybierając drzwi, przejścia i sale. Ów Gordon o jakim mówiła widocznie kojarzył jej się w samych superlatywach a przynajmniej tak o nim mówiła. Tylko to, że się zgubił wydawało się martwić Ninę. Wciąż raźno maszerując najpierw wyrzuciła ramiona nad głowę a potem gwałtownie opuściła je trzepiąc o biodra w geście bezradności.

I tak gwiazda holowizji doszła że swoją przewodniczką do jakiegoś przybytku rekreacyjnego. Zwykle musiał być całkiem przyjemnym miejscem. Kafelki, boazeria na tyle dobrze zrobiona by udawała prawdziwe drewno, toaletki do robienia makijażu, wanna, większa wanna chyba z jacuzzi, kabiny prysznicowe, sauna, solarium wszystko w całkiem przyzwoitym standardzie. Tylko stan aktualny psuł te przyzwoite wrażenie.

Po pierwsze szwankowało światło. Tylko jedna lampa sufitowa zapaliła się pełnym światłem i to ta najbliżej drzwi. Druga lampa tylko strzelała iskrami z jakiegoś przebicia a trzecia w ogóle nie działała. Zapaliły się światła przy toaletce, przyjemnym, ciepłym i nieco przytłumionym światłem które świetnie pasowało do pomieszczenia gdzie przychodziło się zrelaksować i odprężyć. Ale obecnie spora część pomieszczenia tonęła w półmroku a sauna i solarium które były oddzielnymi pomieszczeniami to w ogóle pogrążone były w ciemnościach. Światła było na tyle by zorientować się, że pomieszczenie jak i inne cierpi na efekty powolnego rozmarzania. Więc wszędzie było pełno wody. A to w kałużach na podłodze i meblach, a to ściekała strużkami po ścianach, gromadziła się kroplami na suficie i przedmiotach albo skapywała na podłogę z cichym akompaniamencie kapiącej wody właśnie. Do tego tam i tu leżało przewrócone krzesło, porzuconych ręcznik. Wiszący niedbale szlafrok, rozlana z czymś butelka i wszystko to wkomponowane było płynnie jakby pod scenerię holo o porzuconej w pośpiechu placówce ludzi chodziło. No albo właśnie statek po jakiejś katastrofie.

- Nie mogę cię teraz zaprowadzić na mostek. Musisz albo zaczekać albo spróbuj dojść sama. Wystarczy iść po strzałkach, są na każdym rozwidleniu. Mostek jest w I-szym segmencie na pokładzie C. - Nina chyba nieco się uspokoiła jakby dotarła na miejsce. Zwolniła swój szybki marsz gdy weszła do zabałaganionego pomieszczenia odwracając się w stronę aktorki. No i rzeczywiście. Na korytarzach i krzyżówkach były strzałki i podpisy jaki jest adres danej lokacji. Jak się miało trochę czasu i pomyślunku lub po prostu doświadczenia no to było do ogarnięcia. Silvia wierzyła, że sobie z tym poradzi z rozczytaniem tych wskazówek. Chociaż nie była pewna jak to się ma do aktualnej sytuacji.

Nina tymczasem śmiało otworzyła drzwi z matowego szkła do solarium. Weszła tam i chyba pstryknęła światło ale mimo, że zamrugało to się nie zapaliło. Dlatego w ciemnym pomieszczeniu sylwetka dziewczyny przestała być widoczna ledwo odeszła od drzwi solarium. Musiała czuć się tam pewnie bo z wnętrza po chwili dał się dostrzec odblask bladej, błękitnej poświaty jak od jakiegoś niedużego ekranu lub panelu. - Przepraszam z tego wszystkiego nie zapytałam wcześniej! Chcesz skorzystać z solarium? Są dwie kabiny! - Nina podniosła nieco głos by być słyszalna przez zamknięte, matowe drzwi.

