Wszystkim odbiło! Tam był potwór! Coś co spadło z nieba i zabiło Bethany! Ten lodziarz tam wlazł! Triple Kay chciał go zatrzymać, ale musiał przecież trzymać tę dziewczynę, której wrzaski z pewnością zwabią istotę do niego! A gdy ona zaczęła się uspokajać, to inni go obskoczyli! Znowu drąc się i go szarpiąc! Czego oni chcieli??? Odepchnął kogoś z bara, kogoś innego przygniótł do ściany plecami… W półmroku mignął błysk ostrza w czyjejś dłoni. Odwaliło im! - Zamknijcie się w końcu! - warczał na nich - TO tu przyjdzie!
I wtedy poczuł, że ta durna Kelly, której przecież ratuje życie, zaczyna wisieć mu już na rękach. I zatrybiło. Neuron rozsądku wynurzył się z morza paniki łapiąc spazmatycznie powietrze, a Triple Kay zobaczył trójkę ludzi, która próbuje uratować dziewczynę z jego duszących objęć. W jednej chwili zapomniał o burzy, potworze, Bethany i Patricku.
Szybko zdjął rękę z jej ust, ale dziewczyna była już na granicy przytomności. - Kurwa… kurwa… kurwa... - jęknął patrząc na blondyneczkę. Dlaczego to się działo? Dlaczego do tego dopuścili? Dlaczego nikt ich nie ratuje? I w tym samym momencie na końcu korytarza pojawił się sylwetka, którą ciężko pomylić z jakąkolwiek inną. Michael Knight. Czas wziąć się w garść Triple Kay - Dixie!!!
Zawoławszy ile pary w płucach sanitariuszkę, przekazał omdlałą Kelly w ręce Phila i ruszył ponownie do pokoju z potworem. Oczywiście wiedział, że to nie Michael Knight ich ratuje, a tylko David przylazł. Ale widok ten tak go zmotywował, że poczuł, że musi sprawdzić co z Patrickiem.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |