Eldred i Vince
Eldred już składał dłoń do zaklęcia, gdy podkuty but trafił go w żebra, coś trzasnęło jak gałęzi chrustu. Pociemniało mu w oczach, ale tylko na chwilę. Potężny i twardy jak kamień kułak wyrżnął go między oczy sprawiając, że zobaczył wszystkie kolory tęczy. Tryskająca z rozbitych warg jucha sprawiła iż wyglądał Jak zarzynana świnia.
Majcher tańczył niczym żywe srebro w rękach ochroniarza. Najwyraźniej chłopina marnował swój talent siedząc przed magazynem. Kilka prostych trafiło w powietrze, uzbrojona ręka wyślizgiwała się z tłuściutkich palców grubasa, ale i stal noża nie mogła znaleźć drogi do serca. Berdych i Ialdabode
Obaj kamraci siedzieli zaczajeni w cieniu rozbitej skrzyni. Jak na razie nikt nie zbliżał się do drzwi. Za to słyszeli coraz weselsze dźwięki ze środka i z dachu. Coś im mówiło, że chyba omija ich najlepsza zabawa. Kuba i R
Kuba pognał przez dach niczym wicher. I niczym wicher narobił szkód na dachu. Już po piątym kroku coś trzasnęło. Aż po udo wpadł lewą nogą w dziurę. Odłamki dachówki mało mu nie upitoliły jajec. Byłby spadł i szczęśliwie opuścił ten padół, lecz niestety piracki fach dał o sobie znać, w ostatniej chwili wyszarpnął sztylet i z rozmachem wbił go w dach. Trafił w belkę. Z dołu usłyszał jakieś okrzyki. Nie do końca zrozumiał co, ale z kontekstu wydarzeń szybko sam sobie dośpiewał. Dachówka koło prawego łokcia podskoczyła do góry pękając… w powstałej dziurze tkwił bełt. Tak, w tym kontekście okrzyki z dołu były jasne.
R tymczasem rozglądała się za dziurami w dachu. Podważyła jedną dachówką a przez powstałą dziurę zajrzał cień. Zobaczył Kilkunastu ludzi, większość to dobrze zbudowani panowie w roboczych ciuchach. Paru uzbrojonych i sprawiających wrażenie, że wiedzą po co im to żelastwo.
Przygotowujących się do "najścia". Zobaczył też ciemno ubranego osobnika, lekko szpakowatego. Jakiś pergamin z tuby wyciągał. Paru ludzi z kuszami celowało w dach. |