Silvia stojąca w drzwiach salonu nie była pewna. Różne dźwięki niosły się bezludnymi korytarzami, przenoszone wentylacją albo rurami nie wiadomo skąd. Na to nakładały się odgłosy bliższe, te wydawane przez krzątającą się po solarium specjalistkę od rekreacji. - Jakbyś chciała to wewnątrz kabiny są gogle a obok olejek! - dokrzyczala z solarium Nina i chyba otwarła swoją kabinę sądząc po odgłosach. A stojąca wciąż w drzwiach blondynka nie była nadal pewna. Jeden z tych metalicznych odgłosów gdzieś z korytarza przypominał otwarcie drzwi czy to jej wyobraźnia płatała figle?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 22-06-2018, 20:24   #219
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Iść po strzałkach, niby nic trudnego - normalna procedura poruszania po pokładzie. Oczywiście gdyby nie fakt zalanych korytarzy, uszkodzonych śluz i zbuntowanych robotów strażniczych - z tym wszystkim chodzenie “po strzałkach” stawało się ciutek skomplikowane.

De Luca stała w progu pomieszczenia z łóżkiem do opalania, miętoląc w dłoniach karabin. To jakaś kpina, albo naprawdę zwariowała. Kto się niby chciał opalać, kiedy wokoło panuje atmosfera zagrożenia.
- Stone żyjesz? Jestem… - włączyła komunikator, posyłając niepewność w eter ściszonym głosem - To chyba część rekreacyjna. Znalazłam jakąś laskę, ale… dziwna jest. Urwana z innej bajki albo naćpana. Chyba z obsługi, chce znaleźć jakiegoś Gordona. - zamilkła nagle.

Chyba się jej wydawało, czy słyszała skrzypnięcie drzwi? Odruchowo przykleiła się plecami do ściany, unosząc karabin w gotowości i przesunęła się do boku, aby w razie czego móc się obronić lub zaatakować jeśli nowa poczwara postanowi zabawić się w deratyzatora.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 22-06-2018, 21:36   #220
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Sen i śmierć. Zamknięty krąg. Sen przechodzący w czuwanie, po którym znów następuje sen. Dobre staje się gorsze, gorsze staje się lepsze. Duże maleje, małe rośnie. Tak ze śmierci powstaje życie i na odwrót. Sen ma bardzo duże znaczenie. System odpornościowy istot żywych czerpie swoją siłę właśnie z głębokiego snu. Trzy doby bez niego są w stanie doprowadzić większość ludzi do szaleństwa.
Chyba, że już zwariowali…

Nivi nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to stwierdzenie, nie jednoznacznej. Zamknięta w umierającym statku, pośrodku pulsującej ciemności, z dwiema rannymi, obcymi tworami na ich twarzach; Abe’em i licznikiem nieubłaganie odmierzającym ostatnie minuty do przekroczenia granicy jedynej drogi ratunku…

Nie wiedziała co robić: zostawić nieprzytomnych i ratować się samemu? Iść z technikiem do dropshipa? Ciągnąć tam Lindę, Verę i Julię? A może złapać Edgara i mieć to gdzieś?
Czas się kończył, tlen się kończył. Kończyła się elektryczna magia w żyłach konającego Acherona.

- Linda uległa wypadkowi, jest nieprzytomna. Porazenie prądem i… - odezwała się przez komunikator do Drake’a, Rohana, Abe’a i Teddy - Julia i Vera mają… też są wyłączone. Trzeba przygotować kapsułę, sprawdzić czy jest w stanie na ewakuować. Na wszelki wypadek. Zajmiecie się tym panowie? Ja spróbuję… zebrać tu cokolwiek - westchnęła na koniec, rozglądając się z niechęcią po ciemnym medlabie. Zbierze co się da, zostawiając na razie Lindę nieprzytomną. Julię da do izolatki razem z Verą… tak, to był dobry pomysł. Powoli, bez nerwów.

Gwałtowne działania wywoływały lęk, a przestraszeni ludzie bywali agresywni. Zaś agresywni ludzie bywali nieprzewidywalni, a nieprzewidywalni ludzie mogli zrobić wszystko...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172